Stanęła w progu drzwi wyjściowych prowadzących
prosto na plażę, w dłoni obracając telefon. Zapowiadała się następna
nieprzespana, pełna niepokoju i niepewności noc. Cicha, gwieździsta, wypełniona
delikatnym szumem oceanu, podczas której kolejny raz nie potrafiła poradzić
sobie z natłokiem myśli. Odkąd wyszła ze szpitala, Luke zmusił ją do
zamieszkania w domku rodziców, wymyślając pierwsze lepsze kłamstwo o rzekomym
remoncie w jej domu, byle tylko nie wzbudzać żadnych niepotrzebnych podejrzeń i
uniknąć zbędnych pytań. Jego matka zdawała się przyjąć tę informację z wielkim
zachwytem, pozwalając zostać Ariel tak długo, jak będzie to tylko konieczne.
Spojrzała na wyświetlacz, a zegar wskazywał kilka
minut po drugiej. Przeglądając listę kontaktów zatrzymała się na literce ‘h’,
wpatrując się przez dłuższą chwilę w jedno zapisane tam nazwisko. Nawet nie
wiedziała, dlaczego pomysł zatelefonowania do niego przyszedł jej wtedy do
głowy. Westchnęła bez przekonania, przesuwając palcem po ekranie. W tej samej
chwili, gdzieś nieopodal, rozległo się wyjątkowo sugestywne chrząknięcie.
Nerwowo drgnęła, spoglądając na pogrążoną w mroku plażę. Kilka kroków dalej
dostrzegła zbliżającą się postać. Charakterystyczna, lekko zgarbiona sylwetka,
kaptur na głowie i wsunięte w kieszenie dłonie mogły należeć tylko i wyłącznie
do jednej osoby. Była pewna, że to Luke, a mimo wszystko wstrzymywała z
niepokojem oddech, nim całkowicie nie wyłonił się z ciemności.
- Cześć – mruknął na powitanie, zatrzymując się na
pierwszym schodku. Wyglądał na zmęczonego, najwyraźniej podobnie jak i ona nie
mogąc spać. Nieogolony, z schowanymi pod czapką włosami, podkrążonymi oczami i
w pomiętej koszulce nie prezentował się zbyt dobrze.
- Cześć – odparła niewyraźnie. Popatrzyli na siebie
z pewnego rodzaju niepewnością, wymieniając krótkie spojrzenie. Wydawali się
być tak samo zagubieni i zakłopotani tym niezamierzonym spotkaniem.
- Jak się czujesz? – zapytał wreszcie, przerywając
niezręczna ciszę. W odpowiedzi wzruszyła tylko z obojętnością ramionami,
naciągając rękawy koszuli.
- Jeszcze żyję – odburknęła i lekko utykając,
zrobiła kilka kroków, po czym usiadła na górnym schodku. Odetchnęła głęboko,
spoglądając na rozpostartą przed nią błyszczącą taflę oceanu. Przymknęła oczy,
gdy tylko poczuła podmuch wiatru na twarzy. – Co ty tu robisz?
- Nie wiem – odpowiedział z pełną szczerością,
przysiadając się tuż obok niej. Uchyliła lekko jedną powiekę, spoglądając na
niego pytająco. – A dlaczego ty nie śpisz? Jest środek nocy.
- Nie wiem – powtórzyła, naśladując jego
wcześniejszy obojętny ton. Popatrzył na nią bez przekonania, wykrzywiając
dziwnie usta.
- Świetnie – mruknął, wywracając oczami.
- Świetnie.
Zamilkli. Usilnie udawali zainteresowanie sunącymi
w stronę brzegu falami, choć co chwilę przyłapywali się wzajemnie na
ukradkowych spojrzeniach. W wyjątkowo dziecinny sposób unikali kontaktu
wzrokowego, odwracając głowę w drugą stronę. Cisza, która między nimi
zapanowała stawała się z każdą chwilą coraz mniej znośna. Gdy Luke ciężko
westchnął, niby przypadkowo trącając ją w ramię, lekko zachwiała się,
spoglądając na niego gniewnie. On jednak uparcie wpatrywał się przed siebie,
kompletnie ignorując jej oburzenie. W końcu jednak na nią spojrzał, marszcząc z
niezrozumieniem czoło.
- O co chodzi? – spytał z tym niewinnym wyrazem
twarzy, udając prawdziwe zdziwienie. Gdy nie zamierzała odpowiadać na tę
wyraźną zaczepkę, uśmiechnął się szeroko, szczerząc zęby. Odwróciła wzrok,
wzdychając bezradnie. Podparła głowę na ręce, w zadumie obserwując połyskującą
powierzchnię wody, w której odbijał się księżyc. Nie minęła chwila, a poczuła
kolejne szturchnięcie. Nie zareagowała, licząc na to, że wreszcie odpuści, ale
on kolejny raz postanowił się z nią podroczyć. Wiedziała, że jej podenerwowanie
sprawi mu tylko jeszcze większą radość, dlatego zacisnęła mocno usta, próbując
ignorować te infantylne zaczepki.
- Jesteś taki niedojrzały, Hemmings! – warknęła z
irytacją, podnosząc się ze schodków. Momentalnie poczuła palący ucisk w klatce
piersiowej, a cały obraz przed oczami na chwilę pociemniał. Odruchowo chwyciła
się poręczy, gdy kolana się pod nią ugięły i zaczęła tracić równowagę.
- Hej, hej! – zawołał raptownie Luke, podtrzymując
jej osuwające się bezwładnie ciało.
- Nic mi nie jest – powiedziała natychmiast obronnie,
próbując wysunąć się z jego ramion. On jednak jej na to nie pozwolił. Wziął ją
na ręce i zrobił to na tyle niespodzianie, że nie zdążyła się sprzeciwić.
Dodatkowo nie była w stanie protestować, więc bez żadnego słowa zgodziła się,
by pomógł jej wrócić do środka.
- Musimy zadzwonić po lekarza – nakazał stanowczo,
podtrzymując ją delikatnie, kiedy układała się na łóżku. W tej samej chwili popatrzyła
na niego, rzucając gniewne spojrzenie.
- Nie bądź niepoważny, Hemmings! – uniosła się,
wyrywając z jego rąk koc, którym zamierzał ją okryć. – Nic mi nie jest –
powtórzyła przez zaciśnięte zęby. Dostrzegła malujące się na jego twarzy
zaniepokojenie, do którego nadal nie mogła przywyknąć. Rzadko ktoś się o nią
troszczył w taki sposób, dlatego tak trudno było jej zaakceptować czyjąś pomoc.
To uczucie było całkowicie obce, nieznane i nie potrafiła jeszcze sobie z nim
dobrze radzić. Skutecznie udawało jej się odrzucać każdy przejaw sympatii,
przekonując się wciąż do tego, że tak miało być łatwiej.
- Na pewno? Wszystko dobrze? – spytał z niepokojem,
uważnie przyglądając się jej. Parsknęła cicho.
- Nic już nie będzie dobrze – odparła obojętnie. –
Witaj w mojej kończącej się rzeczywistości.
Odwróciła się w drugą stronę, wciskając policzek w
poduszkę. Z uporem wpatrywała się w szumiący za oknem ocean, słysząc jak fotel
obok lekko zaskrzypiał. Nagle owładnęło ją błogie poczucie bezpieczeństwa.
Zamknęła oczy i zasnęła.
#
Przebudził się, kiedy tylko poczuł na ciele chłodny
podmuch wiatru. W pokoju nadal panował półmrok. Dopiero po chwili zorientował
się, że zasnął w dość niewygodnej pozycji na fotelu tuż obok łóżka, na którym
powinna spać Ariel. Po tym, jak na chwilę mu odpłynęła postanowił posiedzieć
przy niej, ale nawet nie spostrzegł się, kiedy zmęczenie wygrało i zasnął.
Spojrzał na puste miejsce oraz rozkopaną pościel i nie wydawał się być jednak
zdziwiony nieobecnością dziewczyny. Lubiła znikać mu bez słowa. Raptownie
podniósł się i jakby wiedziony jakimś niewyjaśnionym instynktem udał się na taras,
rozglądając się po opustoszałej okolicy, oświetlanej bladym blaskiem księżyca.
Coś podpowiadało mu, że nieobecność dziewczyny nie zwiastowała niczego dobrego.
Chwilę później dostrzegł ją, kiedy bardzo powoli
zanurzała się w oceanie. Bez zastanowienia rzucił się biegiem przez plażę,
wpadając z impetem do wody. Gdy przebył tych kilka metrów, które zdążyła już
pokonać, dość raptownie pochwycił ją w ramiona, z niemałym trudem wyciągając na
brzeg. Woda wciąż napierała na nich, więc mocniej ją objął, ani na moment nie
rozluźniając uścisku. Kompletnie poddała się w jego władanie, a jej bezsilne
ciało było zdane wyłącznie na niego.
- Znowu?! Nie znudziło ci się jeszcze? – wrzasnął
przeraźliwie, potrząsając nią gwałtownie, w chwili kiedy znaleźli się na lądzie.
Mokra grzywka opadła jej na oczy, gdy z lekko uchylonymi ustami spojrzała na
niego. Miała nieobecne spojrzenie i sprawiała wrażenie, jakby nie była świadoma
tego, co się wokół niej działo. Kiedy przez dłuższą chwilę nie poruszyła się,
nadal zawzięcie milcząc, zrezygnowany odepchnął ją lekko. – Jesteś popieprzona,
Keller! Naprawdę masz coś z głową! To jest niewyobrażalne, jak stuknięta
jesteś! Myślisz, że to jest zabawne? Że za każdym razem ktoś się pojawi, żeby
cię uratować? Otóż nie! Brak mi do ciebie słów! - wykrzykiwał, a ona zdawała
się nadal lawirować w swoim małym, zamkniętym świecie, do którego nikt poza nią
nie miał dostępu. Otępiałym wzrokiem wpatrywała się w niego, kiedy wściekły
wyrzucał z siebie kolejne zarzuty wobec niej. Po kilku chwilach, kiedy wreszcie
uspokoił się, spojrzał na nią gniewnie. Miał już dość tej obojętności, która
biła z jej pustych oczu. Stokroć
bardziej wolał, kiedy go nienawidziła. Wziął głęboki oddech i gdy nadal nie
zamierzała się do niego odezwać, pokręcił głową z dezaprobatą, zawracając w
stronę domku. Nie był w stanie zrozumieć, co nią kierowało, kiedy decydowała
się na ten krok. Sama myśl o tym doprowadzała go do szaleństwa, choć wiedział,
że dla niej tak naprawdę to nic nie znaczyło. Nienawidził jej za to.
- Czy ty naprawdę sądziłeś, że chciałam się zabić?
– zapytała znienacka z wyraźną kpiną w poirytowanym głosie, a zaraz potem
doszło go stłumione parsknięcie. Zerknął za siebie, dostrzegając na jej twarzy
grymas niezadowolenia, gdy ocierała twarz z kropel wody, które wciąż
natarczywie spływały z mokrych włosów.
- Nie, ależ skąd. Sądziłem, że czwarta nad ranem to
idealna pora na takie kąpiele, więc postanowiłem się przyłączyć do ciebie –
odburknął z ironią. Miał wrażenie, że kącik jej ust nieznacznie się uniósł, a
przez twarz przemknął cień uśmiechu. Wcześniejsza obojętność i apatia uleciały
gdzieś w zapomnienie i znowu wróciła tak dobrze znana mu Ariel, pełna
nienawiści i niechęci do otaczającego ją świata.
- Nie chciałam się zabić, kretynie – sapnęła
pogardliwie. Patrzył na nią przez chwilę, nie do końca potrafiąc zrozumieć, o
co tak właściwie jej chodziło.
- No tak – zakpił, podchodząc ponownie do niej. –
To takie naturalne i normalne. Każdy człowiek o zdrowych zmysłach urządza sobie
wycieczki w głąb oceanu.
- Nic nie rozumiesz – powiedziała cicho,
opuszczając głowę.
- Nienawidzę
kiedy tak mówisz! – podniósł głos, odruchowo chwytając ją za ramiona. Zmusił
ją, aby wreszcie na niego popatrzyła. Dostrzegł w jej oczach złość i irytację.
Mocno zaciskała zęby, dzielnie stawiając opór jego stanowczemu spojrzeniu. –
Powiedz mi, jak ty to robisz? Zachowujesz się, jakby na niczym ci nie zależało,
jakby to wszystko nie miało żadnego znaczenia. Bo wiesz, ja tak nie potrafię i
…
- Bo nie czuję nic, rozumiesz?- przerwała mu. –
Zupełnie nic! – dodała rozgniewana, wyrywając się z jego uścisku. Odwróciła się
plecami, a on dostrzegł z jak wielkim trudem oddychała, cały czas uciskając
dłońmi skronie. Patrzył na nią otępiałym wzrokiem, wciąż próbując zrozumieć
sens jej słów. Poczuł się wyjątkowo niezręcznie.
- I dlatego weszłaś do wody? Żeby coś poczuć? –
spytał cicho, wpatrując się w roztrzęsioną dziewczynę. Wzruszyła ramiona, ale
chwilę później skinęła nieznacznie głową, nadal jednak nie będąc w stanie
spojrzeć na niego. Podszedł do niej bliżej, ale kiedy tylko wysunął w jej
stronę rękę, ona instynktownie cofnęła się.
- Mówiłam, że nie zrozumiesz, bo nie masz pojęcia,
jak to jest kiedy nie czujesz się ani szczęśliwy, ani smutny, kiedy po prostu
nie czujesz nic. Tylko ta wieczna pustka. Miałam już tego dość, musiałam czegoś
spróbować – wyznała szeptem, otulając się ramionami. Dostrzegł, jak zadrżała z
zimna, gdy przemoczone ubrania nadal kleiły się do jej ciała.
- I poczułaś coś?
- Ból. Poczułam ból i zrozumiałam, dlaczego nie
chciałam, aby mi zależało. Bo kiedy ci zależy, jedyne co czujesz to ból. I
cierpienie – odpowiedziała z niezwykłą pewnością w głosie, a on wciąż bez
przerwy patrzył na nią, uważnie słuchając każdego słowa. Dopiero w tamtej
chwili zaczęła do niego docierać smutna prawda. Poczuł się wyjątkowo źle,
uzmysławiając sobie, jak bardzo musiała być zraniona, by świadomie wybrać życie
w ciągłej obojętności.
- Ariel … - zaczął, ale nie wiedział, co tak
naprawdę powinien jej teraz powiedzieć. Zauważył jednak, jak na dźwięk swojego
imienia zadrżała i jeszcze bardziej się skuliła.
- Przestań, nic nie mów – szepnęła ze złością.
- Próbuję zrozumieć powód twojego postępowania,
naprawdę staram się, ale nie możesz oczekiwać, że nagle wszystkim dookoła też
przestanie zależeć! – oburzył się. – Nie wszyscy są tak silni jak ty, żeby
wyprzeć się wszystkich uczuć.
- Wcale nie jestem silna – zaprzeczyła momentalnie,
spoglądając na niego niepewnie. Wydawała się być małą, zagubioną dziewczynką,
która nie potrafiła odnaleźć drogi powrotnej do domu. Luke podszedł do niej,
bez żadnego ostrzeżenia pochwycił ją w ramiona i mocno przytulił. Kołysał ją
delikatnie, ale ona nadal stała w tym samym miejscu, w kompletnym bezruchu,
poddając się w jego władanie bezgranicznie. Odsunął ją na odległość ramion, gdy
wciąż bezczynnie spoglądała w jakiś punkt przed sobą. Dotknął palcami jej
zaczerwienionego policzka, sunąc delikatnie opuszkami po zimnej skórze. Zadarła
lekko głową, niewzruszona przenosząc spojrzenie na niego. Pochylił się nad nią
i delikatnie unosząc jej podbródek, musnął jej rozchylone usta. Nie
zareagowała, nieprzerwanie patrząc na niego tym samym pustym spojrzeniem. Kiedy
pocałował ją drugi raz, jednak bardziej zdecydowanie, poczuł jak prawie
niezauważenie drgnęła, ale nadal usilnie próbowała to przed nim ukryć, bez
wyrazu wpatrując się w niego, kiedy wodził spojrzeniem po jej twarzy.
- Ciągle nic? – zapytał w końcu, a ona pokręciła
głową, robiąc w tej samej chwili krok w jego stronę. Luke uśmiechnął się, a w
prawym policzku uwidoczniło się niewielkiego wgłębienie. Nagle zacisnęła dłonie
na jego koszulce i wspinając się na palcach, przyciągnęła go raptownie do
siebie. Nie był przygotowany na to, kompletnie zaskoczyła go takim ruchem,
kiedy zimne, wciąż lekko drżące wargi zetknęły się z jego ustami. Przesunęła
dłonią po jego szyi, wciąż zachłannie skradając kolejne pocałunki. Zdawała się
być coraz bliżej niego, tak że w pewnej chwili przestrzeń między nimi przestała
już istnieć. Bez opamiętania zatracali się w tym niedługim momencie, sycąc się
własną bliskością.
- Nic, zupełnie nic – westchnęła ciężko, z trudem
panując nad rozszalałym oddechem.
- Ja czuję – wyznał z trudem, kiedy sunęła
opuszkami palców po jego policzku. Przygarnął ją bliżej siebie i kolejny raz pocałował,
tak że cały świat na moment przestał mieć jakiekolwiek znaczenie, bo liczyli
się tylko oni. Na krótką chwilę rzeczywistość rozpłynęła się.
- Nic … - wychrypiała, ciężko oddychając. Chwycił w
dłonie jej twarz, zmuszając do spojrzenia. Długo uciekała wzrokiem, ale on był
nieugięty, dlatego w końcu poddała się.
- Jesteś okropnym kłamcą, Keller – stwierdził cicho,
chowając ją w objęciu swoich ramion. Broniła się, ale błogie ciepło jego ciała sprawiło,
że dość prędko uległa. Wtuliła się w niego, zaciskając ręce w pasie. Nie byli
świadomi tego, jak długo stali w jednym miejscu, rozkoszując się własną
obecnością. Wszelkie słowa stały się wtedy zupełnie zbędne. Wystarczyło
ukradkowe spojrzenie, muśnięcie warg, dotknięcie dłoni, by przekazali sobie
wszystko, czego powiedzieć się nie dało.
- I co teraz? – zapytała, niszcząc tym samym
misternie budowaną ciszę.
- Teraz wracamy do domu – wyjaśnił, po czym mocno
oplatając palcami jej zmarzniętą dłoń, ruszył przed siebie. Spoglądała co
chwilę na niego, choć on celowo unikał jej spojrzenia, stawiając kolejne kroki
na zimnym piasku. Była przekonana, że zdawał sobie sprawię o jakim ‘teraz’ myślała,
jednak z pełną premedytacją zmienił znaczenie tego słowa.
Nagle przystanęła, a on zatrzymał się razem z nią.
Zerknął na nią z niezrozumieniem, gdy przerażona wpatrywała się w niego, nie
mogąc ruszyć się z miejsca.
- Nic z tego nie będzie – wyznała ze smutkiem, ani
na moment nie odwracając od niego wzroku. Luke westchnął ciężko i zbliżył się
do niej. Zgarnął z jej twarzy kosmyk włosów, delikatnie muskając chłodne usta. –
Nie możesz mieć nadziei, rozumiesz? Nadzieja to …
Nie skończyła mówić, bo kolejny raz ją pocałował,
zmuszając do milczenia.
Boże genialne *.* W końcu razem!! Ile ja na to czekałam xd Boskie <3 Czekam na nexta :D Pozdrawiam i życze dużo weny ( chociaż masz jej nadto xd ) /Wo.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że chciała się zabić.. Może ona myślała, że jak wejdzie nocą do oceanu, to księżyc zamieni ją w syrenę, a ona w końcu coś poczuje.. może jak jej ogon wyrasta.. nie wiem, nie ogarniam tej dziewczyny.
OdpowiedzUsuńTo jest niesamowite!
OdpowiedzUsuń(:
OdpowiedzUsuńZ każdym nowym rozdziałem zakochuje się w Luke w Ariel w nich razem i w całym tym fanfiction od nowa i ze zdwojoną siłą.
OdpowiedzUsuńJesteś genialna ;* myślałam że Ariel chce się zabić kiedy zanużała się w tym oceanie... ale wkońcu są razem na co chyba wszyscy czekali ;) teraz trzeba tylko czekać na ten cud z chorobą Keller...
OdpowiedzUsuńKeller i Hemmings. Hemmings i Keller. Cóż mi to jak najbardziej pasuje. Kocham ten rozdział! Matko i córko!
OdpowiedzUsuńKeller i Hemmings. Hemmings i Keller. Cóż mi to jak najbardziej pasuje. Kocham ten rozdział! Matko i córko!
OdpowiedzUsuńBoże kocham ich, boję się końca
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje fanfiction i mam nadzieję, że będzie trwało jak najdłużej się da.
Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
Pozdrawiam cieplutko;)
Boże Ariel dlaczego ty ciągle stawiasz na jedno
OdpowiedzUsuńTak dużo nienawiści, tak bardzo idealnie :')
OdpowiedzUsuńrozdział genialny! nie ma co! zaskakujesz :)
OdpowiedzUsuńczekam na następny <3
http://art-of-killing.blogspot.com/
Chyba się popłaczę. Nie chce końca, a czuje, że się zbliża
OdpowiedzUsuń:(((
Kocham cię ❤ w końcu jestem szczęśliwa jak kończę czytać rozdział ❤❤
OdpowiedzUsuńLuke, Ariel i piękna noc w tle <3
OdpowiedzUsuńHemmings jaki uparty… I dobrze, ktoś musi Arielką wreszcie wstrząsnąć, a upór to cecha wymagana od potencjalnego kandydata do tej roli :D Ja naprawdę momentami L. nie poznaję i on wciąż mnie zaskakuje. Pozytywnie oczywiście!
Napisałabym coś więcej, ale chyba sobie daruję, bo mam wrażenie, że niezwykle ciężko byłoby mi znaleźć jakiekolwiek słowa do opisania tego, jak cudowna była ta końcowa scena. Za to przeczytam sobie całość raz jeszcze…:)
Pozdrawiam!
Kiedy oni wylądują razem w łóżku?! xd
OdpowiedzUsuńlądowali nieraz
Usuńświetny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńniby nadzieja to suka ale w każdym rozdziale dajesz jej nam coraz więcej. niby stopniowo i ledwie zauważalnie ale jest tu gdzieś między wierszami. i chociaz nie nastawiam się na happy end, bo takowe rzadko sie zdarzają, to gdzieś gł`eboko zakiełkowała myśl, że może w końcu ta dwójka dostanie to na co zasługuje i to jeszcze w tym świecie? miło byłoby gdyby Luke odkupił już swoje winy a Ariel dostała odrobinę sczęścia, na które zasługuje. no ale cóż, to tylko może życzenia a życie, choć bardziej Ty, to zweryfikuje :P
OdpowiedzUsuńA to co zrobiła Ariel było magiczne i tylko wskazało na jej uczucia. Wielokrotnie rozpisywałam się na temat ich złożoności, więc dzisiaj sobie to odpuszczę. Właściwie cały ten rozdział miał w sobie coś magicznego. Z jednej strony noc, chłód, ocean i oni kompletnie w sobie zatraceni. no albo połowicznie bo Ariel dalej kontynuowała poker face wersja minimalistyczna. trzymam za nich kciuki, oby byli razem...kiedyś XD
Pozdrawiam!
Tak bardzo zajebisty blog .. <3 chyba lepszy od WTNGD. Zakochałam się w tej opowieści.. najgorsze, że ona go ciągle odpycha, chociaż to trochę zrozumiałe, bo umiera i nie chce robić komuś i sobie nadziei ...
OdpowiedzUsuńNadal mam nadzieję, że znajdzie się dawca i będzie wszystko ok.. :D Oby....
Czekam na nexta, mam nadzieję, że pojawi się bardzo niedługo ^^ // Maddie
Czy w jakimkolwiek rozdziale dojdzie między nimi do jakiegoś większego zbliżenia? Może ktoś powie ze jestem nienormalna,ale czekam na scenę łóżkową.
OdpowiedzUsuńjuż doszło ;)
Usuńcudowny!
OdpowiedzUsuńK