piątek

#trzydzieścipięć. nienawidzę obietnic.


- Zabiję idiotę! - syknęła przez zaciśnięte zęby, kiedy tylko szklane drzwi szpitalnego oddziału kardiologii rozsunęły się przed nią. Zatrzymała się na środku betonowych schodów, z niemałym zdziwieniem przyglądając się opartemu o samochód Luke'owi. Ze skrzyżowanymi rękami uniósł nieznacznie głowę i uśmiechnął się delikatnie, kiedy tylko ją zobaczył. Ariel westchnęła ciężko i wsparta na kuli zaczęła pokonywać kolejne stopnie, kierując się w stronę chłopaka.
- Niezły patent na unikanie szkoły, muszę też to wypróbować – ocenił z przekąsem, podchodząc do niej. Wciąż się uśmiechał, doprowadzając ją tym samym do szału. Próbował wziąć od niej torbę, która ciążyła jej na ramieniu, ale dość stanowczo zaoponowała, robiąc krok w tył.
- No tak, dobre umieranie nie jest złe. Kto by się przejmował, że wysiada mi serce, kiedy zrobiłam sobie kolejny wolny tydzień od szkoły, spędzając go w tym ustronnym, szpitalnym pokoiku, na widok którego rzygać mi się się chce – odpowiedziała jakby przesłodzonym głosikiem, zmuszając się do cynicznego uśmiechu i zwycięskiego klaśnięcie w dłonie. Luke jedynie zmrużył delikatnie powieki, ale nie zamierzał reagować na te słowa. - Co ty tu robisz? - warknęła po chwili ze złością, próbując zaczesać natarczywie opadającą na oczy grzywkę. Zlustrował ja wzrokiem.
- Jak się czujesz? - zignorował celowo jej pytanie, tym razem skutecznie odbierając od niej ciężki plecak. Wrzucił go na tylne siedzenie i otworzył drzwi od strony pasażera, by pomóc jej wsiąść. Ona jednak nie ruszyła się z miejsca, z mordem w oczach obserwując jego poczynania. - Nie wyglądasz najlepiej.
- Dziękuję za komplement, strasznie podniosłeś mnie na duchu tym wyznaniem – zakpiła. - I nie musisz tego robić.
- Ale chcę – odparł kąśliwie i chwytając ją za ramiona, siłą wepchnął do samochodu. Nie minęła sekunda, a sam siedział już za kierownicą, co chwilę na nią spoglądając. Początkowo starała się nie zwracać na to uwagi, odwracając głowę w drugą stronę, ale im dłużej to trwało, tym bardziej podenerwowana się stawała.
- Przestań, ok? Drażni mnie to bardzo. Nie znoszę, kiedy mi się tak przyglądasz.
- A myślisz, że dlaczego to robię? - Luke zaśmiał się głośno, kręcąc bezradnie głową. Uruchomił silnik i w kompletnej ciszy wyjechał ze szpitalnego parkingu, udając się w kierunku domu Ariel. Nawet nie zorientowała się, kiedy ujął jej dłoń, zaciskając wokół niej palce. Czuły dotyk sprawił, że westchnęła z ulgą i przymknęła na chwilę oczy, opierając głowę o fotel.
- Kretyn – burknęła cicho, słysząc wciąż jego prześmiewczy chichot. Wyrwała rękę, chowając ją w rękawie bluzy.
- Oh, bo się zarumienię.
- Nie powinieneś być na jakimś treningu, meczu, czy czymkolwiek? Nie powinieneś teraz być gdzieś, gdzie potrzebują tego twojego irytującego uśmieszku i mało ambitnych docinek? - zapytała rozeźlona, mocując się z pasem, którego nie potrafiła zapiąć. Szarpała się chwilę z metalową sprzączką, aż wreszcie Luke chwycił końcówkę w dłoń i pomógł jej. Gdy dotknął ciepłymi opuszkami zimnej skóry dłoni, delikatnie zadrżała i odruchowo spojrzała na niego spod opadającej na oczy grzywki.
- Właśnie tam jestem – odpowiedział pozbawionym emocji tonem, uparcie wpatrując się w nią. Fuknęła z furią, odwracając głowę w bok. Zdawała sobie sprawę z tego, że celowo droczył się z nią, aby zrobić jej na złość.
- Cokolwiek – mruknęła, nie mając ochoty na dalszą rozmowę.

#

Poczuła nagły przypływ adrenaliny, kiedy tylko dostrzegła policyjny radiowóz zaparkowany na podjeździe jej domu. Rzuciła krótkie spojrzenie w stronę Luke'a, bardzo powoli wyskakując z samochodu, gdy tylko zatrzymał się po drugiej stronie ulicy. Chwyciła kulę i nerwowo rozglądając się, ruszyła w stronę werandy, na której stał umundurowany policjant.
- Przepraszam bardzo, ale co tu się dzieje? - zapytała z drżeniem w głosie, choć za wszelką cenę próbowała utrzymywać wszystkie emocje pod kontrolą.
- A kim ty jesteś? - Ariel zmierzyła mężczyznę wzrokiem, krzyżując ręce na piersi.
- Mieszkam tutaj – bąknęła niemiło, wykrzywiając usta. Policjant zaczął wertować swoje notatki w niewielkim zeszyciku, szukając w nich jakichś informacji.
- Ach tak, Ariella Mary Keller, jak mniemam? - odczytał z kartki, spoglądając na nią pytająco. Blondynka wywróciła oczami, słysząc pełną formę swojego imienia, której nie znosiła.
- Ariella Mary Keller – Luke powtórzył prześmiewczym tonem, pojawiając się nagle za jej plecami. Rzuciła mu tylko sugestywne spojrzenie, zmuszając do milczenia. Dość szybko uniósł obie ręce w obronnym geście, wycofując się.
- To ja – zwróciła się do mężczyzny, a on posłał jej pełne litości spojrzenie, do którego zdążyła już przywyknąć, ale mimo wszystko poczuła ukłucie w żołądku. Próbowała nie myśleć o złych rzeczach, ale wyraz twarzy tego policjanta nie zwiastował niczego dobrego.
- A więc to była rutynowa wizyta pracownika opieki społecznej ...
- Opieki społecznej? - zapytała z niedowierzaniem, mając wrażenie, że stała się celem jakiegoś podłego żartu. Nerwowo przestępując z nogi na nogę, spojrzała na stojącego obok blondyna, który wydawał się być równie niezaniepokojony tym całym zamieszaniem.
- Tak, zostało złożone zawiadomienie .
- Jakie zawiadomienie? - podniosła głos, czując jak nadmiar negatywnych emocji zaczął przejmować kontrolę nad jej ciałem. Zadrżała, dostrzegając zasmucony wyraz twarzy policjanta. Zrobiło jej się słabo, powietrze momentalnie stało się cięższe, a ona nie mogła swobodnie oddychać. Dopiero kojący dotyk dłoni Luke'a sprawił, że wyrwała się z chwilowego otępienia, wracając do rzeczywistości.
- Anonimowe zgłoszenie … - zaczął tłumaczyć mężczyzna, ale ona już go nie słuchała. Obraz przed oczami jakby nagle zaczął się rozmazywać, gdy powoli traciła kontrolę nad własnym ciałem. - Wywiązała się szarpanina, wezwano policję. Twoja matka jest teraz w izbie wytrzeźwień, prawdopodobnie zostanie wypuszczona, jak tylko dojdzie do siebie.
Ariel poczuła nudności. Nie mogła już tego dłużej słuchać, dlatego bez słowa odeszła na bok, opierając się o pień pobliskiego drzewa. Pochyliła się, pozwalając otępiającemu bólowi przejąć nad sobą władanie. Zachwiała się lekko, gdy kolana się pod nią ugięły. Ucisk w klatce piersiowej stawał się nie do zniesienia.
- Keller …
- Nie ma takich słów, które są w stanie opisać to, jak bardzo cię nienawidzę! - wrzasnęła z wściekłością, uderzając Luke'a pięściami w klatkę piersiową. - Brzydzę się tobą, nie mogę na ciebie już patrzeć! Nienawidzę cię z całych sił! Nienawidzę! - powtarzała jak w amoku, ciągle wymierzając coraz silniejsze ciosy, a on pokornie pozwalał jej na to. Nie była w stanie zrozumieć, jak bardzo chciał zniszczyć jej życie, posuwając się do tak podłego rozwiązania.
- Uspokój się! - wrzasnął niespodziewanie, chwytając ją za nadgarstki. Ciężko dysząc, zamarła w bezruchu. Wpatrywała się w niego z drżącymi nienaturalnie ustami i niespokojnym oddechem. I nagle coś drastycznie się zmieniło. Luke dostrzegł jak w tej jednej chwili poddała się.
- Jesteś dla mnie nikim – wypowiedziała z niezwykłym spokojem, gdy lekko rozluźnił uścisk wokół jej rąk. Powoli opuszczał dłonie, przerażony wypełniającą jej oczy pustką. Nagle cała jej złość ulotniła się, zastąpiona martwą obojętnością.
- To nie ja, to naprawdę nie ja – wyznał obronnym tonem, ale nie brzmiał przekonująco. Zdawał sobie sprawę, że i tak mu nie wierzyła. Wyswobodziła się z jego objęcia, wycofując się.
- To nie on zadzwonił - Głos Caluma sprawił, że oboje równocześnie spojrzeli w bok. - To byłem ja – dodał, widząc ich zdezorientowane miny. Ariel sprawiała wrażenie oszołomionej tym wyznaniem, z niedowierzaniem wpatrując się w przyjaciela.
- Ciebie też nienawidzę! - syknęła nieoczekiwanie i lekko potrącając go ramieniem, ruszyła przed siebie, zostawiając ich samych. Luke wymienił tylko porozumiewawcze spojrzenie z Hoodem, chyba sam nie do końca pojmując tego, co właśnie się wydarzyło.
- W takim razie jest nas teraz dwóch – stwierdził z ironicznym uśmiechem, poklepując go po ramieniu. - Witaj w elitarnym klubie znienawidzonych przez Keller.
- To nie taki wielki przywilej – ocenił obojętnie Calum. - Ona nienawidzi wszystkich.
- W sumie to racja.
- Ale jest małe pocieszenie, bo istnieją dwa odcienie tej jej nienawiści. Pierwszy, kiedy kogoś rzeczywiście nienawidzi i drugi, kiedy na kimś jej zależy i właśnie dlatego go nienawidzi. Naiwnie mam wciąż nadzieję, że znajduję się w tej drugiej grupie, aczkolwiek po dzisiejszym dniu pewnie skreśliła mnie z listy.
Luke krótką chwilę wpatrywał się w chłopaka, próbując zrozumieć sens jego słów. Zmrużył lekko oczy, analizując to gorączkowo.
- Ale czy to nie to samo? I tak wszystko sprowadza się do nienawiści, przyczyna raczej nie ma znaczenia – powiedział bez przekonania, wzruszając ramionami.
- Pewnie nie ma to znaczenia, kiedy komuś na niej nie zależy.
Patrzył, jak Calum powoli oddalał się, zostawiając go samego z natłokiem szalejących myśli, z którymi nie potrafił sobie poradzić.

#

Znalazł ją siedzącą na starej, skrzypiącej huśtawce, zawieszonej na największej gałęzi drzewa nieopodal jej domu. Odbijała się jedną stopą od ziemi, zaciskając mocno dłonie na metalowych łańcuchach. Kiedy tylko podszedł nieco bliżej, usłyszał jej ciche kwilenie.
- Keller? - odezwał się niepewnie i dostrzegł, jak delikatnie drgnęła pod wpływem jego głosu. Rozpłakała się jeszcze bardziej, ale wciąż zawzięcie milczała. - Ariel? - ponowił wołanie, robiąc krok w jej stronę.
- Odjedź, daj mi spokój – zaszlochała, a jej łamiący się, pełen smutku głos sprawił, że zatrzymał się na moment. - Błagam cię, zostaw mnie – kontynuowała, drżąc od spazmatycznego płaczu. - Nic już nie mów.
- Dobrze – odparł, wciskając dłonie do kieszeni bluzy. Nie ruszył się jednak z miejsca, wpatrując się w skuloną dziewczynę. Nie chciał, by cierpiała, ale nie wiedział, jak mógł jej w tamtej chwili pomóc, gdy za każdym razem go odpychała.
- Mam już dość – wyznała chwilę później, zeskakując z huśtawki. Łzy spływały po jej zaróżowiałych policzkach, gdy stanęła przed nim. Wypełnione bóle, zaszklone oczy spojrzały w górę. Oddychała nierówno, z trudem łapiąc powietrze, a jej sine usta wciąż nieprzerwanie drżały. Sprawiała wrażenie kompletnie zagubionej, roztrzęsionej i zlęknionej. - Mam dość mojej matki, mam dość tego, co się wydarzyło dzisiaj, mam dość tego, że ciągle boli, mam dość ciebie – wyznała bezsilnie, uderzając go lekko pięścią w pierś. Z pokorą przyjął każdy cios, a kiedy zrezygnowana opuściła bezwładną rękę, sięgnął po obie jej dłonie i przyciągnął gwałtownie do siebie.
- Wiem – szepnął jej na ucho, z czułością gładząc jej włosy. Odsunęła się lekko od niego i zadarła głowę, by załzawionymi, delikatnie spuchniętymi oczami spojrzeć na niego.
- A najbardziej dość mam tego, że cię nienawidzę – dodała spokojniej, dzielnie walcząc z jego zdezorientowanym spojrzeniem. Powoli wysunęła się z objęcia i nieznacznie utykając, udała się w stronę domu. Luke podążył za nią wzrokiem, kiedy z trudem stawiała każdy kolejny krok. Nawet nie zauważył, że zaczęło padać.
- I to tyle? Tak? - krzyknął za nią, niespokojnie wymachując rękami. - Znowu uciekasz? Znowu się chowasz? Znowu się czegoś boisz?
Deszcz gwałtownie przybierał na sile. Ariel przystanęła i spojrzała na niego przez ramię. Cały czas zaciekle mrużyła powieki, kiedy ciężkie krople odbijały się od jej bladej twarzy. Zrezygnowany podbiegł do niej i nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jej strony, wziął ją w ramiona, otulając troskliwie przemoczone ciało. Czuł, jak drżała z zimna, lgnąc do niego zachłannie. Gdy wspięła się na palce i otuliła dłońmi jego twarz, dostrzegł przebłysk uśmiechu. Kciukiem otarła jego policzek, z pewnego rodzaju rozmarzeniem przyglądając się mu. Nagle przyciągnęła go do siebie i pocałowała. Drżące, zimne usta dotykały jego rozgrzanej skóry. Objął ją mocno, sunąc gorączkowo dłońmi wzdłuż jej pleców.
W pewnej chwili odsunęła się do niego, ledwo panując nad rozszalałym oddechem. Skapujące z włosów krople wody ociekały po zaczerwienionych policzkach. Odgarnął mokre kosmyki za ucho, czule gładząc zziębniętą twarz dziewczyny.
- Nie mam już siły – wychrypiała żałośnie, próbując przebić się przez bębnienie rozpryskujących się kropli deszczu.
- W takim razie pozwól sobie pomóc.
- Nie możesz mi już pomóc – odpowiedziała, opuszczając z bezradnością głowę.
- Nie zaczynaj od początku, Keller, bo ja też mam już tego dość – wtrącił podenerwowanym tonem, lekko nią potrząsając. - Myślisz, że prosiłem o coś takiego?
- Nie musisz …
- Nawet nie próbuj tego kończyć! - wszedł jej raptownie w słowo, rzucając wściekłe spojrzenie. - Nie, wcale tego nie chciałem, ale nie potrafię przestać myśleć o tym triumfalnym uśmiechu, kiedy wiesz, że zrobiłaś ze mnie kolejny raz głupka, o tym bystrym spojrzeniu, gdy skupiasz się na swojej pracy, o tym błogim wyrazie twarzy, gdy słuchasz ulubionej piosenki, albo o tym szatańskim błysku w oku, kiedy wpadasz na jakiś niecny plan uprzykrzenia mi życia. Tak, mam tego wszystkiego serdecznie dość! – wymieniał, a ona nieustannie wpatrzona w niego nie wiedziała, co powinna w tamtej chwili zrobić. - A najbardziej dość mam tego, że cię ...
Cokolwiek zamierzał wtedy powiedzieć, ona nie chciała tego usłyszeć, dlatego znowu się do niego zbliżyła i zachłannie pocałowała. Miała wrażenie, jakby cały świat zawirował. Lekko zadrżała, nigdy wcześniej nie doświadczając czegoś podobnego. Oparła swoje czoło o jego i jakby zamglonym, na wpół przytomnym spojrzeniem zerknęła na niego. Przesunęła kciukiem po jego nieogolonym policzku.
- Masz niesamowicie błękitne oczy – podsumowała niespodziewanie, a on głośno roześmiał się, obejmując ją mocniej ramionami. Naburmuszyła się, marszcząc nos.
- Jesteś taka dziwna, Keller. Chyba nigdy cię nie zrozumiem.
- Nie wiem, czego ode mnie oczekujesz – zaczęła nad wyraz poważnym tonem, patrząc na niego uważnie. Momentalnie jego uśmiech ulotnił się. - Ale ja niczego nie mogę ci obiecać.
- Nie chcę żadnych obietnic, chcę tylko żebyś była – wyznał stanowczym głosem, obejmując dłońmi jej przemarzniętą twarz.
- No i właśnie tego najbardziej nie mogę ci obiecać.




27 komentarzy:

  1. hbzldbv;fvb\ivn \jhaihn;kjnv.zxnc \ajc\n żadne inne opowiadania nie wywołują u mnie tyle emocji co twoje

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju jakie to jest piękne, jak zwykle po prostu nie umiem napisać sensownego komentarza, tego jak mi się to podoba nie dalej się wyrazić w słowach

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Keller, jak ty mnie drażnisz. Luke lata za tobą, jak głupi, a ty ciągle go odpychasz. Dobrze ci w nim, przyznaj to i przestań myśleć tylko o sobie. Kopnij swoją chorą matkę w tyłek i pozwól sobie pomóc. Uszczęśliwisz wszystkich dookoła, w tym samą siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne, cudowne, niesamowite

    OdpowiedzUsuń
  5. O em dżi
    Tyle na ten rozdział czekałam, a kiedy już się doczekałam, takie rzeczy się robią wowowoeow :o
    Nie no Ariell i Luke są pretty cool parą - nie - parą :)
    Ciekawe jak mocno jest wściekła na Caluma lol xd

    OdpowiedzUsuń
  6. warto było czekać te 2 tygodnie !
    jezu, z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej się wzruszam
    aż się boję, co będzie na koniec :(
    uwielbiam ich, uwielbiam Luke'a, który nie boi się zdjąć przed Ariel swojej maski
    denerwuje mnie Ariel, ale tez trochę ją rozumiem, nie chce ranić kolejnej osoby
    oni są razem tacy idealni...
    <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet nie wiem co mam napisać. Znowu się przez ciebie rozkleiłam. Nienawidzę cię Ala❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju tak bardzo czekałam jmskzmss
    Rozdział GENIALNY!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Oh God padłam na ziemie i sie nie podniose! Rozdział genialny, jak zreszyą każdy
    Ale WOW! Arielka sie w końcu przyznaje że jej zależy na Luke'u a Luke był taki troskliwy w tym rozdziale AWW
    WENY ŻYCZĘ NA WIĘCEJ TAKOCH CUDÓW JAK TEN!

    OdpowiedzUsuń
  10. Oh God padłam na ziemie i sie nie podniose! Rozdział genialny, jak zreszyą każdy
    Ale WOW! Arielka sie w końcu przyznaje że jej zależy na Luke'u a Luke był taki troskliwy w tym rozdziale AWW
    WENY ŻYCZĘ NA WIĘCEJ TAKOCH CUDÓW JAK TEN!

    OdpowiedzUsuń
  11. " - Nie chcę żadnych obietnic, chcę tylko żebyś była – wyznał stanowczym głosem, obejmując dłońmi jej przemarzniętą twarz.
    - No i właśnie tego najbardziej nie mogę ci obiecać. "

    płaczę

    OdpowiedzUsuń
  12. o cholera, już zdaje sobie sprawę z uczucia, którym darzy Luke'a

    OdpowiedzUsuń
  13. Powiem tyle:
    PIĘKNE 😭💕

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem co tu napisać, pod tak dużym wrażeniem jestem, dlatego podsumuję ten rozdział słowami "piękny" i "chwytający za serce".
    K.

    OdpowiedzUsuń
  15. O mój Boże Ariel. Tego się nie da skomentować. O mój Boże

    OdpowiedzUsuń
  16. Genialny rodział <3 Boże taki amaizing *.* Kocham Cię <3 po prostu geniusz urodzony :D Czekam na nexta z niecierpliwościa i weny :D Powodzonka :D /W.

    OdpowiedzUsuń
  17. Oj Keller Keller masz w tej chwili iść do Cal i ona ma przepraszać twoja chuda dupe a ty masz schować swoją dumę i sie z nim pogodzić bo on chce ci pomoc! Och Lukey Arielka nawet nie wie jakie ma szczęście maja takiego kogoś jak ty...<3

    OdpowiedzUsuń
  18. ♥♥♥Piękny♥Genialny♥Cudowny ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  19. " No i właśnie tego najbardziej nie mogę ci obiecać. "
    crying

    OdpowiedzUsuń
  20. dlaczego zaczęłaś pisać? ile miałaś wtedy lat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zawsze miałam problem, aby okiełznać moją wyobraźnię, więc w końcu postanowiłam wizje przelać na papier, ale szczegółów nie pamiętam, bo to było naprawdę baaaaardzo dawno temu

      Usuń
    2. byłaś bardzo mała? ile mogłaś mieć wtedy lat? przepraszam za swoją dociekliwość

      Usuń
    3. to były pierwsze lata podstawówki? tak myślę, ale pewna nie jestem

      Usuń
  21. Boże, kolejne opowiadanie, które przeczytałam w dwa dni!
    Ono jest niesamowite... Jeszcze Luke... On jest taki jxxjdkjxjdsjjxjd.
    Dobra. Nie wiem co powiedzieć, więc lepiej się zamkne, wiadomo jak to bywa, gdy mówię głupoty, powiem krótko, jest w tedy źle xd.
    Do następnego xxx

    OdpowiedzUsuń
  22. Ariel momentami naprawdę mnie męczy, zastanawiam się, jak bardzo musi to denerwować i zarazem smucić Luka. Ile razy można w kółko powtarzać i tak bardzo wzbraniać się przed pomocą? Zazwyczaj to usprawiedliwem, bo prawda jest taka, że Ariel ma do tego pełne prawo, ale w pewnym momencie to już przesada. Kiedyś wieszałam psy na Luku, ale teraz się zastanawiam, jak bardzo musi ją kochać, że to wytrzymuje. Wiem, że Keller jest ciężko. Jej życie jest trudne pod każdym aspektem, ale litości, przecież wszyscy chcą tylko jej szczęścia. Wprawdzie nie chce, żeby stała się jakimiś ciepłymi kluchami, ale zastopowanie z nienawiścią na kilka minut byłoby przyjemne i dla czytelników i pewnie samego Luka. Tak więc apeluję do Keller o przerwę od nienawiści, o!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. http://art-of-killing.blogspot.com/ zapraszam na moje ff z Justinem:)
    dołączam do obserwatorów i liczę na to samo xd

    OdpowiedzUsuń