Skrzypiące drzwi
forda zatrzasnęły się z przeraźliwym łoskotem, a Ariel skrzywiła
się tylko z grymasem, machając na pożegnanie Calumowi, gdy
samochód znikał za pierwszym zakrętem. Westchnęła cicho i
poprawiła ramię plecaka, kierując się wysypaną rażąco białymi
kamyczkami ścieżką wzdłuż idealnie przystrzyżonego, soczyście
zielonego trawnika. Co jakiś czas gumowe zakończenie kuli grzęzło
w drobnym żwirku, ograniczając jej ruchy. W końcu jednak udało
jej się pokonać niedługi, ale wyjątkowo morderczy dystans.
Zatrzymała się przed przeszkolonymi, białymi drzwiami i z pewnego
rodzaju niepewnością uniosła rękę, naciskając dzwonek. Z
wewnątrz doszedł ją delikatny odgłos brzęczenia i chwilę
później jej oczom ukazała się niewysoka starsza kobieta.
- Dzień dobry –
przywitała się radośnie, a jej zmęczone oczy rozbłysły na
moment.
- Dzień dobry –
odpowiedziała lekko skonsternowana Ariel, przyglądając się jej
podejrzliwie. - Byłam umówiona na korepetycje... - zaczęła cicho,
ale nagle za plecami staruszki pojawiła się pani Hemmings.
- O! Cieszę się,
że już jesteś – przerwała jej w połowie zdania i podziękowała
gosposi, która wciąż z zamiłowaniem obserwowała blondynkę.
Dziewczyna posłała krótki, wymuszony uśmiech na pożegnanie, gdy
ta znikała za rogiem korytarza. - To była Maggie, zajmuje się
naszym domem od kilkunastu lat – wyjaśniła Liz, zapraszając ją
do środka. Gdy tylko przekroczyła próg, z podziwem rozejrzała się
po zapierającym dech w piersiach holu. Otworzyła szerzej oczy,
podziwiając prezentujące się niezwykle majestatycznie wnętrze
domu.
- Wow – wymsknęło
jej się niezamierzenie, ale szybko się zreflektowała, kiedy
usłyszała cichy chichot dyrektorki.
- Napijesz się
czegoś? Zimne? Ciepłe? Może jesteś głodna? Maggie z chęcią coś
dla ciebie zaraz przygotuje - zarzuciła ją gradem pytań, ale Ariel
pokręciła tylko przecząco głową. Kobieta uśmiechnęła się
szeroko i zaczęła pocierać o siebie dłonie, próbując walczyć
ze swoją dziwną ekscytacją.
- Możemy już
zaczynać, bo muszę wrócić na czas do domu – wyznała nazbyt
ponaglającym tonem, siląc się na ukrycie swojego
zniecierpliwienia. Liz odetchnęła głośno, opuszczając ramiona.
- Oczywiście –
przytaknęła. - Luke! Luke! Zejdź tutaj natychmiast i pomóż Ariel
z jej plecakiem! - krzyknęła, podchodząc w stronę schodów
prowadzących na górne piętro, ale mimo donośnego głosu żadna
odpowiedź nie nadeszła. Kobieta uśmiechnęła się z delikatnym
zawstydzeniem, po czym zaczęła ponownie nawoływać syna, ale efekt
był dokładnie taki sam, jak za pierwszym razem.
- Ja mogę sam … -
chciała coś powiedzieć, ale nauczycielka znowu jej przerwała.
- Pewnie jak zwykle
siedzi ze słuchawkami w uszach i nic nie słyszy – powiedziała
bardziej do siebie i zrobiła krok w stronę blondynki. - Zaprowadzę
cię. Może pomogę ci z tym wszystkim? - zapytała w końcu, gestem
ręki wskazując zapakowany po brzegi plecak dziewczyny i kulę, na
której wciąż się podpierała.
- Dam sobie radę –
zapewniła z nutką poirytowania w głosie, choć bardzo starała się
to ukryć i ruszyła za pokonującą kolejne stopnie schodów
kobietą. Wspinanie się do góry z ciężkim plecakiem i kulą w
ręku zajęło jej zdecydowanie więcej czasu niż można by
przypuszczać, dlatego kiedy tylko dotarła już na sam szczyt,
spotkała się z pełnym współczucia spojrzeniem Liz. Nienawidziła
ludzkiej litości. Przymknęła na chwilę powieki i westchnęła
przeciągle, mając nadzieję, że ta dobitna aluzja, by się nie
przejmować jej osobą była dostrzegalna. Pani Hemmings potrząsnęła
głową i z uśmiechem odwróciła się w drugą stronę, po czym bez
pukania wtargnęła do najbliższego pokoju, a Ariel niepewnie
podreptała za nią. Zatrzymała się w wejściu, zaskoczonym
wzrokiem lustrując przyciemnione pomieszczenie.
- Luke, już kiedyś
ci mówiłam … - zaczęła podniesionym głosem, ale gdy
zorientowała się, że w środku nikogo nie było, momentalnie
zamilkła. W oknie powiewała firana. Spojrzała przez ramię na
blondynkę i wykrzywiła usta w przepraszającym uśmiechu. Zaczęła
zbierać z podłogi porozrzucane koszulki oraz puste opakowania po
słodkich przekąskach. Zabrała z fotela stertę brudnych ubrań, a
na łóżko zarzuciła ciemną narzutę. - Usiądź sobie, a ja
spróbuję go poszukać – oznajmiła z ciężkim westchnieniem,
dzierżąc w rękach stos rzeczy do prania. Ariel skinęła głową i
dokuśtykała powoli do fotela, opadając na niego ze zmęczeniem. -
Zaraz wracam.
- OK –
przytaknęła, podążając lekko zdezorientowanym wzrokiem za
wychodzącą z pokoju kobietą. Ułamek sekundy później doszły ją
stłumione pokrzykiwania Liz, która próbowała odnaleźć swojego
syna. Blondynka oparła się wygodnie w miękkim siedzeniu i z
niemałym zainteresowaniem zaczęła wodzić wzrokiem po ciemnych
ścianach. Typowy pokój zbuntowanego nastolatka. Jeden wielki chaos,
pośród którego dopatrzyła się telewizora, konsoli, laptopa, a
wszystko to było utrzymane w dość mrocznym klimacie. I tylko
stojące na szafce różowe głośniki psuły cały ten obraz
rebelii. Parsknęła śmiechem i schyliła się po leżącą u jej
stóp gumową piłeczkę do kosza, który zawieszony był nad
łóżkiem. Z ogromnym skupieniem wycelowała w jego stronę,
rzuciła, ale piłka odbiła się od plastikowej obręczy, upadając
po drugiej stronie pomieszczenia. Ariel westchnęła obojętnie i
pokręciła bezradnie głową nad widocznym brakiem umiejętności
koszykarskich i była pewna, że Calum wyśmiałby ją w tym
momencie. Wtedy też w rogu, za niewielką komodą dostrzegła stojak
z gitarami. Jedna klasyczna, druga elektryczna. Zaintrygowana tym
odkryciem, podeszła bliżej i przykucając, przesunęła dłonią po
gryfie jednego z instrumentów. Jej spojrzenie zatrzymało się
jednak na stercie płyt, które porozrzucane zajmowały wolne miejsce
na dywanie między szafą, a ścianą. Bez wahania sięgnęła po
pierwsze lepsze opakowanie i mimowolnie uśmiechnęła się do
siebie, choć równocześnie nie kryła zaskoczenie tym, że słuchał
tak dobrej muzyki. W jej wyobrażeniach był on tą typową szkolną
gwiazdką, pupilkiem mamusi, z wyjątkowo ograniczonym gustem
muzycznym, skupiony wyłącznie na własnej osobie, ale najwyraźniej
musiała się mylić. I przez chwilę przeszła jej przez głowę
myśl, że może całe to nauczanie go nie miał być jedynie przykrą
koniecznością.
#
Wystukiwał palcem
rytm płynącej z głośników piosenki, zagryzając delikatnie
zębami dolną wargę. Kiedy męczące oczekiwaniu zaczęło się
przedłużać, spojrzał na zegarek, wzdychając obojętnie.
Brakowało jeszcze minuty do umówionej godziny. Na zewnątrz szalała
ulewa, a ciężkie krople uderzały o dach samochodu, roznosząc
drażniący stukot po wnętrzu pojazdu. Luke zrobił głośniej,
próbując zagłuszyć irytujące bębnienie. Co jakiś czas
uruchamiał wycieraczki, starając się zwiększyć widoczność
przez przednią szybę. Było już późno, a ogarniający miasto
mrok stał się zdecydowanie większy, gdy na niebie pojawiły się
deszczowe, ciemne chmury. Jedynym źródłem światła w okolicy była
tląca się pomarańczowym światłem latarnia i słupy jaskrawego
światła reflektorów samochodu Hemmingsa. Deszcz zdawał się z
każdą kolejną chwilą przybierać na sile.
W pewnym momencie z
ciemnego zaułka wyłoniła się zakapturzona postać, która
stanowczym krokiem podążała w jego kierunku. Kącik jego ust
nieznacznie drgnął, a w policzki mimowolnie ukazało się
niewielkie wgłębienie. Opuścił szybę, gdy tajemniczy nieznajomy
zapukał dwa razy w okno.
- W końcu! -
burknął ze zniecierpliwieniem i sięgnął ręką do kieszeni
skórzanej kurtki, wyjmując z niej rulonik zwiniętych banknotów.
- Jak coś ci kurwa
nie pasuje, to szukaj sobie kogoś innego – odparł chłopak,
nachylając się jeszcze bardziej. Woda z kaptura skapnęła na rękę
Luke'a. Blondyn spojrzał gniewnie na swojego towarzysza, ale
postanowił nie komentować już tego. Wyrwał mu z dłoni woreczek z
tabletkami i cisnął w niego pieniędzmi. Ledwo je złapał, w
ostatniej chwili chroniąc zwitek przed kąpielą w ogromnej kałuży
pod jego stopami. Hemmings zdawał się już jednak nim nie
przejmować, zasunął szybę i spoglądając na wypełnione białymi
pastylkami opakowanie, wykrzywił usta w podejrzliwym uśmiechu.
Podrzucił paczuszkę w górę, po czym w dość widowiskowy sposób
chwycił ją z powrotem w palce, obracając między nimi z dumą.
Dopiero po chwili zorientował się, że chłopak stojący na
zewnątrz wciąż domagał się jego uwagi, stukając pięścią w
okno.
- Czego? - warknął
nienawistnie, przebijając się przez szum uderzającej o ziemię
wody.
- To jest silniejsza
dawka, jedna tabletka naraz, nie więcej – ostrzegł go, ocierając
twarz z intensywnie opadających na nią kropli deszczu. Blondyn
przewrócił teatralnie oczami i kolejny raz zasunął mu szybę
przed nosem, bo przecież doskonale znał możliwości własnego
organizmu. Odrzucił woreczek na boczne siedzenie i sięgnął po
leżący w niewielkim schowku telefon. Kiedy tylko odblokował ekran,
poraziła go ilość nieodebranych połączeń. I wszystkie od jednej
osoby. Matka.
- Zwariowała –
mruknął do siebie, nie racząc nawet oddzwonić do niej. Wyłączony
telefon chwilę później dołączył do rozrzuconych pastylek, a on
przekręcając kluczyk w stacyjce, wycofał samochód z opuszczonego
parkingu, wracając do miasta.
#
Przemoczona wpadła
do przedpokoju, zatrzaskując za sobą wejściowe drzwi. Z
wściekłością cisnęła mokrym plecakiem w kąt korytarza,
próbując zdjąć z siebie przemoczone ubrania, które przylgnęły
do rozdygotanego z zimna ciała. Nagle z kuchni dobiegły ją
podejrzane odgłosy, a chwilę później dom wypełniło przeraźliwy
łomot tłuczonego szkła. Drgnęła ze strachu, ale była prawie
przekonana, kto był sprawcą tego całego zamieszania, dlatego nawet
nie racząc zajrzeć do środka, od razu wspięła się po schodach
do swojego pokoju.
- Cześć zmokła
kuro! - pisnęła radośnie dziewczyna, która nagle podniosła się
z jej łóżka i nie zważając na możliwość pomoczenia się,
zarzuciła długie ręce na szyję blondynki. Gęste, rude loki
przykleiły się do twarzy Ariel, kiedy przyjaciółka z całej siły
ją ściskała.
- Ronnie –
westchnęła bezradnie, odpychając ją od siebie. Nie była w
nastroju na przyjacielskie czułości. Obdarowała ją pełnym
litości spojrzeniem mimo że od dawna powinna przywyknąć do
szalonego usposobienia swojej najlepszej przyjaciółki. Czasami
rozmyślała nad tym, dlaczego tak naprawdę się przyjaźniły, bo
ich światy różniły się diametralnie. Na pierwszy rzut oka nie
łączyło je praktycznie nic, ale pomimo wielu różnicy potrafiły
stworzyć niezwykle silną, siostrzaną więź.
Dziewczyna nagle
zachichotała radośnie, podskoczyła w miejscu i klasnęła kilka
razy w dłonie, a chwilę później leżała z powrotem na łóżku,
w dłoniach dzierżąc jakiś magazyn poświęcony modzie.
- Jak tam
korepetycje? - zapytała znudzonym głosem, podziwiając kolejne
sukienki na stronach czasopisma. Ariel wydała z siebie trudny do
określenie dźwięk, po czym spróbowała pozbyć się mokrych i
poprzyklejanych do zmarzniętego ciała ubrań.
- Wyobraź sobie, że
podjęłam to wyzwanie, okazałam serce, któ ...
- Którego nie masz
– wtrąciła szybko Ronnie, dalej zaczytując się w gazecie, a
blondynka wzniosła tylko oczy ku górze. Machnęła ręką,
kontynuując wcześniejszą wypowiedź.
- Którego nie mam –
zaakcentowała wyraźnie, przeciskając głowę przez ciasną
koszulkę. - Byłam na tyle wspaniałomyślna, że zabrałam z
biblioteki najbardziej użyteczne podręczniki, przygotowałam nawet
specjalny sprawdzający test, wydaje mi się, że naprawdę
profesjonalnie podeszłam do tego zadania … - przerwała na moment
i podparła rękami boki, rzucając rudej gniewne spojrzenie.
Przyjaciółka najwyraźniej w ogóle jej nie słuchała, zachwycając
się oglądanymi ciuchami. Gdy cisza zaczęła się przedłużać,
podniosła swoje ogromne zielone oczy i z przygłupim uśmiechem na
twarzy zerknęła na Keller. Wyszczerzyła zęby.
- I co dalej? -
zapytała piskliwym głosikiem, doskonale zdając sobie sprawę z
tego, że w ogóle jej wcześniej nie słuchała.
- Przecież i tak
cię to nie obchodzi – powiedziała oschle i wyjmując z szafy
suche ubrania, wyszła z pokoju. Nie minęło kilka sekund, a doszedł
ją odgłos spadającej z łóżka Ronnie, która moment później
stała już przed nią, rozcierając stłuczone kolano.
- Obchodziiiiiiiiiii
– jęknęła z grymasem bólu na twarzy, a Ariel opuściła
bezradnie ramiona, załamując ręce nad nieogarnięciem swojej
przyjaciółki.
- Nie pojawił się
– wyznała z niepokojącą nutą gniewu w zmęczonym głosie. - To
znaczy nie wrócił do tego swojego ogromnego, przepięknego,
pałacowego domu! Nienawidzę, kiedy ktoś w tak bezczelny sposób
marnuje mój drogocenny czas.
Ronnie zmrużyła
lekko oczy, a jej wydatne usta wysunęły się nieco do przodu.
- Co za szczyt
bezczelności! - przytaknęła z powagą, ale moment później
zanosiła się gromkim śmiechem, naśladując naburmuszoną minę
blondynki.
- Jesteś głupia! -
odgryzła się momentalnie, popychając ją lekko. Ruda roześmiała
się jeszcze bardziej, po czym kolejny raz rzuciła się na
dziewczynę, wytrącając ją z równowagi. I tylko nieprzeciętny
refleks Keller uratował obie przed bolesnym upadkiem.
- Musimy iść jutro
na zakupy, bo w piątek mam randkę! - zapiszczała tak przeraźliwie,
że Ariel skrzywiła się z cierpiącym wyrazem twarzy, próbując
zakryć dłońmi uszy.
- Tylko nie to –
westchnęła lękliwie, nie podzielając ani przez chwilę entuzjazmu
Ronnie.
Nie pojawił się.. Luke, Luke, Luke.. Nie ładnie z twojej strony. zamiast pracować nad swoją wiedzą, wolisz marnować czas na nielegalne interesy..
OdpowiedzUsuńNie dobry Lukaś. Pfff
OdpowiedzUsuńZnowu narkotyki. Ehh ten wariat.
No ale nic nie można na to poradzić.
Czekam na następny <3
@_cliffxordx
Hahaha łihej :)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział. Tylko jestem wkurzona, bo Luke wszystko wokół ignoruje i jest takim typowym dupkiem , if you know what I mean ^^
Ale i tak z niecierpliwością czekam na ich spotkanie i reakcje :)
Pozdrawiam cieplutko :*
@Rebellious_Ange
ŁOJOJOJOJ.... Ciekawe co się stanie, gdy się nareszcie spotkają, bo już mam ciarki!!!!! Czuję, że ich nienawiść przerodzi się w niespotykaną miłość!!!
OdpowiedzUsuńJa naprawdę, naprawdę byłam pewna ze się wreszcie spotkają na tych korepetycjach i co? Nie moge się doczekać aż to się stanie, wyobrażam sobie ich miny xd
OdpowiedzUsuńZbuntowany Luke, narkotyki? Robi się coraz ciekawiej :D
Życzę ci weny i pozdrawiam x
Nie ładnie, Lukey aka bedboj hahahaha
OdpowiedzUsuńCzekam na następny x
@ninjaqomez
czekam z niecierpliwością na ich pierwsze "oficjalne" spotkanie x
OdpowiedzUsuńNiesamowity!
OdpowiedzUsuńLuke i tabletki, woho. Zapowiada się ciekawie.
Piszesz świetnie Alice, masz ogromny talent. Skąd ty go bierzesz!?
XOXO
@sleepysmerffie
przeczytałam prolog i wszystkie 3 rozdziały. no i jestem zaskoczona... nie wiem, czy pozytywnie czy negatywnie, bo Twój styl pisania nadal zachwyca, ale... przeczytałam całe WTNGD i po prostu ryczałam jak dziecko na końcu. ale to... no różni się znacznie i szczerze mówiąc, zaczynam się tego ff bać. no i nie spodziewam się, że to będzie kolejna opowieść o wielkiej i burzliwej miłości dwójki idealnie nieidealnych ludzi.
OdpowiedzUsuńale to jest kolejny raz, kiedy drugie opowiadanie tej samej autorki, które czytam w necie, o tych samych postaciach jest zupełnym przeciwieństwem pierwszego. a czytałam już takich kilka.
to kolejne ff o Luke'u, które czytam, w którym Hemmings jest "badboyem" i 5 Seconds Of Summer nie istnieje. jest mi z tego powodu trochę przykro, ale z drugiej strony jest to też ciekawe. wszyscy spodziewają się, że Luke będzie ukazany jako ciepły, serdeczny, posłuszny chłopak, a Ty jesteś jedną z tych osób, które rysują jego postać zupełnie inaczej.
i jest to w jakiś sposób interesujące. nie wiem, czego się spodziewać, ale mam zamiar czytać i chcę wiedzieć, co się będzie działo po kolei i jak to się wszystko zakończy. więc pisz pisz PISZ ;-)
powodzenia :-)
NIENAWIDZĘ JAK TAK NAS TRZYMASZ W NAPIĘCIU!
OdpowiedzUsuńNo,ale z drugiej strony to mogłam się spodziewać, że to spotkanie nie mogło odbyć się już teeaz, to byłoby zbyt piękne...
moment, gdzie wspomniałaś różowe głośniki >>>>>>>>
czekam na następny rozdział i na caluma (:D) /@megxhoran
♡
OdpowiedzUsuńCóż za ignorancja ze strony Luke'a. Nic by mu się nie stało, gdyby odbębnił te korki, no ale dragi były ważniejsze.. Tak czy siak trafiła kosa na kamień i naszemu "buntownikowi" wcale nie pójdzie z Ariel tak łatwo. Dziewczyna ma charakter :).
OdpowiedzUsuńK.
Zapomniałam wpleść w komentarz owych różowych głośników, ale teraz mówi się już trudno.
UsuńA juz mialam nadzieje ze sie spotkaja i on pozna w niej tę dziewczynę ktora o malo co nie potracil :)
OdpowiedzUsuńLuke taki bad boy. Nielegalne interesy hah.
Pozdrawiam i zycze weny! Mam nadzieje ze wihay bedzie tak samo swietne jak wtngd ktore koocham :) x
@perfvirwin
jezu Luke ty idioto
OdpowiedzUsuńale rozdział ogólne zajebisty!
@tenangelss
zachwyca mnie twój sposób pisania. Nie wiem ile masz lat, ale podziwia cię z całego serca. Życzę weny i czekam na następny rozdział. A.
OdpowiedzUsuńświetny :)
OdpowiedzUsuńa Lukey nie ładnie się zachował, wystawiając Ariel
Liczyłam ze Luke się pojawi! Ale co się odwlecze to nie uciecze ;>
OdpowiedzUsuńO Jezus Alice jak możesz nam to robić??!!! :-P Myślałam,że w końcu się spotkają,a tu... Proszę powiedz,że w następnym rozdziale się spotkają... Pozdrawiam i życzę weny
OdpowiedzUsuńLily
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, @xAgata_Sz .xx
Ach, jak pobawiłaś się ludźmi, którzy tak czekali na to niezwykłe spotkanie! Jesteś mistrzem omijania krępujących sytuacji! No, brak słów. Czuję się przybita i taka zarazem lekka mogąc przeczytać tak wyśmienite omijanie tematu. ;) No i martwię się o blondasia. Dlaczego masz jakąś manię wprowadzania go w taki świat? Ja się tutaj o niego boję! I tak właśnie zaczęłam się, bez celu, zastanawiać o rodzinę Arieli. Chyba jeszcze nie została przybliżona... Grabisz sobie! ;) Ale i tak czekam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Hemmings dostanie manto jak wróci do domu :) Już Liz się tym zajmie :D Hehehe, chciałabym to zobaczyć xD
OdpowiedzUsuńAhhh, te różowe głośniki w tym pokoju prawdziwego buntownika, co za klasa! Lukas wprowadza nowe młodzieżowe trendy!
Ciekawe jak potoczy się dalej ;>
bb ;] xx.
świetny :)
OdpowiedzUsuńOh wiec ronnie...awwwww haha :)
OdpowiedzUsuńBut.. Lukey taki rebel, tutaj znowu dragi, ale musialas go upokorzyc i dalas mu rozowe glosniki hahha to cudowne
Jednak troche bezczelnie z jego strony, ze nie raczyl sie pojawic..no ale zycie cnie
Mimo jakiegos podobienstwa z wtngd, wihay sie jednak rozni troche. Nawet troche bardzo. Stworzylas calkiem nowa historie, ciagle ja tworzysz i jestem nadal pod wrazeniem twojego talentu (ktorego przeciez nie masz!!1!!1111) haha dobra, wez prosze docen to, ze po 13 godzinach jazdy busem nie poszlam od razu spac tylko czytam wihay. Ok ok
Btw yaaaaaay wiem z kim ronnie idzie na randke awwwwww omg omg :)
I hope, ze w nastepnym rozdziale dasz sie luke'owi i ariel w koncu spotkac i beda mogli sie znienawidzic jeszcze bardziej
Dziekuje i dobranoc
@awhdimpledboy xxx
Coś mi się wydaje, że Lucas ma problemy z narkotykami. A już myślałam, że się w końcu spotkają a tu dupa ;<
OdpowiedzUsuńMmm...
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział. Jestem oczarowana tym opowiadaniem <33 haha dziwnie to brzmi, ale serio, bardzo je lubię spodobało mi się. Nie podoba mi się jednak zachowanie Luke'a. Mam nadzieję, że jak się akcja jakoś (myślę, że fejnie ;)) rozwinie, to Koleś się ogarnie i... No i się ogarnie, weźnie w garść czy coś.
Liczę na to, że niedługo się znów 'zobaczymy'. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i ICH spotkania, jakiś wspólnych chwil etc.
Pozdrawiam i przesyłam buziaki ;-*
(przepraszam za błędy- piszę na telefonie)
Świetny rozdział <3 Nie pojawił się.. Wszystkiego się spodziewałam, ale nie, że tak po prostu ją oleje. I to dosłownie, w końcu wróciła cała mokra (och, ja zabawna, suchar stulecia). Nie przypuszczałam, że Luke bierze dragi, obstawiałam raczej nastolatka, któremu wydawało się, że jest dorosły, a tu widzę, że wkręcił się w to na poważnie. Pewnie przedawkuje i powstanie kolejna katastrofa. Co z jego korepetycjami? Wątpię, aby Ariel się na to zgodziła po akcji, jaką jej wywinął. A może namówi ją pani Hemmings? No nic, to do następnego ;)
OdpowiedzUsuńM. xx
Mnie jedno tylko ciekawi. O której oni się umówili na korepetycje? Bo jak dobrze pamiętam to "świeża dostawa" miała być o 22... Chyba, że podczas korków Luke był w jeszcze jakimś innym miejscu :)
OdpowiedzUsuńLuke dużo wcześniej wyszedł z domu, a te korepetycje nie działy się równocześnie z akcją przedstawioną z jego perspektywy.
UsuńGeeeenialny rozdział! :3 Z niecierpliwością czekam na next!
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że Luke mi podpadł od samego początku zachowywania się tak głupio jak tylko możliwe. Było to bezczelne z jego strony i wcale nie dziwie się Ariel, że tak zareagowała. Bo niby bez przesady, ale tu przesadził Luke, o dziwo, nie no wcale mnie to nie zdziwiło. Nie pomyślałam, że Luke będzie kręcił się między takimi rzeczami o jakich napisałaś, pomyślałam jak już o jakimś normalnym zbuntowanym nastolatku, a tu hop i zaskoczenie. No nic, jeszcze wiele blogów przede mną by być w końcu wszędzie ze wszystkim na bieżąco, więc czekam na kolejny rozdział od Ciebie! <3
OdpowiedzUsuńjak mogłaś nam to zrobić i nie dopuścić do spotkania?!
OdpowiedzUsuńLove & kisses
Ciekawi mnie dlaczego Luke bierze te tabletki.Mam nadzieję,że szybko się spotkają.Tylko ciekawe czy Ariel będzie chciała dawać mu te korepetycje skoro ją tak wystawił.Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział <3
OdpowiedzUsuń♡♡♡
OdpowiedzUsuńPodoba mi się :)
OdpowiedzUsuńSuuuuuuuuuuper! Luke...
OdpowiedzUsuńWiększość tutaj Twoich czytelników irytuje Luke, a mnie przeraźliwie denerwuje Ariel. Jest strasznie ignorancka i mimo, że ma tych przyjaciół, to wydaje się, jakby ich wcale nie doceniała. Chociaż Luke też zachował się jak dupek, najpierw ją prawie przejechał, a potem nawet nie pojawił się na korepetycjach, bo przecież tabletki ważniejsze. Jejku nie wiem co o tym myśleć. Wkurza mnie i Luke i Ariel. lol.
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, to bardzo lubię Twój styl pisania. Jest taki profesjonalny (?) i wszystko jest tutaj dopracowane na ostatni guzik. Podziwiam.
prawdę mówiąc, to cieszę się, że bohaterowie wzbudzają u was emocje, nawet jeśli jest to zdenerwowanie wywołane ich poczynaniami
Usuń#siedemnascie. nienawidze wyczekiwania na kolejny rozdzial scxhcfcggv
OdpowiedzUsuńzapewne slyszalas juz to milion razy ale musze tez napisac to osobiscie ja, po raz milion pierwszy: uwielbiam ten Twoj sposob pisania, lekkie pioro tak ze wszystko jest poprostu ah!
aczkolwiek Ty maly, zly czlowieku ugh! jak moglas
wiedzialam ze to by bylo zbyt piekne zebys dopuscila do spotkania tych dwoch osobnikow, no coz
z niecierpliwoscia wyczekuje na dalszy rozwoj sytuacji x
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDopiero co przeczytałam WTNGD, ale bardzo się ucieszyłam, kiedy tylko dostrzegłam na Twoim starym blogu link do nowego. Czemu? Bo piszesz dziewczyno przepięknie, kładziesz na łopatki wszystkie inne osoby i w Tobie kochana jest nadzieja na przyszłą prawdziwą polską literaturę. Takie cudo czyta się z zapartym tchem, Twoje opisy są dopracowane na ostatni guzik. Z banalnej historyjki możesz zrobić wielkie dzieło, tego Ci cholernie zazdroszczę. Nigdy w życiu przy czytaniu fanfiction nie płakałam, a Ci udało się rozbudzić moje emocja, także dzięki!
OdpowiedzUsuńWIHAY zdecydowanie różni się fabułą od WTNGD. Już mi się podoba i kiedy dodasz nowy rozdział zaręczam, że będę skakać po pokoju i piszczeć jak świruska, w takim stopniu, że sąsiadka z dołu przyjdzie z wizytą, czy aby u mnie na pewno wszystko dobrze.
Kocham Cię Alu. Śmiej się jeśli chcesz, ale jesteś moją boginią, moją ikoną pisarki.
Pozdrowienia :)
o mój boże, uczyniłaś właśnie mój dzień lepszym!
UsuńDroga Alice mam małe pytanie jak często będziesz dodawać nowe rozdziały???
OdpowiedzUsuństaram się dodawać raz w tygodniu, ale ze względu na to, że pracuję, nie zawsze mi się to udaje
UsuńOoo...dziękuję,że mi odpowiedzałaś. Bardzo się cieszę,że rozdziały starasz się dodawać raz w tygodniu. Pozdrawiam i życzę weny :-)
OdpowiedzUsuńRonnie jest szalenie irytującą przyjaciółką. Sama ledwo ją znosiłam, czytając ten fragment. No ale cóż... koniec końców może się okazać pomocna, albo przynajmniej ogarnięta w innych sprawach.
OdpowiedzUsuńCo do Luka... tego właściwie można było się spodziewać, w sumie to czyn on z czymkolwiek się liczy? ;>
Za to właściwie polubiłam Ariel, wprawdzie może nie ukazałaś w pełni jej osobowości, ale trudno jej pośród nich wszystkich nie polubić :D
Pozdrawiam!