-
… ale czy ty mnie w ogóle słuchałaś? - Calum podniósł lekko
poirytowany głos, sprowadzając ją do rzeczywistości. Potrząsnęła
głową, spoglądając na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Chwilę wpatrywała się w niego bez słowa, po czym wróciła do
wykańczania swojego baneru, który przygotowywała na dni otwarte
szkoły.
-
Zamyśliłam się – burknęła, próbując ukryć zmieszanie.
Chłopak parsknął śmiechem, co sprawiło, że ponownie na niego
spojrzała. Poruszał zagadkowo brwiami, celowo się z nią drocząc.
- No co?
-
Absolutnie nic – odparł raptownie, unosząc obronnie obie ręce w
górę. Wciąż jednak podśmiewał się pod nosem, doprowadzając ją
do szału. W końcu z impetem uderzyła dłonią w drewniany stolik,
spoglądając na niego wymownie.
-
O co ci chodzi, Hood?
Rzuciła
mu gniewne spojrzenie, ale w końcu ze zrezygnowaniem odwróciła
głowę, kiedy chłopak tylko uśmiechał się do niej szeroko.
Obojętnie wzruszyła ramionami, nie zamierzając brać udziału w
tej dziecinnej zabawie. Próbowała skupić się na pracy, ale wciąż
czuła na sobie rozbawione spojrzenie Caluma, które coraz bardziej
zaczynało ją drażnić. Nie mogła jednak pozwolić mu wygrać,
dlatego odwróciła się do niego plecami, całą złość
przelewając na papier.
Nagle
jej uwagę przykuł dochodzący od strony boiska głęboki,
ponaglający głos. Lekko podniosła głowę znad kartki, kątem oka
zerkając w tamtym kierunku. Luke z całą grupką swoich dziwnych
przyjaciół wykorzystywał kolejny słoneczny dzień i przerwę
między zajęciami, by pograć trochę na powietrzu. Nie była
świadoma tego, jak długo wpatrywała się w biegającego chłopaka,
ale kiedy zupełnym przypadkiem pochwycił jej spojrzenie,
momentalnie opuściła wzrok. W myślach policzyła do dziesięciu i
z nutką niepewności ponownie popatrzyła przed siebie. Ku jej
niezadowoleniu Hemmings nadal się jej przyglądał, a kiedy ich
spojrzenia spotkały się, zarys dołeczka pojawił się w jego
policzku.
-
Dlaczego się uśmiechasz? - zapytał tajemniczo Cal, siląc się na
powagę, ale zbyt długo nie wytrzymał. Ariel wywróciła oczami,
sięgając ponownie po pędzel. Zamoczyła go w farbie, dopisując
ostatnią literę na plakacie. Postanowiła ignorować dziwne
zachowanie przyjaciela, skupiając się na wcześniejszej pracy.
-
Nie uśmiecham się! - zaoponowała z oburzeniem, nie przypuszczając,
że to tylko pogorszy sytuację. Calum już nawet nie udawał, że
postanowił sobie z niej bezczelnie zakpić. Wzięła głęboki wdech
i z dumnie uniesioną głową przeniosła się na ławkę obok,
zabierając ze sobą wszystkie przybory. Nie minęła chwila, a
chłopak znalazł się tuż przed nią z tym promiennym, lekko ją
przerażającym uśmiechem. Kręcił głową, przyglądając się jej
natarczywie.
-
Niesamowite – westchnął z niedowierzaniem.
-
Nie wiem, czego ode mnie chcesz, ale możesz już sobie odejść, mam
sporo do zrobienia – oznajmiła, próbując gestem ręki zmusić go
do ustąpienia miejsca. Chłopak jednak nigdzie się nie wybierał.
-
Niesamowite – powtórzył, a Ariel zacisnęła tylko mocniej zęby
i kolejny raz zmieniał stolik.
-
Mam przyjaciela kretyna, moja autobiografia – wyznała bezradnym
tonem, gdy Hood znowu pojawił się tuż obok.
-
Sypiam z największym wrogiem, twoja autobiografia – poprawił ją,
a dziewczyna poczuła jak w jednej chwili zrobiło jej się gorąco.
-
Co? - spytała przerażona, nerwowo przełykając ślinę.
-
Niesamowite.
-
Jeszcze raz to usłyszę, a własna matka cię nie pozna –
zagroziła mu, machając pędzlem przed nosem. Calum zarechotał
głośno, co sprawiło, że bez zastanowienia maznęła go farbą po
ręce. Nie zamierzał pozostawać jej dłużny, dlatego natychmiast
odwdzięczył jej się dokładnie tym samym, zostawiając na jej
policzku dość spory ślad po plakatówce. Ariel spojrzała na niego
z mordem w roziskrzonych złością oczach, ścierając z twarzy
kolorową maź. Rzuciła pod jego adresem kilka nieprzyjemnych gróźb,
ale on ani przez chwilę nie traktował jej słów poważnie.
-
Gdyby nie fakt, że jesteś dla mnie prawie jak siostra, to w tym
momencie śmiertelnie bym się na ciebie obraził i nie odezwałbym
się do ciebie do końca mojego życia – oznajmił doniośle, ale
ten drażniący uśmieszek wciąż błąkał się po jego twarzy.
Dziewczyna zmrużyła lekko oczy, przyglądając mu się z
niezrozumieniem.
-
Co ty pieprzysz?
-
O! - wrzasnął radośnie, unosząc palec. - I właśnie chodzi o to,
że to nie ja pieprzę, tylko ty – dodał trochę ciszej,
nachylając się w jej stronę. Szybko jednak jego poważny ton
przeistoczył się w histeryczny śmiech.
-
Źle z tobą, Hood – podsumowała, odwracając się od niego.
Nerwowo przygryzała wciąż wargę, nie wiedząc, do czego tak
naprawdę zmierzał. Gdy tylko poczuła, że nachylił się nad jej
ramieniem, niespokojnie drgnęła.
-
Byłem dziś z rana u ciebie i nie zgadniesz co się wydarzyło –
szepnął jej na ucho, sprawiając, że gwałtownie wstrzymała
oddech, otwierając z przerażeniem oczy. - Tak, zachodzę do twojego
pokoju, myśląc, że razem pojedziemy do szkoły, a tam co widzę?
Dwa gołąbki wtulone w siebie.
-
To nie tak … - chciała się jakoś wytłumaczyć, ale widząc jego
rozbawione spojrzenie, zamilkła.
-
Gdybym was nie widział na moje własne, piękne oczy, to nigdy bym w
to nie uwierzył!
-
Calum – jęknęła, próbując znaleźć jakieś odpowiednie słowa,
ale zdała sobie sprawę, że jeśli zaczęłaby się
usprawiedliwiać, to tylko pogorszyłaby wszystko. Ciężko
odetchnęła, posyłając mu smutne spojrzenie. Calum wydawał się
jednak być wyjątkowo radosny, zważywszy na fakt, że przez cały
ten czas go okłamywała. Czerpał jakiegoś rodzaju satysfakcję z
tego, że ich nakrył, a to wzbudziło w niej spore wątpliwości.
Jednak nie mogła zbyt długo się nad tym zastanawiać, bo chłopak
skinął głową, wskazując jej nadchodzącego z naprzeciwka
blondyna.
-
Cześć – mruknął niepewnie Luke, zatrzymując się obok jej
ławki. Pędzel wypadł jej z ręki, gdy nerwowo zadrżała.
Popatrzyła na niego zaskoczona, po czym rozejrzała się na boki,
mając wrażenie, że ktoś ponownie sobie z niej żartował. Nawet
nie zauważyła, kiedy Calum się ulotnił, zostawiając ją zupełnie
samą. Plan jego bezlitosnego morderstwa pojawił się już w jej
głowie.
-
Cześć – wymamrotała, wbijając wzrok w zarysowany arkusz
tektury. Udawała, że cały czas miała jeszcze sporo do
wykończenia, choć tak naprawdę wszystko było już zrobione. Bała
się jednak popatrzeć w kierunku blondyna, który nadal stał obok,
poprawiając pasek swojej treningowej torby. To dziwne napięcia,
które między nimi nagle zaistniało, paraliżował każdy jej ruch.
-
Coś tu … - zaczął nerwowo, nie do końca wiedząc jakich słów
użyć. Zamiast tego sięgnął dłonią do jej policzka, bardzo
delikatnie dotykając go w miejscu, w którym jeszcze moment temu
widniała plama po farbie. Spazmatyczny dreszcz wstrząsnął jej
ciałem. Niespokojnie rozejrzała się na boki, jakby się
przestraszyła tego, że ktoś mógłby ich zobaczyć. Wszyscy jednak
zdawali się być zajęci własnymi sprawami i nikt nie zauważył
tego, co właśnie między nimi się wydarzyło. Cofnęła się na
krok.
-
Ummm – zaczęła, nerwowo zbierając wszystkie swoje rzeczy ze
stolika. - Muszę iść, ummm, mam sporo pracy jeszcze, umm, muszę
iść – plątała się, unikając jego wzroku. W popłochu pogubiła
kilka pędzli, nieporadnie starając się pozbierać je z ziemi.
Przykucnęła w tej samej chwili, kiedy Luke schylał się, aby jej
pomóc. Niezamierzenie ich oczy znalazły się na jednym poziomie.
Chwilę wpatrywali się w siebie w kompletniej ciszy, bo żadne z
nich nie wiedziało, jak się zachować.
-
Skoro jesteś teraz zajęta, to może po szkole … - Luke chciał
coś jeszcze powiedzieć, ale przerwała mu.
-
Nie, znaczy nie wiem, po szkole muszę wstąpić do klubu, mam tam
parę spraw do załatwienia – wyjaśniła trochę zbyt szybko,
prostując się. Luke stanął obok, oddając jej pędzle.
-
To może po prostu daj mi później znać, jak już nie będziesz
taka zajęta – zaproponował, a ona skinęła nerwowo głową,
odwracając się od niego. Zacisnęła dłoń na kuli i pospiesznie
weszła do szkoły, nie mogąc zapanować nad szaleńczym biciem
serca.
Nie
przypuszczała, że to wszystko miało być takie trudne.
#
Dźwięk
odbijanej piłki roznosił się po opustoszałej okolicy, gdy bez
wytchnienia trenował już kolejną godzinę. Każdy rzut przelatywał
przez obręcz, a zawieszone wkoło metalowe łańcuchy brzęczały
dźwięcznie. Wciąż kozłując piłkę, zatrzymał się przed białą
linią i spojrzał z uwagą na wysłużoną już tablicę. Krople
potu spływały mu po skroniach, gdy z trudem radził sobie z
szaleńczym oddechem. Musiał się jednak skupić. Uniósł obie
ręce, wycelował i rzucił. W tej samej chwili oślepiły go światła
nadjeżdżającego samochodu. Piłka odbiła się i przeleciała tuż
obok kosza.
-
Ja pierdolę – zaklął pod nosem, ocierając kawałkiem
treningowej koszulki spocone czoło.
-
Pan kapitan coś nie w formie – wrzasnął z rozbawieniem Ashton,
wyłaniając się z pojazdu, z którego dochodziła głośna muzyka
przez niezamknięte okna. Luke zmierzył przyjaciela karcącym
wzrokiem i schylił się po piłkę, która właśnie doturlała się
pod jego nogi. Bez ostrzeżenia rzucił nią z całej siły w
kierunku chłopaka, ale ten był na tyle szybki, że w odpowiedniej
chwili zrobił unik, ratując się tym samym przed bolesnym ciosem.
Irwin zawył śmiechem. - Zdecydowanie musisz poprawić swoją
celność, mój drogi.
-
Spierdalaj – warknął na niego, zdejmując z głowy czapkę.
Poprawił wilgotne włosy, zaczesując je całkowicie do tyłu.
-
Oj, coś taki spięty? - zapytał z uśmiechem Michael, poklepując
go po ramieniu. Luke posłał mu tylko wściekłe spojrzenie, nie
zamierzając odpowiadać na jego głupie zaczepki. - Chyba dawno nie
poruch ...
-
Zamknij się! - wszedł mu w słowo, sprawiając że Clifford zaśmiał
się głośno, zdejmując z siebie bluzę.
-
Znam taką jedną, niezłą w te klocki, może rozładuje to twoje
nerwowe napięcie – zażartował, w porę unikając ciosu blondyna.
Przebiegł na drugą stronę boiska, nabijając się wciąż z niego.
-
Kretyni – burknął zażenowany zachowaniem kolegów. Podniósł z
ziemi piłkę, podając ją do Mike'a. - Zaczynajmy, bo już i tak
dużo czasu straciliśmy przez wasze spóźnienie.
-
To nie nasza wina – Ashton zaczął się usprawiedliwiać,
przewiązując włosy bandaną. - Był jakiś wypadek i musieliśmy
jechać objazdem.
-
No właśnie – przyłączył się do niego Clifford. - Będziemy
chyba musieli zmienić miejscówę, bo nasz mały klubik posypał się
jak domek z kart.
-
Co? - Luke zastygł w bezruchu, spoglądając na przyjaciół z
przerażeniem. Zrobiło mu się gorąco.
-
Ile mamy klubów w Blue County? - spytał z ironią Irwin. - No ten w
starej fabryce – wyjaśnił beznamiętnie, poprawiając sznurówki
butów, ale blondyn już nie słuchał. Wypuścił z rąk piłkę,
która kilka razy z głuchym łoskotem odbiła się od ziemi i nie
zastanawiając się już nad niczym, bez słowa sięgnął po leżącą
przy linii torbę. Podbiegł do samochodu i z piskiem opon ruszył z
miejsca.
Całą
drogę w myślach powtarzał tylko jedno imię. Ariel.
#
Nocny
mrok rozświetlały migające światła wozów strażackich, policji
i karetek. Wycie syren dało się słyszeć z daleka, a gwar szeptów
zdawał się coraz bardziej przybierać na sile. Zatrzymał się
nieopodal parkingu i nie zaprzątając sobie głowy zamykaniem
samochodu, wyskoczył z niego, biegiem kierując się w stronę
sporego zbiorowiska gapiów. Nerwowo przeszukiwał tłum, próbując
dostrzec w nim Ariel. Jednak im dłużej przyglądał się obcym
twarzom, tym bardziej zdenerwowany się stawał.
Przystanął
i ciężko oddychając, rozejrzał się dookoła. Dziewczyny nigdzie
nie było. Potarł twarz dłońmi, nie wiedząc co więcej mógł
zrobić. Wtedy też jego uwagę przykuła stojąca przy jednym z
ratowników niewysoka postać, otulona ciemnym kocem z kubkiem w
dłoni. Zamknął oczy i odetchnął z ulgą.
-
Ariel – wyszeptał do siebie i przeciskając się między
rzucającymi mu zawistne spojrzenia ludźmi, ruszył w stronę
blondynki. Był już w połowie drogi, kiedy odwróciła się w jego
kierunku. Była wyraźnie zaskoczona jego obecnością. Gdy tylko
stanął naprzeciw niej, zadarła wysoko głowę, wciąż z zapartym
tchem spoglądając na niego.
-
Co ty tu robisz? - zapytała zdumiona, ale on się nie odezwał.
Nadal wpatrywał się w nią uparcie, jakby już nigdy miał jej nie
zobaczyć. Kompletnie niespodziewanie chwycił ją w ramiona i z
całej siły przytulił. Wyczuł jak drżała z zimna, dlatego
jeszcze mocniej zacieśnił ręce wokół jej osłabionego ciała.
Była jednak zbyt zszokowana tym wszystkim, stojąc nadal w bezruchu,
gdy jego dłonie delikatnie przesuwały się po plecach. W końcu
lekko rozluźnił objęcie i spojrzał na nią z troską. Opuszką
palca przesunął po zaczerwienionym policzku. Zamrugała
kilkakrotnie, a kącik jego ust mimowolnie uniósł się.
-
Irwin powiedział, że był jakiś wypadek, że coś się zawaliło,
że straż i policja i że nie wiadomo czy był ktoś w środku, a ty
przecież mówiłaś, że idziesz do tego klubu i … - mówił tak
szybko, że z trudem go rozumiała. Dopiero kiedy zamilkł, bo sam
nie był już pewny, co zamierzał powiedzieć, zerknęła na niego z
cieniem uśmiechu na ustach. Zrobiła krok w jego stronę i wspinając
się na palcach, wtuliła się w jego otwarte ramiona. Zacisnęła
palce na bluzie, przyciskając policzek do jego piersi. Nie był
przygotowany na taką reakcję z jej strony, dlatego dopiero chwilę
później odwzajemnił czuły gest. Gdy przesunął dłonią po
splątanych włosach, poczuł jak mocniej zadrżała.
-
Dziękuję – szepnęła, ale nie była pewna, czy ją usłyszał.
-
Nic ci się nie stało? - spytał cicho, kolejny raz gładząc
troskliwie jej plecy. Spojrzała na niego zmęczonymi oczami, kręcąc
głową.
-
Zdążyłam wyjść zanim to wszystko runęło – wyjaśniła słabym
głosem, ulegając z każdą kolejną chwilą jego kojącemu
dotykowi.
-
Kiedy tylko Ashton mi powiedział, miałem najgorsze myśli –
wyznał, sunąc kciukiem po jej policzku. W tej samej chwili opuściła
głowę i zrobiła krok w tył, wysuwając się z jego objęcia.
Zaskoczony podążył za nią wzrokiem, gdy bez słowa zaczęła
oddalać się od niego. Ruszył za nią pospiesznie. Chwycił ja za
rękę i przyciągnął do siebie.
-
Nie – jęknęła cicho, próbując mu się wyrwać, ale był zbyt
silny.
-
Co znowu źle zrobiłem? O co tym razem chodzi? - zapytał z
wyrzutem, posyłając jej pełne niezrozumienia spojrzenie. Był tym
wszystkim już zmęczony. Gdy nie zdecydowała się, aby na niego
spojrzeć, delikatnie dotknął jej podbródka i zmusił do tego. -
Dlaczego wracamy do samego początku?
Westchnęła
ciężko, kuląc się pod wpływem jego dotyku i bliskości.
Dostrzegł, że mimo wszystko ciągle uciekała wzrokiem od niego.
-
Nie rozumiesz …
-
Nie zaczynaj, Keller, błagam cię – warknął ze złością,
chwytając w dłonie jej twarz. - Dlaczego? Powiedz mi, co robię
źle.
-
To nie ty – wyznała z zawstydzeniem. - To ja. To ja nie potrafię.
-
Czego nie potrafisz? - Luke zdawał się być coraz bardziej
wytrącony z równowagi, nie mogąc znieść tych ciągłych
niedomówień. Ścisnął mocniej jej ramiona, gdy wciąż z
opuszczoną głową milczała.
-
Tego wszystkiego – uniosła nagle głos, wymachując rękami. -
Nikt nigdy się o mnie nie martwił, nikomu na mnie nie zależało,
nie wiem jak to jest, co się robi, co się mówi, to wszystko mnie
przeraża, jest takie obce – mówiła nieskładnie, chaotycznie,
ciągle robiąc przerwy na nabranie powietrza.
-
Też tego nie wiem – przyznał szczerze, spoglądając na nią.
Zdawała się uspokajać, gdy złapał jej dłoń, sunąc opuszkami
po chłodnej skórze. Lekko przymknęła powieki, rozkoszując się
chwilą ukojenia.
-
To nie ma sensu – kontynuowała, ale już zdecydowanie spokojniej.
- Nie chcę tego, wcześniej wszystko było łatwiejsze. Było mi
dobrze, ze wszystkim się pogodziłam, wszystko poukładałam, a
teraz? Dlaczego się śmiejesz? - spytała nagle z oburzeniem, gdy
parsknął śmiechem.
-
Bo jesteś taka głupiutka jeszcze.
-
No i świetnie.
-
Świetnie, świetnie – odparł i przygarnął ją do siebie. Tym
razem jednak nie zamierzała protestować, nie zamierzała uciekać.
Pozwoliła, by wreszcie ktoś się nią zaopiekował i na tę krótką
chwilę oddała się całkowicie w jego ręce.
-
Zabierzesz mnie stąd? - spytała cichutko, wciąż kurczowo
przytrzymując się jego ramion. Luke znowu pogładził ją z
czułością po włosach, składając jeden krótki pocałunek na
czubku głowy.
-
Zawiozę cię do domu – przytaknął, a ona raptownie na niego
spojrzała.
-
Nie, nie chcę do domu – jęknęła błagalnie, a jasne oczy
niespokojnie wyczekiwały jego reakcji. Uśmiechnął się delikatnie
i skinął lekko głową, odgarniając jasny kosmyk włosów za ucho.
Otulił palcami jej zimną dłoń i pomógł dojść do zaparkowanego
po drugiej stronie ulicy samochodu.
W
kompletnej ciszy, bez żadnych zbędnych słów jeździli przez całą
noc po mieście, co jakiś czas wymieniając tylko nieme spojrzenia.
Luke ani przez moment nie wypuścił z objęcia jej dłoni, splatając
ciasno ich palce. I dopiero kiedy zaczynało świtać, zorientował
się, że Ariel w końcu udało się zasnąć. Zaparkował przed
domem dziewczyny i starając się jej nie zbudzić, wziął ją
ostrożnie na ręce. Gdy zacisnęła ramię wokół jego szyi,
mamrocząc coś przez sen, uśmiechnął się tylko, wnosząc ją po
cichu do środka.
UWIELBIAM TO !!! <3
OdpowiedzUsuńjezu, ten rodzdział jest piękny, najpiękniejszy !
łzy mi w oczach stanęły
brak mi słów
jeden wielki chaos
boje się, że w następnym Ariel znowu go odepchnie, znowu będzie nienawiść
nie chcę tego, proszę, nie łam mi serduszka :(
już chcę wiedzieć, jak to się skończy !
ile jeszcze do końca ?
nie wiem ile do końca
UsuńCały rozdział uśmiecham się jak głupia, ala ja cię po prostu kocham, nie zdajesz sobie sprawy co to opowiadanie ze mną robi
OdpowiedzUsuńW woli pamięci, jak się nazywa tą dziewczyna ze zdjęcia Ariel?
OdpowiedzUsuń.
Caluum :))))
.
A tak całkiem poważnie. Jak przeczytałam o wypadku to deja vu i stanął mi wtngd przed oczami. I już łzy. Ale doczytałam i ja ten rozdział stąd wycinam i wsadzam tam.
#wtngd
Luke idzie z białymi różami do mieszkania. Pod płonącym blokiem stoi ocalona Alex. Wystraszony Luke rozumie że mógł ją stracić i powoli wychodzi z choroby.
#wihay
Calum przyłapuje gołąbki razem.
I miłość rośnie wokół nas <3
Ale oczywiście tutaj nigdy nic nie wiadomo..
Jenna McDougal
Usuńi miałam tak samo z tym wypadkiem !
:)
Brakuje mi słów, żeby to opisać. Dlatego nawet nie będę się wysilać. Kocham. :D
OdpowiedzUsuńAwwwww 😍 ten rozdział >>>>>>>>> wszytko inne
OdpowiedzUsuńten rozdział i moje emocje po przeczytaniu>>>>>>
OdpowiedzUsuńatak na przyszłość to po wihay będziesz jeszcze pisać?
raczej nie, ale na wattpadzie piszę jeszcze małą opowiastkę
Usuńzdradź mi jaką
Usuńmusisz wejść na mój profil na wattpadzie i tam znajdziesz
UsuńNajcudowniejszy rozdział świata 💗 płacze
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział! Uwielbiam to czytać :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział to miód na moje serce ;)
OdpowiedzUsuńBrawo dziewczyno!
Jak to jest, że tyle emocji budzi się naraz, rozpamiętujemy tutaj każde słowo, każdą chwilę, płaczemy, skaczemy, krzyczymy wraz z Ariel i Lukiem? Ale uwielbiamy to! To nami prowadzi, odrywa od codzienności.
OdpowiedzUsuńCoś we mnie poruszyło się, że może nastąpić jakiś koniec... Ale nawet to przerażenie jest w jakiś sposób niepowtarzalnie urocze. ;)
Oboję są zagubieni w tym, co czują do siebie nawzajem, to jest wręcz urocze. Ariel znalazła kogoś, kto chce się o nią zatroszczyć w ten sposób. Mam nadzieję, że wszystko im się poukłada jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńK.
jejku kocham bardzo xx
OdpowiedzUsuńO maatkooo
OdpowiedzUsuńLUKE I JEGO REAKCJA NA WIEŚĆ O WYPADKU W KLUBIE W KTÓRYM BYŁA ARIEL >>>>>>>>>
To taaaakie słooodkieeeee ❤️❤️
Kocham tego Luke'a i tą Ariel <3
Jak ja kocham ten rozdział! Tyle czułości i dobrych słów między nimi padło. Kiedy Luke pojechał sprawdzić tą fabrykę.. Nie wierzę, że to powiem, ale ten chłopak jest kochany, kiedy się o nią martwi.
OdpowiedzUsuńA druga sprawa.. Naprawdę nie chciałabym czuć się, jak Ariel, kiedy Cal zakomunikował jej o tym, co zobaczył w pokoju. W dodatku przyjaciel nie ułatwił jej wcale sprawy szczerząc się, jak głupek i uśmiechając w ten jakże znaczący sposób.
to są moje emocje teraz NKJEHDW;OHEDFIEHFWO;EIHFO'WEHIF'WOEFD'WEFDWEFC
OdpowiedzUsuńno po prostu idealny rozdział, czytałam z ogromnym uśmiechem na twarzy
oby takich więcej!
@flawless4biebs
Jezusie, idealni...
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie dkdmdmf
cudo *_* po 100-kroć a ta końcówka BYŁA WZRUSZAJĄCA I TE ICH ŚWIETNIE KOCHAM ICH <3 <3
OdpowiedzUsuńCzemu ona ciągle chodzi o kuli? Już nawet Luke czuje się dobrze po tej całej akcji w szkole a ona wciąż nie.
OdpowiedzUsuńSłodki rozdział, od razu do niej pojechał iwgvblsbil *.*
ale to że kuleje związane jest z wypadkiem samochodowym, to jest trwały uraz
Usuńjak to, trzymał kierownicę tylko jedną dłonią? zakładam, że miał automatyczną skrzynię biegów, bo tak to nieźle narażał ich życie xd
OdpowiedzUsuńz rzeczy mniej technicznych, to na koniec aż chciało się westchnąć "aaach'! Ariel pomimo wszystko jest tak bardzo urocza w swojej niepewności i strachu. i nawet jeżeli sprawia wrażenie silnej, to nawet i ja czasami mam ochote ją przytulić (czego nienawidzę) i po prostu wesprzeć. tak smutno jakoś z myślą, że przez całe `zycie nikt się nią nie opiekował. Luke, do dzieła!
myślę, że Luke musi wykazać się teraz ogromną dojrzałością. jak coś spieprzy to go zabiję.
pozdrawiam!
Czy po tym blogu planujesz następny? Bo niestety mam wrażenie, że Ariel sie przełamuje. A jeśli Ariel sie przełamuje, to oznacza zbliżający sie koniec. Nie chce go, ale on sie zbliża...
OdpowiedzUsuńRozdział genialny jak zwykle!
Ale oni slodcy sa... ♥ świetny rozdział. ♡
OdpowiedzUsuńCoś pięknego.
OdpowiedzUsuńKocham <3 *.* Czekam na nexta :D /K.
OdpowiedzUsuńOoooooo wkoncu zaczyna sie miedzy nimi układać <3
OdpowiedzUsuńnajlepsi na świecie cholercia
OdpowiedzUsuńCALUM TO MÓJ FAV WSZĘDZIE ON JEST TAKI SLODKI OMG
cholera, czy ariel nie mogłaby być ciut milsza dla swojego najlepszego przyjaciela? co ona w sobie ma, że jeszcze nie uciekł? XD ale co najbardziej spodobało mi się w rozdziale? ariel zaczęła mówić, tak! powoli się otwiera i wróżę temu dobrą przyszłość.
OdpowiedzUsuńsfjnkafhbjksfngfjksd nie wierzę! najlepszy rozdział!
OdpowiedzUsuńJezu. Jacy uroczy no nie wytrzymam kurwa nie dam rady ja chce Luke'a dajcie mi to tu i teraz! TU I TERAZ!
OdpowiedzUsuń