Wsunął czapkę na
głowę i z typową nonszalancją oparł się o framugę drzwi
prowadzących do salonu, skąd dochodziły delikatne dźwięki
kawałka ulubionego zespołu jego mamy. Założył ręce na piersi i
sugestywnie zaczął wystukiwać stopą miarowy rytm. Kiedy
pochłonięta poprawianiem uczniowskich prac kobieta nawet na ułamek
sekundy nie oderwała uwagi od sprawdzania testów, Luke odchrząknął
znacząco, a jedna z jego brwi uniosła się nieznacznie. Matka
zsunęła z nosa okulary i mrużąc przemęczone oczy, popatrzyła na
syna. Chłopak uśmiechnął się sztucznie, wysuwając przed siebie
dłoń.
- Kluczyki od mojego
samochodu są mi potrzebne – oznajmił po chwili ciszy, widząc że
jego gest nie został zrozumiany. Pani Hemmings wpatrywała się w
niego przez dłuższy moment, po czym głośno roześmiała się i
kręcąc głową, wróciła do sterty papierów, które tego wieczoru
musiała ocenić. Blondyn obruszył się, marszcząc czoło z
niezadowoleniem. - Co tak cię rozbawiło?
- Z tego co
pamiętam, od wczoraj obowiązuje cię całkowity szlaban na
wszystkie udogodnienia, twój samochód również został w tę listę
wliczony – odparła spokojnie, ale nawet nie spojrzała na niego.
Luke westchnął teatralnie.
- Ale muszę jakoś
dojechać na te jeb … - zawahał się, gdy groźne spojrzenie
rodzicielki zatrzymało się na nim. - Znaczy na te cudowne
korepetycje – poprawił się momentalnie i podrapał z wymuszonym
uśmiechem po głowie.
- Masz autobus.
- Mamo – jęknął,
jakby właśnie go obraziła.
- Rower.
- Mamo!
- Możesz również
zrobić sobie spacer, na pewno dla poprawy twojej kondycji będzie to
idealne rozwiązanie – dodała z triumfującym wyrazem twarzy, bo
doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak wielką przewagę nad
nim w tej dyskusji miała.
- Mamo! - warknął
przez zaciśnięte zęby, wbijając z całej siły palce w wewnętrzne
części dłoni.
- To było moje
ostatnie słowo, Luke. Koniec dyskusji – poinformowała go
stanowczym tonem, nie zamierzając już kontynuować tej bezcelowej
wymiany zdań i kolejny raz pochłonął ją stos kartkówek. Chłopak
cicho zaklął pod nosem i uderzając dłonią o ścianę, wyszedł z
domu. Z pulsującą z bólu ręką zbiegł z werandy, kierując się
na podjazd. Odwrócił się przez ramię, zerkając z utęsknieniem
na stojące w garażu auto. Nie mógł zrozumieć, dlaczego matka
była tak nieustępliwa. Zgodził się brać udział w tych
śmiesznych korepetycjach, a mimo to ona wciąż uparcie trwała przy
swoim, zabraniając mu praktycznie wszystkiego. Z chorobliwą wręcz
satysfakcją twierdziła, że otrzyma swoje rzeczy z powrotem w
momencie, kiedy jego oceny z angielskiego ulegną widocznej poprawie.
Nie potrafiła zrozumieć, że nie wszyscy byli geniuszami
literatury.
Nasunął na głowę
kaptur i ruszył przydrożnym chodnikiem, udając się w stronę
najbliższego przystanku. Sprawdził godzinę odjazdu autobusu, ale
tak naprawdę na niewiele mu się to przydało, bo pozbawiony
telefonu, nie mógł nawet sprawdzić godziny. A przecież zegarka
nie nosił. Bezradnie opadł na drewnianą ławkę i zakładając
ręce za głowę, wystawił twarz w kierunku ostatnich tego dnia
promieni słońca, które chowało się za dachami pobliskich domów.
Przez chwilę przez myśl przebiegł mu genialny pomysł, aby zamówić
taksówkę, ale równie szybko uzmysłowił sobie, że ta możliwość
również odpadała. Tak samo jak pomoc któregokolwiek z przyjaciół,
z którymi z powodu braku telefonu nie mógł się skontaktować. Był
zdany wyłącznie na siebie i miejską komunikację.
#
Pochłonęła już
trzeciego tego wieczoru batonika czekoladowego i z mordem w jasnych
oczach zgniotła w dłoni papierek. Wściekła spojrzała w kierunku
kosza na śmieci przy barierkach, zmrużyła lekko powieki,
wycelowała i chybiła. Zaklęła pod nosem, przewracając
podenerwowana oczami. Chwyciła niewielkie, kolorowe pudełko z
ciepłym już czekoladowym mleczkiem i sącząc napój przez małą
rurkę, spojrzała na rozpościerający się przed nią krajobraz
przepływającej przez miasto rzeki. Resztki promieni słońca
odbijały się w spokojnej tafli. Nie mogła uwierzyć, że dała się
nabrać i okazała mu swoje miłosierdzie. Nie zasługiwał na drugą
szansę i wielką naiwnością była wiara w to, że tym razem mógł
się pojawić w wyznaczonym miejscu. Znała takich jak on doskonale,
a mimo to dała się skusić dodatkowym zarobkiem, kolejny raz
marnując przez niego czas.
Gdy na ratuszowej
wieży wybiła dziewiętnasta, spakowała przygotowane wcześniej
książki i testy, wrzucając wszystko niedbale do plecaka.
- Idiotka –
mruknęła do siebie, podciągając zamek bluzy pod samą szyję,
kiedy kolejny chłodny podmuch rozwiał jej włosy. Następny autobus
do domu odjeżdżał dopiero za pół godziny, a nie miała ochoty
znowu tracić bezcelowo czasu. Dwie ulice dalej znajdował się
warsztat samochodowy jej brata, który właśnie kończył pracę.
Bez zastanowienia udała się w tamtym kierunku, licząc na darmową
podwózkę pod same drzwi.
Nim zdążyła
dokuśtykać na miejsce, słońce schowało się już całe za linię
horyzontu, a miasto zaczynało pogrążać się w wieczornym mroku.
Zatrzymała się przed niewielkim budynkiem z blaszanymi bramami i
kilkoma samochodami na asfaltowym podjeździe. Nad wejście migotał
już neonowy napis, a tuż przy ogrodzeniu dostrzegła krzątającego
się chłopaka, który kończył porządkowanie placu.
- Ariella! -
krzyknął z uśmiechem na ustach, kiedy tylko ją zauważył.
Odmachała mu, ruszając w jego stronę, mimo że nienawidziła,
kiedy używał pełnej wersji jej imienia.
- Cześć kretynie!
- przywitała się z nim ciepło i cmoknęła go w umazany smarem
policzek. Oboje roześmiali się, po czym blondyn objął ją mocno
ramieniem i czule pocałował w czoło.
- O ile dobrze się
orientuję moje imię to Frankie, nie kretyn.
- Ale kretyn lepiej
do ciebie pasuje – odpowiedziała, wystawiając do niego język.
Brat zmierzwił jej włosy, choć doskonale zdawał sobie sprawę z
tego, jak bardzo tego nie znosiła. Gdy zrobiła groźną, wręcz
morderczą minę, zaśmiał się głośno.
- Ciężki dzień,
co? - spytał, choć od razu wiedział, jakiej odpowiedzi mógł się
spodziewać. Znał ją jak mało kto i idealnie potrafił odgadnąć
jej nastrój, wystarczyło by tylko spojrzał w jej pełen
rozczarowania oczy. Nie była w stanie go oszukać.
- Nienawidzę
facetów – jęknęła ze zrezygnowaniem, mocniej wtulając się
w niego. Gdy zmrużył lekko powieki, momentalnie się poprawiła. -
Poza tobą, oczywiście. Ty jesteś najlepszy!
- No raczej! -
przytaknął, a ona wskoczyła mu na plecy, zmuszając do tego, aby
doniósł ją do samochodu.
#
Pchnął delikatnie
wahadłowe drzwi i z pewnego rodzaju nieśmiałością przekroczył
próg pomieszczenia. Wcisnął dłonie do kieszeni spodni,
rozglądając się po wypełnionej regałami oraz stolikami sali, w
której panowała praktycznie idealna cisza, przerywana wyłącznie
buczeniem stojącego na biurku wentylatora. Posłał bibliotekarce
niepewne spojrzenia, dostrzegając że nawet ona była zaskoczona
jego obecnością. W duchu stwierdził, że nie była sama w tym
niedowierzaniu. Biblioteka była ostatnim miejscem, w którym można
było go spotkać. Wziął głęboki oddech i gdy tylko namierzył
przy stoliku pochyloną nad laptopem dziewczynę, ruszył powoli w
jej kierunku.
- Nie – mruknęła
obojętnie, nie podnosząc wzroku znad ekranu komputera. Luke zmrużył
lekko powieki i z niezrozumieniem malującym się na twarzy zajął
miejsce naprzeciwko blondynki. Ostrożnie położył plecak na blacie
i oparł na nim obie dłonie. Patrzył na nią nieprzerwanie, aż
wreszcie zdecydowała się na niego spojrzeć. Krótki uśmiech
przemknął przez jego usta, ale kiedy ona przewróciła beznamiętnie
oczami i wróciła do uderzania palcami w klawiaturę, entuzjazm
który wcześniej mu towarzyszył momentalnie się ulotnił.
- Nawet nie wiesz po
co tutaj przyszłem, Keller – odezwał się w końcu, nachylając
delikatnie w jej stronę.
- Przyszedłem –
odburknęła, oblizując koniuszkiem języka dolną wargę, po czym
przygryzła ją lekko, nadal skupiając całą swoją uwagę na
zmieniających się obrazkach na ekranie. Luke wykrzywił usta.
- Jak wolisz –
wyznał urażony, poprawiając się na krześle i odruchowo nasunął
mocniej czapkę na czoło. - Posłuchaj, wiem, że wczoraj znowu się
nie zjawiłem, ale ja naprawdę chciałem! - zaczął się tłumaczyć,
licząc na jakąś reakcję z jej strony, ale wciąż trwała w tym
samym stanie, kompletnie obojętna na jego słowa. Westchnął
przeciągle. - Mama zabrała mi samochód, więc musiałem skorzystać
z autobusu, a ten nie przyjechał na czas i dlatego nie zdążyłem.
Jak tam dotarłem, to ciebie już nie było – kontynuował,
próbując zwrócić na siebie jej uwagę. W końcu zamknęła
pokrywę laptopa, oparła łokcie na stoliku i pustym wzrokiem
popatrzyła się na niego.
- A co mnie to
obchodzi? - zapytała nagle, a jej twarz zdawała się nie wyrażać
żadnych emocji. Gdy nieco zaskoczony nie wiedział, co odpowiedzieć,
Ariel zaczęła chować porozrzucane kartki do torby i wcisnęła
między nie laptopa, zamykając górną klapkę. Chwyciła lekko
rozregulowane ramię ciężkiego plecaka, zarzucając go na plecy. W
tej samej chwili z przedniej, niezapiętej kieszonki wypadły dwa
czekoladowe batoniki.
- Lubisz czekoladę?
- spytał, siląc się na możliwie jak najmniej podejrzliwy ton
głosu i podniósł jeden z wafelków, kiwając głową w kierunku
trzymanej przez nią w dłoni butelki z mlecznym napojem o
czekoladowym smaku. Ariel kolejny raz obdarzyła go nieczułym
spojrzeniem.
- Nie lubię –
odpowiedziała oschle, a Luke zmarszczył czoło, nie mając pojęcia,
do czego zmierzała. - Jestem tylko od niej uzależniona.
Podniosła się z
siedzenia i sięgnęła po kulę opartą o boczne krzesło. Ułożyła
wygodnie dłoń i już miała odchodzić, kiedy chłopak również
wstał, zastępując jej drogę. Była od niego zdecydowanie niższa,
dlatego gdy uporczywie blokował przejście, papugując praktycznie
każdy najmniejszy jej ruch, zaklęła cicho pod nosem i zadarła
wysoko głowę. Opadająca wcześniej na oczy grzywka rozsunęła
się, a on dojrzał niesamowicie przejrzyste, błyszczące tęczówki
wypełnione najczystszym błękitem, jaki kiedykolwiek widział.
- Ja naprawdę
chciałem pojawić się na czas – wyznał ponownie, powodując
kolejne przeciągłe westchnienie dziewczyny. Lekko pokręciła
głową. Zaczynało brakować mu pomysłów na to, aby ją do siebie
przekonać. Chciał odzyskać utracone rzeczy, a tylko ona mogła mu
w tym pomóc.
- Wiesz ile ja bym
rzeczy chciała...
- Nic nie rozumiesz
– stwierdził już zdecydowanie bardziej rozdrażnionym głosem.
Ariel popatrzyła na niego z litością, krzywiąc się. - Moja matka
chyba jest tobą zauroczona i nie zgodzi się na nikogo innego,
chociażby dlatego, aby zrobić mi na złość. Jeśli znowu mnie
olejesz, to do końca mojego życia będę jeździł śmierdzącymi
autobusami … - zaczął wyjaśniać, ale ona uniosła nagle rękę,
przerywając mu z szeroko otwartymi ze zdumienia oczami.
- Znowu? Ja ciebie
oleję? - powtórzyła jego słowa z wyraźnym zniesmaczeniem i nie
poświęcając mu już nawet krótkiego spojrzenia, ominęła
chłopaka, ruszając możliwie szybkim krokiem w stronę wyjścia z
biblioteki. Podążył za nią wzrokiem, gdy mrucząc pod nosem
kolejne przykre epitety na jego temat zbliżała się do drzwi.
- Hej, Keller! -
rzucił w jej stronę, sprawiając że na moment zatrzymała się.
Zrobił to jednak na tyle głośno, iż spotkało się to z karcącym
spojrzeniem bibliotekarki, która dała mu jasno do zrozumienia, że
najwyższy czas, aby załatwili swoje sprawy na zewnątrz. Uśmiechnął
się przepraszająco i bez zastanowienia poszedł za nią, wypychając
z przesiąkniętego zapachem książek pomieszczenia. Odczuł
niezwykłą ulgę, gdy mógł stamtąd wreszcie wyjść.
- Łapy przy sobie,
Hemmings – zaakcentowała specjalnie jego nazwisko, klepiąc go w
ramię, gdy znaleźli się już na pustym, nieco przyciemnionym
korytarzu. Zaśmiał się, ledwo odczuwając to uderzenie, choć ona
wyglądała tak, jakby naprawdę włożyła w nie sporo siły.
Prychnęła urażona. Była inna, niż dziewczyny, które dotąd
poznawał i kompletnie nie mógł oswoić się z myślą, że jego
niebywały urok osobisty w ogóle na nią nie działał.
- Mam coś twojego –
oznajmił tajemniczo, a ona jakby zadrżała. Przełknęła nerwowo
ślinę, przestępując z nogi na nogę i sprawiała wrażenie
wyraźnie wytrąconej z równowagi, prawie przestraszonej. Obserwował
ją uważnie, nie wiedząc, jak interpretować to dziwne zachowanie.
Kiedy jednak wyjął z kieszeni naszywkę jednego z jej ulubionych
zespołów, momentalnie zmieniła swoje nastawienie. Wyrwała mu
strzępek materiału z dłoni i wciąż pełna niepewności zerknęła
na swój plecak. W górnej części widniała zdecydowanie jaśniejsza
niż cała reszta powierzchni plama i ewidentnie czegoś tam
brakowało. - Mówiłem ci, że naprawdę tam byłem – dodał z
nieco triumfującą nutką w głosie, dumnie wypinając pierś.
Wiedział, że nie wierzyła jego wcześniejszym słowom, ale to był
niezaprzeczalny dowód na to, że tym razem nie kłamał. Ariel
popatrzyła na niego, oddychając głęboko. - Znalazłem obok
stolika, przy którym wczoraj musiałaś na mnie czekać.
- Dzięki –
powiedziała ozięble, chowając naszywkę do kieszeni. On jednak
nadal przyglądał jej się zniecierpliwiony, oczekując chyba
zdecydowanie innej reakcji. Kolejny raz go zaskoczyła i nie było to
wcale miłe zaskoczenie.
- To jak będzie,
pomożesz mi? - zapytał z nadzieją w głosie. Ariel ponownie
poklepała go po ręce, tym razem nie było jednak w tym ani krzty
chęci zrobienia mu krzywdy. Zamiast tego dojrzał w jej oczach coś
na kształt politowania.
- Przykro mi, że
nie możesz korzystać ze swojego super fajnego samochodu – zaczęła
z nutką kpiny w głosie, choć bardzo starała się to ukryć przed
nim. - Znajdę ci kogoś innego, ja nie mam czasu, aby tracić
bezcelowo kolejne godziny w oczekiwaniu na to, że może łaskawie w
końcu się pojawisz.
- Ale Keller …
- Jest taka
dziewczyna, ma na imię Lexie, jest naprawdę dobra, umówię cię z
nią– wyjaśniła, wchodząc mu w słowo.
- To musisz być ty,
inaczej matka nigdy nie odda mi tych kluczyków i telefonu –
zapierał się, ale jego słowa nie robiły na niej żadnego
wrażenia.
- Twoją mamą też
się zajmę, spokojnie – oznajmiła i gdy tylko poprawiła plecak,
odwróciła się od niego. Kuśtykając, udała się w stronę
głównego hallu szkoły, gdzie miał już czekać na nią Calum.
Przy zakręcie spojrzała przez ramię. - A autobusy nie są takie
straszne – dodała z nieskrywaną złośliwością, po czym
zniknęła za rogiem. Luke zacisnął ze złością usta i zamachnął
się ręką, przecinając nią powietrze.
Aaaaaaaaaaaaa nowy <33
OdpowiedzUsuń@ivegot5sos
jak zwykle, cudownie. brak mi slow, zreszta mysle, ze nic wiecej nie trzeba dodawac /@demisavx
OdpowiedzUsuńhahah dobrze, że go olała :)
OdpowiedzUsuńtwoje opowiadania są lepsze niż najlepsze, serio. każdy kawałek jest taki super awwwwwww
OdpowiedzUsuńwgl od pewnego czasu rozmyślałam nad wihay i nad wtngd i dostrzegłam pewne podobieństwo, a mianowicie spóźnianie sie. Alex w wtngd też sie spoźniała albo wgl nie pojawiała (jak np. na koncert Luke'a, ale Sussie chyba zwiała czy coś) a tutaj Luke też sie starał ale cóż, autobus zrobił psikusa hehe ale pomijając to to wszystko jest super i piękne i wgl awww
wydaje mi się, że robię to trochę podświadomie, sama mam problemy z poczuciem czasu i tę wadę przerzucam na moich bohaterów :-)
UsuńUwielbiam !:) tak długo czekałam. Jesteś fenomenalna. :) kocham Cie i te opowiadanie; jestem ciekawa jak to wszystko sie miedzy nimi rozkręci ;D
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze Keller! Tak trzymaj! Nie dawaj mu kolejnej szansy, nie dawaj mu tej satysfakcji, nie bądź taka łatwa, po raz kolejny olał cię, mimo że był to się spóźnił. Cały Lucas.
OdpowiedzUsuńWielbię Liz. Luke ma za swoje. Dobrze, że nie jest ona kolejną matką, która pozwala dziecku na wszystko i tak szybko odpuszcza, tak jak w tych niektórych, typowych fanfictions :)
Frankie wydaje się całkiem miłym gościem i myślę, że gdyby Lucas zrobiłby niewłaściwy krok w stronę jego siostry, on by szybko zareagował.
Czekam jednak na moment, w którym Ariel i Luke wreszcie się w jakiś sposób pogodzą, bo tak będzie, prawda? :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny, świetny rozdział. Mówiłam Ci już, że uwielbiam twój sposób pisania? Jest taki swobodny i delikatny, zwracasz uwagę na szczegóły, co uwielbiam. Przez to rozdział jest dłuższy, a im więcej tym lepiej :)
@perfvirwin
Nie wiem czy się pogodzą tak jakbyście tego oczekiwali, ale na pewno dojdzie między nimi do pewnych ... umm ... reakcji :-)
UsuńKocham to! Jak Boga kocham, kocham to xd ja nie wytrzymam do następnego...
OdpowiedzUsuńann0> uwielbiam Cię :D to jak budujesz zdania, opisujesz ich emocje. magia :) chce się tu wchodzić i czytać. pisz, pisz nie przestawaj :D
OdpowiedzUsuńZakochałam się. Świetnie rybko, pisz dalej. Nie moge doczekać się kolejnego ! Życzę weny <3
OdpowiedzUsuńC U D O W N E <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM XX
cudowne jak zawsze czekam na kolejny mam nadzieję że pojawi się juz niedługo <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńTylko zachowanie Luke'a mi się nie podoba :(
Zdaje się, że zależy mu tylko na odzyskaniu kluczyków do samochodu :/
Ale Ariel się nie da omotać :*
@Rebellious_Ange xx
i znowu to samo! Haha, to się nigdy nie znudzi! Uwielbiam ich oboje. Zaangażowanie Luka jest zaskakujące. Jak zwykle dobrze się spisałaś Alice :) Dobrej nocy / @callherdemi
OdpowiedzUsuńRozmyślałam nad dotychczasowymi rozdziałami i oto moje przemyślenia... Luke i Ariel już się poznali (prolog), Ariel ma jego niebieską, jak dobrze pamiętam, koszulę, potem ten zapach czekolady co Luke ma wrażenie, że czuje, a główna bohaterka jest od niej uzależniona. Wiadomo, że spotkanie ich miało miejsce równieź na drodze ( mieli prawo siebie nie pamiętać, bo byli w szoku). A tak jeszcze myślałam nad kuśtykaniem Ariel... Gdzieś chyba pisało, że boli ją biodro, więc to przyczyna chodzenia o kuli. A jedzenie czekolady, kiedyś czytałam, że daje ulgę w bólu, naprawdę:) O i jeszcze, w rozmowie z przyjaciółką Ariel mówiła, że okazuje serce, którego... A Ronnie dokończyła : Którego nie masz... Wydaje mi się, że nasza bohaterka na coś choruje:( Ale się rozpisałam... Takie to oto moje przemyślenia:-P Ciepło czy zimno? A co do tego rozdziału to wiadomo, że jest wspaniały i czekam na następny:)
OdpowiedzUsuńcałkiem niezimno! :-)
Usuńdobrze, że niezimno;) PS. Jestem uzależniona od tego opowiadania. Od poprzedniego też byłam:-P A tak na powżnie to podziwiam twój talent...
UsuńTo niesamowite, że jest tyle szans, żeby te korepetycje się w końcu odbyły, ale...no właśnie,zawsze coś im staje na przeszkodzie. Oby Ariel nie załatwiła mu tej innej korepetytorki,ale w sumie jest jeszcze ten dziwnie podejrzany konkurs radiowy. Jest pewna sprawa, która bardzo mnie interesuje...z kim spotyka się Ronnie?? Czyżby Asthon...?!?! Rozdział jak zwykle niesamowity i zaskakujący z każdą sekundą...
OdpowiedzUsuńtop secret!
UsuńPrzed chwilą miałam ułożony w głowie plan, po czyjej stronie jestem - Ariel, czy Luke'a. Od tego intensywnego myślenia zapomniałam własnej teorii i przy okazji własnego nazwiska ups.
OdpowiedzUsuńMoim skromnym zdaniem Ariel powinna popuścić troszkę Lukasowi. Przecież to chłopak, chłopaki zawsze się spóźniają. Bez wyjątku.
A Luke powinien zaprzyjaźnić się z rozkładem jazdy, bo coś czuję, że podróżowanie autobusem będzie jego nowym zajęciem. No i powinien zainwestować w zegarek. Skoro ma forsy po łokcie, to czemu nie?
Mam nadzieję, że Ariel da mu trzecią szansę, bo do trzech razy sztuka :) Przecież w grę wchodzą pieniądze, a Ariel ich przecież potrzebuje. Więc raczej nie podda się tak łatwo...
bb ;] xx.
Xghvvjhv super
OdpowiedzUsuńprzyznam szczerze, że od tego rozdziału zaczęłam mocniej przekonywać się do wihay. poprzednie mi jakoś specjalnie nie przypadały do gustu, a piątka jest inna, lepsza. może krótka i mało się dzieje, ale z drugiej strony coś się zaczyna przełamywać... no super ! ;-)
OdpowiedzUsuńoby tak dalej !
@wherever_may
tomorrowneverdies-fanfic.blogspot.com
świetne
OdpowiedzUsuńAriel jest bardzo uparta i właściwie to dobrze, że nie daje się Luke'owi. Ma interesujący charakter, którego, mimo faktu, że czasem odczuwam pewnego rodzaju irytację odnośnie jej osoby, częściowo jej zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńLuke też do tych "prostych" nie należy, ale w ogóle mi to nie przeszkadza, gdyż jest po prostu ciekawiej.
Obstawiam, że Ariel spotka Luke'a na tym konkursie(?) muzycznym i nie będzie z tego faktu jakoś szczególnie uradowana.
Zastanawia mnie, skoro Calum dołączył do drużyny, czy dziewczyna natrafi na blondyna podczas jakiegoś meczu bądź treningu, jeśli oczywiście będzie skora odwiedzieć swojego kumpla. ;) Ciekawi mnie również czy między Calem, a Luke'iem zawiąże się jakaś nić przyjaźni, z uwagi na fakt grania w tym samym teamie, w końcu przyjaciel Ariel ma zdolności do gry w koszykówkę. Z drugiej strony, możliwe, iż stanie się to powodem pewnych niesnansków, gdyż "buntownik" może poczuć się zagrożony ze strony kolegi z drużyny (chociaż może Luke nie jest typem człowieka zawistnego). Także zostaje mi jeszcze trzecia opcja, która przedstawia się jako obopólna obojętność. Cóż, wszystko zależy od ciebie. :)
A co do dodatkowych zajęć z angielskiego, to myślę, że mimo wszystko nasza "syrenka" pozostanie korepetytorką tego, niecierpiącego komunikacji miejskiej chłopaka. Chociaż czy to nie będzie, aby zbyt proste?
Mam nadzieję, iż w najbliższych rozdziałach wyklarujesz sprawę dotyczącą poruszania się Ariel o kuli. :)
K.
celowo odkładam wyjaśnienie sprawy z kulą, bo to wzmaga waszą ciekawość! :--)
UsuńKażde opowiadanie potrafię należycie skomentować, tylko nie Twoje. Wywiera na mnie bardzo duże wrażenie i czyści mózg z wszelkiego zasobu słownictwa. Po przeczytaniu rozdziału w mojej głowie krąży tysiąc myśli, ale żadnej nie potrafię ubrać w słowa. Widać, że wszystko masz dokładnie przemyślane i skrzętnie kamuflujesz najważniejsze informacje. Co strasznie mnie irytuje, bo zostawiasz nam tylko małe wskazówki, których nie potrafię ze sobą połączyć. Luke w wtngd i wihay diametralnie się różni. Tutaj jest rozpieszczonym dzieciakiem, który uważa, że na kasę i ładną buźkę może wszystko, a zna się tylko na muzyce. Dlatego mam cichą nadzieję, że nie jest to jednak jego prawdziwa twarz. Wszędzie przedstawiają go jako uroczego i romantycznego chłopaka, podobno taki jest, więc trochę dziwnie czyta mi się o nim jako zadufanym w sobie egoiście. Tak, stereotypy trzeba łamać, ale z tego akurat nie chcę rezygnować. Może być dupkiem, do tego nic nie mam. Proszę Cię jednak, abyś zrobiła z niego rozumnego dupka. Który potrafi zabłysnąć inteligentną ripostą, nie postraszyć mamusią czy mięśniami. Do następnego xx
OdpowiedzUsuńluke na pewno ulegnie metamorfozie :-)
UsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńLuke kup Ariel tonę czekolady! Może wtedy da Ci jeszcze jedną szansę!
Buziaki, @xAgata_Sz .xx
to też się kiedyś wyjaśni :-)
OdpowiedzUsuńkocham x
OdpowiedzUsuń@bizzleshe
Wiem! Ariel była tancerką... I jest kontuzjowana...
OdpowiedzUsuńGelnialny rozdział! ★
OdpowiedzUsuńSłowo - nienawidzę - ma tak wielką moc! ;) Wyraża całą frustrację i może spełniać funkcję motta. Nawet, gdy używa się je do odkurzacza, który (jak na złość) żyje własnym życiem. Straszliwie podoba mi się, że to właśnie ono pełni taką funkcję tutaj (chyba). ;) Uwielbiam nienawidzić!
OdpowiedzUsuńMoment kiedy Ariel stanie na przeciw Luka i w końcu zaczną się te oczekiwane korepetycje jest daleko... Rozśmiesza mnie ta Twoja strona omijania tematu. Jakby okrążyć Rzym, by pokazać, że jakaś droga do niego wcale nie prowadzi? Od teraz uśmiech przykleił się do mnie i za nic nie chce mnie opuścić. Nawet nie masz pojęcia, jak ta historia potrafi zmieniać człowieka. Uwielbiam Ariel. Za jej słowa, dowcip, kpinę, za nienawidzę, za to że kuśtyka, za to iż jest ciekawostką... Możne byłoby wymieniać w nieskończoność. Ciekawe co też ona kombinuje, ach ten zadziorny uśmieszek. Zawsze ma głowę na karku, a jak przeczytałam uwagę Luke z tym "przyszłem", to pękam ze śmiechu.
Brak słów, i drogą telepatyczną wysyłam Ci mój największy uśmiech. :)
Biedny Luke ;c tak się starał a tu co ? gówno xd ale w sumie może dobrze że go olała ? :D niech się nauczy że nie może mieć wszystkiego xd rozdział genialny i czekam na kolejny pozdrawiam ! xx
OdpowiedzUsuńBrawo Hemmings! Widać skruchę w twoim zachowaniu, tylko szkoda, że jest ona spowodowana brakiem telefonu i samochodu. Ten chłopak mógłby chociaż raz pomyśleć poważnie i ja wiem, np. zadbać o swoją edukację. Stara się, to dobrze, ale tylko dlatego, że jego nagrodą jest odzyskanie rzeczy, a nie pozyskanie wiedzy i nowych umiejętności. I teraz nasuwa się pytanie.. który nastolatek pokroju tego chłopaka martwi się swoją edukacją..? I właśnie mamy odpowiedź. No cóż... Mam nadzieję, że Luke się zmieni, bo po tym rozdziale widzę małe światełko w tunelu dla jego zachowania i podejście do niektórych spraw. No i czekam na niecierpliwie na milsze momenty między naszymi bohaterami :)
OdpowiedzUsuńmam nową parę do shippowania asdfghasdfgh yeah
OdpowiedzUsuństrasznie lubię twoje fanfictions. wtngd było świetne, a wihay jest i myślę (a raczej jestem pewna), że będzie tak samo cudowne, jak nie lepsze. czekam na kolejny rozdział :)
♡
OdpowiedzUsuńbiedny Luke, jego czar nie działa na Ariel i co teraz? trafia na kobiety o silnych charakterach - matka, teraz A. no ale najwidoczniej tylko takie umieją wstrząsnąć jego światem. No i prawda jest taka, że należało mu się za ten olewczy stosunek do korepetycji i A. No i to odrobinę smutnę, że trzeba było odebrać mu wszystko, żeby zaczął chcieć tych korepetycji. Ach ta dzisiejsza młodzież :D
OdpowiedzUsuńliczę, że jednak sprawa z Lexie nie wyjdzie, a Ariel zasiądze naprzeciw Luka, to będzie prawdziwa burza. Wyładowania między nimi powalą niejedno drzewo :D Czekam na następny!
Pozdrawiam :)
Aaaaaaaaaa .... Jejeku Jejku ... Ariel jest nieugięta ... A biedny Luke nie ma samochodu ... Biedactwo ... :) czekam na next ...
OdpowiedzUsuńtak faktycznie może być! nie myślałam o tym wcześniej, ale, możliwe, iż jest to prawdą :)
OdpowiedzUsuńJejku, uwielbiam twoje opowiadania. Są niesamowite. Najlepsze ze wszystkich, które czytam. Jesteś poniekąd chyba moją idolką skoro jestem twoją fanką nie?
OdpowiedzUsuńTak btw to właśnie przypomniało mi się jak dzisiaj jeszcze przed przeczytaniem ostatnich dwóch rozdziałów (byłam do tyłu z powodu braku internetu), pomyślałam, że mogłabyś tu napisać nawet instrukcję użycia pasty do zębów, a ja i tak byłabym zachwycona. Uwielbiam Ciebie i każde Twoje słowo xx
traktuję was w kategoriach najlepszych przyjaciół, absolutnie nie 'fanów'!
UsuńO O O O...!!
OdpowiedzUsuńNie wiem za bardzo, co napisać. Po pratu późno już trochę i ja nie kontaktuję....
Ale co tam. Rozdział świetny. Ogólnie wszytko jest super. I bardzo podoba mi się to, jak Ariel i Luke ze sobą rozmawiają. Takie jakiieś fajne to <33