Mrok ogarnął już całe miasto, a jaskrawy
blask ulicznych latarni rozjaśniał zaciemnione alejki. Wraz z zachodem słońca
temperatura powietrze momentalnie się obniżyła, a towarzyszący temu delikatny
wiatr stał się wyjątkowo nieprzyjemny. Ariel narzuciła na siebie trochę za dużą
bluzę brata i wyniosła na podjazd ostatni pakunek, zatrzaskując za sobą drzwi
domu.
Dłuższą chwilę siłowała się z wypełnionym
po brzegi plecakiem, starając się wrzucić go na tył swojego pickupa. Mimo
usilnych prób okazała się być zbyt słaba i zbyt niska, by podołać temu
przedsięwzięciu. Lekko zrezygnowana, sapnęła ze złością, ale w tej samej chwili
dość nieoczekiwanie zorientowała się, że ktoś zaszedł ją i pomógł uporać z
niewygodnym ciężarem. Przez jej ciało przebiegł nagle elektryzujący dreszcz,
gdy tylko poczuła, że niespodziewany towarzysz przylgnął na moment do jej
pleców. Nie musiała się nawet odwracać, bo intensywny zapach perfum zdradzał
tajemniczego wybawiciela. Ogarnął ją pewnego rodzaju lęk, kiedy tylko ciepły
oddech musnął skórę jej szyi. Aby zamaskować tę sekundę niezamierzonej
słabości, westchnęła ciężko, wysuwając się z objęcia. Zmierzyła go wzrokiem,
kiedy schylił się, by wrzucić leżący na chodniku śpiwór.
- Wybierasz się w jakąś szaloną podróż? -
zapytał z rozbawieniem Luke, zamykając przeraźliwie skrzypiącą klapę
przyczepy.
- Nie, poćwiartowałam właśnie moją
sąsiadkę i muszę teraz gdzieś zakopać zwłoki - odparła bez namysłu, co spotkało
się jedynie z cichym westchnieniem chłopaka, kiedy kręcił głową. Jego wcześniejszy
entuzjazm momentalnie ulotnił się. Obserwowała go przez chwilę, gdy wnikliwie
się jej przyglądał.
- Rozumiem - przytaknął w końcu
zniechęcony i ominął ją, naciągając na głowę kaptur. Podążyła za nim
zaskoczonym wzrokiem, nie przypuszczając, że mógł tak szybko odpuścić. Szedł
powoli, lekko skulony, kopiąc co jakiś czas mały kamyk, który turlał się po
betonowym chodniku. Walczyła chwilę ze sobą, nerwowo zagryzając usta, ale w
pewnym momencie poddała się. Odetchnęła głośno, z niewielkim zawstydzeniem
naciągając rękawy bluzy. Przestąpiła z nogi na nogę, wznosząc na moment oczy ku
górze.
- Znalazłam człowieka, którego kiedyś
naiwnie nazywałam ojcem i muszę się z nim spotkać - wyjaśniła niepewnie,
dostrzegając jak blondyn przystanął na moment. Odwrócił się w jej stronę i z
nieodgadnionym wyrazem twarzy spojrzał na nią. Jedna z brwi delikatnie uniosła
się.
- Nigdy o nim nie wspominałaś - zauważył z
ciekawością, podchodząc bliżej. Ariel wzruszyła obojętnie ramionami,
opuszczając zmieszana głowę.
- Bo dla mnie ten człowiek nie istnieje.
Nawet nie wiem, po co chcę to zrobić, ale czuję, że muszę.
- Chcesz, żebym jechał z tobą? - spytał, a
ona raptownie spojrzała na niego. Patrzył na nią uważnie i nie sprawiał
wrażenia, jakby znowu sobie z niej żartował. Był śmiertelnie poważny.
- Ale to daleko ... - zaczęła się
wykręcać, jednak on szybko ją uciszył.
- Nie o to pytałem, kretynko - zaprzeczył,
wykrzywiając lekko usta. Zaskoczył ją tą propozycją, dlatego początkowo
kompletnie nie wiedziała, jak powinna się zachować. Spoglądała na niego
nerwowo.
- Ale ...
- Boże, Keller! To dziecinnie proste
pytanie. Tak czy nie? - ponowił propozycję, tym razem zdecydowanie bardziej
stanowczym tonem, a ona jakby się czegoś przestraszyła, bo lekko opuściła
ramiona, robić niewielki krok w tył. Wyczekująco wpatrywał się w nią, a ona nie
była pewna, co zrobić. Rozbieganym wzrokiem obserwowała zmieniająca się mimikę
jego twarzy, cały czas oblizując wargi. Miała wrażenie, że nawet oddychanie w
tamtej chwili stanowiło dla niej barierę nie do pokonania. Tak naprawdę nie
chciała go mieszać w tę sprawę, dlatego czym prędzej powinna zaprzeczyć i
wszystkie jej problemy skończyłby się. Ale zamiast tego prawie niezauważenie
skinęła głową, a przez usta Luke'a przebiegł krótki uśmiech. A może jej się to
tylko zdawało, bo wyjątkowo szybko wskoczyła za kierownicę swojego samochodu,
trzaskając drzwiami. Przeraziło ją to, co przed chwilą zrobiła. Mocno chwyciła
kierownicę, oddychając ciężko. Nie była w stanie wytłumaczyć nawet przed samą
sobą tej decyzji. To był impuls, którego już w tej samej chwili mocno
żałowała. Nie mogła jednak nad tym zbyt długo się zastanawiać, bo natłok niepotrzebnych
myśli powodował, że zaczynała wariować.
- Mam nadzieję, że w połowie drogi ten
zabytek się nie rozsypie - wyznał z powagą Hemmings, który właśnie zajął
miejsce pasażera. Ariel rzuciła mu wściekłe spojrzenie, a on głośno się
roześmiał, podłączając swój telefon pod radio.
Muzyka wypełniła denerwującą ciszę, której
sami nie potrafili unicestwić.
#
Jechali prawie całą noc. Dziesięć długich,
ciągnących się w nieskończoność godzin, w czasie których praktycznie się do
siebie nie odzywali. Wymieniali tylko ukradkowe spojrzenia, które zdawały
się przekazywać wszystko, co mieli zamiar powiedzieć. Około północy Luke
postanowił zmienić Ariel, kiedy dostrzegł, jak z trudem utrzymywała otwarte
oczy. Początkowo protestowała, ale był na tyle przekonujący, że po minutach
bezsensownej walki, zgodziła się, by usiadł za kierownicą.
Zaczynało świtać, gdy podjechali pod
ogromny dom z soczyście zielonym trawnikiem i dwoma samochodami na podjeździe.
Ariel dla pewności porównała jeszcze raz adres z kartki, upewniając się, że
trafili w odpowiednie miejsce. Wszystko się zgadzało.
- Dlaczego chciałaś tu właśnie teraz
przyjechać? Jaka jest wasza historia? – zagadnął niespodziewanie chłopak,
sięgając po kubek z gorącą kawą, którą kupili po drodze na jakiejś stacji
benzynowej. Popatrzyła na niego z niezrozumieniem. – No twoja i twojego ojca –
dodał wyjaśniająco, a ona spojrzała w drugą stronę, gniotąc w dłoniach
papierową torebkę z pączkiem.
- Odszedł po wypadku. Zupełnie przepadł,
jakby nigdy nie istniał. Zmienił nawet nazwisko. Lily była jego oczkiem w
głowie, chyba nie mógł pogodzić się z jej odejściem. Nie potrafił patrzeć na
mnie, nie potrafił poradzić sobie z codziennie upijającą się matką. I tak
wszystko się posypało – opowiadała, a Luke z pokorą i niedowierzaniem
wysłuchiwał tego. Nagle zamilkła i zerknęła na niego zawstydzona. – Nie powinnam
ci tego mówić, przecież nic cię to nie obchodzi.
- To zwykły gnój! – warknął, jakby nie
mógł pogodzić się z tym, co właśnie usłyszał.
- Nie powinnam tu przyjeżdżać –
powiedziała, ignorując jego wcześniejszą uwagę. Nie chciała, żeby teraz patrzył
na nią z jeszcze większą litością. Wbiła roztargniony wzrok gdzieś w dal,
krzyżując przed sobą ręce. Podciągnęła kolana do góry, opierając na nich brodę.
Ogarnęły ją ogromne wątpliwości i wyrzuty sumienia, bo nie była świadoma, jak
wiele wspomnień przyniesie ze sobą ta wyprawa. Pomyliła się, a dodatkowo
wplątała w to wszystko Luke’a, pozwalając mu zbliżyć się do siebie jeszcze
bardziej. Kolejny błąd w jej życiu, którego naprawić się już nie dało. Zamknęła
oczy, starając się zapanować nad nieco podenerwowanym oddechem. Serce zaczęło
bić trochę zbyt szybko, choć ani przez moment nie dała po sobie poznać, że coś
było nie tak, jak powinno. Chwilowa zapaść dość szybko minęła, a ona na nowo
mogła swobodnie oddychać.
- I co teraz? – zapytał nagle Luke,
skupiając jej rozproszoną do tej pory uwagę. Drgnęła na dźwięk jego głosu,
spoglądając lękliwie na niego. Zacisnęła wargi.
- Wracamy – odpowiedziała nieprzytomnie,
jakby w tamtej chwili uświadomiła sobie, jak wielki błąd popełniła. Chłopak popatrzył
na nią z powątpiewaniem, choć ona wydawała się być całkowicie przekonana o
słuszności swoich słów.
- Tchórzysz? Tak jak on kiedyś? – zaczął ją
podpuszczać, ale najwyraźniej nie miała zamiaru reagować na głupie docinki z
jego strony. W jej oczach jaśniał strach. Dopiero wtedy poczuła przytłaczający
ogrom jej lekkomyślnej, szczeniackiej decyzji. Była po prostu głupia i musiała
się do tego z godnością przyznać.
- Wracamy! – powtórzyła przez zaciśnięte
zęby, gestem ręki dając mu do zrozumienia, żeby ruszył z miejsca. W tej samej
chwili drzwi posiadłości otworzyły się i pojawił się w nich wysoki, ubrany w
garnitur mężczyzna. W niewielkim nosidełku, które mocno trzymał w dłoni leżało
dziecko. Ariel wstrzymała oddech, obserwując to wszystko. Całe jej ciało
zaczęło nienaturalnie drżeć, a oczy zaszkliły się. Zrobiło jej się duszno.
Chwilę później na zewnątrz pojawiła się kobieta, która uśmiechnęła się szeroko,
gdy mężczyzna ucałował ją w policzek, otwierając drzwi od strony pasażera.
Wtedy w blondynce coś pękło, a jedna, niewielka łza potoczyła się po policzku.
Szybko ją otarła, ale nie udało jej się ukryć tego przed uważnym spojrzeniem
Luke’a, który z pewnego rodzaju rezerwą i niepokojem sięgnął po jej dłoń. Mocno
zacisnął na wciąż trzęsącej się piąstce palce, czule gładząc nimi zimną skórę. Popatrzyła
na niego nieobecnym, zagubionym wzrokiem, nie wiedząc co powinna zrobić.
- To on? – zapytał cicho, a ona zdolna
była tylko do nerwowego skinienia głową. Gdy chwilowe oszołomienie minęło,
wyrwała rękę z objęcia i wcisnęła się mocno w fotel, wciąż spoglądając w
kierunku odjeżdżającego samochodu. Nie mogła uwierzyć, że była tak naiwna.
- Jedźmy do domu – szepnęła, ale nim
zdołał odpowiedzieć, ona ponownie się odezwała. – Proszę!
Luke tylko westchnął, przekręcając kluczyk
w stacyjce. Silnik zawarczał, a z głośników popłynęła muzyka. Ariel owinęła się
bluzą, odwracając głowę w stronę okna.
- Przykro mi – mruknął chłopak i choć
wiedziała, że na nią patrzył, nie była w stanie spojrzeć na niego. Siląc się
kolejny raz na obojętność, wzruszyła ramionami, przymykając na moment oczy.
- Nieważne – odburknęła i kolejny raz
nastała między nimi niewygodna cisza.
#
- Wszystko w porządku? - zapytał z nutką
prawdziwej troski w głosie, gdy zatrzymali się na środku obskurnego, motelowego
pokoju, gdzieś na obrzeżach miasta, którego nazwy nawet nie pamiętali. Ariel
nie chciała się zgodzić na wynajmowanie czegokolwiek, pragnąc jak najprędzej
wrócić do domu, ale kiedy zaczęło padać tak mocno, że droga stała się niemal
niewidoczna, uległa namowom Luke'a.
Spojrzała na niego badawczo, po czym
parsknęła śmiechem. Było w tym jednak coś nieszczerego i wymuszonego,
jakby próbowała za tym prześmiewczym tonem coś ukryć. Rzuciła plecak na ziemię
i zdjęła z siebie przemoczoną bluzę.
- Jestem już dużą dziewczynką, poradzę
sobie – syknęła ze złością. Chciała, aby dał jej już spokój, ale on
najwyraźniej nie zamierzał odpuszczać tak łatwo.
- Wiesz, czasami wolno nam poczuć coś
więcej niż nienawiść do całego świata. Nie ma nic złego w byciu smutnym, czy
rozczarowanym. To ludzkie i potrzebne – powiedział, a ona ponownie na niego
zerknęła, zanosząc się pustym śmiechem. Zsunęła przesiąknięte deszczem trampki,
odrzucając je w kąt pokoju.
- Mi to niepotrzebne. Te twoje tak zwane
emocje są do dupy. Bez nich jest łatwiej i bezpieczniej. Jaki ma sens
przywiązywanie się do rzeczy, które jutro nie będą miały żadnego znaczenia,
albo całkowicie przestaną istnieć? Tak, to nie ma sensu, bo prędzej czy później
wszystko się kończy, a ty zostajesz z niczym. Wystarczy chwila nieuwagi, puf, i
wszystko znika. Zostaje wielka, przeogromna pustka, której nie da się wypełnić,
której nie da się niczym zastąpić, a twoje i tak marne życie przekształca się w
niewyobrażalny koszmar, w którym każdy kolejny dzień to nieustanna walka o
przetrwanie. Ja po prostu sobie oszczędzam tego.
- Nie wierzę, że jesteś w stanie tak całe
życie nic nie czuć – wyznał ostro, ale ona już nie zamierzała na niego patrzeć.
Spięła włosy na czubku głowy, podpinając wsuwką grzywkę.
- Oh, ale ja czuję – zaoponowała z
teatralnym westchnieniem. – Nienawidzę cię.
Luke pokręcił bezradnie głową, nie mogąc
już chyba znieść jej obojętności. Kącik jej ust drgnął nieznacznie, kiedy
dostrzegła jego bezsilność. Tym razem to ona triumfowała nad nim i nie
zamierzała ukrywać swojej małej satysfakcji. Chciała go ominąć, ale gdy
przechodziła obok mocno pochwycił jej nadgarstek i przyciągnął do siebie.
Otulił ją ramionami i dotknął dłonią lekko zaczerwienionego policzka. Miał w
oczach coś, czego nie potrafiła nazwać. Gdy przeniósł wzrok na jej usta i
pochylił się, w ostatniej chwili udało jej się wyrwać z silnego objęcia.
Odepchnęła go od siebie, posyłając pełne nienawiści spojrzenie.
- Co ty wyprawiasz?! – wrzasnęła,
wymachując nerwowo rękami. Była zmęczona, roztargniona i jedyne czego w tamtej
chwili pragnęła, to by choć na chwilę przestać istnieć. Lekko utykając,
potrąciła go ramieniem, kierując się w stronę łazienki. Miała wszystkiego dość.
W jednej chwili nastąpiła kumulacja wszystkich negatywnych uczuć i nawet ona
nie była w stanie sobie z nimi poradzić.
Otwierała już sfatygowane drzwi, które zaskrzypiały
złowrogo, marząc o długiej, gorącej kąpieli, gdy nad jej głową pojawiła się
ręka Luke’a, a spróchniałe, drewniane skrzydło zatrzasnęło się. Chłopak chwycił
ją za ramiona i odwrócił przodem do siebie. Każdy jego ruch był niesamowicie
gwałtowny i zachłanny, dlatego nie zdążyła nawet zareagować, gdy nachylił się i
złączył ich usta w niepohamowanym, natarczywym pocałunku. Początkowo próbowała
zacisnąć wargi, starając się uniknąć kolejnych jego prób zbliżenia się, chciała
się wyrwać, odwrócić głowę, ale był zbyt silny, by mogła mu się przeciwstawić.
Siła z jaką okładała pięściami jego plecy również okazała się zbyt słaba, by w
jakikolwiek sposób go zniechęcić. Zsunął dłoń po jej boku, powodując że krótki
dreszcz przebiegł przez jej ciało, gdy zimne palce dotknęły odsłoniętej skóry.
Delikatnie uniósł ją w górę, opierając tyłem o drzwi. Nie była pewna, w której
chwili poddała się. Może to był kolejny spragniony pocałunek, może kolejny
dotyk dłoni, a może zapach skóry, ale całkowicie odpuściła walkę, oddając się w
jego władanie. Gdy oplotła nogami jego pas, lekko rozchylając wargi, Luke w tym
samym momencie wyprostował się i z szaleńczym oddechem spojrzał jej prosto w
oczy. Dostrzegła w nich pewnego rodzaju blask pożądania, którego nigdy
wcześniej nie doświadczyła.
- Nadal nic nie czujesz? – wychrypiał, gdy
z na wpół otwartymi powiekami patrzyła na niego. Potrząsnęła przecząco głową,
wciąż jednak rozkoszując się obezwładniającym dotykiem jego rąk, które
troskliwie gładziły jej uda. Roześmiał się, wiedząc, że znowu go oszukiwała,
ale chyba postanowił podjąć jej grę. Znowu się delikatnie pochylił sunąc
wargami po jej szyi. Poczuł, jak spazmatycznie zadrżała, zaciskając dłonie na
jego ramionach.
- Nienawidzę
cię – wyjęczała, czując jak się uśmiechnął. Gdy czubkiem nosa przypadkowo
przesunął po jej policzku, znowu zawładnął nią ten paraliżujący strach, jakby
robiła coś, czego nie powinna. Luke odsunął lekko głowę i pełnym rozkoszy
wzrokiem popatrzył ponownie na nią.
- Wiesz co? To świetnie – odparł, mrucząc
jej prosto w usta.
- Świe … - zaczęła, ale nie pozwolił jej
dokończyć. Skradł kolejny stęskniony pocałunek, sprawiając że oboje zaczęli
przenosić się do innej rzeczywistości, w której istnieli wyłącznie oni. I nikt,
ani nic innego się nie liczyło.
Wilgotne powietrze zdawało się z każdą
kolejną minutą coraz bardziej gęstnieć. Spocone ciała lgnęły zachłannie do
siebie, gdy nieprzytomnie zatracali się w chwili przyjemności. Gorące oddechy
mieszały się, a bijące w szalonym tempie serca znalazły wspólny rytm, jakby na
moment stał się jednością. Dotyk stawał się coraz bardziej chciwy, nienasycony,
spragniony czegoś więcej. Każdy ruch, słowo, spojrzenie było tym, czego w
tamtej chwili potrzebowali. Wzajemna bliskość na niedługi czas sprawiła, że
cały ból i cierpienie odeszły w błogą nicość. Świadomość zupełnie przestała
pracować, pozwalając im rozkoszować się tym zbliżeniem bez odwracania się za
siebie. Znaleźli ukojenie w przelotnych muśnięciach, przypadkiem wypowiadanych
imionach i namiętnych pocałunkach. Budowane tak misternie mury, rozsypały się
jak wątły domek z kart przy najprawdziwszym huraganie. Odarci z chroniących ich
do tej pory masek obłudy, otworzyli się przed sobą, ukazując każdą, nawet tę najmniejszą
słabość. Zasady, które obowiązywały, odeszły w zapomnienie.
Uderzający o szyby deszcz idealnie
komponował się z nienawistnie wyrzucanymi wyzwiskami, które zdawały się
nabierać nowego, nieznanego dotąd znaczenia. Gdy krótkie nienawidzę stawało się czymś zdecydowanie innym. I wszystko, w co
tak usilnie dotąd wierzyli przeistoczyło się w coś całkowicie nieistotnego.
Wszystko tej nocy stawało się jednym
wielkim zaprzeczeniem.
#
Poczuł przenikliwy chłód na nieokrytym
ciele. Z cichym pomrukiem przeciągnął się na niewygodnym łóżku, czując lekkie
kłucie na plecach. Wziął głęboki oddech, rozciągając wszystkie mięśnie. Zaczął
ostentacyjnie ziewać, bardzo powoli otwierając wciąż zaspane oczy. Uśmiechnął
się do siebie, spoglądając na sufit. Przekręcił się na bok, z niedowierzaniem
stwierdzając, że druga połowa łóżka była pusta. I zimna.
- Ariel? – zapytał niepewnie, podnosząc
się na przedramieniu. Rozejrzał się po pokoju, ale wszystko wskazywało na to,
że był sam. Nie było bluzy, nie było plecaka, nie było dziewczyny. Wszystko
zniknęło.
Z wściekłością opadł z powrotem na
poduszkę, rzucając kilka niemiłych przekleństw w głuchą przestrzeń. Gdy przesunął
dłonią po kołdrze, coś znalazł. Pospiesznie rozwinął zmięty fragment kartki.
Widniało na nim kilka koślawo zapisanych słów.
Nie
przywiązuj się do niczego, bo jutro i tak wszystko zniknie.
tyle na to czekałam 😍
OdpowiedzUsuńrozdział świetny ❤
TO BYŁO PIĘKNE ASDFHAKKASJ. BYŁAM JUŻ KURDE PEWNA ŻE ARIEL WRESZCIE ZMIENI ZDANIE ALE ONA MUSIALA UCIEC, CZEMU? jesteś najwspanialszą pisarką na świecie.
OdpowiedzUsuńCzuję się, jakby oblano mnie gorącą wodą! Moja reakcja - rzucam telefon w kąt, włączam laptopa i szybko, bo wihay! :D
OdpowiedzUsuńTaki Arielkowy koniec. ;) Z biegiem akcji mam wrażenie, że nie tylko Luke ulega jakiemuś czarowi, który go zmienia, ale także Ariel jest przez to zamącona, choć potrafi szybko wytrzeźwieć. ;) Po prostu uwielbiam ją!
Dlaczego nurtuje mnie pytanie - zostawiła jego ubrania, czy zabrała ze sobą?! :o xD
Kawałek muzyczny utrzymał wysoką rangę rozdziału! :D
Idę ochłonąć w jakimś kącie...
Ja dziękuje... tyle czekałam na ten rozdział a gdy sie już doczekałam, nie mogę oddychać. Więc mam do ciebie prośbę! Pisz więcej takich wow oh i ah rozdziałów, po których nie bd mogła oddychać przez tydzień! Kiedyś ci podziękuję :)
OdpowiedzUsuńBtw końcówka całkowicie w stylu Ariel ^^
O boszzzz , czekałam długo a jak już się doczekałam to nie wiem co mam zrobić . Taka akcja nie mogę się doczekać co będzie dalej :D
OdpowiedzUsuńJak ona mogła go tak zostawić? A myślałam że będzie lepiej bo sie tak jakby pogodzili ale jak zawsze mnie zaskoczyłas. Czekam z niecierpliwością na następny. Szkoda tylko że teraz dodajesz co dwa tygodnie a nie co tydzień jak dawniej.
OdpowiedzUsuńKucze Arielkaa, no nie rób tak Lukowi :(
OdpowiedzUsuńBądź poważna dziewczyno :D
Jak zwykle świetny rozdział, świetna akcja, wszystko cud miód <3 Czekamy na nn pani autor :P
No tylko mi nie mów, że zostawiła do samego w tym motelu... Zrobiło mi się szkoda Ariel, kiedy zobaczyła ojca w towarzystwie tej kobiety i z tym malutkim dzieckiem. To musiało zaboleć. Poza tym szkoda było ich drogi. I paliwa.. I w ogóle. Dlaczego to wszystko jest dla nich tak skomplikowane? Uczucia, gesty, wydarzenia?
OdpowiedzUsuńARIEL, NO KURWA!
OdpowiedzUsuńJa już nie mam na nią sił.
Brak mi slow aghjcsagjkdkk. Mega ❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńNo nie moge, jak zwykle cudowny ^^ czakam na następny :)
OdpowiedzUsuńOMG. Jakie to piękne. Nie da się opisać tego co czułam czytając. Luke chyba a na serio zakochuje się w niej, a Ariel, dlaczego uciekła. Dlaczego nie pozwoli na to,aby pokierowała się sercem. Moim zdaniem ona go kocha,ale boi się swoich uczuć co do niego <333
OdpowiedzUsuńIle emocji zawartych w jednym rozdziale, który nawiasem mówiąc czytało mi się niewyobrażalnie szybko.
OdpowiedzUsuńRelacja Luke'a i Ariel to jeden wielki paradoks, nienawidzą się, chociaż w rzeczywistości zaczynają odczuwać coś zupełnie innego. Starają się trzymać od siebie z daleka, ale i tak zawsze kończą razem.
Jak długo Luke będzie jeszcze gonił króliczka zanim ten całkowicie przestanie mu się wymykać? Bo najwyraźniej z każdym rozdziałem Ariel zaczyna ulegać swoim wewnętrzym pokusom coraz bardziej.
K.
Ariel musi bardzo cierpieć po tym wszystkim co przeżyła. Z resztą nie dziwie się. Przecież strata siostry i ojca, matka alkoholiczka i poczucie winy to bardzo dużo jak na jedną osobę. Za dużo. Mam jednak nadzieje, że Luke się nie podda, że będzie wałczył, a Ariel wreszcie go do siebie dopuści.
OdpowiedzUsuńjejku ile emocji boże płacze kocham xx
OdpowiedzUsuńa zakończenie tak idealnie dopasowane do Ariel, chociaż odrobinę zaczyna mnie męczyć jej ciągła ucieczka. to znaczy, pewnie robiłabym to samo. jej instynkt samozachowawczy i zapewne nie najlepsze doświadczenia skłaniają ją do takiego zachowania, co z kolei rozumiem. Zbliżenie do Luka to słabość, a Ariel nie może sobie na to pozwolić, bo tego właśnie nauczyło ją życie. A Luke, wbrew pozorom, jest zbyt naiwny, by brać za pewnik jakikolwiek przejaw uczuć u Ariel. Nie mam zielonego pojęcia, jak może skończyć się ich historia i chyba to jest najlepsze w tym opowiadaniu. Nikt z nas nie jest do końca w stanie przewidzieć tego, co nastąpi dalej. Nawet jeżeli jedynym punktem zaczepienia jest nienawiść, to ta dwójka wcale się tym nie kieruje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wszyscy się wkurzają na Ariel a ja ją rozumiem, jakbym miała taką sytuację jak ona, też bym starała się trzymać wszystkich z dala od siebie, żeby ich nie zranić..
OdpowiedzUsuńrozdział perf
OMFG!!!
OdpowiedzUsuńGeniusz *.* Czekam na nexta <3 /K.
OdpowiedzUsuńo wow!
OdpowiedzUsuńCudo *.*
OdpowiedzUsuńno czemu, kurwa, nie. czytając rozdział bez przerwy się uśmiechałam, serce chciało wyskoczyć i czułam chorą satysfakcję. już myślałam, że wszystko się ułoży, że obojętność i zimno już za nimi, ale ariel oczywiście musiała zostać przy swoim. hej, gdybym to ja nie miała pewności czy dożyję jutra, wykorzystywałabym maksymalnie każdą chwilę, a ona woli robić z siebie męczennicę. rozumiem, "jest chodzącym granatem, nie wiadomo kiedy wybuchnie, chce zminimalizować liczbę ofiar", ale tak się nie da, też jest człowiekiem i ma uczucia. czemu nie może choć na chwilę zapomnieć o swojej chorobie? chyba należy jej się odrobina szczęścia, tyle przeszła.. x
OdpowiedzUsuńJej świetny! Na take rzecz czekam zawsze z niexierpliwoscia. Az poczulam sie tak jakby to wlasnie mnie sie przydarzylo. ;3
OdpowiedzUsuńWiki
No dlaczego oni nie mogą być w końcu razem, jestem zdesperowana XD ♥♥♥
OdpowiedzUsuńCzy Ariel nie mogłaby w końcu odpuścić? Przecież Luke i tak już sie w niej zadurzył więc i tak i tak będzie cierpiał po jej odejściu
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział xx
OdpowiedzUsuń