czwartek

#dwadzieściadziewięć. nienawidzę niespełnionych snów.


Ariel nie powinna być zaskoczona widokiem pani Hemmings w progu domu, ale mimo wszystko widok wycieńczonej, słaniającej się na nogach kobiety lekko ją poruszył. Gestem dłoni zaprosiła niespodziewanego gościa do środka. 
- Powiedziałam już o wszystkim policji. Zaraz po tym, jak Luke stracił przytomność, Tom wpadł w panikę, przestraszył się chyba konsekwencji, albo może miał jakiś przebłysk świadomości, zdając sobie sprawę z tego, co zrobił i pozwolił nam wszystkim wyjść. Nie mogłam nic więcej zrobić. Nie mogłam mu już pomóc ... - zaczęła wyjaśniać, próbując utrzymać stosunkowo spokojny głos. Naciągnęła mocniej rękawy bluzy, zagryzając dolną wargę. Unikała wzroku mamy blondyna, nie będąc w stanie spojrzeć jej w tamtej chwili w oczy. Nie dostrzegła więc momentu, kiedy ta podeszła bliżej i bez żadnego ostrzeżenia po prostu przytuliła ją do siebie. W pierwszej chwili kompletnie nie wiedziała, jak się zachować, gdy kobieta z niezwykłą troskliwością tuliła ją w matczynym uścisku. Ariel poczuła dziwne ukłucie w żołądku, a ciałem wstrząsnął przejmujący dreszcz. Biło od niej niesamowite ciepło i czułość, których wcześniej nie zdarzyło jej się doznać. Z trudem powstrzymała cisnące się do oczu łzy. Gdy wypuściła ją z objęcia, jeszcze przez dłuższy moment nie mogła dojść do siebie. Dłońmi otuliła jej twarz, odgarniając co chwilę grzywkę z czoła. Rozbieganym wzrokiem lustrowała każdy najmniejszy fragment, jakby chciała się upewnić, że wszystko było w porządku.
- Wiem, że byłaś w szpitalu i tam wykonali wszystkie odpowiednie badania, ale powiedz mi, jak się czujesz? Wszystko w porządku? Coś cię boli? Boże, nie mogę wciąż uwierzyć w to, co się wydarzyło - zasypała ją pytaniami, nie dając przez chwilę nawet cienia szansy na jakąkolwiek odpowiedź. Wydawała się wciąż być w niemałym szoku, jakby nadal nie zaakceptowała faktu, że cały ten koszmar dobiegł końca. Była wycieńczona i z pewnością nie spała od kilku dni. 
- Wszystko dobrze, pani Hemmings. Naprawdę nie musiała pani się tutaj fatygować. Nic mi nie jest - oznajmiła, siląc się na uprzejmy ton. Miała już dość tych niekończących się pytań. 
- Dziękuję - wychrypiała, poprawiając natrętnie bluzkę. - Dziękuję ci - powtórzyła, po czym kolejny raz pochwyciła blondynkę, wypłakując się w jej ramię.
- Nie ma mi pani za co dziękować - odparła lekko drżącym głosem, odwzajemniając tym razem uścisk. - Każdy na moim miejscu z pewnością zrobiłby to samo. 
- Nie każdy, kochanie, nie każdy - zaprzeczyła momentalnie, gładząc dłonią włosy Ariel. 
- To nic takiego - broniła się nadal, łapczywie łaknąc tej chwili troski, którą niespodziewanie otrzymała od zupełnie obcej kobiety, bo jej matki nie było stać na taki gest. Jej matka nią gardziła, nienawidziła jej i blondynka była przekonana o tym, że miała do tego pełne prawo. Zaakceptowała to już dawno, pozwalając się krzywdzić. Nie sądziła jednak, że tak bardzo brakowało w jej życiu tych błahych, dla niektórych prawie niezauważalnych momentów. Przez króciutką chwilę poczuła się kochana. Gdy uścisk rozluźnił się, to złudne poczucie miłości ulotniło się. Wzięła głęboki oddech i wierzchem dłoni otarła jedną, toczącą się po twarzy łzę, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważył. 
- Uratowałaś moje dziecko, Arielko - powiedziała z nikłym uśmiechem na ustach. Pogładziła kciukiem ciepły policzek dziewczyny. - To nie może być nic. Lekarz powiedział, że gdyby nie twoja obecność i pomoc, wykrwawiłby się. I tylko dzięki tobie jest dalej z nami - mówiła, wylewając rzewne łzy i z trudem panowała nad łamiącym się ciągle głosem. Wciąż chyba jeszcze nie otrząsnęła się po tym wszystkim, choć dzielnie walczyła, by stawić czoła rzeczywistości. 
- Proszę już nie płakać - zaczęła ją pocieszać, niepewnie dotykając drżącego ramienia kobiety. Niestety, mama Luke'a wpadła w jeszcze większą histerię, nie potrafiąc się już opanować. I choć Ariel wiedziała, że były to łzy szczęścia i pewnego rodzaju ulgi, to widok Liz powodował nieprzyjemny ucisk w żołądku.
- Nigdy nie zapomnę tego, co zrobiłaś dla mojego syna - zaszlochała, ocierając chusteczką zapłakane oczy. 
- Najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło - stwierdziła beznamiętnie, nie mając już pomysłu na to, jak uspokoić roztrzęsioną kobietę. 
- Gdyby nie ty ... - znowu zaczęła wracać myślami do tych koszmarnych wydarzeń, zatracając się w rozpaczliwym smutku. Kręciła głową, zanosząc się duszącym płaczem. - Pamiętaj, że gdybyś tylko czegoś potrzebowała, to zawsze możesz na nas liczyć, zawsze - zapewniła ją, ponownie przytulając do siebie lekko zdezorientowaną dziewczynę. - Gdyby coś złego się działo, cokolwiek, to nasz dom stoi dla ciebie otworem. 
- Będę pamiętać. 

#

- Cóż za perfekcyjne wyczucie czasu! - krzyknął radośnie wbiegający do pokoju Calum, wskakując na łóżko Ariel. Bez pytania wziął jeden kawałek pizzy z pudełka, celowo unikając karcącego spojrzenia przyjaciółki. Siedziała zakopana pod kołdrą z kubeczkiem lodów, które ociekały czekoladową polewą. - Co oglądasz? - zapytał z pełnymi ustami, spoglądając na telewizor z ciekawością. Dziewczyna wzruszyła obojętnie ramionami, wciskając do buzi kolejną łyżkę czekoladowej słodyczy. - Bo leci mecz, wiesz, koszykówki, może byśmy pooglądali? - Uśmiechnął się szeroko i zamrugał zalotnie. Ona westchnęła tylko bez przekonania, posyłając w jego stronę zmęczone spojrzenie. 
- Doceniam fakt, że w końcu odpuściłeś sobie wypytywanie mnie czy dobrze się czuję, czy wszystko w porządku, czy sobie radzę, naprawdę, doceniam to - wyznała szczerze, uważnie mu się przyglądając. - Ale nie musisz tu ze mną siedzieć. Jestem pewna, że masz milion innych ciekawszych zajęć. 
- Wyganiasz mnie? - Calum wydął usta, robiąc swoją klasyczną minę smutnego psiaka, co wywołało krótki, prawnie niezauważalny uśmiech na twarzy blondynki. Rzuciła w niego poduszką, a on w dość teatralny sposób spadł celowo na ziemię, udając wielce poszkodowanego. 
- Jesteś taki głupi, Hood - przyznała z rozbawieniem, kiedy jego nadęta buzia wyłoniła się spod łóżka. 
- Proszę, nabijaj się.
- Lecz się! - powiedziała z udawanym gniewem, gdy tylko ponownie wskoczył na materac, zajmując wygodną pozycję obok niej. 
- Luke pytał się dziś o ciebie - oznajmił jak gdyby nigdy nic, odbierając od niej kubek z lodami. Z szerokim uśmiechem wpakował sobie do ust czubatą łyżeczkę, rozkosznie przymykając oczy z cichym pomrukiem zadowolenia. 
- Co?
- Pytał, czy wszystko w porządku u ciebie - odparł z pełnymi ustami, lekko sepleniąc. 
- Co? 
- No wiesz, czasami jak ludzie martwią się o innych ludzi, to pytają czy u nich wszystko ok - wyjaśnił z nutką ironii, polewając resztkę lodów sosem czekoladowym. Ariel cały czas przyglądała mu się z szeroko otwartymi oczami, jakby nadal nie wszystko rozumiała.
- Co? 
Calum w końcu spojrzał na nią poirytowany i wywrócił oczami. Pochylił się lekko w jej stronę i wyszeptał:
- Gówno. 
Zaczął się głośno śmiać, kiedy dostrzegł jak tym razem to ona przewróciła oczami. Skrzyżowała ręce i odwróciła z udawanym obrażeniem głowę. Próbowała się gniewać, ale kiedy Calum zaczął ją łaskotać, dość szybko stanęła na przegranej pozycji. Zdyszana opadła na poduszkę, spoglądając z mordem w oczach na górującego nad nią chłopaka. 
- A po co mu ta wiedza? I co ty właściwie tam robiłeś? Dlaczego z nim rozmawiałeś? 
- Byliśmy całą drużyną w szpitalu i jak już wszyscy zaczęli wychodzić, zatrzymał mnie i zapytał o ciebie - odparł z obojętnym wzruszeniem ramion, jakby opowiadał o pogodzie za oknem, a nie o jej największym wrogu. Sapnęła rozeźlona. 
- To chyba nie jego sprawa, niech martwi się o siebie - burknęła, zajmując wygodniejsza pozycję w rozkopanej pościeli. Związała włosy i sięgnęła po pilota, zmieniając kanał. Chciała udawać totalną oziębłość, dając do zrozumienia Calumowi, że tak naprawdę małą ją obchodziło to wszystko, ale napięte mięśnie i ciągle zaciskające się z wściekłości usta zdradzały ją. 
- Byliście tam razem i wspólnie przeżywaliście ten koszmar, więc z pewnością chciał się dowiedzieć, czy nic ci się nie stało. To taki ludzki odruch, wiesz? - zakpił, co spotkało się z krzywym spojrzeniem dziewczyny. Wymamrotała coś niewyraźnie pod nosem, robiąc wyjątkowo dziwną minę. - Dlaczego taka jesteś?
- Jaka? - spytała wyniośle, unosząc nerwowo ręce. Podejście Hooda zaczynało ją drażnić, choć cały czas próbowała nad sobą panować. 
- Taka ... zimna - odpowiedział, patrząc jej prosto w oczy. 
- Bo jadłam przed chwilą lody - przyznała z pełną powagą, wywołując grymas rozczarowania i bezradności na twarzy przyjaciela. 
- Dobrze wiesz o co mi chodzi, Ariel. 
- Nie wiem o co ci chodzi, Calum - powtórzyła za nim prawie identycznym tonem, mając już serdecznie dość tej rozmowy. Wyprostowała nogi i zaczęła uparcie wpatrywać się w migający ekran telewizora, zupełnie nie potrafiąc skupić się na emitowanym właśnie programie. 
- Dlaczego go tak nienawidzisz? Coś między wami się wydarzyło? 
- Nie! - wyznała chyba trochę zbyt gwałtownie, patrząc niespokojnie na siedzącego obok chłopaka. Obserwowała go przez chwilę, po czym odetchnęła z ulgą, gdy zdała sobie sprawę, że Calum nie dopatrzył się w jej zachowaniu niczego podejrzanego. Wzięła kilka głębszych oddechów, chcąc zapanować nad tym uporczywym drżeniem dłoni. 
- Może zajrzałabyś do niego? - zaproponował po chwili ciszy, a Ariel wpadła w histeryczny śmiech, dość prędko zakończony pozbawionym emocji wyrazem twarzy. 
- Nie bądź niepoważny. Wiem, że masz na jego punkcie jakąś niezrozumiałą dla mnie fascynację, ale on nie jest taki cudowny, jakby ci się mogło wydawać - wyjaśniła, chcąc jak najszybciej zakończyć tę dyskusję. 
- A ty skąd wiesz jaki on jest, co? 
- Bo oni wszyscy są tacy sami - stwierdziła obojętnie, wzruszając ramionami. Calum pokręcił bez przekonania głową i wsunął dłonie pod głowę, odwracając wzrok w kierunku telewizora. 
- Jesteś niereformowalna - ocenił moment później, ale ona już nie miała ochoty, by jakkolwiek odnieść się do tej uwagi. Narzuciła na siebie koc, starając się nie myśleć o niczym. 

#

Drzwi do szpitalnej sali zaskrzypiały. Luke otworzył niespiesznie oczy i spojrzał w kierunku wejścia. W progu pojawiła się Ariel. Niedługą chwilę przyglądała mu się w zupełnej ciszy, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Z typowym dla siebie ironicznym wyrazem twarzy podeszła do jego łóżka, siadając na brzegu. 
Nagle uśmiechnęła się. Tak po prostu, bez żadnego powodu. I był to jeden z piękniejszych uśmiechów jakie widział w swoim życiu. Taki, którego niełatwo zapomnieć. Taki, który dotyka najgłębszych zakamarków duszy. I taki wyłącznie przeznaczony dla niego. 
Gdy dotknęła jego dłoń, poczuł jak przez ciało przebiegł przyjemny dreszcz. Splótł ich palce i również się uśmiechnął. Wtedy też dziewczyna delikatnie pochyliła się. Czuł na ustach jej ciepły, czekoladowy oddech, a jasne oczy błyszczały radośnie. 
- Nienawidzę cię - szepnęła, składając na jego ustach krótki pocałunek. 

Luke zerwał się z łóżka, z trudem panując nad szaleńczym oddechem. Każde gwałtowne uderzenie serca odczuwał w bolesnym pulsowaniu skroni. Krople potu spływały po czole. Rozchylił usta, łapczywie chwytając drażniące gardło powietrze. Pochylił się i z zamkniętymi mocno powiekami starał się zapanować nad emocjami. Ściskał w dłoniach bawełnianą pościel, czując jak mimo wszystko palce wbijały się w skórę. Rozejrzał się nieprzytomnie po pogrążonej w mroku sali, odruchowo przesuwając palcem po wardze. Jedynie nikła smuga księżycowego blasku wpadała przez odsłonięte okno. 
To był tylko sen. 


29 komentarzy:

  1. Mówiłam, że on przeżyje to wszyscy dramatyzowali wiedzialam tak to aie nie mogło skończyć :D nie mogę się doczekać ich spotkania czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg ! Dzięki bogu, że wszystko dobrze się skończyło i z Luke nic nie jest 😅 martwi mnie trochę postawa Ariel... Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałam się ze to właśnie nasz Cal będzie próbował porozmawiać z Ariel o jej zachowaniu w stosunku do Lucasa, jednak widzę że ona powoli, małymi kroczkami zdaje sobie sprawę ze swojego postępowania i z tego, co tak naprawdę dzieje się między nią a Lukiem , jednak z jakiegoś powodu mimo wszystko odgania od siebie te myśli. Ariel, ogarnij się, bo niedługo może być już za późno!
    Jak zwykle, czekam z niecierpliwością na następny rozdział x

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham świetny rozdział mam nadzieję że szybko dodasz kolejny oczywiście w miarę możliwości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nienawidzę tego opowiadania, naprawdę.
    Co tydzień moje emocje są zabijane albo wręcz przeciwnie. To jest chyba niemożliwe co to opowiadanie ze mną robi.
    Żadne inne fanfiction nie wywołuje we mnie tyle uczuć.

    OdpowiedzUsuń
  6. ugh dlaczego ona musi być taką f;kropgtgwer?
    wiedziałam że wszystko się dobrze skończy, nie mogło być inaczej
    każdy rozdział powinien być 5 razy dłuzszy, bo jak skonczy sie czytac to chce sie wiecej i wiecej
    czekam na nast x
    @biebsftketchup

    OdpowiedzUsuń
  7. haftsblusdbkrsvhdtbduskydnc no bo co ja innego mogr powiedziec??? mam ochote wyrzucic telefon przez okno, rozwalic biurko nwm
    co ty robisz, jak to robisz, zabijesz mnie kiedys (czyt rzuce sie z mostu)
    ale uwielbiam cie tez (jak wszyscy, z reszta) pamietaj

    ((((wlasnie slysze straz, wtngd, zaraz zaczne plakac))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra, masz farta, przeżył

    Normalnie przy końcówce dostałabym zawału ale sam tytuł podpowiedział mi, że to by było za piękne
    Dziękuje za osłodzenie mi zbliżającego się końca ferii ;* dostaniesz te swoją czekolade :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dlaczego Ariel jest taka oschła, niech przestanie go tak nienawidzić. Ile można

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie też zaczyna denerwować postawa Ariel... Coś ich łączy A ona dalej zachowuje się tak oschle i suczowato. To męczące.

    OdpowiedzUsuń
  11. To był tylko sen :(
    Nie moge ;-;
    My feelings; c xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże święty on żyje, chyba nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba. Kocham cię normalnie za to jak piszesz i nie wiem jak ale tworzysz taką świetną atmosferę w ff. Jejku ile bym dała żeby mieć taki charakter jak Ariel...jest niesamowita, uwielbiam ją.! Szkoda jedynie że ten pocałunek był tylko snem bo to było takie...bdjdjwndjiwjdiejendj...no aż mi już brakuje przymiotników hah liczę na to w duchu ze to ich "nienawidzę cię" tak naprawdę znaczy "kocham cię" tylko jest im tak ciężko to powiedzieć...tak te moje rozkminy o wpół do 2 xd no to pozdrawiam, życzę weny i to chyba wszystko a nie jeszcze pewnie doskonale wiesz ale czekam z niecierpliwością na następny.!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ryczałam.. Dlaczego tylko sen ??? Ariel on cie kocha <3 Rozdział wspaniały *___* /@MrsClaudia5

    OdpowiedzUsuń
  14. Tylko sen? Ja się rozpłynęłam. Ładnie, ze strony mamy Hemmingsa, że pojawiła się u Ariel z podziękowaniami. Z resztą na jej miejscu sama nie wiedziałabym, jak odwdzięczyć się dziewczynie za pomoc swojemu synowi w tak drastycznym wydarzeniu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Już mam dość zachowania Ariel. Niech ona sie w końcu ogarnie :/ czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Do autorki ;)
    Czytam tego bloga już od kilku ładnych miesięcy i w sumie ostatnio nasunęło mi się takie spostrzeżenie. Czy piosenka Three Days Grace - I Hate Everything About You nie byłaby idealnym odzwierciedleniem relacji Luke-Ariel?
    #takiespostrzeżeniezopóźnionymzapłonem

    OdpowiedzUsuń
  17. Ej, ja się tak nie bawię, to tylko sen?
    Jak dobrze, że ten Tom-chcę-spróbować-być-terrorystą w porę się opamiętał, bo z Lucasem pewnie byłoby źle. A tak przynajmniej wygląda na to, że się z tego wyliże i będą mogli z Arielką dalej przerzucać się na zmianę wyznaniami nienawiści. Właściwie to cieszę się, że to się tak rozwiązało, bo, serio, wystarczy, że nad Ariel wisi groźba śmierci, podobnej sytuacji w wypadku Luke'a zdecydowanie nam już nie potrzeba :D To naprawdę miłe ze strony pani Hemmings, że przyszła podziękować Ariel (hihi, chyba Luke nie za bardzo się w nią wdał, bo jemu dość często zdarza się nie postępować miło i taktownie, no ale toż to cały jego urok). Ciekawa jestem, co dalej szykujesz nam po takich strasznie emocjonalnych zawirowaniach ;) pewnie będzie jeszcze bardziej przerażająco :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Ariel i Luke powinni się spotkać. Zdecydowanie i nawet nie miałabym nic przeciwko jeśli pomógłby mi w tym Calum. Ale chciałabym, aby ten sen nie był tylko snem, a rzeczywistością. Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Dobrze że Luke przeżył <3 kochane :D Genialne, niesamowite :D Czekam na nexta :D /K.

    OdpowiedzUsuń
  20. Uff. Przeżył. ^^
    Sen >>>>>>
    Genialny rozdział z niecierpliwością czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. to takie piękne *-*
    Luke śnił o ariel to takie słodkie
    columb weź przemow jej do rozumu heh czekam na jest :**

    OdpowiedzUsuń
  22. Czy tylko mi idealnie do tego ff pasuje w roli Ariel Olivia Holt? Jest przeurocza i nie mogę podczas czytania wyobrazić sobie kogoś innego :D

    OdpowiedzUsuń
  23. a jednak żyje :D wiedziałam, że to nie mogłoby skończyć się w taki sposób. co do Ariel, poniekąd staram się zrozumieć jej punkt widzenia: choroba, niepotrzebne uczucia, izolacja, ale poimo wszystko uważam, że powinna tam iść. nawet nie wiem konkretnie po co, ale tym razem mam taki kaprys. wkroczyłam w okres kiedy chcę ludzkich zbliżeń :D zapiszmy to gdzieś xd
    chociaż sen Luka mimo wszystko zbyt cukierkowy, Hemmings, co sie z toba chłopcze dzieje?
    mam tylko nadzieję, że brak Ariel go nie wykończy, bo pewnie jak stanie na nogi to poleci do niej obsypać słowami nienawiści za ten miniony czas bez jej obecności.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ciszę się, że jednak Luke żyje. Teraz pozostaje mu ją tylko przeprosić i błagać, żeby mu wybaczyła :)

    OdpowiedzUsuń
  25. co a gdzie następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  26. mam wrażenie, że tylko ja uważam, iż ten sen był koszmarem

    OdpowiedzUsuń
  27. Kiedy następny rozdział? Proszę o szybką odpowiedź bo się już nie mogę doczekać ❤

    OdpowiedzUsuń
  28. Boże, kocham to tak bardzo,
    Nie mogę się doczekać nexta
    Kocham cię! xx

    OdpowiedzUsuń