piątek

#piętnaście. nienawidzę, gdy trzymasz moją dłoń.


Już sięgał dłonią w kierunku dzwonka, gdy zza drzwi dobiegł go niepokojąco brzmiący krzyk. Lekko zmrużył powieki, robiąc niewielki krok do tyłu. Był gotowy, aby odejść, wiedział bowiem, że wtrącanie się w takie sprawy nigdy nie przynosiło niczego dobrego, ale właśnie wtedy panującą w okolicy złowrogą ciszę kolejny raz przerwał pełen przerażenia wrzask. Podszedł do jednego z okien, ale nie udało mu się niczego dojrzeć przez zaciągniętą zasłonę. Jednak gdy chwilę później powodujący nieprzyjemny ucisk w żołądku hałas przeszył wieczorne powietrze, doszedł do wniosku, że zdecydowanie nie był to jedynie efekt niewielkiej, typowej sprzeczki rodzinnej. Zrozumiał, że działo się coś złego. Z lekkim wahaniem podszedł ponownie pod drzwi i z pewnego rodzaju nieśmiałością nacisnął zimną, metalową klamkę, która pod jego naporem momentalnie uległa. Ciche skrzypienie zostało zagłuszone przez ponowny rozdzierający krzyk, który dochodził z wnętrza domu.
- Halo? - zapytał onieśmielony, rozglądając się na boki. Jego chwiejne kroki sprawiały, że wysłużone podłogowe deski skrzypiały niemiłosiernie przy każdym najmniejszym ruchu.
- Jesteś zwykłą niewdzięczną szmatą … nienawidzę cię … brzydzę się, kiedy na ciebie patrzę … jesteś nikim … to ty powinnaś wtedy umrzeć … ty … rozumiesz … powinnaś gnić teraz w ziemi …
W odpowiedzi doszły go niewyraźnie wykrzykiwane strzępki toczącej się nieopodal walki. Zatrzymał się na środku długiego korytarza, widząc wirujące na podłodze cienie w smudze światła wychodzącej z ostatniego pomieszczenia. Zachrypnięty, jakby delikatnie bełkoczący głos był mu zupełnie obcy i w żaden sposób nie potrafił go rozpoznać. Nagle rozległ się przerażający łomot, a Luke aż drgnął, wstrzymując na moment nieco przyspieszony oddech. Coś się potłukło. Zacisnął z całej siły usta i niepewnym krokiem ruszył w kierunku, z którego dobiegały przepełnione rozpaczą krzyki.
- Mamo! Przestań!
Przystanął, otwierając szerzej oczy, a serce załomotało nieco mocniej. Tym razem doskonale rozpoznał ten żałosny lament wymieszany z cichym łkaniem. Świst powietrza zakończył się kolejnym trzaskiem i odgłosem rozpryskujących się na ziemi drobinek szkła. Ktoś znowu rzewnie zapłakał, gdy podejrzliwie brzmiący huk rozmył się w nagłej ciszy.
Nie wiedząc czego mógł się spodziewać, zrobił kolejne dwa kroki i stanął w progu, z nieskrywanym przerażeniem lustrując wnętrze kuchni. Na kafelkach błyszczały migoczące w blasku chyboczącej się pod sufitem lampy odłamki szkła, a podłoga lśniła od rozlanej w kilku miejscach cieczy. Duszący odór alkoholu mieszał się z nikotynowym dymem. Spojrzał na stojącą obok stołu kobietę, która w dłoni dzierżyła do połowy opróżnioną butelkę przeźroczystego trunku, co jakiś czas pociągając spory łyk, a między wykrzywionymi palcami tlił się papieros.
- Omójboże – wyrwało mu się, kiedy tylko zauważył pod przeciwległą ścianą osuwające się na ziemię wątłe ciało Ariel. Bez zastanowienia podbiegł do niej, chwytając ją gwałtownie za ramiona. Gdy lekko nią potrząsnął, uniosła niechętnie głowę, spoglądając na niego pozbawionym wszelkich emocji wzrokiem. Nigdy wcześniej nie widział tak pustych oczu. Z rozciętej wargi sączyła się niewielka strużka krwi, a siniak pod okiem zdawał się z każdą mijającą sekundą przybierać bardziej wyrazisty odcień fioletu. Cała dygotała, dlatego bez wahania zdjął z siebie bluzę, narzucając ją na skulone ramiona dziewczyny.
- Odejdź – poprosiła cichutku, skrywając swoje zawstydzenie za udawaną zasłoną obojętności i pustki. Odepchnęła go od siebie, ale on złapał ją mocniej i pomógł wstać. Za ich plecami rozległ się huk rozbijanego szkła i oboje aż drgnęli. Luke obejrzał się za siebie, dostrzegając przeszukującą wszystkie możliwe szafki w gorączkowym szale kobietę. Ułamek sekundy później wreszcie znalazła, to czego było jej tak brak. W amoku zaczęła nerwowo szarpać się z zakrętką. Westchnął ciężko, zerkając na blondynkę.
- Chodź, zabiorę cię stąd – szepnął do Ariel niepewnie, ale w tej samej chwili bezwładnie wysunęła się z jego objęcia. W ostatnim momencie udało mu się ją ponownie pochwycić.
- Nie – zaprotestowała ponownie, ale on zdawał się zupełnie nic z tego nie robić. Wziął ją na ręce i uważnie stawiając każdy krok, ruszył w stronę wyjścia.
- Lepiej by było, gdybyś się nigdy nie urodziła – wrzasnęła za nimi matka, z łoskotem odstawiając butelkę na kuchenny blat tylko po to, aby sięgnąć po kolejnego papierosa. Luke poczuł jak zimne, drżące dłonie zacisnęły się na jego szyi, gdy przeraźliwe krzyki kobiety ani na chwilę nie cichły.
- Już się nie bój – mruknął tak cicho, że był prawie przekonany o tym, iż go nie usłyszała. Z trudem otworzył drzwi, które kolejny raz zaskrzypiały złowrogo. Gdy tylko znaleźli się na werandzie, uderzyło w nich chłodne powietrze sprawiając, że dziewczyna na nowo zaczęła drżeć, odruchowo wtulając się w niego jeszcze bardziej. Wydawała się być taka bezbronna i zagubiona, zdana wyłącznie na niego, choć z pewnością nie zamierzała się do tego przyznawać. Z niemałym trudem pokonał całą długość podwórkowej ścieżki, co chwilę lekko ją podrzucając, gdy zaczynała niebezpiecznie wysuwać się z jego uścisku.
W niebywale ekwilibrystyczny sposób udało mu się wyjąć kluczki z kieszeni i kiedy krótkie piknięcie dało mu znać, że drzwi były już otwarte, pomagając sobie nogą, usadowił dziewczynę na zagraconym pustymi opakowaniami po wszelkiego rodzaju przekąskach siedzeniu. Bez oporu pozwoliła mu na to, obojętnym do granic możliwości spojrzeniem wpatrując się w przednią szybę i rozpościerający się za nią krajobraz. Nieprzytomnie spojrzała na niego, gdy przez przypadek jego dłoń otarła się o jej ramię. Luke uśmiechnął się przepraszająco i zatrzasnął drzwi, obiegając auto, by zająć miejsce kierowcy. Nim wcisnął się do środka, przetarł zimnymi dłońmi spoconą twarz, mierzwiąc palcami oklapnięte włosy.
- Zapalenie spojówek, co? - rzucił od niechcenia, gdy tylko wsiadł, pomagając jej zapiąć pas. Zawstydzona uniosła rękę, przesłaniając nią spuchnięte usta i zasiniałe oko. Chwilę na nią patrzył, nie potrafiąc do końca odnaleźć się w tej sytuacji. Nie wiedział, co robić, dlatego po prostu włączył silniki i nie zastanawiając się zbyt długo ruszył z podjazdu z piskiem opon. Gdy wyjechał z pogrążonej w mroku ulicy, spojrzał na kulącą się na drugim siedzeniu dziewczynę. Nie odezwała się nawet jednym słowem, otulając się szczelnie jego bluzą. Podkuliła kolana, opierając na nich brodę. Ani przez moment na niego nie popatrzyła, usilnie wbijając wzrok w zmieniające się za szybą obrazy. Wysuwające spod gumki włosy opadały jej cały czas na twarz, ale najwyraźniej jej to nie przeszkadzało.
- Gdzie jedziemy? - zapytała nagle, podrywając się na siedzeniu. Zbyt gwałtownie poruszyła się, a otulająca do tej pory jej ramiona bluza zsunęła się bezgłośnie. Zlęknionym, pełnym obaw spojrzeniem rozejrzała się dookoła, zatrzymując się na jego zmartwionej twarzy. Przez krótką chwilę, być może nie do końca świadomie, wpatrywali się w siebie bez słowa. Luke pierwszy odwrócił głowę, skupiając całą uwagę na drodze.
- Przed siebie – odpowiedział z błąkającym się po ustach uśmiechem. Czuł, że nadal na niego patrzyła, ale świadomie unikał tego spojrzenia.

#

Okrążył samochód i zanim otworzył drzwi od strony pasażera, wziął głęboki oddech. Wszystko to, co wydarzyło się wciągu minionych godzin wydawało się być jakimś niewyobrażalnym nieporozumieniem, z którego niewiele potrafił pojąć.
- Chodź – powiedział spokojnie, pomagając jej wysiąść z auta. Początkowo zdawała się w ogóle nie reagować na jego prośby, ale kiedy delikatnie sięgnął jej ramienia, bez słowa uległa. Z przewieszoną przez plecy za dużą bluzą ze zwisającymi bezczynnie rękawami zeskoczyła ospale na ziemię. Zatrzasnął za nią drzwi i z wciśniętymi do kieszeni spodni dłońmi, ruszył w kierunku wejścia do knajpki, w której czas zdawał się zatrzymać trzydzieści lat temu. W połowie drogi zorientował się, że szedł zupełnie sam. Przystanął i odwrócił się za siebie. Ariel stała w tym samym miejscu, w którym ją zostawił, pustym wzrokiem wpatrując się w czubki swoich butów i niespokojnie skubiąc spód jego bluzy. Nagle uzmysłowił sobie, że w tym całym zamieszaniu kompletnie zapomnieli o jej kuli. Westchnął ciężko i z ogromną niechęcią zawrócił po nią. Nie raczyła nawet podnieść na moment głowy, dlatego nie czekając na jakąkolwiek reakcję, bez ostrzeżenia pochwycił mocno jej dłoń. Przeraził go bijący od niej chłód, a gdy tylko obniżył wzrok, dostrzegł pokrytą niewielkimi siniakami bladą, zimną skórę. Poczuł jak momentalnie zadrżała, a wypełnione przeraźliwą pustką oczy nerwowo zerknęły na niego. Nie mógł tego zbyt długo znieść, dlatego raptownie odwrócił głowę i pociągnął ją za sobą, wprowadzając do środka. Wsparta na jego ramieniu przekroczyła razem z nim próg baru, zlękniona rozglądając się po wypełnionej pozostałymi klientami sali. Odruchowo wycofała się, ale Luke ponownie zacisnął palce na małej, drżącej dłoni i nie pozwolił jej uciec.
- Nie jestem głodna – wymamrotała, ale on zdawał się w ogóle nie przejmować tymi bezpodstawnymi zaprzeczeniami. Kurczowo otulając jej rękę, podprowadził ją do pierwszego wolnego stolika i pomógł usiąść na obitym czerwoną, szeleszcząca skórą siedzeniu. Zajął miejsce naprzeciw niej, układając wygodnie ręce na zniszczonym blacie. Uważnie przyglądał się blondynce, ale ona patrzyła gdzieś w bezkresną dal za brudną szybą, wciąż zażarcie naciągając rękawy otulającej ją bluzy. Miał wrażenie, że nawet nie zauważyła, kiedy podeszła do nich mało uprzejma kelnerka i bez jej opinii złożył zamówienie. Był przekonany, że w tamtej chwili było jej to i tak obojętne. Nerwowo poprawiła się, a lekko drażniące skrzypienie pocieranej skóry sprawiło, że jej twarz przeszył krótki grymas.
- Ktoś o tym wie? - zapytał po cichu, nachylając się delikatnie w jej stronę. Nie był przekonany jak mogła zareagować, dlatego kiedy bardzo powoli przekręciła głowę w jego stronę, a puste spojrzenie spoczęło na jego twarzy, instynktownie odchylił się. Trwając w kompletnym bezruchu, wpatrywała się w niego bez żadnego mrugnięcia. Zrobiło mu się jej żal, choć wiedział, że nie powinien się w ogóle tym przejmować. Nie wiedzieć czemu jego dłoń dość niespodziewanie przesunęła się po błyszczącym blacie, ale kiedy tylko opuszki palców na nowo dotknęły jej ręki, momentalnie schowała je pod stolik, w międzyczasie naciągając mocniej pomięte już rękawy. W tej samej chwili między nimi pojawiła się kelnerka, który przyniosła zamówienie, ustawiając przed każdym z nich po ogromnym talerzu wypełnionym frytkami i wielkim hamburgerem. Ariel wydawała się odetchnąć z ulgą, bo przynajmniej na krótką chwilę zdołała odwlec moment, w którym powinna udzielić mu jakiejś odpowiedzi.
- Nie jestem głodna – powtórzyła słabym głosem, odsuwając od siebie półmisek i szklankę z colą. Luke parsknął śmiechem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że kłamała.
- Jak zajmiesz się jedzeniem, będziesz mogła dłużej unikać rozmowy ze mną – stwierdził z ironicznym uśmiechem. Blondynka wykrzywiła usta, wywracając teatralnie oczami.
- Nienawidzę cię – mruknęła pod nosem, sięgając po smakowicie pachnącą bułkę. Luke w odpowiedzi rozsiadł się wygodniej i ze skrzyżowanymi rękami przyglądał się, jak łapczywie pochłaniała kolejne kęsy. W pewnej chwili zorientowała się, że na nią patrzył, ale gdy tylko podniosła przerażony wzrok znad talerza, on raptownie odwrócił głowę, udając całkowite zafascynowanie krajobrazem za oknem. Kątem oka zerknął ponownie na nią, ale znowu skupiona była wyłącznie na jedzeniu. Krótki, prawie niezauważalny uśmiech pojawił się na jego twarzy. Sprawiała wrażenia małej, zagubionej dziewczynki, tak zupełnie różnej od tej, którą była na co dzień. Cała jej siła, odwaga i zadziorność w tym jednym momencie odeszły w kompletną nicość. Zdawała się być zupełnie zdana na jego pomoc, choć tak ciężko było jej się do tego przyznać. Kiedy skończyła konsumowanie swojej porcji, bez wahania podsunął jej swój talerz i mimo początkowego oporu, uległa.
Znowu.

#

- Masz kogoś, do kogo mogę cię teraz podwieźć? - spytał, kiedy znaleźli się z powrotem w jego samochodzie. Z głośników zaczęła płynąć cicha muzyka.
- Zawieź mnie do domu – poprosiła.
- Ale Keller …
- Zawieź mnie do domu.
- Ktoś musi się o tym do … - próbował przemówić jej do rozsądku, ale najwyraźniej już dawno podjęła decyzję i nie zamierzała tego zmieniać.
- Do jasnej cholery, Hemmings! - podniosła zdenerwowany głos. - Skoro chcesz się bawić w anioła stróża, to przynajmniej ten jeden raz zrób to, o co cię poproszę. Zawieź. Mnie. Do. Domu – powtórzyła bardziej stanowczo, akcentując dokładnie każde słowo. Dostrzegł jak mocniej zwarła palce, zaciskając je w niewielkie piąstki.
- To jest złe – wyznał i potrząsnął bez przekonania głową, skręcając w alejkę, która prowadziła na jej osiedle. Ściskał nerwowo kierownicę w dłoniach, wpatrując się zażarcie w oświetloną reflektorami jezdnię. Czuł się nieswojo na samo wspomnienie tego, co zobaczył w jej mieszkaniu, ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, że nie miał żadnego prawa, aby wtrącać się w jej życie. Tym bardziej, że najwyraźniej nie chciała przyjąć żadnej pomocy. Zwłaszcza od niego.
- Nie każdy miał to szczęście, aby posiadać idealną rodzinę. Ciesz się, że dobrze trafiłeś – odparła, nasuwając kaptur na głowę. Skrzyżowała ręce na piersi, odwracając spojrzenie w bok. Całą drogę milczała, pocierając dłońmi ramiona. Niespokojnie kołysała się to w przód, to w tył, co jakiś czas nerwowo oblizując wargi. W końcu otuliła podciągnięte pod brodę kolana, wbijając wzrok w czubki znoszonych trampek. Zdarzało mu się na nią zerknąć, ale ona wciąż pozostawała niewzruszona, bawiąc się zawzięcie poszarzałymi sznurówkami.
- Jesteśmy – zakomunikował z ciężkim westchnieniem, zatrzymując samochód na podjeździe. Ariel zsunęła pospiesznie nogi z siedzenia i zaczęła się szarpać z pasem, który mimo kilku prób ciągle się zacinał. Wreszcie Luke sięgnął dłoń i odciągając jej trzęsące się ze zdenerwowania dłonie, spokojnie uwolnił ją. Wymamrotała coś pod nosem, ale było to na tyle niewyraźne, że nie zdołał rozszyfrować żadnego słowa. Obserwował w kompletnej ciszy, jak zapinała bluzę i otwierała drzwi, chwilę później zeskakując na chodnik.
- Dzięki – wychrypiała, z nieudawanym zawstydzeniem i zakłopotaniem podnosząc na niego wzrok. Na policzkach pojawiły się delikatne rumieńce, a pewny dotąd wzrok wydawał się być niezwykle zlękniony. Ani przez moment nie zamierzał ukrywać triumfalnego uśmieszku, po tym, jak oficjalnie zaakceptowała jego wcześniejszą pomoc. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, jak bardzo nienawidziła przyznawać się do swoich małych słabości.
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
- Jestem pewna – przytaknęła, naciągając znowu rękawy bluzy. - Poza tym to nie jest twoja sprawa, nie powinno cię to w ogóle obchodzić. Najlepiej będzie jak po prostu zapomnisz – dodała z powracającym stanowczym tonem głosu. Nienawidząca Ariel odzyskiwała swoje mroczne moce. Luke przez niedługą chwilę przyglądał się jej z uwagą.
- Taki właśnie miałem plan – odpowiedział.
- Świetnie.
- Świetnie – potwierdził, ale nie był pewien czy jego słowa do niej trafiły, bo nim zdążył odpowiedzieć, zatrzasnęła drzwi samochodu i nieporadnie stawiając kolejne kroki, udała się w stronę domu. Zanim weszła do środka, odwróciła się za siebie, posyłając mu ostatnie pozbawione jakichkolwiek emocji spojrzenie.


60 komentarzy:

  1. omg :( biedna Ariel

    OdpowiedzUsuń
  2. maksymalnie dużo się wyjaśnia i wydaje mi się, że Luke nie darzy Ariel wyłącznie nienawiścią... przez tą sytuację, chyba będzie się czuł w pewien sposób za nią odpowiedzialny, chociaż może moje spostrzeżenia są błędne? wszystko wyjaśni się w kolejnych rozdziałach, na które już czekam z niecierpliwością! btw. nie wiem, czemu moja dusza miała się przestać radować...
    ps. "Nienawidząca Ariel odzyskiwała swoje mroczne moce." - to nie ujęło, jest słodka, kiedy chce być taka samowystarczalna :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no bo wiesz, taka biedna ariel więc radość mogła się ulotnić

      Usuń
    2. no jak to? to było najlepsze, że wreszcie nic nie udawała, poza tym ekszyn, ekszyn, ekszyn! ekszyn musi być! a Twoja historia trzyma czytelnika w niepewności i napięciu (skrajnie ogromnym, wręcz nie do wytrzymania)

      Usuń
    3. lights, camera, ekszyyyyyn! jej matka to tylko wierzchołek góry lodowej

      Usuń
    4. no i to jest właśnie wielgachny problem :(

      Usuń
    5. ariel niczym titanic

      yoooooou're heeeeeere there's nooooothing i fear and i knoooow that my heart will goooooo oooooon

      Usuń
    6. to kim jest w takim razie Luke?

      Usuń
    7. hmmmmm interesujące pytanie

      Usuń
    8. trolujesz nas, oj trolujesz

      Usuń
    9. pfffffff, a mi się jednak wydaje, że tak, bo Luke i Ariel jednak uratują się nawzajem (lubię przynajmniej wyobrażać sobie patetyczne, niemożliwie szczęśliwe zakończenia)

      Usuń
    10. myślisz, że to naprawdę jest w ich przypadku możliwe?

      Usuń
    11. wszystko jest możliwe! nie bądź taka sceptycznie nastawiona :D

      Usuń
    12. haha nie jestem sceptycznie nastawiona, ja po prostu mam tę przewagę, że znam zakończenie

      Usuń
    13. no i ta przewaga jest miażdżąca... :( ale zawsze przecież możesz zmienić zdanie

      Usuń
    14. naaaaaaah, podoba mi się to zakończenie

      Usuń
    15. zawsze można pomarzyć...

      Usuń
    16. to prawda, tego nikt nam zabrać nie może

      Usuń
    17. powiedz mi jedno, czy moje marzenia się ziszczą i przeczytam o kolejnych losach Luke'a i Ariel jeszcze dziś? :)

      Usuń
    18. nope, dopiero wróciłam do domu i padam na twarz

      Usuń
    19. w takim razie dobranoc, kotek!
      ps. też miałam hardkorowy dzień

      Usuń
  3. Mam takie fajne wrażenie, że cała nienawiść Luke'a do Ariel powoli uchodzi :) Idzie jak krew z nosa, ale idzie :D No bo gdyby naprawdę miał ją gdzieś to nie uratowałby jej przed matką i nie postawił jej jedzenia (btw też chcę takiego kochanego chłopaka jak Luke, który postawi mi frytki :c).
    W ogóle to czego on szukał u niej w domu? :o

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde, jej matka, o mój boże �������
    Jezu jak ta kobieta tak może ;-;
    A Luke taki kochany jej pomógł ❤ omg big big love sie rodzi ❤❤❤
    @loveformahomie xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooooo aż żal mi się Jej zrobiło. :O Serio. Tylko...zastanawia mnie to, że ktoś rzez nią nie żyje. Mam nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni. Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Chociaż troszkę dowiedzieliśmy się o Ariel i chyba mam pewne podejrzenia do jej przeszłości ale ciiiii.
    A co do Luke'a cóż jakos uzyskał w moich oczach trochę.
    Do następnego.
    Weny życzę
    Zoey

    OdpowiedzUsuń
  7. ja też mam podejrzenia co do przeszłości Ariel i jestem ogromnie ciekawa, czy się sprawdzą !
    o matko, czemu tydzień w oczekiwaniu na nowy rozdział musi się tak dłużyć... masakra !
    w ogóle jaki Luke... <3 nie spodziewałam się tego po nim, naprawdę. nie wiem, po co on był u niej w domu, bo ona w sumie nawet go o to nie spytała (chociaż pewnie na jej miejscu w takiej sytuacji nie zawracałabym sobie głowy takimi błahostkami). ale że on nie wyszedł od razu, tylko się nią zaopiekował... i jak zapłacił za dwa posiłki dla niej, no cholera <3
    ten stan pewnie i tak nie potrwa długo, bo zaczną się na siebie znowu wydzierać
    ale nie nie nie, coś mi sie wydaje, że jesteśmy w połowie i ich relacje juz obiorą nieco inny kierunek
    prawda ?
    daj jakąś maleńką wskazóweczkę... :)
    w ogóle to wybacz mi ten chaotyczny komentarz, ale za dużo rzeczy na raz chcę napisać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet jeśli któreś z nich 'wpadnie', to mają takie charaktery, że nigdy nie przyznają się do jakiegoś głębszego uczucia, które nie będzie nienawiścią

      Usuń
  8. Uwaga!
    Doznałam olśnienia!
    Cały czas chodziło mi po głowie, że już gdzieś było to
    - Świetnie
    - Świetnie
    i odkryłam! Sony i Chad z Disneya xD
    spóźniony zapłon=ja.
    Ale po co Luke tam w ogóle poszedł?

    OdpowiedzUsuń
  9. rozdział świetny.. tak mi się żal Ariel zrobiło :o
    i jest jedno dość ważne pytanie: po co on tam poszedł? O.o
    mam nadzieję że miał jakieś dobre powody :3
    weny! i do następnego! <3
    @EdytaZajac

    OdpowiedzUsuń
  10. Zachowanie matki Ariel mnie kompletnie zszokowało. Jak można traktować własną córkę w tak okropny sposób, wypowiadać te wszystkie raniące słowa? Jestem strasznie zła na tę kobietę. Kogo w ogóle miała na myśli, mówiąc, że to Ariel powinna umrzeć zamiast tej osoby? Chodzi o męża, a może inne dziecko? Brat dziewczyny nie wie, co dzieje się w tym domu? A jeśli zna całą sytuację, to dlaczego jej stamtąd nie zabrał? Czy śmierć tej osoby spowodowała te wszystkie problemy? Tak dużo pytań..
    Ciekawe czy Luke po tym wszystkich będzie dla niej choć odrobinę milszy.
    Rozwikłana została chociaż zagadka okularów i niechęci do alkoholu.
    K.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow, Luke dowiedzial sie prawdy, ja dowiedzialam sie prawdy. Mimo tego tak cos czulam ze w domu Ariel dopuszczane jest bicie, ale nie wiedzialam ze przez jej matke, myslalam ze to ojciec. Jak teraz widac myliłam sie. Matka Ariel oskarza corke, ze zmarl jej maz? A moze nie o niego chodzi? Jednak tym razem chyba mam racje...
    Luke dobrze sie zachowal. Chlopak ktory na ogol wyglada ze nic go nie interesuje i wszysko ma gdzies okazal wsparcie i pokazal Ariel ze ma serce. A ona powinna to u niego docenic, chcial dla niej dobrze, nie chcial jej odwozic do domu, bo nie chcial zeby taka sytuacja znowu miala miejsce. To jest naprawde mile z jego strony i mam nadzieje, ze wkrotce Ariel zrozumie jego pomoc i w razie klopotow zaufa mu. Moze przez to wybuduje sie inne uczucie miedzy nimi niz nienawisc?
    Zastanawia mnie jedna rzecz. Czego Luke szukal u Ariel? Dlaczego do niej poszedl? Mam nadzieje ze szybko sie tego dowiemy, najlepiej w nastepnym rozdziale :)
    Milej nocy, dobranoc
    @samohoodzik

    OdpowiedzUsuń
  12. Biedna Ariel, życie jej nie oszczędza. Mam nadzieję, że Luke jej pomoże. Już nie mogę się doczekać następnej części.
    Trzymaj się ;)
    S.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiem, że Ariel w tym momencie opieprzyłaby mnie, zezwała, a na koniec posłała nienawistne spojrzenie, ale jest mi jej po prostu bardz bardzo szkoda. Nikt nigdy nie chciałby usłyszeć takich słów, a ona jeszcze wydaje się być po prostu psychicznie dręczona.
    I Luke, który nie zachował się jak Luke i był przy tym, jak na niego, niezwykle delikatny i pomocny. Myślę, że choć Ariel tego nigdy nie powie, to potrzebowała takiej pomocy w tamtym momencie. Pytanie tylko co on zrobi z tą wiedzą i co ona zrobi teraz, gdy on wie.
    Podobało mi się jeszcze to, ze mimo przygnębiającej aury Ariel i Luke zachowali resztki swojej wzajemnej niechęci. Naprawdę to w nich lubię.
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cieszę się, że rozwiałaś nieco tajemnicę Ariel, ale jednocześnie... Jejku, nie mogę wciąż dojść do siebie. Biedna dziewczyna. Przeżywa koszmar. Co się stało z jej matką? wnioskuję, że ojciec dziewczyny nie żyję. Skoro jej matka obwinia ją o to, co się stało, to prawdopodobnie zdarzył się jakiś wypadek, w trakcie którego jej ojciec zginął, a ona przeżyła, jednak teraz grozi jej kalectwo? Jestem na dobrym tropie?
    Mówiąc szczerze, byłam nieco zaskoczona, że Luke zachował się w taki sposób. To chyba najmilszy gest z jego strony do tej pory. Sądzę, że od teraz będzie nieco inaczej traktował Ariel. Może trochę łagodniej? I chociaż raz muszę mu przyznać rację. Dziewczyna powinna zdecydowanie powiedziec o tym, co dzieje się u niej w domu...
    Co mogę więcej napisać... Rozdział świetny jak zawsze. Oczywiście czekam na kolejny i życzę masy weny!

    Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń
  15. Naprawdę się tego nie spodziewałam. W tym rozdziale duzo się dzieje i jak dotąd jest to chyba mój ulubiony. Wreszcie widać że Luke chociaż trochę przejmuje się Ariel.
    Pozdrawiam i życzę weny :) x

    OdpowiedzUsuń
  16. Okey.. po pierwsze zdecydowanie za krótki rozdział, po drugie biedna Ariel!

    OdpowiedzUsuń
  17. O M G! ten rozdział był naprawdę cudowny i tylko utwierdza mnie w przekonaniu, jak cudowną autorką jesteś. Tworzysz taką atmosferę, która hest nie do podrobienia. Dziękuję ci. M. (@irwinflex)

    OdpowiedzUsuń
  18. "Nie każdy miał to szczęście, aby posiadać idealną rodzinę" - tak życiowo... Trzeba się cieszyć z tego co się ma. :) Bo gdzieś między tymi kłótniami, nienawiścią, są dni miłe. Dlaczego właśnie człowiek ma trudności z wyrwaniem się z takiego chaosu? Bo cały czas wierzy, że będzie dobrze? Ludzie ukrywają to co jest ważne, co boli - co tak naprawdę czują. I słowo - nienawidzę - najbardziej wtedy pasuje, bo za nim kryje się cała reszta. Sarkazm, udawanie kujonka i ciągła gra. Tak chyba jest u Ariel i Luka, prawda? Prawdziwość trzeba ukrywać pod przykrywką, bo ktoś może ją kolejny raz wykorzystać przeciwko.
    Myślałam, że będzie to ojciec. Niespodzianka! ;) Najbardziej ranią najbliżsi... to "prawdziwa prawda". xD
    Faktycznie, pokazało się trochę przeszłości Ariel, ale jakby odsunięto na chwilę kotarę, pobudzając tym samym ciekawość.
    Zebrało mi się na jakieś smęcenie...
    To jest piękny rozdział. Taki myślący...
    Te małe fragmenty, gdy się na siebie patrzyli - niemal widziałam je jak na filmie. ;)
    Teraz nie mogę ryczeć! Jakie to piękne... i smutne.

    OdpowiedzUsuń
  19. miałam cichą nadzieję, że jak tu wejdę z rana to Coś będzie ^^ od początku była między nimi chemia i wiadomo było, że i tak Mu zależy ;) zresztą- kto się czubi ten się lubi ;) uwielbiam takie emocje podczas czytania :>
    ann

    OdpowiedzUsuń
  20. nie spodziewałam się, że to matka, jak każdy chyba

    OdpowiedzUsuń
  21. O kurde szczerze mówiąc myślałam ze to ojciec ją bije a tu matka. Powoli dowiadujemy sie czegoś o Ariel ale czekam na wiecej. Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Biedna Ariel, Luke pokazał w końcu że ma serce.
    Mógł by ją zabrać do tych domków nad morzem

    OdpowiedzUsuń
  23. Ariel nie oddala mu bluzy! :D
    Ale kto umarł i dlaczego jej matka się tak zachowuje? I Luke się o nią martwi bo tak to nie zabralby jej z domu

    OdpowiedzUsuń
  24. cwana Ty!niby już coś wiemy o Ariel ale i tak pewnie więcej jeszcze nie wiemy. Luke z sercem, to jakaś nowość. Oh, już miałam nadzieję, że wezmie ją do siebie i zrobią sobie taką szczerą rozmowę, ale Ariel to Ariel. :)xoxo

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozdział jak zawsze bardzo dobry ;) Kiedy nn?

    OdpowiedzUsuń
  26. Nie wierze! Skomentowałam ten rozdział wcześniej i nie ma go ;-; ehh no nic, musze wszystko powtórzyć.
    Po 1. Wow Luke zachował się naprawdę przyzwoicie i widać że mu zależy
    Po 2. Wiemy coś o Ariel co jest dużym plusem
    Po 3. Rozdział jak zawsze genialny
    Po 4. Nie wiem czy pamiętasz ale Ariel i Luke mieli sie spotykać na korepetycjach. Troszke chyba o tym zapomniałaś- o powodzie dla którego sie nienawidzą
    Po 5. Wszystkich interesuje przeszłość tej dwójki, ale mnie bardziej obchodzi ich przyszłość
    W każdym bądź razie czekam z niecierpliwością na nn :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie zapomniałam, po prostu nie są już najważniejszą rzeczą w ich relacji, dlatego nie ma o nich wzmianki

      Usuń
    2. Co nie zmienia faktu, że nadal nie wiemy czego Luke szukał u Ariel?
      Rozdział dzisiaj, right?

      Usuń
    3. bardzo bym chciała

      Usuń
    4. Uwierz ja bardziej :)

      Usuń
    5. Mam tylko nadzieję że pamiętasz moją przestrogę i wiesz co się stanie jak nie dostane rozdziału.
      Tak cię skrzycze, że potem będziesz już pisać codziennie bo sie przestraszysz!

      Usuń
  27. dobra. kiedyś doprowadzisz mnie do załamania nerwowego, przysięgam! skąd luke wziął się pod mieszkaniem ariel? co spowodowało, że zdecydował się tam wejść? pomóc jej? czyżby za sprawą syrenki odezwała się w hemmingsie ta druga strona? Boże, biedna ariel.. obstawiałam wszystko, ale nie przemoc w rodzinie. przynajmniej dobrze, że się nie załamuje, nie zamyka w sobie. tej keller chyba jeszcze nikt nie miał okazji poznać. hemmingsa zresztą też. sam na sam ze sobą są zupełnie innymi osobami. lepszymi? możliwe. to uczucie ich w pewnym sensie uskrzydla. mam nadzieję, że luke tak tego nie zostawi, pokaże, że mu zależy. lecę do następnego rozdziału. xx

    OdpowiedzUsuń