lutego 28, 2015

#trzydzieścijeden. nienawidzę długich powrotów do domu.


Mrok ogarnął już całe miasto, a jaskrawy blask ulicznych latarni rozjaśniał zaciemnione alejki. Wraz z zachodem słońca temperatura powietrze momentalnie się obniżyła, a towarzyszący temu delikatny wiatr stał się wyjątkowo nieprzyjemny. Ariel narzuciła na siebie trochę za dużą bluzę brata i wyniosła na podjazd ostatni pakunek, zatrzaskując za sobą drzwi domu. 
Dłuższą chwilę siłowała się z wypełnionym po brzegi plecakiem, starając się wrzucić go na tył swojego pickupa. Mimo usilnych prób okazała się być zbyt słaba i zbyt niska, by podołać temu przedsięwzięciu. Lekko zrezygnowana, sapnęła ze złością, ale w tej samej chwili dość nieoczekiwanie zorientowała się, że ktoś zaszedł ją i pomógł uporać z niewygodnym ciężarem. Przez jej ciało przebiegł nagle elektryzujący dreszcz, gdy tylko poczuła, że niespodziewany towarzysz przylgnął na moment do jej pleców. Nie musiała się nawet odwracać, bo intensywny zapach perfum zdradzał tajemniczego wybawiciela. Ogarnął ją pewnego rodzaju lęk, kiedy tylko ciepły oddech musnął skórę jej szyi. Aby zamaskować tę sekundę niezamierzonej słabości, westchnęła ciężko, wysuwając się z objęcia. Zmierzyła go wzrokiem, kiedy schylił się, by wrzucić leżący na chodniku śpiwór. 
- Wybierasz się w jakąś szaloną podróż? - zapytał z rozbawieniem Luke, zamykając przeraźliwie skrzypiącą klapę przyczepy. 
- Nie, poćwiartowałam właśnie moją sąsiadkę i muszę teraz gdzieś zakopać zwłoki - odparła bez namysłu, co spotkało się jedynie z cichym westchnieniem chłopaka, kiedy kręcił głową. Jego wcześniejszy entuzjazm momentalnie ulotnił się. Obserwowała go przez chwilę, gdy wnikliwie się jej przyglądał. 
- Rozumiem - przytaknął w końcu zniechęcony i ominął ją, naciągając na głowę kaptur. Podążyła za nim zaskoczonym wzrokiem, nie przypuszczając, że mógł tak szybko odpuścić. Szedł powoli, lekko skulony, kopiąc co jakiś czas mały kamyk, który turlał się po betonowym chodniku. Walczyła chwilę ze sobą, nerwowo zagryzając usta, ale w pewnym momencie poddała się. Odetchnęła głośno, z niewielkim zawstydzeniem naciągając rękawy bluzy. Przestąpiła z nogi na nogę, wznosząc na moment oczy ku górze. 
- Znalazłam człowieka, którego kiedyś naiwnie nazywałam ojcem i muszę się z nim spotkać - wyjaśniła niepewnie, dostrzegając jak blondyn przystanął na moment. Odwrócił się w jej stronę i z nieodgadnionym wyrazem twarzy spojrzał na nią. Jedna z brwi delikatnie uniosła się. 
- Nigdy o nim nie wspominałaś - zauważył z ciekawością, podchodząc bliżej. Ariel wzruszyła obojętnie ramionami, opuszczając zmieszana głowę. 
- Bo dla mnie ten człowiek nie istnieje. Nawet nie wiem, po co chcę to zrobić, ale czuję, że muszę. 
- Chcesz, żebym jechał z tobą? - spytał, a ona raptownie spojrzała na niego. Patrzył na nią uważnie i nie sprawiał wrażenia, jakby znowu sobie z niej żartował. Był śmiertelnie poważny. 
- Ale to daleko ... - zaczęła się wykręcać, jednak on szybko ją uciszył. 
- Nie o to pytałem, kretynko - zaprzeczył, wykrzywiając lekko usta. Zaskoczył ją tą propozycją, dlatego początkowo kompletnie nie wiedziała, jak powinna się zachować. Spoglądała na niego nerwowo. 
- Ale ... 
- Boże, Keller! To dziecinnie proste pytanie. Tak czy nie? - ponowił propozycję, tym razem zdecydowanie bardziej stanowczym tonem, a ona jakby się czegoś przestraszyła, bo lekko opuściła ramiona, robić niewielki krok w tył. Wyczekująco wpatrywał się w nią, a ona nie była pewna, co zrobić. Rozbieganym wzrokiem obserwowała zmieniająca się mimikę jego twarzy, cały czas oblizując wargi. Miała wrażenie, że nawet oddychanie w tamtej chwili stanowiło dla niej barierę nie do pokonania. Tak naprawdę nie chciała go mieszać w tę sprawę, dlatego czym prędzej powinna zaprzeczyć i wszystkie jej problemy skończyłby się. Ale zamiast tego prawie niezauważenie skinęła głową, a przez usta Luke'a przebiegł krótki uśmiech. A może jej się to tylko zdawało, bo wyjątkowo szybko wskoczyła za kierownicę swojego samochodu, trzaskając drzwiami. Przeraziło ją to, co przed chwilą zrobiła. Mocno chwyciła kierownicę, oddychając ciężko. Nie była w stanie wytłumaczyć nawet przed samą sobą tej decyzji. To był impuls, którego już w tej samej chwili mocno żałowała. Nie mogła jednak nad tym zbyt długo się zastanawiać, bo natłok niepotrzebnych myśli powodował, że zaczynała wariować.
- Mam nadzieję, że w połowie drogi ten zabytek się nie rozsypie - wyznał z powagą Hemmings, który właśnie zajął miejsce pasażera. Ariel rzuciła mu wściekłe spojrzenie, a on głośno się roześmiał, podłączając swój telefon pod radio. 
Muzyka wypełniła denerwującą ciszę, której sami nie potrafili unicestwić.

#

Jechali prawie całą noc. Dziesięć długich, ciągnących się w nieskończoność godzin, w czasie których praktycznie się do siebie nie odzywali. Wymieniali tylko ukradkowe spojrzenia, które zdawały się przekazywać wszystko, co mieli zamiar powiedzieć. Około północy Luke postanowił zmienić Ariel, kiedy dostrzegł, jak z trudem utrzymywała otwarte oczy. Początkowo protestowała, ale był na tyle przekonujący, że po minutach bezsensownej walki, zgodziła się, by usiadł za kierownicą.
Zaczynało świtać, gdy podjechali pod ogromny dom z soczyście zielonym trawnikiem i dwoma samochodami na podjeździe. Ariel dla pewności porównała jeszcze raz adres z kartki, upewniając się, że trafili w odpowiednie miejsce. Wszystko się zgadzało.
- Dlaczego chciałaś tu właśnie teraz przyjechać? Jaka jest wasza historia? – zagadnął niespodziewanie chłopak, sięgając po kubek z gorącą kawą, którą kupili po drodze na jakiejś stacji benzynowej. Popatrzyła na niego z niezrozumieniem. – No twoja i twojego ojca – dodał wyjaśniająco, a ona spojrzała w drugą stronę, gniotąc w dłoniach papierową torebkę z pączkiem.
- Odszedł po wypadku. Zupełnie przepadł, jakby nigdy nie istniał. Zmienił nawet nazwisko. Lily była jego oczkiem w głowie, chyba nie mógł pogodzić się z jej odejściem. Nie potrafił patrzeć na mnie, nie potrafił poradzić sobie z codziennie upijającą się matką. I tak wszystko się posypało – opowiadała, a Luke z pokorą i niedowierzaniem wysłuchiwał tego. Nagle zamilkła i zerknęła na niego zawstydzona. – Nie powinnam ci tego mówić, przecież nic cię to nie obchodzi.
- To zwykły gnój! – warknął, jakby nie mógł pogodzić się z tym, co właśnie usłyszał.
- Nie powinnam tu przyjeżdżać – powiedziała, ignorując jego wcześniejszą uwagę. Nie chciała, żeby teraz patrzył na nią z jeszcze większą litością. Wbiła roztargniony wzrok gdzieś w dal, krzyżując przed sobą ręce. Podciągnęła kolana do góry, opierając na nich brodę. Ogarnęły ją ogromne wątpliwości i wyrzuty sumienia, bo nie była świadoma, jak wiele wspomnień przyniesie ze sobą ta wyprawa. Pomyliła się, a dodatkowo wplątała w to wszystko Luke’a, pozwalając mu zbliżyć się do siebie jeszcze bardziej. Kolejny błąd w jej życiu, którego naprawić się już nie dało. Zamknęła oczy, starając się zapanować nad nieco podenerwowanym oddechem. Serce zaczęło bić trochę zbyt szybko, choć ani przez moment nie dała po sobie poznać, że coś było nie tak, jak powinno. Chwilowa zapaść dość szybko minęła, a ona na nowo mogła swobodnie oddychać.
- I co teraz? – zapytał nagle Luke, skupiając jej rozproszoną do tej pory uwagę. Drgnęła na dźwięk jego głosu, spoglądając lękliwie na niego. Zacisnęła wargi.
- Wracamy – odpowiedziała nieprzytomnie, jakby w tamtej chwili uświadomiła sobie, jak wielki błąd popełniła. Chłopak popatrzył na nią z powątpiewaniem, choć ona wydawała się być całkowicie przekonana o słuszności swoich słów.
- Tchórzysz? Tak jak on kiedyś? – zaczął ją podpuszczać, ale najwyraźniej nie miała zamiaru reagować na głupie docinki z jego strony. W jej oczach jaśniał strach. Dopiero wtedy poczuła przytłaczający ogrom jej lekkomyślnej, szczeniackiej decyzji. Była po prostu głupia i musiała się do tego z godnością przyznać.
- Wracamy! – powtórzyła przez zaciśnięte zęby, gestem ręki dając mu do zrozumienia, żeby ruszył z miejsca. W tej samej chwili drzwi posiadłości otworzyły się i pojawił się w nich wysoki, ubrany w garnitur mężczyzna. W niewielkim nosidełku, które mocno trzymał w dłoni leżało dziecko. Ariel wstrzymała oddech, obserwując to wszystko. Całe jej ciało zaczęło nienaturalnie drżeć, a oczy zaszkliły się. Zrobiło jej się duszno. Chwilę później na zewnątrz pojawiła się kobieta, która uśmiechnęła się szeroko, gdy mężczyzna ucałował ją w policzek, otwierając drzwi od strony pasażera. Wtedy w blondynce coś pękło, a jedna, niewielka łza potoczyła się po policzku. Szybko ją otarła, ale nie udało jej się ukryć tego przed uważnym spojrzeniem Luke’a, który z pewnego rodzaju rezerwą i niepokojem sięgnął po jej dłoń. Mocno zacisnął na wciąż trzęsącej się piąstce palce, czule gładząc nimi zimną skórę. Popatrzyła na niego nieobecnym, zagubionym wzrokiem, nie wiedząc co powinna zrobić.
- To on? – zapytał cicho, a ona zdolna była tylko do nerwowego skinienia głową. Gdy chwilowe oszołomienie minęło, wyrwała rękę z objęcia i wcisnęła się mocno w fotel, wciąż spoglądając w kierunku odjeżdżającego samochodu. Nie mogła uwierzyć, że była tak naiwna.
- Jedźmy do domu – szepnęła, ale nim zdołał odpowiedzieć, ona ponownie się odezwała. – Proszę!
Luke tylko westchnął, przekręcając kluczyk w stacyjce. Silnik zawarczał, a z głośników popłynęła muzyka. Ariel owinęła się bluzą, odwracając głowę w stronę okna.
- Przykro mi – mruknął chłopak i choć wiedziała, że na nią patrzył, nie była w stanie spojrzeć na niego. Siląc się kolejny raz na obojętność, wzruszyła ramionami, przymykając na moment oczy.
- Nieważne – odburknęła i kolejny raz nastała między nimi niewygodna cisza.

#

- Wszystko w porządku? - zapytał z nutką prawdziwej troski w głosie, gdy zatrzymali się na środku obskurnego, motelowego pokoju, gdzieś na obrzeżach miasta, którego nazwy nawet nie pamiętali. Ariel nie chciała się zgodzić na wynajmowanie czegokolwiek, pragnąc jak najprędzej wrócić do domu, ale kiedy zaczęło padać tak mocno, że droga stała się niemal niewidoczna, uległa namowom Luke'a. 
Spojrzała na niego badawczo, po czym parsknęła śmiechem. Było w tym jednak coś nieszczerego i wymuszonego, jakby próbowała za tym prześmiewczym tonem coś ukryć. Rzuciła plecak na ziemię i zdjęła z siebie przemoczoną bluzę.
- Jestem już dużą dziewczynką, poradzę sobie – syknęła ze złością. Chciała, aby dał jej już spokój, ale on najwyraźniej nie zamierzał odpuszczać tak łatwo.
- Wiesz, czasami wolno nam poczuć coś więcej niż nienawiść do całego świata. Nie ma nic złego w byciu smutnym, czy rozczarowanym. To ludzkie i potrzebne – powiedział, a ona ponownie na niego zerknęła, zanosząc się pustym śmiechem. Zsunęła przesiąknięte deszczem trampki, odrzucając je w kąt pokoju.
- Mi to niepotrzebne. Te twoje tak zwane emocje są do dupy. Bez nich jest łatwiej i bezpieczniej. Jaki ma sens przywiązywanie się do rzeczy, które jutro nie będą miały żadnego znaczenia, albo całkowicie przestaną istnieć? Tak, to nie ma sensu, bo prędzej czy później wszystko się kończy, a ty zostajesz z niczym. Wystarczy chwila nieuwagi, puf, i wszystko znika. Zostaje wielka, przeogromna pustka, której nie da się wypełnić, której nie da się niczym zastąpić, a twoje i tak marne życie przekształca się w niewyobrażalny koszmar, w którym każdy kolejny dzień to nieustanna walka o przetrwanie. Ja po prostu sobie oszczędzam tego.  
- Nie wierzę, że jesteś w stanie tak całe życie nic nie czuć – wyznał ostro, ale ona już nie zamierzała na niego patrzeć. Spięła włosy na czubku głowy, podpinając wsuwką grzywkę.
- Oh, ale ja czuję – zaoponowała z teatralnym westchnieniem. – Nienawidzę cię.
Luke pokręcił bezradnie głową, nie mogąc już chyba znieść jej obojętności. Kącik jej ust drgnął nieznacznie, kiedy dostrzegła jego bezsilność. Tym razem to ona triumfowała nad nim i nie zamierzała ukrywać swojej małej satysfakcji. Chciała go ominąć, ale gdy przechodziła obok mocno pochwycił jej nadgarstek i przyciągnął do siebie. Otulił ją ramionami i dotknął dłonią lekko zaczerwienionego policzka. Miał w oczach coś, czego nie potrafiła nazwać. Gdy przeniósł wzrok na jej usta i pochylił się, w ostatniej chwili udało jej się wyrwać z silnego objęcia. Odepchnęła go od siebie, posyłając pełne nienawiści spojrzenie.
- Co ty wyprawiasz?! – wrzasnęła, wymachując nerwowo rękami. Była zmęczona, roztargniona i jedyne czego w tamtej chwili pragnęła, to by choć na chwilę przestać istnieć. Lekko utykając, potrąciła go ramieniem, kierując się w stronę łazienki. Miała wszystkiego dość. W jednej chwili nastąpiła kumulacja wszystkich negatywnych uczuć i nawet ona nie była w stanie sobie z nimi poradzić.
Otwierała już sfatygowane drzwi, które zaskrzypiały złowrogo, marząc o długiej, gorącej kąpieli, gdy nad jej głową pojawiła się ręka Luke’a, a spróchniałe, drewniane skrzydło zatrzasnęło się. Chłopak chwycił ją za ramiona i odwrócił przodem do siebie. Każdy jego ruch był niesamowicie gwałtowny i zachłanny, dlatego nie zdążyła nawet zareagować, gdy nachylił się i złączył ich usta w niepohamowanym, natarczywym pocałunku. Początkowo próbowała zacisnąć wargi, starając się uniknąć kolejnych jego prób zbliżenia się, chciała się wyrwać, odwrócić głowę, ale był zbyt silny, by mogła mu się przeciwstawić. Siła z jaką okładała pięściami jego plecy również okazała się zbyt słaba, by w jakikolwiek sposób go zniechęcić. Zsunął dłoń po jej boku, powodując że krótki dreszcz przebiegł przez jej ciało, gdy zimne palce dotknęły odsłoniętej skóry. Delikatnie uniósł ją w górę, opierając tyłem o drzwi. Nie była pewna, w której chwili poddała się. Może to był kolejny spragniony pocałunek, może kolejny dotyk dłoni, a może zapach skóry, ale całkowicie odpuściła walkę, oddając się w jego władanie. Gdy oplotła nogami jego pas, lekko rozchylając wargi, Luke w tym samym momencie wyprostował się i z szaleńczym oddechem spojrzał jej prosto w oczy. Dostrzegła w nich pewnego rodzaju blask pożądania, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła.
- Nadal nic nie czujesz? – wychrypiał, gdy z na wpół otwartymi powiekami patrzyła na niego. Potrząsnęła przecząco głową, wciąż jednak rozkoszując się obezwładniającym dotykiem jego rąk, które troskliwie gładziły jej uda. Roześmiał się, wiedząc, że znowu go oszukiwała, ale chyba postanowił podjąć jej grę. Znowu się delikatnie pochylił sunąc wargami po jej szyi. Poczuł, jak spazmatycznie zadrżała, zaciskając dłonie na jego ramionach.
- Nienawidzę cię – wyjęczała, czując jak się uśmiechnął. Gdy czubkiem nosa przypadkowo przesunął po jej policzku, znowu zawładnął nią ten paraliżujący strach, jakby robiła coś, czego nie powinna. Luke odsunął lekko głowę i pełnym rozkoszy wzrokiem popatrzył ponownie na nią.
- Wiesz co? To świetnie – odparł, mrucząc jej prosto w usta.
- Świe … - zaczęła, ale nie pozwolił jej dokończyć. Skradł kolejny stęskniony pocałunek, sprawiając że oboje zaczęli przenosić się do innej rzeczywistości, w której istnieli wyłącznie oni. I nikt, ani nic innego się nie liczyło.
Wilgotne powietrze zdawało się z każdą kolejną minutą coraz bardziej gęstnieć. Spocone ciała lgnęły zachłannie do siebie, gdy nieprzytomnie zatracali się w chwili przyjemności. Gorące oddechy mieszały się, a bijące w szalonym tempie serca znalazły wspólny rytm, jakby na moment stał się jednością. Dotyk stawał się coraz bardziej chciwy, nienasycony, spragniony czegoś więcej. Każdy ruch, słowo, spojrzenie było tym, czego w tamtej chwili potrzebowali. Wzajemna bliskość na niedługi czas sprawiła, że cały ból i cierpienie odeszły w błogą nicość. Świadomość zupełnie przestała pracować, pozwalając im rozkoszować się tym zbliżeniem bez odwracania się za siebie. Znaleźli ukojenie w przelotnych muśnięciach, przypadkiem wypowiadanych imionach i namiętnych pocałunkach. Budowane tak misternie mury, rozsypały się jak wątły domek z kart przy najprawdziwszym huraganie. Odarci z chroniących ich do tej pory masek obłudy, otworzyli się przed sobą, ukazując każdą, nawet tę najmniejszą słabość. Zasady, które obowiązywały, odeszły w zapomnienie.
Uderzający o szyby deszcz idealnie komponował się z nienawistnie wyrzucanymi wyzwiskami, które zdawały się nabierać nowego, nieznanego dotąd znaczenia. Gdy krótkie nienawidzę stawało się czymś zdecydowanie innym. I wszystko, w co tak usilnie dotąd wierzyli przeistoczyło się w coś całkowicie nieistotnego.
Wszystko tej nocy stawało się jednym wielkim zaprzeczeniem.

#

Poczuł przenikliwy chłód na nieokrytym ciele. Z cichym pomrukiem przeciągnął się na niewygodnym łóżku, czując lekkie kłucie na plecach. Wziął głęboki oddech, rozciągając wszystkie mięśnie. Zaczął ostentacyjnie ziewać, bardzo powoli otwierając wciąż zaspane oczy. Uśmiechnął się do siebie, spoglądając na sufit. Przekręcił się na bok, z niedowierzaniem stwierdzając, że druga połowa łóżka była pusta. I zimna.
- Ariel? – zapytał niepewnie, podnosząc się na przedramieniu. Rozejrzał się po pokoju, ale wszystko wskazywało na to, że był sam. Nie było bluzy, nie było plecaka, nie było dziewczyny. Wszystko zniknęło.
Z wściekłością opadł z powrotem na poduszkę, rzucając kilka niemiłych przekleństw w głuchą przestrzeń. Gdy przesunął dłonią po kołdrze, coś znalazł. Pospiesznie rozwinął zmięty fragment kartki. Widniało na nim kilka koślawo zapisanych słów.
Nie przywiązuj się do niczego, bo jutro i tak wszystko zniknie.


26 komentarzy:

  1. tyle na to czekałam 😍
    rozdział świetny ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. TO BYŁO PIĘKNE ASDFHAKKASJ. BYŁAM JUŻ KURDE PEWNA ŻE ARIEL WRESZCIE ZMIENI ZDANIE ALE ONA MUSIALA UCIEC, CZEMU? jesteś najwspanialszą pisarką na świecie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję się, jakby oblano mnie gorącą wodą! Moja reakcja - rzucam telefon w kąt, włączam laptopa i szybko, bo wihay! :D
    Taki Arielkowy koniec. ;) Z biegiem akcji mam wrażenie, że nie tylko Luke ulega jakiemuś czarowi, który go zmienia, ale także Ariel jest przez to zamącona, choć potrafi szybko wytrzeźwieć. ;) Po prostu uwielbiam ją!
    Dlaczego nurtuje mnie pytanie - zostawiła jego ubrania, czy zabrała ze sobą?! :o xD
    Kawałek muzyczny utrzymał wysoką rangę rozdziału! :D
    Idę ochłonąć w jakimś kącie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja dziękuje... tyle czekałam na ten rozdział a gdy sie już doczekałam, nie mogę oddychać. Więc mam do ciebie prośbę! Pisz więcej takich wow oh i ah rozdziałów, po których nie bd mogła oddychać przez tydzień! Kiedyś ci podziękuję :)
    Btw końcówka całkowicie w stylu Ariel ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. O boszzzz , czekałam długo a jak już się doczekałam to nie wiem co mam zrobić . Taka akcja nie mogę się doczekać co będzie dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ona mogła go tak zostawić? A myślałam że będzie lepiej bo sie tak jakby pogodzili ale jak zawsze mnie zaskoczyłas. Czekam z niecierpliwością na następny. Szkoda tylko że teraz dodajesz co dwa tygodnie a nie co tydzień jak dawniej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kucze Arielkaa, no nie rób tak Lukowi :(
    Bądź poważna dziewczyno :D
    Jak zwykle świetny rozdział, świetna akcja, wszystko cud miód <3 Czekamy na nn pani autor :P

    OdpowiedzUsuń
  8. No tylko mi nie mów, że zostawiła do samego w tym motelu... Zrobiło mi się szkoda Ariel, kiedy zobaczyła ojca w towarzystwie tej kobiety i z tym malutkim dzieckiem. To musiało zaboleć. Poza tym szkoda było ich drogi. I paliwa.. I w ogóle. Dlaczego to wszystko jest dla nich tak skomplikowane? Uczucia, gesty, wydarzenia?

    OdpowiedzUsuń
  9. ARIEL, NO KURWA!
    Ja już nie mam na nią sił.

    OdpowiedzUsuń
  10. Brak mi slow aghjcsagjkdkk. Mega ❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  11. No nie moge, jak zwykle cudowny ^^ czakam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. OMG. Jakie to piękne. Nie da się opisać tego co czułam czytając. Luke chyba a na serio zakochuje się w niej, a Ariel, dlaczego uciekła. Dlaczego nie pozwoli na to,aby pokierowała się sercem. Moim zdaniem ona go kocha,ale boi się swoich uczuć co do niego <333

    OdpowiedzUsuń
  13. Ile emocji zawartych w jednym rozdziale, który nawiasem mówiąc czytało mi się niewyobrażalnie szybko.
    Relacja Luke'a i Ariel to jeden wielki paradoks, nienawidzą się, chociaż w rzeczywistości zaczynają odczuwać coś zupełnie innego. Starają się trzymać od siebie z daleka, ale i tak zawsze kończą razem.
    Jak długo Luke będzie jeszcze gonił króliczka zanim ten całkowicie przestanie mu się wymykać? Bo najwyraźniej z każdym rozdziałem Ariel zaczyna ulegać swoim wewnętrzym pokusom coraz bardziej.
    K.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ariel musi bardzo cierpieć po tym wszystkim co przeżyła. Z resztą nie dziwie się. Przecież strata siostry i ojca, matka alkoholiczka i poczucie winy to bardzo dużo jak na jedną osobę. Za dużo. Mam jednak nadzieje, że Luke się nie podda, że będzie wałczył, a Ariel wreszcie go do siebie dopuści.

    OdpowiedzUsuń
  15. jejku ile emocji boże płacze kocham xx

    OdpowiedzUsuń
  16. a zakończenie tak idealnie dopasowane do Ariel, chociaż odrobinę zaczyna mnie męczyć jej ciągła ucieczka. to znaczy, pewnie robiłabym to samo. jej instynkt samozachowawczy i zapewne nie najlepsze doświadczenia skłaniają ją do takiego zachowania, co z kolei rozumiem. Zbliżenie do Luka to słabość, a Ariel nie może sobie na to pozwolić, bo tego właśnie nauczyło ją życie. A Luke, wbrew pozorom, jest zbyt naiwny, by brać za pewnik jakikolwiek przejaw uczuć u Ariel. Nie mam zielonego pojęcia, jak może skończyć się ich historia i chyba to jest najlepsze w tym opowiadaniu. Nikt z nas nie jest do końca w stanie przewidzieć tego, co nastąpi dalej. Nawet jeżeli jedynym punktem zaczepienia jest nienawiść, to ta dwójka wcale się tym nie kieruje.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Wszyscy się wkurzają na Ariel a ja ją rozumiem, jakbym miała taką sytuację jak ona, też bym starała się trzymać wszystkich z dala od siebie, żeby ich nie zranić..
    rozdział perf

    OdpowiedzUsuń
  18. Geniusz *.* Czekam na nexta <3 /K.

    OdpowiedzUsuń
  19. no czemu, kurwa, nie. czytając rozdział bez przerwy się uśmiechałam, serce chciało wyskoczyć i czułam chorą satysfakcję. już myślałam, że wszystko się ułoży, że obojętność i zimno już za nimi, ale ariel oczywiście musiała zostać przy swoim. hej, gdybym to ja nie miała pewności czy dożyję jutra, wykorzystywałabym maksymalnie każdą chwilę, a ona woli robić z siebie męczennicę. rozumiem, "jest chodzącym granatem, nie wiadomo kiedy wybuchnie, chce zminimalizować liczbę ofiar", ale tak się nie da, też jest człowiekiem i ma uczucia. czemu nie może choć na chwilę zapomnieć o swojej chorobie? chyba należy jej się odrobina szczęścia, tyle przeszła.. x

    OdpowiedzUsuń
  20. Jej świetny! Na take rzecz czekam zawsze z niexierpliwoscia. Az poczulam sie tak jakby to wlasnie mnie sie przydarzylo. ;3
    Wiki

    OdpowiedzUsuń
  21. No dlaczego oni nie mogą być w końcu razem, jestem zdesperowana XD ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  22. Czy Ariel nie mogłaby w końcu odpuścić? Przecież Luke i tak już sie w niej zadurzył więc i tak i tak będzie cierpiał po jej odejściu

    OdpowiedzUsuń