stycznia 10, 2015

#dwadzieściasześć. nienawidzę, gdy wszystko się kończy.


Delikatny, prawie niezauważalny uśmiech błąkał się po jej twarzy, gdy bardzo powoli przemierzała szkolny korytarz. Z opuszczoną głową i wbitym w podłogę wzrokiem szła w stronę swojej szafki. I choć doskonale wiedziała, że nie miała żadnego powodu do radości, to nie potrafiła nad tym uporczywym tikiem zapanować. Wsłuchana w płynącą ze słuchawek głośną muzykę, nie dostrzegła rozwiązanej sznurówki lewego buta, którą nieopatrznie przydepnęła. Potknęła się, tracąc równowagę. Z ogromnym łoskotem upadła na posadzkę, dość szybko odczuwając pulsujący ból w kolanach i na dłoniach. Zacisnęła mocno usta, wstrzymując na moment oddech. Fala cierpienia opanowała jednak całe jej ciało. Zakręciło jej się w głowie, a obraz przed oczami pociemniał momentalnie. Przez cały korytarz przetoczył się podniecony, prześmiewczy szept, wymieszany z kilkoma wcale nie miłymi epitetami pod jej adresem. Czuła, że coraz więcej osób zaczęło się wokół niej gromadzić, ale nikt nie raczył nawet się zbliżyć, wyłącznie z bezpiecznej odległości przyglądając się jej porażce. 
- Hej, nic ci się nie stało?
Znała ten pełen zaniepokojenia i troski głos. Poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Ktoś pomógł jej się podnieść, przytrzymując delikatnie za rękę. Kiedy tylko odgarnęła z twarzy natarczywie osuwające się włosy, dostrzegła przed sobą Caluma, który zbierał porozrzucane rzeczy do jej torby. Zadarł głowę i uśmiechnął się do niej, oddając jej telefon, który wyśliznął się z dłoni podczas upadku. 
- No, to chyba koniec przedstawienia na dziś - zwrócił się do tłumku dzieciaków, ale wszyscy uważnie wciąż przyglądali się Ariel. - Wszystko ok? - zapytał kolejny raz, chcąc najwyraźniej upewnić się, że nic groźnego jej się nie stało. Skinęła z niemałym osłupieniem głową i bez żadnego oporu pozwoliła mu objąć się i wyprowadzić z tego otaczającego ich wianuszka rozchichotanych uczniów. Przecisnął się z nią przez tłum, wciąż kurczowo ją podtrzymując. Gdzieś po drugiej stronie, między resztą uczniów, dostrzegła schowanego za kolegami Luke'a. Śmiał się razem z pozostałymi, ale kiedy tylko pochwycił jej puste spojrzenie, nerwowo poprawił włosy i zagryzł wargę, odwracając się szybko plecami. W tej samej chwili Hood pociągnął ją gwałtowniej za ramię i pociągnął za sobą w zupełnie przeciwnym kierunku. Dała się poprowadzić, bo zdawała sobie sprawę, że bez jego pomocy ten koszmar mógł trwać w nieskończoność. 
- Dziękuję - wyszeptała, kiedy znaleźli się w opustoszałej klasie. Calum pomógł jej usiąść na krześle i pospiesznie wyjął z treningowej torby butelkę z zimną wodą. 
- Jesteś pewna, że nic ci nie jest? Może trzeba iść do pielęgniarki? - dopytywał, a ona posłała mu jedynie pobłażliwe spojrzenie, biorąc kolejny łyk. 
- Uspokój się, nic mi nie jest - powtórzyła zdecydowanie bardziej stanowczo, pociągając go za rękę. Zajął miejsce na krześle obok i z góry przyglądał się jej z niepokojem, chyba nie do końca wierząc w te zapewnienia. Niedługą chwilę wpatrywali się w siebie bez żadnych słów, w prawie idealniej ciszy, wymieniając spojrzenia. 
- To dobrze - powiedział, oddychając z ulgą. 
- Strasznie za tobą tęskniłam - wyznała w końcu z przejmującą wręcz szczerością, powodując że chłopak uśmiechnął się szeroko. Pochwycił ją mocno w ramiona i przytulił do siebie z niespotykaną zachłannością. Zaczęła się śmiać, kiedy trochę za mocno zacieśnił ręce wokół jej drobnego ciała. 
- Przepraszam - powiedział cicho, całując ją troskliwie w czoło. - Za wszystko. 
Westchnęła, wywracając zabawnie oczami, po czym ścisnęła oba policzki chłopaka i zaczęła robić wyjątkowo dziwne rzeczy z jego twarzą, zanosząc się przy tym śmiechem. Calum bez narzekania pozwolił jej na to wszystko, dzielnie znosząc wszelkie niedogodności i z czułością przyglądał się tej dziecięcej radości. Dotknęła wskazującym palcem jego nos, co sprawiło, że zaśmiała się jeszcze głośniej, a on pokręcił z dezaprobatą głową. 
- Mówił ci ktoś, że masz twarz idealną do tarmoszenia? - spytała, a chłopak otworzył szerzej z zaskoczenia oczy. Szybko jednak zmrużył powieki, obserwując przez chwilę z niezwykłą wnikliwością dziewczynę. 
- Nie wiem, co zrobiłaś z prawdziwą Ariel, ale ta wersja podoba mi się zdecydowanie bardziej - odpowiedział, przytulając ją ponownie. 

#

Uporczywie wpatrywał się w oświetloną gablotę ze szkolnymi pucharami, z których większość należała do jego drużyny koszykarskiej. W dłoni obracał telefon, nerwowo przestępując co jakiś czas z nogi na nogę. Sprawdził godzinę kilkakrotnie, ale czas jak na złość ciągnął się nieubłaganie. Wreszcie drzwi biblioteki się otworzył z cichym skrzypieniem i pojawiła się w niech blondynka, jak zwykle obładowana stosem książek. Wyszedł zza filaru i sprytnie zagrodził jej drogę. Sięgnął dłonią, by dotknąć jej ramienia, ale wyrwała się momentalnie, robiąc krok w tył. 
- Możemy porozmawiać? 
- Nie, Hemmings. W tym momencie właśnie z tobą skończyłam. I z łaski swojej zejdź mi z drogi. Na zawsze - odparła, chcąc go ominąć, ale kolejny raz stanął naprzeciw niej, uniemożliwiając jej ucieczkę. 
- Ale Keller ... 
- Wiesz? Był taki maleńki, malusieńki ułamek sekundy, kiedy ... - urwała w połowie, wzdychając ciężko nad własną naiwnością. Dostrzegł krótkie rozczarowanie w jej oczach. - Kiedy jak ta skończona kretynka pomyślałam, że może nie jesteś taki zły, jak mi się zdawało. Że jesteś kimś więcej niż zapatrzoną w siebie szkolną gwiazdką. Ale raz na zawsze udowodniłeś mi, że ludzie po prostu się nie zmieniają, że życie to nie bajka i w sumie to jestem ci za to bardzo wdzięczna. Nie ma sensu udawać, że nasze światy w jakimkolwiek stopniu mogły być podobne i że to miało szansę przetrwać. Twój zawsze będzie tym lepszym, mój zawsze tym gorszym, bo właśnie tak jest to wszystko urządzone. Wróćmy więc do swoich żyć, tak będzie lepiej dla wszystkich. 
Wpatrywał się w nią, z przerażeniem słuchając kolejnych słów. Najbardziej uderzył jednak w niego fakt, że ona nawet nie była zdenerwowana. Ton wypowiedzi był spokojny, wyważony, jakby od dawna przygotowany. Sprawiała wrażenie całkowicie obojętnej, zupełnie nie dbającej o to, co miał jej do powiedzenia. Wyczekująco spoglądając na niego, wciąż postukiwała stopą. Nawet jej oczy nie wyrażały żadnych emocji. W tej samej chwili zrozumiał, że naprawdę miała go dość. 
Zrobił krok w bok i ustąpił jej miejsca, by spokojnie mogła odejść. Nawet na niego nie spojrzała, z wysoko uniesioną głową, kierując się w stronę wyjścia. Patrzył, jak nieporadnie kuśtykając, oddalała się od niego. Zdecydowanie wolał, kiedy stanowczo okazywała mu nienawiść, bo ta oziębłość była dla niego największą z możliwych kar. Nienawidził, kiedy tak po prostu sobie odchodziła, całkowicie go ignorując. 
- Proszę bardzo, uciekaj sobie, jak urażona nie wiadomo o co panienka! - wyznał niespodziewanie, sam nie mając pojęcia, co tak naprawdę chciał przez to osiągnąć. Wiedział jednak, że nie mógł pozwolić na to, aby go tam zostawiała samego. To nie ona powinna odchodzić, to była rola przypisana wyłącznie jemu. Z nierównym, ciężkim oddech zauważył, jak zatrzymała się w połowie drogi, powoli odwracając się w jego stronę. 
- Urażona panienka?! - uniosła się, z ogromnym niedowierzaniem przyglądając się mu. Nie był pewny, o co jej chodziło, więc skinął jedynie głową, nerwowo przełykając ślinę. - Czy ty w ogóle jesteś świadomy swoich słów?! Chyba nie, bo pieprzysz same głupoty! Mam cię po prostu dość i chciałabym, abyś to wreszcie zrozumiał. Nie mam zamiaru robić za twoją poduszkę, w którą możesz się wypłakać, kiedy paczka twoich najlepszych przyjaciół nagle przestanie cię tolerować. Mam nieco większe życiowe ambicje. Nie chcę tracić czasu na kogoś takiego jak ty. Także daj mi już spokój, nie odzywaj się do mnie i jeśli to tylko będzie możliwe, zniknij mi z oczu. Tym razem już tak ostatecznie, na zawsze - wyrzucała z siebie słowa z zawrotną prędkością, a on oniemiały stał naprzeciw, przyglądając się jej z uwagą. 
- Nie chciałem cię zranić - wyznał nagle ze smutkiem malującym się na twarzy. Ariel w wyjątkowo nieszczery sposób roześmiała się, wykrzywiając w grymasie usta. Skrzywiła się z niesmakiem. 
- Nie bądź śmieszny, Hemmings. Żeby mnie zranić, trzeba najpierw dla mnie coś znaczyć, trzeba sobie na to zasłużyć. Ty natomiast jesteś mi zupełnie obojętny, jesteś nikim, więc nie przypisuj sobie żadnych zasług. 
Wzruszyła obojętnie ramionami, kiedy przed dłuższy moment się nie odezwał, wciąż bez słowa wpatrując się w nią. Chwyciła mocniej kulę i odwracając się, ruszyła w stronę czekającego na nią przy wyjściu Caluma. Gdy Hood objął ją ramieniem, zarzucając sobie na plecy jej ciężki plecak, poczuł to krótkie choć niezwykle przejmujące ukłucie w klatce piersiowej. Nie był w stanie go jednoznacznie zdefiniować, ale nie było w tym nic przyjemnego. Zacisnął mocno usta, rzucając ciche przekleństwo w głuchą przestrzeń. 
Dźwięk nadchodzącej wiadomości sprowadził go ponownie do rzeczywistości. Z ogromną niechęcią sięgnął do kieszeni po telefon, odczytując smsa od Ashtona. 
świętujemy dziś twój powrót do żywych, możesz czuć się zaproszony
dwudziesta u clifforda 

#

Otępiałym wzrokiem wpatrywał się w spływający po ściankach szklanki alkohol. Wokół panował ogromny gwar, ale on zdawał się kompletnie tym nie przejmować, chwilowo odcinając się od całego otoczenia. Byli wszyscy znajomi, którzy jeszcze nie tak dawno mieli go za nic. Teraz kiedy znowu wrócił do treningów, kiedy echa afery z prochami ucichły na nowo stawał się szkolnym ulubieńcem, a jego gwiazdka zaczynała bić jaśniejszym blaskiem. Z grymasem niezadowolenia spojrzał na bawiących się w najlepsze kolegów. Przechylił szklane naczynko, a gorzki smak whisky sprawił, że delikatnie się skrzywił, przecierając wierzchem dłoni usta. Kanapa obok dość gwałtownie zapadła się, a on został szturchnięty w ramię przez ledwo trzymającego się na nogach Irwina. 
- Stary, jak to dobrze, że w końcu zmądrzałeś! - wymamrotał z radosnym uśmiechem, dolewając do pustej szklanki Luke'a złocisty trunek. - Imprezy bez ciebie, to prawie jak nie imprezy - dodał bełkotliwie, przechylając butelkę. Nie przejmował się tym, aby odnaleźć własny kubeczek. Wzdrygnęło nim, więc w dość komiczny sposób zacisnął powieki, przełykając gorzkawy napój. 
- Taa - odparł bez przekonania blondyn, obserwując z uwagą przyjaciela, który z niemałym problemami próbował podnieść się z sofy, rozlewając zawartość butelki na dywan. 
- Ups, mama Clifford chyba nie będzie zbyt szczęśliwa - mruknął z miną niewiniątka, po czym roześmiał się głośno i po prostu odszedł, zostawiając Hemmingsa samego. Wymamrotał kilka niewyraźnych słów, znikając gdzieś w tłumie zgromadzonych w salonie ludzi. Luke westchnął ciężko, zarzucając nogi na stojący przed nim stolik i przy okazji strącił na ziemię kilka pustych puszek po piwie. Dość nieporadnie sięgnął po wciśnięty do kieszeni spodni telefon. Chciał tylko poinformować matkę, że nie miał najmniejszego zamiaru wracać dziś na noc do domu, ale kiedy nieudolnie próbował odnaleźć jej numer w kontaktach, jego spojrzenie zatrzymało się na zupełnie innej pozycji. 
Keller. 
Dość długi moment wpatrywał się w zapisane nazwisko, przesuwając niespiesznie opuszką kciuka po ekranie. Serce zabiło mu nieco mocniej, gdy przez zupełny przypadek nawiązał z nią połączenie, ale zachowując resztki racjonalnego myślenia w odpowiednim momencie zdołał je rozłączyć. Wciąż apatycznie wpatrując się w monitorek, zdał sobie sprawę, że dziewczyna prawdopodobnie miała rację. Od samego początku starała się go nie dopuścić do swojego życia, bo jako jedyna przeczuwała, że nic dobrego z tego nie mogło wyniknąć. Ich światy za bardzo się różniły. Teraz i on to zrozumiał. Odszukał odpowiednią opcję w ustawieniach i wykasował numer. Dopiero drobna, ciepła dłoń otulająca jego dłoń sprowadziła go na nowo do rzeczywistości. 
- Chodź, nie będziesz tu tak samotnie siedział przez cały wieczór - wyszeptała mu na ucho jakaś dziewczyna, która niespodziewanie pojawiła się obok. Poczuł słodki, kwiatowy zapach jej perfum, kiedy ustami musnęła jego szyję. Zachichotała radośnie, zagryzając kusząco wargi. Przyjrzał się jej zaskoczony, bo nie miał najmniejszego pojęcia, kim była i co tam robiła. Nie kojarzył jej ze szkoły. Nie zdążył jednak nawet zaprotestować, bo dość stanowczo pociągnęła go za rękę, wyprowadzając z salonu. 


25 komentarzy:

  1. omfg ale gdzieś tam w głębi duszy oni tak naprawdę będą za sobą tęsknić i tęsknić za tym czymś co między nimi zaistniało, no bo heloł, ale oni się nie raz całowali, co raz, że było w ich "umowie" zabronione, a dwa, że jednak całowanie jest wyrazem jakiś uczuć. prawda?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooo nie :ccc
    Jak to? :c
    Niefajnie :cc

    OdpowiedzUsuń
  3. Calum is baaack! I dobrze, bo przydałoby się, żeby Ariel miała wokół siebie jakąś osobę, na którą mogłaby liczyć. Ostatnio na pozycję takiej właśnie osoby próbował wskoczyć Luke, ale jak widać, to jednak coś ponad jego siły (czytaj: ponad jego niedojrzałość). Luke, Luke, chyba cię ostatnio przechwaliłam. Już serio byłam gotowa uwierzyć, że on się jakoś otrząsnął z tego swojego podejścia „jestem Luke, wielka gwiazda, a wy to zwykłe mrówki niewarte bym was nawet zdeptał swoim super drogim bucikiem”, a tu klops, lipa, katastrofa. Z jednej strony wiadomo, że nie mogłoby być tak zbyt cukierkowo, no ale jakaś względnie ustabilizowana relacja mogłaby się między nimi jednak wytworzyć, a tutaj teraz wracamy praktycznie do samego punktu wyjścia. Nic, cała zabawa z „nienawidzę cię” zacznie się od nowa i pewnie doczekamy się jeszcze bardzo wielu tego typu uroczych wyznań. W końcu, jakkolwiek mocno by nie zaprzeczali, oni nie mogą bez siebie żyć :P
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Calum uratował sytuacje. I dzięki ci za to. Naprawdę nie chce, żeby Ariel tak cierpiała, ale Hemming's zachował się nie fair. Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  5. trochę smutny rozdział, ale ja wiem że w głębi duszy będą za sobą tęsknić

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie stęskniłam się za Calumem i cieszę się, że wreszcie wziął stronę Ariel i postanowił spędzić z nią trochę czasu.
    Ale kuźwa, Hemmings jak zwykle wszystko spieprzył. A miało już być tak pięknie. Jednak oni jeszcze za sobą zatęsknią, prawda? Mam nadzieję że tak się stanie xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Co? ... j-jak to... nieee... ona, on... nieeee! CZEMU MI TO ROBISZ OKRUTNY ŚWIECIE?! A było tak pięknie... ehh mogłam sie domyślić że tak będzie. Wszystko co piękne kończy sie jak zwykle szybko. Ale... odkręcisz to prawda? Chyba nas lubisz, a wiesz że my całym sercem jesteśmy z tą dwójeczką... prosze... odkręć to... a jak nie to pójdę do Luke'a i do Ariel i sb z nimi poważnie porozmawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam takie dziwne przeczucie, że w kolejnym rozdziale stanie się coś złego ;_;
    Aww wielki powrót Caluma uszczęśliwił mnie najbardziej <3
    Szkoda, że Luke i Ariel znowu się nie dogadują. Już byli na tej dobrej ścieżce i znowu wszystko po staremu :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Cal wraca, jest dobrze! Co to za laska na końcu? Nie chcę jej i on też nie powinien, ale gwiazdeczka wraca, to też panienki wracają..

    OdpowiedzUsuń
  10. nie, nie, nie
    to się nie może tak skończyć
    nie wytrzymam tego
    dobrze, że przynajmniej Calum powrócił, ale co z Lukey'em?
    o nie, to nie może tak być ew

    OdpowiedzUsuń
  11. łot de hek?
    Oboje i tak za sobą tęsknią. Prędzej czy później wszystko będzie dobrze. Jak nie na ziemi to nieco wyżej ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajny :) wreszcie pogodziła się z Calumnem :) czekam na następny :) a tak wgl to ile bedzie jeszcze rozdziałów? :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobrze, że Calum wrócił do życia Ariel, bo ona potrzebuje kogoś mieć. Niestety, ale Luke nie stanął na wysokości zadania, dodatkowo zachował się jak dwulicowy dupek. Myślałam, że po tym wszystkim coś do niego dotarło, ale najwyraźniej pokładałam w nim zbyt wielką nadzieję. Wypadałoby pogratulować też powrotu do tych fałszywych kumpli, którzy jeszcze nie tak dawno mieli go w czterech literach. Nie dziwię się Ariel, że ma go już serdecznie dosyć. Na jej miejscu zrobiłabym podobnie. Oby Luke w końcu się ogarnął i pewne rzeczy zrozumiał.
    K.

    OdpowiedzUsuń
  14. no co ja ci moge powiedziec... ta herbatka z szatanem zle na ciebie dziala
    blagam, skoncz ta znajomosc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ten komentarz trafia na listę moich ulubionych

      Usuń
  15. Po tym rozdziale wpadłam na coś takiego że Luke będzie cały czas o niej myślał i nic go nie będzie cieszyć, będzie marnował życie no imprezach itd. a Ariel wróci do normy znowu z calumem się będzie przyjaźnić aż pewnego dnia jej serce już nie będzie pracować i Luke się jakoś dowie i odda jej to serce bo stwierdzi że jej się przyda bardziej

    OdpowiedzUsuń
  16. całym sercem popieram Ariel. na jej miejscu zrobiłabym to samo. po tym wszystkim, co jej ostatnio powiedział, tak stanąć w tłumie i się śmiać? już samo to, co się stało i reakcja ludzi była upakarzająca. a on nawet nie podszedł! może sobie gdzieś wsadzić te swoje żarliwe słówka. on po prostu nie zasłguje na A.
    cofam to co tam wcześniej pisałam, że są uroczy. bo hemmings jest dupkiem. niech zostanie przy tych swoich kumplach i tępych laskach na jedną noc. w tym momencie na nowo go nie znoszę.
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ash i reszta to dupki! Najpierw o nim zapominają, pomiataja nim a teraz znów najlepsi przyjaciele tak? Ariel i Calum teraz tez znów najlepsi przyjaciele? Mimo ze ich uwielbiam to jednak on powinien ja przeprosić nie ona jego. Ale rodzial cudowny ale Arielka i Lukey czy to juz ich dobitny koniec? Do następnego i kocham

    OdpowiedzUsuń
  18. jejku calum i ariel znowu razem ❤ boję się że luke i ariel już się nie zejdą 😭 tak ogólnie genialny rozdział xx uwielbiam jak piszesz

    OdpowiedzUsuń
  19. Dobrze że Calum przyszedł bo myślałam że jak miała te mroczki to to był jakiś atak czy coś w tym stylu. A Luke jest frajerem. Znowu powrócił do drużyny i zaczęło się od początku :(

    OdpowiedzUsuń
  20. Ale ciesze sie ,ze dodalas nastepny! ;) Po ostatnim nbylam ciekawa jak sie rozwinie akcja, a tu... Kurde no ! Nie zgadzam sie. Chodz widzac ,ze Ariel ani troche nie zasluguje na tego pacana. Zanim wrocil do tej cholernej druzyny ,zaczynalo byc dobrze. Ale Ariel ma racje. Sa z dwoch odleglych swiatow. Mysle ze tak musi byc ,ze w koncu zauwaza to ,ze moga byc razem ,ale to bedzie dopireo jak Luke dojrzeje. I zmadrzeje przy okazji. Wgl jak moze nazywac chlopakow przyjaciolmi skoro w najgorszym momencie odwrocili sie od niego a nie wspierali?? Zawsze myslalam, ze to wlasnie jest najwaznjensze. Prawdziwych przyjaciol poznaje sie w biedzie... ti by pasowalo, ale Luke chyba o tym zapomnial...
    No i ciesze sie na wielki comming back Caluma ;)
    Pozdrawiam i zyze mnostwa weny! :*
    Wiki

    OdpowiedzUsuń
  21. W końcu nadrobiłam zaległe rozdziały!! Dziś przeczytałam 13 rozdziałów. Hihi x Czytało się jak dobrą książkę. Jednym tchem :)

    A co do rozdziału....

    Ugh! Jesteś nie fair! Już miałam nadzieje, że ona w końcu odpuści, otworzy się, ale ty jak zwykle musiałaś znów mi namieszać w bani. DZIĘKUJE CI WIELKIE! Teraz z niecierpliwością, będę czekała na następny.Nie będę spać, jeść i pić przez Ciebie.
    Rozdział wspaniały :*

    OdpowiedzUsuń
  22. huh. hemmings, chyba wszystkich nas zwiodłeś. niczego się w ostatnim czasie nie nauczyłeś? wydawać by się mogło, że zacząłeś logicznie myśleć, ale jednak cię to przerosło. nie, nie przerosło, raczej ci to nie przypasowało, wolałeś wrócić do znanego i wygodniejszego. ale ja wiem, że ty taki nie jesteś, już nie. ariel cię zmieniła, nie zaprzeczysz. serduszko cię ukłuło, kiedy zobaczyłeś ją z hoodem? chciałbyś być na jego miejscu, prawda? cóż, to niemożliwe. przyjaciela jej nie zastąpisz, ale pokaż, że jesteś, że nadal ci zależy. a może podziała? x

    OdpowiedzUsuń