Świeże,
wczesnojesienne powietrze wpadało do środka przez uchylone okno.
Ariel z podenerwowaniem spojrzała na wiszący na ścianie zegar,
przez niedługą chwilę wpatrując się w leniwie przeskakujący
sekundnik. Zacisnęła mocniej usta, próbując ukryć swoją
wściekłość. Calum miał pojawić się dokładnie siedemnaście
minut temu, a wciąż go nie było. Telefon również nie odpowiadał.
Westchnęła ociężale, związując włosy w wysokiego koka. Lekko
pochyliła się nad fortepianem, a palce lewej dłoni zgrabnie
zaczęły przesuwać się po czarno-białych klawiszach, roznosząc
po opustoszałej klasie delikatną melodię. Zdmuchnęła opadającą
na oczy grzywkę, podpierając głowę na wolnej ręce. Jej spokojny,
mocny głos odbijał się od pustych ścian, niosąc echem po
pomieszczeniu. Nagle drzwi klasy otworzyły się gwałtownie, a
szklane skrzydło okna z hukiem rozszczelniło się. Przez
pomieszczenie przemknął potężny podmuch, a kilka zapisanych
nutami kartek wzbiło się w górę. Ariel odruchowo próbowała je
zatrzymać, ale na niewiele się to zdało. Szum wiatru w pewnym
momencie ustał, zastąpiony szemranymi szeptami. Niespiesznie
uniosła głowę, zbierając z podłogi resztę pogniecionych stron
zeszytu. Kiedy tylko dostrzegła tę nonszalancką sylwetkę
blondyna, przekręconą czerwoną czapkę, ręce w kieszeniach
dresowych spodni i futerał gitary przewieszony przez ramię, zaklęła
pod nosem, nieświadomie zgniatając jeszcze mocniej papier w
drżących ze złości dłoniach. Lodowate, błękitne spojrzenie
chłopaka spoczęło na niej, a on z niewzruszoną miną obserwował
każdy jej najmniejszy ruch. Zmrużyła mocniej powieki, gdy
dostrzegła za jego plecami tak dobrze znaną jej czuprynę czarnych
włosów.
- Wreszcie jesteś!
- powiedziała z westchnieniem ulgi, siadając ponownie przy
fortepianie i zaczęła układać na wcześniejsze miejsce zapiski z
nutami.
- Ja się w ogóle
nie cieszę, że cię tutaj widzę, Keller – odparł z przekąsem
Luke, a ona aż drgnęła z wściekłości, słysząc z jakim
lekceważeniem wypowiadał jej nazwisko, specjalnie kładąc na nie
nacisk.
- Nie mówiłam do
ciebie, kretynie – burknęła nieprzyjaźnie, resztkami silnej woli
walcząc z chęcią uderzenia go. Nawet się nie odwróciła, by na
niego spojrzeć. - Calum, spóźniłeś się! - dodała chwilę
później.
- Nie sądzę, jest
idealnie na czas.
Znowu ten sam
irytujący głos rozbrzmiał za jej plecami. Zacisnęła powieki i
wzięła głęboki oddech, starając się go zignorować. W myślach
policzyła do dziesięciu.
- Calum – zaczęła
nad wyraz uprzejmym tonem, siląc się na przebłysk uśmiechu na
ustach. Okręciła się na stołku i z cichym westchnieniem ułożyła
obie ręce na kolanach. - Musimy jeszcze sporo przećwiczyć, więc
zostaw już tę bandę idiotów. W zasadzie to po co ich tutaj
przyprowadziłeś? - zapytała z niesmakiem, pełnym pogardy wzrokiem
lustrując stojącą przed nią trójkę chłopaków. Hood nadal z
nieznanych jej przyczyn czaił się za plecami blondyna.
- Słyszałeś? -
Ashton szturchnął Hemmingsa w ramię, wskazując palcem na Ariel. -
Kaleka nazwała nas idiotami, psh! – zawył ze śmiechu, ale Luke
popatrzył na niego litościwie, wykrzywiając usta.
- W twoim przypadku
się nie pomyliła – odparł złośliwie, odpychając od siebie
przyjaciela. Irwin momentalnie spochmurniał, a ten rozbawiony
uśmieszek prawie od raz spełzł z jego roześmianej twarzy. Zrobił
wyjątkowo głupią minę, kręcąc głową, na co Luke wzniósł
wysoko oczy, opuszczając bezradnie ręce.
- Czy ja naprawdę
jestem idiotą? - zapytał ze zdezorientowanym wyrazem twarzy,
nachylając się w stronę Michaela za plecami Luke'a, ale ten
beznamiętnie wzruszył ramionami. Ashton podrapał się po głowie,
szepcząc coś do siebie pod nosem, jakby starał się właśnie
przeanalizować bardzo skomplikowaną zagadkę.
- Super, świetnie,
wspaniale – Ariel nagle klasnęła w dłonie, podnosząc się z
krzesełka, gdy skończyli tę porywającą wymianę zdań między
sobą. - A teraz z łaski swojej możecie opuścić to pomieszczenie,
gdyż nie jesteście tutaj zbyt mile widziani – przyznała z pełną
szczerością i pochwyciła swoją kulę, kuśtykając w stronę
chowającego się Caluma. Ominęła Luke'a, potrącając go celowo
ramieniem i zacisnęła palce na koszulce Hooda, wyciągając go
przed szereg.
- Ale ja nie mogę –
wyjęczał przerażony, robiąc krok w tył. Opuścił speszony
wzrok, okręcając spód tshirtu wokół palca. Dziewczyna otworzyła
szerzej oczy, nie do końca rozumiejąc jego słowa.
- Czego nie możesz?
- zapytała z nieco zmrużonymi oczami, nie spuszczając wzroku z
przyjaciela. Mimo jego ciemnej karnacji dostrzegła pąsowe rumieńce
na policzkach. Nagle stojący obok Hemmings roześmiał się
jadowicie, a ona niespiesznie spojrzała na niego. Z uniesioną brwią
przyglądała się jego rozbawionej minie. - A ciebie co tak bawi?
Luke w końcu
opanował się, spoglądając przez ramię na przestraszonego
chłopaka, który nerwowo przestępował z nogi na nogę. Odetchnął
ciężko i popatrzył na blondynkę.
- Calum od dziś
dołącza do naszego zespołu – wyjaśnił z perfidnym uśmiechem
na ustach.
- OK, ale co w tym
takiego śmiesznego? Praktycznie od początku roku szkolnego jest w
waszej drużynie.
- Nie, nie –
zaprzeczył z jeszcze większym rozbawieniem, jakby właśnie
opowiadała dobry dowcip. Tym razem stojący za nim Ash i Mike
również się roześmiali. - On dołącza do naszego zespołu –
dodał, akcentując ostatnie słowo i poklepując triumfalnie futerał
z gitarą. Ariel poczuła, że zrobiło jej się gorąco.
- Trzydzieści
sekund do Marsa! - powiedział nagle Ashton, dumnie wypinając pierś,
a wszyscy spojrzeli na niego z powątpiewaniem. - No co?
- To nie ta nazwa,
idioto – mruknął zażenowany Michael, przewracając oczami, po
czym uderzył dłonią w czoło. Irwin zmarszczył z niezadowoleniem
brwi i postukując wskazującym palcem po dolnej wardze, znowu się
zamyślił, ale tym razem już nikt na niego nie zwracał uwagi. -
Pięć sekund lata! - poprawił go Clifford i z dezaprobatą
potrząsnął głową.
- Także widzisz,
jedynym zbędnym ogniwem jesteś teraz ty, Keller– wyznał
spokojnie Luke, posyłając jedno, krótkie spojrzenie w jej stronę.
Założył ręce na piersi, poruszając sugestywnie brwiami.
- To jakiś chory
żart. Calum w życiu by do was nie dołączył, prawda? - wymusiła
na nim udzielenie odpowiedzi, ale chłopak nadal z ogromnym poczuciem
winy milczał, starając się nie brać udziału w tej dyskusji. Im
dłużej mu się przyglądała, tym bardziej utwierdzała się w
przekonaniu, że blondyn tym razem jej nie oszukał.
- Nie przejmuj się
tak – Luke ponownie zabrał głos, posyłając jej pogardliwy
uśmieszek. - Teraz przynajmniej będzie w zespole o męskiej nazwie,
a nie jakieś małe koniki morskie, czy inne tego typu.
Dziewczyna spojrzała
z niedowierzaniem na Caluma, nie mogąc uwierzyć, że był zdolny do
wyjawienia mu wszystkich tajemnic. Poczuła narastającą gulę w
gardle, nie mogąc zapanować nad drżeniem warg.
- Ariel … - Hood
zaczął trzęsącym się ze strachu i niepewności głosem, ale ona
już go nie słuchała. Krótkim ruchem ręki uciszyła go i bez
słowa minęła wszystkich, opuszczając klasę z niemałym
trzaśnięciem drzwi. Prawie wybiegła na zewnątrz, potykając się
o niewielki próg. - Ariel poczekaj!
Zatrzymała się i
nabrała powietrze w płuca, gdy błagalny głos Calum nadal odbijał
się pulsującym dudnieniem w jej głowie. Oddychała z niemałym
trudem, wciąż nie mogąc pogodzić się z tym, co przed chwilą się
wydarzyło. Odwróciła się gwałtownie w jego stronę, a każdy
najmniejszy mięsień jej twarz drgał, gdy wściekle zaciskała
zęby. Dłuższą chwilę dzielnie wpatrywała się w jego smutne
oczy, ale rozdrażnienie kompletnie przejęło nad nią kontrolę.
- Wiesz co? Ja nawet
nie jestem zła, po prostu w całym moim życiu nikt mnie nigdy tak
nie zawiódł.
- Ale Ar …
- Przestań! -
przerwała mu raptownie. - Daj mi dzisiaj spokój, OK? Nie chcę na
ciebie patrzeć, nie chcę cię słuchać, nie mam ochoty z tobą
przebywać. Wracaj do swoich nowych przyjaciół.
- Daj mi coś
powiedzieć, proszę cię.
- Nie! - krzyknęła
i nie poświęcając mu już nawet krótkiego spojrzenia, ruszyła w
drugą stronę, a postukiwanie jej kuli odbijało się echem od
pustych ścian szkolnego korytarza.
- On postawił mnie
pod murem. Nie miałem wyjścia. Twoje marzenie kontra moja cała
przyszłość.
Ariel zamarła.
Niespokojnie rozchyliła usta, oddychając nierówno. Wsunęła
dłonie do kieszeni spodni i obracając się na pięcie, ponownie
spojrzała na pogrążonego w nieudawanej rozpaczy chłopaka. Jej
pusty, niewyrażający żadnych uczuć wzrok spoczął na jego
wyrażające wciąż niemałe przerażenie twarzy.
- Ja nie mam marzeń
– wyznała, na co Calum zareagował tylko przeciągłym
westchnieniem i wywróceniem oczami. Znał tę gadkę na pamięć. -
Ale co to znaczy, że postawił cię pod murem?
Brunet opuścił
głowę, spoglądając na pozdzierane czubki trampek. Wykrzywił
lekko stopy i ciężko westchnął.
#
- Hej, Hemmings! -
zawołała za wychodzącym z sali gimnastycznej chłopakiem, który
okrążony był wianuszkiem wpatrzonych w niego dziewcząt. Starała
się, aby jej głos brzmiał możliwie jak najbardziej naturalnie,
bez cienia emocji. Gdy się zatrzymał, oglądając się przez ramię,
ruszyła w jego kierunku. Zaciskała mocno dłoń na kuli, odczuwając
delikatne kłucie w nodze przy każdym stawianym kroku. Musiała
jednak zignorować ten ból.
- O, syrenka
wynurzyła się ze swojego podwodnego świata – oznajmił z kpiną,
a grupka adoratorek jak na zawołanie zachichotała w tak irytujący
sposób, że Ariel zebrało się na wymioty. Wzięła głębszy
oddech, nie zwracając na nie uwagi.
- Od kiedy zadajesz
się z tym społecznym marginesem? - zapytała jedna z nich, robiąc
maślane oczy do chłopaka.
- Nie zadaję się –
odparł i zaśmiał się nerwowo. - To ona ciągle za mną łazi.
- Cofnijmy się
lepiej do tyłu, bo ten kompletny brak stylu i klasy może być
zaraźliwy – dodała inna i odrzuciła na plecy swoje błyszczące,
długie włosy, przy okazji obdarzając blondynkę żałosnym,
przepełnionym litością spojrzeniem.
- Polecam cofanie
się do przodu, super sprawa – odpowiedziała ze spokojem Ariel i
zbliżyła się do niej, na co dziewczyna momentalnie schowała się
za pozostałe koleżanki z przerażeniem na pokrytej sporą warstwą
makijażu twarzy. Tylko Luke się zaśmiał pod nosem, bo
najwyraźniej nikt poza nim nie zrozumiał tej aluzji. Ariel
pokręciła bezradnie głową.
- Możecie iść,
jakoś sobie z nią poradzę – wyznał po chwili, rozganiając
kółko adoracji i uśmiechając się do nich szeroko, podążył
wzrokiem za ich znikającymi za rogiem sylwetkami. Wystarczyło jedno
jego skinienie, a one posłusznie odmaszerowały, jakby były do tego
zaprogramowane. Westchnął z rozmarzeniem i niespiesznie zerknął
na stojącą przed nim blondynkę. Uśmiech momentalnie znikł z
twarzy, gdy posłał jej zniecierpliwione spojrzenie.
- Jeśli masz ze mną
jakiś problem, to mścij się na mnie, Caluma zostaw w spokoju.
Doskonale wiesz, że tylko dzięki grze w tej twojej zakichanej
drużynie ma szansę na stypendium, a co za tym idzie na możliwość
dalszego studiowania. Wszystko, co posiada, to ta cholerna
koszykówka! Bo wyobraź sobie, że nie wszyscy mają bogatego
tatusia, który mimo beznadziejnych stopni zapłaci za naukę w
college'u – powiedziała stanowczo, wciąż wyjątkowo dobrze
panując nad wszelkimi nienawistnymi emocjami, które żywiła do
jego osoby. Obiecała sobie, że tym razem zachowa totalny spokój i
nie pozwoli mu wyprowadzić się z równowagi. Choć wewnątrz cała
drżała. Luke parsknął śmiechem, a ona instynktownie wbiła palce
w dłonie, walcząc z falą wściekłości. Nienawidziła tego
cynicznego uśmieszku, który pojawiał się na jego twarzy.
- Nie rozumiem o co
ci chodzi, Keller – mruknął z obojętnym wzruszeniem ramion i
rozłożył na boki ręce. Posłała mu krótkie spojrzenie, uważnie
przyglądając się niewzruszonej twarzy.
- W moim życiu
spotkałam kilku prawdziwych idiotów, ale ty bijesz wszystkich na
głowę!
- O! Dziękuję! W
końcu jestem na samym szczycie twoich list. Cóż za zaszczyt! –
odpowiedział piskliwym głosikiem, klaszcząc w dłonie. Doskonale
zdawał sobie sprawę, jak sprawić, aby zaczęła tracić nad sobą
kontrolę. Nie mogła jednak uczynić mu tej niebywałej
przyjemności. Gdy tylko skończył swoje infantylne przedstawienie,
obdarzyła go krzywym spojrzeniem.
- Nienawidzę cię
– syknęła z mordem w oczach.
- Świetnie, ja
ciebie też – przyznał z obojętnością, która sprawiała, że
jeszcze bardziej go nie znosiła.
- Przez ułamek
sekundy naiwnie ufałam, że może zostały w tobie jakieś resztki
przyzwoitości, czy empatii, ale najwyraźniej kolejny raz źle
ulokowałam swoją wiarę i nadzieję – oceniła z obojętnym
wzruszeniem ramion, po czym zdecydowała, że ta rozmowa nie miała
najmniejszego sensu. Ściągnął brwi, jakby słowa, które
wypowiedziała naprawdę go poruszyły. Szybko jednak pozbyła się
tego złudnego wrażenia, potrząsając lekko głową. Skręciła w
bok, powoli oddalając się od niego. W pewnej chwili zatrzymała się
i popatrzyła na niego. - Jeśli tak bardzo zależy ci na tym, aby
mnie zniszczyć, to droga wolna, ale on niczemu nie jest winny. Wiem,
że czerpiesz niezwykłą przyjemność z uprzykrzania innym życia,
ale chociaż to rób z godnością i honorem, a nie posługuj się
biednym Calumem, aby zrobić mi na złość. Chociaż raz powalcz
uczciwie. Aczkolwiek naprawdę nie wiem, dlaczego obrałeś mnie za
cel.
Wzięła głębszy
oddech i spoglądając na chłopaka po raz ostatni, zaczęła iść
przed siebie. Wciąż z trudem przychodziło jej pogodzenie się z
faktem, że był na tyle podły, iż zagroził jej przyjacielowi
wyrzuceniem z drużyny, jeśli ten nie zgodziłby się przyłączyć
do tego zespoliku, który z pewnością był kolejnym rezultatem jego
wielkiej nienawiści do niej. Nie miała wątpliwości, że gdyby ona
nie brała w tym udziału, to nigdy nie wpadłby na pomysł
konkurowania, bo przecież nagranie własnego demo z jego
możliwościami finansowymi nie stanowiło żadnego problemu.
- Ej, Keller! -
zawołał za nią, ale nawet nie próbowała się obejrzeć. - Jeśli
wrócisz do naszych wspólnych korepetycji, to twój kochaś nie
będzie musiał się już nigdy więcej obawiać o miejsce w
drużynie.
Nieporuszona jego
słowami nieco przyspieszyła i już chwilę później znikła za
wyjściowymi drzwiami.