sobota

#czterdzieścijeden. nienawidzę bezsennych nocy.


Stanęła w progu drzwi wyjściowych prowadzących prosto na plażę, w dłoni obracając telefon. Zapowiadała się następna nieprzespana, pełna niepokoju i niepewności noc. Cicha, gwieździsta, wypełniona delikatnym szumem oceanu, podczas której kolejny raz nie potrafiła poradzić sobie z natłokiem myśli. Odkąd wyszła ze szpitala, Luke zmusił ją do zamieszkania w domku rodziców, wymyślając pierwsze lepsze kłamstwo o rzekomym remoncie w jej domu, byle tylko nie wzbudzać żadnych niepotrzebnych podejrzeń i uniknąć zbędnych pytań. Jego matka zdawała się przyjąć tę informację z wielkim zachwytem, pozwalając zostać Ariel tak długo, jak będzie to tylko konieczne.
Spojrzała na wyświetlacz, a zegar wskazywał kilka minut po drugiej. Przeglądając listę kontaktów zatrzymała się na literce ‘h’, wpatrując się przez dłuższą chwilę w jedno zapisane tam nazwisko. Nawet nie wiedziała, dlaczego pomysł zatelefonowania do niego przyszedł jej wtedy do głowy. Westchnęła bez przekonania, przesuwając palcem po ekranie. W tej samej chwili, gdzieś nieopodal, rozległo się wyjątkowo sugestywne chrząknięcie. Nerwowo drgnęła, spoglądając na pogrążoną w mroku plażę. Kilka kroków dalej dostrzegła zbliżającą się postać. Charakterystyczna, lekko zgarbiona sylwetka, kaptur na głowie i wsunięte w kieszenie dłonie mogły należeć tylko i wyłącznie do jednej osoby. Była pewna, że to Luke, a mimo wszystko wstrzymywała z niepokojem oddech, nim całkowicie nie wyłonił się z ciemności.
- Cześć – mruknął na powitanie, zatrzymując się na pierwszym schodku. Wyglądał na zmęczonego, najwyraźniej podobnie jak i ona nie mogąc spać. Nieogolony, z schowanymi pod czapką włosami, podkrążonymi oczami i w pomiętej koszulce nie prezentował się zbyt dobrze.
- Cześć – odparła niewyraźnie. Popatrzyli na siebie z pewnego rodzaju niepewnością, wymieniając krótkie spojrzenie. Wydawali się być tak samo zagubieni i zakłopotani tym niezamierzonym spotkaniem.
- Jak się czujesz? – zapytał wreszcie, przerywając niezręczna ciszę. W odpowiedzi wzruszyła tylko z obojętnością ramionami, naciągając rękawy koszuli.
- Jeszcze żyję – odburknęła i lekko utykając, zrobiła kilka kroków, po czym usiadła na górnym schodku. Odetchnęła głęboko, spoglądając na rozpostartą przed nią błyszczącą taflę oceanu. Przymknęła oczy, gdy tylko poczuła podmuch wiatru na twarzy. – Co ty tu robisz?
- Nie wiem – odpowiedział z pełną szczerością, przysiadając się tuż obok niej. Uchyliła lekko jedną powiekę, spoglądając na niego pytająco. – A dlaczego ty nie śpisz? Jest środek nocy.
- Nie wiem – powtórzyła, naśladując jego wcześniejszy obojętny ton. Popatrzył na nią bez przekonania, wykrzywiając dziwnie usta.
- Świetnie – mruknął, wywracając oczami.
- Świetnie.
Zamilkli. Usilnie udawali zainteresowanie sunącymi w stronę brzegu falami, choć co chwilę przyłapywali się wzajemnie na ukradkowych spojrzeniach. W wyjątkowo dziecinny sposób unikali kontaktu wzrokowego, odwracając głowę w drugą stronę. Cisza, która między nimi zapanowała stawała się z każdą chwilą coraz mniej znośna. Gdy Luke ciężko westchnął, niby przypadkowo trącając ją w ramię, lekko zachwiała się, spoglądając na niego gniewnie. On jednak uparcie wpatrywał się przed siebie, kompletnie ignorując jej oburzenie. W końcu jednak na nią spojrzał, marszcząc z niezrozumieniem czoło.
- O co chodzi? – spytał z tym niewinnym wyrazem twarzy, udając prawdziwe zdziwienie. Gdy nie zamierzała odpowiadać na tę wyraźną zaczepkę, uśmiechnął się szeroko, szczerząc zęby. Odwróciła wzrok, wzdychając bezradnie. Podparła głowę na ręce, w zadumie obserwując połyskującą powierzchnię wody, w której odbijał się księżyc. Nie minęła chwila, a poczuła kolejne szturchnięcie. Nie zareagowała, licząc na to, że wreszcie odpuści, ale on kolejny raz postanowił się z nią podroczyć. Wiedziała, że jej podenerwowanie sprawi mu tylko jeszcze większą radość, dlatego zacisnęła mocno usta, próbując ignorować te infantylne zaczepki.
- Jesteś taki niedojrzały, Hemmings! – warknęła z irytacją, podnosząc się ze schodków. Momentalnie poczuła palący ucisk w klatce piersiowej, a cały obraz przed oczami na chwilę pociemniał. Odruchowo chwyciła się poręczy, gdy kolana się pod nią ugięły i zaczęła tracić równowagę.
- Hej, hej! – zawołał raptownie Luke, podtrzymując jej osuwające się bezwładnie ciało.
- Nic mi nie jest – powiedziała natychmiast obronnie, próbując wysunąć się z jego ramion. On jednak jej na to nie pozwolił. Wziął ją na ręce i zrobił to na tyle niespodzianie, że nie zdążyła się sprzeciwić. Dodatkowo nie była w stanie protestować, więc bez żadnego słowa zgodziła się, by pomógł jej wrócić do środka.
- Musimy zadzwonić po lekarza – nakazał stanowczo, podtrzymując ją delikatnie, kiedy układała się na łóżku. W tej samej chwili popatrzyła na niego, rzucając gniewne spojrzenie.
- Nie bądź niepoważny, Hemmings! – uniosła się, wyrywając z jego rąk koc, którym zamierzał ją okryć. – Nic mi nie jest – powtórzyła przez zaciśnięte zęby. Dostrzegła malujące się na jego twarzy zaniepokojenie, do którego nadal nie mogła przywyknąć. Rzadko ktoś się o nią troszczył w taki sposób, dlatego tak trudno było jej zaakceptować czyjąś pomoc. To uczucie było całkowicie obce, nieznane i nie potrafiła jeszcze sobie z nim dobrze radzić. Skutecznie udawało jej się odrzucać każdy przejaw sympatii, przekonując się wciąż do tego, że tak miało być łatwiej.
- Na pewno? Wszystko dobrze? – spytał z niepokojem, uważnie przyglądając się jej. Parsknęła cicho.
- Nic już nie będzie dobrze – odparła obojętnie. – Witaj w mojej kończącej się rzeczywistości.
Odwróciła się w drugą stronę, wciskając policzek w poduszkę. Z uporem wpatrywała się w szumiący za oknem ocean, słysząc jak fotel obok lekko zaskrzypiał. Nagle owładnęło ją błogie poczucie bezpieczeństwa. Zamknęła oczy i zasnęła.

#

Przebudził się, kiedy tylko poczuł na ciele chłodny podmuch wiatru. W pokoju nadal panował półmrok. Dopiero po chwili zorientował się, że zasnął w dość niewygodnej pozycji na fotelu tuż obok łóżka, na którym powinna spać Ariel. Po tym, jak na chwilę mu odpłynęła postanowił posiedzieć przy niej, ale nawet nie spostrzegł się, kiedy zmęczenie wygrało i zasnął. Spojrzał na puste miejsce oraz rozkopaną pościel i nie wydawał się być jednak zdziwiony nieobecnością dziewczyny. Lubiła znikać mu bez słowa. Raptownie podniósł się i jakby wiedziony jakimś niewyjaśnionym instynktem udał się na taras, rozglądając się po opustoszałej okolicy, oświetlanej bladym blaskiem księżyca. Coś podpowiadało mu, że nieobecność dziewczyny nie zwiastowała niczego dobrego.
Chwilę później dostrzegł ją, kiedy bardzo powoli zanurzała się w oceanie. Bez zastanowienia rzucił się biegiem przez plażę, wpadając z impetem do wody. Gdy przebył tych kilka metrów, które zdążyła już pokonać, dość raptownie pochwycił ją w ramiona, z niemałym trudem wyciągając na brzeg. Woda wciąż napierała na nich, więc mocniej ją objął, ani na moment nie rozluźniając uścisku. Kompletnie poddała się w jego władanie, a jej bezsilne ciało było zdane wyłącznie na niego.
- Znowu?! Nie znudziło ci się jeszcze? – wrzasnął przeraźliwie, potrząsając nią gwałtownie, w chwili kiedy znaleźli się na lądzie. Mokra grzywka opadła jej na oczy, gdy z lekko uchylonymi ustami spojrzała na niego. Miała nieobecne spojrzenie i sprawiała wrażenie, jakby nie była świadoma tego, co się wokół niej działo. Kiedy przez dłuższą chwilę nie poruszyła się, nadal zawzięcie milcząc, zrezygnowany odepchnął ją lekko. – Jesteś popieprzona, Keller! Naprawdę masz coś z głową! To jest niewyobrażalne, jak stuknięta jesteś! Myślisz, że to jest zabawne? Że za każdym razem ktoś się pojawi, żeby cię uratować? Otóż nie! Brak mi do ciebie słów! - wykrzykiwał, a ona zdawała się nadal lawirować w swoim małym, zamkniętym świecie, do którego nikt poza nią nie miał dostępu. Otępiałym wzrokiem wpatrywała się w niego, kiedy wściekły wyrzucał z siebie kolejne zarzuty wobec niej. Po kilku chwilach, kiedy wreszcie uspokoił się, spojrzał na nią gniewnie. Miał już dość tej obojętności, która biła z jej pustych oczu. Stokroć bardziej wolał, kiedy go nienawidziła. Wziął głęboki oddech i gdy nadal nie zamierzała się do niego odezwać, pokręcił głową z dezaprobatą, zawracając w stronę domku. Nie był w stanie zrozumieć, co nią kierowało, kiedy decydowała się na ten krok. Sama myśl o tym doprowadzała go do szaleństwa, choć wiedział, że dla niej tak naprawdę to nic nie znaczyło. Nienawidził jej za to.
- Czy ty naprawdę sądziłeś, że chciałam się zabić? – zapytała znienacka z wyraźną kpiną w poirytowanym głosie, a zaraz potem doszło go stłumione parsknięcie. Zerknął za siebie, dostrzegając na jej twarzy grymas niezadowolenia, gdy ocierała twarz z kropel wody, które wciąż natarczywie spływały z mokrych włosów.
- Nie, ależ skąd. Sądziłem, że czwarta nad ranem to idealna pora na takie kąpiele, więc postanowiłem się przyłączyć do ciebie – odburknął z ironią. Miał wrażenie, że kącik jej ust nieznacznie się uniósł, a przez twarz przemknął cień uśmiechu. Wcześniejsza obojętność i apatia uleciały gdzieś w zapomnienie i znowu wróciła tak dobrze znana mu Ariel, pełna nienawiści i niechęci do otaczającego ją świata.
- Nie chciałam się zabić, kretynie – sapnęła pogardliwie. Patrzył na nią przez chwilę, nie do końca potrafiąc zrozumieć, o co tak właściwie jej chodziło.
- No tak – zakpił, podchodząc ponownie do niej. – To takie naturalne i normalne. Każdy człowiek o zdrowych zmysłach urządza sobie wycieczki w głąb oceanu.
- Nic nie rozumiesz – powiedziała cicho, opuszczając głowę.
- Nienawidzę kiedy tak mówisz! – podniósł głos, odruchowo chwytając ją za ramiona. Zmusił ją, aby wreszcie na niego popatrzyła. Dostrzegł w jej oczach złość i irytację. Mocno zaciskała zęby, dzielnie stawiając opór jego stanowczemu spojrzeniu. – Powiedz mi, jak ty to robisz? Zachowujesz się, jakby na niczym ci nie zależało, jakby to wszystko nie miało żadnego znaczenia. Bo wiesz, ja tak nie potrafię i …
- Bo nie czuję nic, rozumiesz?- przerwała mu. – Zupełnie nic! – dodała rozgniewana, wyrywając się z jego uścisku. Odwróciła się plecami, a on dostrzegł z jak wielkim trudem oddychała, cały czas uciskając dłońmi skronie. Patrzył na nią otępiałym wzrokiem, wciąż próbując zrozumieć sens jej słów. Poczuł się wyjątkowo niezręcznie.
- I dlatego weszłaś do wody? Żeby coś poczuć? – spytał cicho, wpatrując się w roztrzęsioną dziewczynę. Wzruszyła ramiona, ale chwilę później skinęła nieznacznie głową, nadal jednak nie będąc w stanie spojrzeć na niego. Podszedł do niej bliżej, ale kiedy tylko wysunął w jej stronę rękę, ona instynktownie cofnęła się.
- Mówiłam, że nie zrozumiesz, bo nie masz pojęcia, jak to jest kiedy nie czujesz się ani szczęśliwy, ani smutny, kiedy po prostu nie czujesz nic. Tylko ta wieczna pustka. Miałam już tego dość, musiałam czegoś spróbować – wyznała szeptem, otulając się ramionami. Dostrzegł, jak zadrżała z zimna, gdy przemoczone ubrania nadal kleiły się do jej ciała.
- I poczułaś coś?
- Ból. Poczułam ból i zrozumiałam, dlaczego nie chciałam, aby mi zależało. Bo kiedy ci zależy, jedyne co czujesz to ból. I cierpienie – odpowiedziała z niezwykłą pewnością w głosie, a on wciąż bez przerwy patrzył na nią, uważnie słuchając każdego słowa. Dopiero w tamtej chwili zaczęła do niego docierać smutna prawda. Poczuł się wyjątkowo źle, uzmysławiając sobie, jak bardzo musiała być zraniona, by świadomie wybrać życie w ciągłej obojętności.
- Ariel … - zaczął, ale nie wiedział, co tak naprawdę powinien jej teraz powiedzieć. Zauważył jednak, jak na dźwięk swojego imienia zadrżała i jeszcze bardziej się skuliła.
- Przestań, nic nie mów – szepnęła ze złością.
- Próbuję zrozumieć powód twojego postępowania, naprawdę staram się, ale nie możesz oczekiwać, że nagle wszystkim dookoła też przestanie zależeć! – oburzył się. – Nie wszyscy są tak silni jak ty, żeby wyprzeć się wszystkich uczuć.
- Wcale nie jestem silna – zaprzeczyła momentalnie, spoglądając na niego niepewnie. Wydawała się być małą, zagubioną dziewczynką, która nie potrafiła odnaleźć drogi powrotnej do domu. Luke podszedł do niej, bez żadnego ostrzeżenia pochwycił ją w ramiona i mocno przytulił. Kołysał ją delikatnie, ale ona nadal stała w tym samym miejscu, w kompletnym bezruchu, poddając się w jego władanie bezgranicznie. Odsunął ją na odległość ramion, gdy wciąż bezczynnie spoglądała w jakiś punkt przed sobą. Dotknął palcami jej zaczerwienionego policzka, sunąc delikatnie opuszkami po zimnej skórze. Zadarła lekko głową, niewzruszona przenosząc spojrzenie na niego. Pochylił się nad nią i delikatnie unosząc jej podbródek, musnął jej rozchylone usta. Nie zareagowała, nieprzerwanie patrząc na niego tym samym pustym spojrzeniem. Kiedy pocałował ją drugi raz, jednak bardziej zdecydowanie, poczuł jak prawie niezauważenie drgnęła, ale nadal usilnie próbowała to przed nim ukryć, bez wyrazu wpatrując się w niego, kiedy wodził spojrzeniem po jej twarzy.  
- Ciągle nic? – zapytał w końcu, a ona pokręciła głową, robiąc w tej samej chwili krok w jego stronę. Luke uśmiechnął się, a w prawym policzku uwidoczniło się niewielkiego wgłębienie. Nagle zacisnęła dłonie na jego koszulce i wspinając się na palcach, przyciągnęła go raptownie do siebie. Nie był przygotowany na to, kompletnie zaskoczyła go takim ruchem, kiedy zimne, wciąż lekko drżące wargi zetknęły się z jego ustami. Przesunęła dłonią po jego szyi, wciąż zachłannie skradając kolejne pocałunki. Zdawała się być coraz bliżej niego, tak że w pewnej chwili przestrzeń między nimi przestała już istnieć. Bez opamiętania zatracali się w tym niedługim momencie, sycąc się własną bliskością.
- Nic, zupełnie nic – westchnęła ciężko, z trudem panując nad rozszalałym oddechem.
- Ja czuję – wyznał z trudem, kiedy sunęła opuszkami palców po jego policzku. Przygarnął ją bliżej siebie i kolejny raz pocałował, tak że cały świat na moment przestał mieć jakiekolwiek znaczenie, bo liczyli się tylko oni. Na krótką chwilę rzeczywistość rozpłynęła się.
- Nic … - wychrypiała, ciężko oddychając. Chwycił w dłonie jej twarz, zmuszając do spojrzenia. Długo uciekała wzrokiem, ale on był nieugięty, dlatego w końcu poddała się.
- Jesteś okropnym kłamcą, Keller – stwierdził cicho, chowając ją w objęciu swoich ramion. Broniła się, ale błogie ciepło jego ciała sprawiło, że dość prędko uległa. Wtuliła się w niego, zaciskając ręce w pasie. Nie byli świadomi tego, jak długo stali w jednym miejscu, rozkoszując się własną obecnością. Wszelkie słowa stały się wtedy zupełnie zbędne. Wystarczyło ukradkowe spojrzenie, muśnięcie warg, dotknięcie dłoni, by przekazali sobie wszystko, czego powiedzieć się nie dało.
- I co teraz? – zapytała, niszcząc tym samym misternie budowaną ciszę.
- Teraz wracamy do domu – wyjaśnił, po czym mocno oplatając palcami jej zmarzniętą dłoń, ruszył przed siebie. Spoglądała co chwilę na niego, choć on celowo unikał jej spojrzenia, stawiając kolejne kroki na zimnym piasku. Była przekonana, że zdawał sobie sprawię o jakim ‘teraz’ myślała, jednak z pełną premedytacją zmienił znaczenie tego słowa.
Nagle przystanęła, a on zatrzymał się razem z nią. Zerknął na nią z niezrozumieniem, gdy przerażona wpatrywała się w niego, nie mogąc ruszyć się z miejsca.
- Nic z tego nie będzie – wyznała ze smutkiem, ani na moment nie odwracając od niego wzroku. Luke westchnął ciężko i zbliżył się do niej. Zgarnął z jej twarzy kosmyk włosów, delikatnie muskając chłodne usta. – Nie możesz mieć nadziei, rozumiesz? Nadzieja to …
Nie skończyła mówić, bo kolejny raz ją pocałował, zmuszając do milczenia.


24 komentarze:

  1. Boże genialne *.* W końcu razem!! Ile ja na to czekałam xd Boskie <3 Czekam na nexta :D Pozdrawiam i życze dużo weny ( chociaż masz jej nadto xd ) /Wo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślałam, że chciała się zabić.. Może ona myślała, że jak wejdzie nocą do oceanu, to księżyc zamieni ją w syrenę, a ona w końcu coś poczuje.. może jak jej ogon wyrasta.. nie wiem, nie ogarniam tej dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
  4. Z każdym nowym rozdziałem zakochuje się w Luke w Ariel w nich razem i w całym tym fanfiction od nowa i ze zdwojoną siłą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś genialna ;* myślałam że Ariel chce się zabić kiedy zanużała się w tym oceanie... ale wkońcu są razem na co chyba wszyscy czekali ;) teraz trzeba tylko czekać na ten cud z chorobą Keller...

    OdpowiedzUsuń
  6. Keller i Hemmings. Hemmings i Keller. Cóż mi to jak najbardziej pasuje. Kocham ten rozdział! Matko i córko!

    OdpowiedzUsuń
  7. Keller i Hemmings. Hemmings i Keller. Cóż mi to jak najbardziej pasuje. Kocham ten rozdział! Matko i córko!

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże kocham ich, boję się końca

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział:)
    Uwielbiam twoje fanfiction i mam nadzieję, że będzie trwało jak najdłużej się da.
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
    Pozdrawiam cieplutko;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże Ariel dlaczego ty ciągle stawiasz na jedno

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak dużo nienawiści, tak bardzo idealnie :')

    OdpowiedzUsuń
  12. rozdział genialny! nie ma co! zaskakujesz :)
    czekam na następny <3
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Chyba się popłaczę. Nie chce końca, a czuje, że się zbliża
    :(((

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham cię ❤ w końcu jestem szczęśliwa jak kończę czytać rozdział ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  15. Luke, Ariel i piękna noc w tle <3
    Hemmings jaki uparty… I dobrze, ktoś musi Arielką wreszcie wstrząsnąć, a upór to cecha wymagana od potencjalnego kandydata do tej roli :D Ja naprawdę momentami L. nie poznaję i on wciąż mnie zaskakuje. Pozytywnie oczywiście!
    Napisałabym coś więcej, ale chyba sobie daruję, bo mam wrażenie, że niezwykle ciężko byłoby mi znaleźć jakiekolwiek słowa do opisania tego, jak cudowna była ta końcowa scena. Za to przeczytam sobie całość raz jeszcze…:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy oni wylądują razem w łóżku?! xd

    OdpowiedzUsuń
  17. niby nadzieja to suka ale w każdym rozdziale dajesz jej nam coraz więcej. niby stopniowo i ledwie zauważalnie ale jest tu gdzieś między wierszami. i chociaz nie nastawiam się na happy end, bo takowe rzadko sie zdarzają, to gdzieś gł`eboko zakiełkowała myśl, że może w końcu ta dwójka dostanie to na co zasługuje i to jeszcze w tym świecie? miło byłoby gdyby Luke odkupił już swoje winy a Ariel dostała odrobinę sczęścia, na które zasługuje. no ale cóż, to tylko może życzenia a życie, choć bardziej Ty, to zweryfikuje :P
    A to co zrobiła Ariel było magiczne i tylko wskazało na jej uczucia. Wielokrotnie rozpisywałam się na temat ich złożoności, więc dzisiaj sobie to odpuszczę. Właściwie cały ten rozdział miał w sobie coś magicznego. Z jednej strony noc, chłód, ocean i oni kompletnie w sobie zatraceni. no albo połowicznie bo Ariel dalej kontynuowała poker face wersja minimalistyczna. trzymam za nich kciuki, oby byli razem...kiedyś XD
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak bardzo zajebisty blog .. <3 chyba lepszy od WTNGD. Zakochałam się w tej opowieści.. najgorsze, że ona go ciągle odpycha, chociaż to trochę zrozumiałe, bo umiera i nie chce robić komuś i sobie nadziei ...
    Nadal mam nadzieję, że znajdzie się dawca i będzie wszystko ok.. :D Oby....
    Czekam na nexta, mam nadzieję, że pojawi się bardzo niedługo ^^ // Maddie

    OdpowiedzUsuń
  19. Czy w jakimkolwiek rozdziale dojdzie między nimi do jakiegoś większego zbliżenia? Może ktoś powie ze jestem nienormalna,ale czekam na scenę łóżkową.

    OdpowiedzUsuń