sobota

#cztery. nienawidzę, gdy wypowiadasz moje imię.


- Popatrz! - pisnęła z podekscytowaniem Ariel, rzucając na stolik pomiętą kartkę w kolorze jaskrawej zieleni z wielkimi czarnymi literami i jednym, raczej nie rzucającym się w oczy koślawym rysunkiem perkusji. Lokalne radio organizowało konkurs, w którym główną nagrodą była możliwość nagrania własnego demo w profesjonalnym studio. Calum przełknął resztkę szkolnego obiadu i oblizując usta, spojrzał na nią z nieudawanym niezrozumieniem. Dziewczyna przewróciła tylko oczami i westchnęła bezradnie, biodrem delikatnie go popychając. Wcisnęła się na zajmowaną przez niego ławkę i porwała z plastikowej tacki resztkę czekoladowej babeczki. Z błogim uśmiechem na ustach pochłonęła słodką muffinkę, wskazującym palcem sunąc po wielkim tytule na papierowym ogłoszeniu. Bez żadnego skrępowania poczęstowała się również colą z otwartej przez chłopaka puszki.
- Super, świetnie, fantastycznie – przytaknął czarnowłosy, siorbiąc swój napój przez kolorową słomkę, po tym jak dość stanowczo, mimo jej protestów i oburzonej miny, odzyskał swoją własność. - Ale co to ma wspólnego ze mną?
- Oh głuptasku! - Keller odparła przez zaciśnięte zęby, ostatkiem silnej woli hamując swoje rozdrażnienie. Zmierzwiła palcami jego czuprynę i posłała krótki, nieco sarkastyczny uśmiech. Usiadła wygodniej, potrząsnęła głową i dumnie wypięła pierś do przodu, po czym odchrząknęła znacząco. - Prezentuję ci nowy, niezwykle utalentowany i obiecujący zespół: Małe Syrenki! - dodała i rozpostarła na całą szerokość ręce, po czym wyszczerzyła zęby, zalotnie pomrugując powiekami. Lekko oszołomiony Calum rozejrzał się na boki po wypełnionej uczniami stołówce z uniesioną w geście zdezorientowania brwią. Wykrzywił usta, zerkając w stronę Ariel.
- Kogo masz na myśli? - zapytał bojaźliwie, a wyraz jej twarzy spowodował, że niezauważalnie odsunął się na kilka centymetrów. Znowu pokręciła głową, próbując udawać, że nie usłyszała jego pytania. Opuściła ręce i z dezaprobatą uderzyła dłońmi w swoje nogi. Odetchnęła głęboko i podsunęła się do niego, obejmując go ramieniem. Przytuliła się do chłopaka.
- Mówię o nas, idioto! – syknęła z wymuszonym, anielskim uśmieszkiem na twarzy, a Calum przełknął jedynie nerwowo ślinę, otwierając szerzej oczy.
- Chyba żartujesz – jęknął przerażony.
- Nie. Poza tym mieliśmy już debiut, jako duet – wyjaśniła spokojnie, chwytając leżącą na blacie kartkę. Rozprostowała ją w dłoniach i z malującym się w oczach podekscytowaniem prześledziła kolejny raz wzrokiem treść ogłoszenia. Czubek jej języka sunął po wardze.
- Ariel, to były urodziny mojej przygłuchej babci.
- I? - dopytywała ze wzruszeniem ramion, jakby ten fakt zupełnie nie miał dla niej żadnego znaczenia.
- Tylko się ośmieszmy.
- Pieprzysz głupoty, twoje piosenki są genialne! Dodając do tego mój niebanalny głos i dobre gitarowe brzmienie, zmieciemy ich wszystkich! - wyznała z ogromną pewnością w głosie, dla przypieczętowania swoich racji uderzając pięścią w stolik. Calum aż drgnął, mrużąc nieznacznie oczy.
- Nie – odpowiedział krótko, ale nie miał odwagi by spojrzeć jej w oczy. Ariel parsknęła prześmiewczo.
- Calum – odezwała się do niego nad wyraz ostrożnie, obejmując jego dłoń. Chłopak podniósł zlękniony wzrok, a kąciki jej ust delikatnie uniosły się.
- Nie! - powtórzył niespodziewanie, jakby nieco bardziej zdecydowanie, ale to tylko spotęgowało jej rozbawienie. Z zaciekawieniem uniosła jedną z brwi i znowu zbliżyła się do niego. Zakręciła kosmyk włosów wokół palca, wysuwając do przodu usta.
- Calum, słońce moje – westchnęła ciężko. - Nie zapomniałeś o czymś?
- O czym?
- Punkt dwudziesty.
Hood patrzył przez chwilę otępiałym wzrokiem na blondynkę, analizując jej słowa, kiedy wyczekująco spoglądała na jego reakcję. Nie miał pojęcia, o co mogło jej chodzić. Jednak gdy sugestywnie zaczęła poruszać brwiami, wszystko stało się jasne. Sekundę później opuścił zrezygnowany ramiona, pochylając pokornie głowę.
- OK! - zgodził się i mimo iż ta akceptacja była wymuszona szantażem, to Ariel klasnęła z radością w dłonie, po czym pocałowała go przelotnie w policzek i chwytając opartą o bok stołu kulę, podniosła się z siedzenia. Odwróciła się przez ramię i puściła do niego oczko, ale Calum najwyraźniej nie podzielał jej szampańskiego nastroju. - Tylko musimy wymyślić nową nazwę! - zastrzegł od razu, a ona przytaknęła dla świętego spokoju, choć chyba oboje doskonale wiedzieli o tym, że decyzja podjęta przez dziewczynę była wiążąca i niemożliwa do zmiany.
- Muszę powiedzieć o tym Ronnie! - oznajmiła pobudzonym głosem. - A tak w ogóle, to gdzie ona jest? - zapytała z wahaniem, rozglądając się po gwarnym pomieszczeniu w poszukiwaniu przyjaciółki. Dopiero teraz odkryła brak jej obecności.
- Pewnie mizia się z tym swoim tajemniczym chłopakiem, którego jeszcze nikt nie widział – odparł z nutką odrazy Cal, ale Ariel wzruszyła tylko obojętnie ramionami, nie zamierzając się na razie tym zupełnie przejmować.
- Lecę, bo mam stawić się zaraz w biurze dyrektorki.
- Tylko nie połam nóg – zażartował na odchodne, a jego twarz po raz pierwszy tego popołudnia rozjaśniło prawdziwe szczęście, zwłaszcza, że rzadko wychodziły mu podobne riposty. Ariel w typowy dla siebie sposób wzniosła oczy, machnęła na niego ręką i opierając się na kuli, dokuśtykała do wyjściowych drzwi stołówki.

#

Przechodząc obok sekretariatu, posłał w kierunku pani Clark ciepły uśmiech, a kobieta bez wahania odpłaciła mu tym samym. Doskonale zdawał sobie sprawę z własnego uroku, któremu nawet pracujące dla jego matki sekretarki nie były w stanie się oprzeć. Poprawił czapkę, przekręcając daszek do tyłu, a kilka niesfornych kosmyków nad uchem wysunęło się spod nakrycia. Sięgnął do kieszeni po telefon i przeskoczył kolejne piosenki na playliście, zatrzymując się dopiero na dziesiątej pozycji. Ze słuchawki popłynęła znajoma muzyka, a na jego usta wpełzł błogi uśmiech zadowolenia. Nie miał pojęcia, dlaczego został wezwany w trybie natychmiastowym, jednocześnie musząc zrezygnować z przerwy obiadowej. Z niedbale przewieszonym przez ramię plecakiem zajął jedno z wolnych miejsc w poczekalni, nie mogąc uwierzyć w to, że musiał czekać w kolejce, by spotkać się z własną matką. Wysunął przed siebie długie nogi, opierając głowę o ścianę i z przymkniętymi oczami wsłuchiwał się w kolejny kawałek na liście.
Równie szybko uniósł powieki, kiedy tylko wyczuł gdzieś nieopodal zapach czekolady. Rozejrzał się nerwowo dookoła, ale dostrzegł tylko siedzącą w kącie po drugiej stronie korytarza dziewczynę. Między nogami trzymała wypełniony po brzegi książkami plecak, niespokojnie ugniatając w dłoniach jego skórzany pasek. Opuścił obojętny wzrok, choć nie potrafił się pozbyć tego dziwnego wrażenia, które czasami nawiedzało go po felernej nocy, podczas której został okradziony z ulubionej koszuli. Jeszcze raz spojrzał na siedzącą w kompletnej ciszy blondynkę. Miała na sobie stare, poprzecierane jeansowe ogrodniczki, pod którymi dostrzegł rozdarty t-shirt Nirvany. Westchnął ciężko, bo był przekonany, że nie zdawała sobie nawet sprawy, kim ten zespół był, nie wspominając już nawet o ich muzyce, a takich ludzi nigdy nie tolerował. Dziewczyna musiała wyczuć jego namolne przypatrywanie się, bo w pewnej chwili uniosła głowę, a przesłaniająca dotąd jej twarz grzywka rozsunęła się na boki. Puste, błękitne spojrzenie uważnie zlustrowało jego oblicze, a cały ten czas żadna z jej powiek nawet nie drgnęła. Luke miał przez ułamek sekundy wrażenie, że kąciki jej ust uniosły się, ale wyraz twarzy dziewczyny pozostawał niezmiennie kamienny, dlatego wmówił sobie, że musiało mu się coś przywidzieć. W końcu blondynka wróciła do bazgrania w swoim pokrytym czarną skórą szkicowniku, który trzymała na kolanach. Ciszę burzyło teraz szuranie końcówki długopisu po papierze.
Drzwi do gabinetu Liz otworzyły się z cichym skrzypieniem, a ze środka wyszedł jakiś uczeń. Zaraz za nim Hemmings ujrzał matkę, która uśmiechnęła się szeroko na jego widok. W jej spojrzeniu było jednak coś niepokojącego. Jego entuzjazm był nieco mniejszy, bo właśnie tracił długą przerwę na jakieś tajemnicze spotkania, które równie dobrze można było przeprowadzić po zajęciach w domu.
- Luke, Ariel, zapraszam – oznajmiła uroczyście kobieta i ruchem ręki nakazała wejść do środka. Kątem oka dostrzegł, że towarzysząca mu wcześniej dziewczyna również podniosła się z niewygodnego krzesełka, po czym chwyciła kulę i ruszyła w jego stronę, starając się nie wypuścić ciężkiego plecaka. Z zaciekawieniem obserwował jak kuśtykając, zbliżała się do niego. Stał w przejściu, dlatego kiedy tylko dotarła, również się zatrzymała, nie mając jak go ominąć. Niespiesznie zadarła głowę, posyłając mu krótkie, wymowne spojrzenie. Nie wiedział dlaczego, ale kąciki jego usta zadrżały delikatnie.
- Ariel? - powtórzył dla pewności imię z malującym się na twarzy niedowierzaniem, spoglądając z zainteresowaniem za jej plecy, jakby czegoś poszukiwał.
- Co ty robisz?! - zapytała z nagłą wściekłością, odpychając go od siebie. Ścisnęła mocno usta, rzucając gromem złośliwych spojrzeń w jego stronę. Luke zaśmiał się tylko głośno, widząc jej zdenerwowanie.
- No wiesz, rozglądałem się za jakimś ogonem, płetwą, czy co wy tam hodujecie w tym syrenim świecie – wyjaśnił z powagą, gestykulując żywo dłonią. Uniesiona brew dziewczyny i drgające co jakiś czas mięśnie twarzy świadczyły o tym, że resztkami sił walczyła ze sobą, aby nie wybuchnąć. Policzki momentalnie poczerwieniały.
- No chodźcie! - ponaglający głos Liz dobiegł ze środka pomieszczenia, przerywając tym samym wymianę iskrzących spojrzeń między nimi. Ariel fuknęła rozeźlona i dzielnie dzierżąc na ramieniu plecak, potraciła chłopaka w wejściu, udając się w stronę biurka dyrektorki.
- Kto nazywa swoje dziecko Ariel?! - zapytał szeptem samego siebie, podążając zaraz za blondynką, ale chyba nie spodziewał się, że mogła go usłyszeć. Przystanęła w połowie kroku i z mordem w oczach odwróciła się do niego.
- Lepsza Ariel, niż dupek.

#

Bez obracania się za siebie, czym prędzej wydostała się z gabinetu pani Hemmings, marząc jedynie o tym, aby znaleźć się w możliwie dalekiej odległości od jej syna. Początkowo chciała zignorować jego pierwszą nieobecność, ale okazał się być zwykłym kretynem, dla którego nie warto było tracić cennego czasu. Jego matka próbowała wymusić na nim przeprosiny, ale Ariel nie miała nawet na nie ochoty. Podziękowała obojgu i bez słowa opuściła pomieszczenie. Miała teraz inne, zdecydowanie ważniejsze sprawy na głowie.
- Ej! - usłyszała za sobą zachrypnięty głos, ale nie zamierzała reagować. Nadal dumnie kroczyła przed siebie, próbując dostać się z powrotem na stołówkę z nadzieją, że tym razem uda jej się odnaleźć Ronnie. Jednak uporczywe nawoływaniem nie ustawało. Wsunęła słuchawki do uszu, ustawiając głośność prawie na maksimum. Próbowała skupić się na muzyce, ale wciąż miała wrażenie, że pokrzykiwanie przebija się przez gitarową melodię. Westchnęła ciężko, nie zwalniając kroku. Z trudem udawało jej się jednak utrzymywać tak mordercze tempo, dlatego zanim minęła salę gimnastyczną, zaczęło brakować jej tchu i musiała przystopować. W tej samej chwili poczuła szarpnięcie w ramieniu. Stanęła twarzą w twarz z Hemmingsem. Dzielnie znosiła jego świdrujące, niebieskie spojrzenie. Jedynie strzępki jego słów dochodził do niej, kiedy tłumaczył zaciekle, jak bardzo zależało mu na tym, aby jednak podjęła się próby i udzielała mu korepetycji.
- Musisz mi pomóc! - dodał na sam koniec, a ona z parszywym uśmieszkiem na ustach wyjęła w końcu słuchawki.
- Mam gdzieś to, że mamusia dała ci szlaban i zabrała kluczyki od samochodu, telefon oraz całą resztę dobrodziejstw techniki. Poszukaj sobie innego korepetytora – postawiła sprawę jasno, dla wzmocnienia efektu, przytupując nieznacznie stopą. Chłopak wpatrywał się w nią z prawdziwym smutkiem w oczach. Albo był tak niesamowitym aktorem.
- The Kooks? - zapytał nagle z nieskrywanym zaskoczeniem oraz podziwem, wskazując dłonią na zwisające z jej ramion słuchawki, z których płynęła muzyka, słyszalna nawet dla niego. Ariel wywróciła oczami.
- Słuchaj – westchnęła zmęczona, opuszczając z bezradnością ramiona. - Nie zamierzam zmieniać zdania, daj sobie spokój. Bajerować w ten sposób możesz swoje tępe koleżanki, na mnie to nie działa – dokończyła i nie czekając na jego reakcję, odwróciła się plecami, ruszając w przeciwnym kierunku. Przez krótką chwilę miała nadzieję, że odpuścił, ale wtedy ponownie rozległ się jego irytujący głos.
- Zapłacę ci jeszcze raz tyle, ile oferuje moja matka – krzyknął za nią, celnie trafiając w jej potrzeby. Zatrzymała się, walcząc ze sobą w myślach. Przymknęła oczy, klnąc cicho pod nosem. Zacisnęła palce na szeklach plecach i odetchnęła głęboko. Nienawidziła, kiedy ktoś stawiał ją w sytuacji bez wyjścia, albo celowo wykorzystywał jej słabości dla własnych korzyści.
- Dobra! - zgodziła się niechętnie przez zaciśnięte zęby, nie spoglądając nawet na niego. Wiedziała, że przez najbliższy tydzień nie będzie mogła spojrzeć na swoje oblicze w lustrze. Była taka naiwna. - Stoliki nad rzeką, jutro, osiemnasta!
Nie spojrzała za siebie, nie mogąc już dłużej znieść jego obecności. Miała sobie za złe, że tak łatwo uległa, ale wizja dodatkowych pieniędzy była zbyt kusząca, by tak lekkomyślnie z nich zrezygnować. Opierając się na kuli, ruszyła w końcu w stronę stołówki.



47 komentarzy:

  1. Koooooocham !!!!!/ Wiśnia

    OdpowiedzUsuń
  2. Początkowo sytuacja z Calumem mnie rozbawiła. Koniec końców jak zwykle wyszło magicznie. To drugie ff, które mogę czytać bez przerwy. Najgorsze jest to, że wciągnęło mnie na tyle, że każdy najmniejszy gest jest istotny. Dobra robota :) /@oddunit

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurde, będzie się działo;D Mam pytanie czy Ariel miała wypadek? To dlatego musi chodzić o kulach czy jak? Zapraszam również do mnie :) if-you-dont-know.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. potrzymam was jeszcze w niepewności, snujcie własne przypuszczenia na ten temat :-)

      Usuń
  4. boze uwielbiam to

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam twoje opowiadanie. Podoba mi się z jaką dokładnością opisujesz wszystkie sceny i masz pomysły na ciekawą fabułę. Czekam na kolejny rozdział :) @lemoncuddle

    OdpowiedzUsuń
  6. Nienawidzę...
    Dobra, nie. Powiem tyle, siedzę właśnie na ganku, różowe niebo nad głową, wihay przede mną, żyć nie umierać. Chciałabym umieć pisać tak jak ty, jesteś genialna. /megxhoran

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest wspaniałe!! Nie moge się doczekać następnego rozdziału. Kooooocham po prostu. ♥★

    OdpowiedzUsuń
  8. Ahhh spotkali się xd a Luke to dupek xd żeby mu ogon zaraz nie wyrósł xd świetny rozdział (:

    OdpowiedzUsuń
  9. jejejejeujeueejej, nawet nie potrafię wyrazić tego jak bardzo kocham to ff! Czytam jak oczarowana, nikt nie może mnie oderwać, bo jestem w twoim genialnym świecie pełnym pomysłów, genialnej riposty, świetnej fabuły i cudownej lekkości. Kocham twoje dzieło od samego początku i tak już zostanie do samego końca-jestem po prostu tego pewna.
    Płetwy, ogon hahaha serio, skąd ty to bierzesz? Dzięki tobie mam teraz taki świetny humor, cały czas się cieszę do ekranu.
    Ahh Luke, Luke. Kocham sposób w jaki go wykreowałaś, totalne przeciwieństwo WTNGH, miła odmiana :)
    Wcale mu się nie przewidziało, uśmiechnęła się, hahaha.
    CZEKOLADA <3
    ~halfatwin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oh my gosh! to takie niesamowite, że ktoś zauważa różnicę między lukiem stąd, a lukiem z wtngd

      Usuń
  10. Coś się szykuje *-*
    No nie powiem, Lukey jest wredny xD Ale kocham to opowiadanie <3 ♥ xx

    OdpowiedzUsuń
  11. małe syrenki hahahaha omg biedny cal
    jeeeez jak ja nienawidze tego oto tutaj lukey'a omg, tak mi działa na nerwy, nienawidzę takich ludzi, ala jak możesz go w taki sposób opisywać, oh goshiii
    no ale to teraz bedzie mistrzowskie jak oni się będą spotykać i mam pewność, że przez jakiś czas jeszcze będą się kłócić, przegadywać czy co tam jeszcze aż wylądują zakochani w sobie po uszy haha
    gdzie jest ronnie z ashtonem omg, podrzuć coś już, bo się doczekać nie umieeeeeeeeeeem nooo
    to tyle chyba huh
    @awhdimpledboy :)xx

    OdpowiedzUsuń
  12. genialne <3
    kocham to *.*

    OdpowiedzUsuń
  13. aaaa ! no nareszcie pan Hemmings ruszył swoją dupę i przyszedł chociaż do gabinetu matki xd rozdział genialny i trochę się domyślam jak będzie z tym konkursem ale to tylko moje urojenia :D nie mogę się doczekać ich pierwszej lekcji hah xd czekam na kolejny i pozdrawiam ! xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak ja cie uwielbiam tak bardzo kocham czytac twone opowiadania jestes niesamowita juz chce kolejny rozdzial ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wspaniałe *-*
    Świetny rozdział! Nie moge się doczekać pierwszej lekcji A. z L. oraz Cal'a w duecie z A. :)
    Bardzo podoba mi się fakt, iż wihay i wtngd tak się różnią. Jest tu opisana zupełnie inna miłość. W wtngd było od razu, a tutaj ... powolutku ... poprzez kłótnie i nienawiść. Ariel i Alex są troszkę podobne ponieważ obie są m.in. zawzięte ale Luke? Luke tutaj i w wtngd to zupełnie dwie inne osoby! - i tak go kocham^^ Kocham wihay mimo, że dopiero się rozkręca! Życzę duuuuużo weny i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział! :)
    @lovmyashti

    OdpowiedzUsuń
  16. Ariel aka syrenka haha

    OdpowiedzUsuń
  17. Wspaniale, nie moge doczekac sie nexta x
    @ninjaqomez x

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie dziwię się Ariel, tyle kasiorki też bym brała xDD
    Nie żeby coś, ale skoro Luke zapłaci jej za korki dwa razy niż jego matka, to ile on dostaje kieszonkowego? Co za rozpuszczony bachor!
    Ten konkurs... Mam takie dziwne przeczucie, że Ariel i Calum spotkają tam Luke'a i jego paczkę... I będzie wojna... Nie, już lepiej nie myślę więcej po nocach.

    bb ;] xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hemmingsowi na pewno pieniędzy nie brakuje, o tym mogę zapewnić

      Usuń
  20. Ciekawe co takiego Ariel ma na Cala, skoro zaraz po wygłoszeniu krótkiego "punkt dwunasty" i sugestywnym ruchu brwiami wymogła na nim szybką zmianę decyzji.
    Przyznam, że na początku nie zorientowałam się o co chodziło Luke'owi z tym poszukiwaniem płetw, tudzież ogona, ale zrzućmy to na późną porę czytania:).
    Zastanawia mnie dlaczego Ariel tak desperacko (użyłam tego słowa z uwagi na to, iż pomimo ogromnej niechęci jaką pała do naszego "buntownikowa", zgodziła się udzielić mu owych korepetycji) potrzebuje pieniędzy.
    Swoją drogą, dziewczyna ma charakternego "przeciwnika".
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jeszcze, że ten o to wykreowany przez ciebie Luke jest bardzo interesującą postacią i kurczę no, lubię go właśnie takiego jakim go prezentujesz. :)

      Usuń
    2. taaaaa, dla niektórych pierwsza myśl związana z 'ariel' to proszek do prania

      'na morza dnie, na morza dnie' :-)

      Usuń
  21. nigdy nie wiem co napisać w komentarzach, ale spróbuję ok

    to, że uwielbiam twój styl pisania już wiesz więc nie muszę tego pisać.
    um, rozkminiam co może stać się podczas tego konkursu i cały czas męczy mnie to dlaczego ariel chodzi o kulach.

    rozdział wspaniały, jak zawsze
    nie umiem komentować, wybacz ok

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak zawsze niezastąpiona Alice, funduje dawkę swojego cuda. ;) Myślałam, że już nie przeczytam wpisu przed wyjazdem, ale jest! Ciesze się, bo poprawiło mi to humor. Potrafisz chyba telepatycznie wyczuć kiedy wstawić rozdział. ;) Uwielbiam za to, ze Ariel jest jak szczebiocząca syrenka, która potrafi przekazać swoją energię, a nawet pokazać pazurki. Jest niesamowita. Luke jest równy. Taki blondaś, którego widzę, jak się szczerzy i żartuje. A typowe mniemanie, że dosłownie każda zachowuje schemat - idę na koncert Johna Lennona. Ajajaj, to takie śmieszne. Dziękuję Ci, że w końcu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. ta ich nieświadomość i wzajemne badanie się jest niesamowite. Teraz to już chyba będę mogła góry przenosić (dosłownie, haha).
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ariel niby taka twarda, Luke wkurzył ja tym, że nie przyszedł na pierwsze korepetycje i powiedziała, że nie będzie mu już ich udzielać, a tutaj proszę, dodatkowa kasa i od razu zmiana decyzji. jasne, wielu ludzi by się skusiło na dodatkowy zarobek, ale szkoda wielka, że zrobiłaś z Ariel materialistkę...
    kiedy zostanie wyjaśnione, dlaczego chodzi o kuli i dlaczego tak bardzo potrzebuje pieniędzy ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na razie musicie snuć własne domysły na temat tego, skąd kule i po co pieniądze :-)
      aczkolwiek kwestia pieniędzy jest dość oczywista - każdy z nas skusiłby się na dodatkową kasę

      Usuń
  24. Przyznam, że już nic z tego nie rozumiem. Niby spotkali się na imprezie i Luke nic nie pamięta. Potem o mały włos nie potrąca jej na przejściu i nie rozpoznają siebie. Kiedy Ariel ma udzielać korepetycji, nie wie właściwie, że to dla Luke'a (chyba, że to ja coś źle doczytałam). Teraz spotykają się pod gabinetem dyrektorki i rozpoznają się. Chyba muszę przeczytać te cztery rozdziały od początku, albo moje czytanie ze zrozumieniem jest na poważnie niskim poziomie. Pozdrawiam, Angie xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to dość proste: z imprezy luke nic nie pamięta, to że prawie w nią wjechał, nie oznacza, że ją kojarzy, z odległości samochodu nawet dobrze nie widział jej twarzy - poza tym nie należy do osób które kodują w głowie każdego kto stanie mu na drodze (on raczej ma bardziej nonszalanckie podejście do życia, zapamiętujący tych, którzy są warci zapamiętania), pod gabinetem się nie rozpoznali
      ariel może go kojarzyć z tej jednej nocy, ale równocześnie może mieć powody, aby nie chwalić się tym faktem na prawo i lewo(nawet przed czytelnikami), nie wie kim jest syn dyrektorki, bo towarzystwo luke'a nie jest jej otoczeniem

      Usuń
  25. KOCHAM, KOCHAM I JESZCZE RAZ KOCHAM ♥
    Haha, Ariel i Calum, nie wyrabiam ze śmiechu xD i ten ich zespół :)
    No i oczywiście nareszcie Luke będzie się stawiał na korepetycjach :) Super!

    OdpowiedzUsuń
  26. No w końcu się spotkali! Myślałam, że już nigdy to nie nastąpi :)
    Rozdział genialny. Nie wyobrażam sobie żeby Calum był w zespole 'Małe Syrenki', oryginalna nazwa :D
    czekam na nn :*

    @my_angels_x

    OdpowiedzUsuń
  27. Świetny!
    Hasełka Luke'a najlepsze!
    Buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
  28. Oby tylko wspomniana naiwność nie dotyczyła łatwości przekonania Ariel do udzielenia korepetycji dla Luke'a. Ale i tak "Małe Syrenki" rządzą :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Mega rozdział ... Czekam na next ... :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Czy Ariel jest starsza od Luke'a?

    OdpowiedzUsuń
  31. Kocham to ;* boskie nie mogę sie doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  32. Kocham ! Nie mogę doczekać się następnego ! Życzę oczywiście weny :)
    ZAPRASZAM : http://hope-dies-last-5sos.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  33. Super! Już nie mogę doczekać się tych korepetycji. :)

    OdpowiedzUsuń
  34. kocham twoje opowiadanie, jesteś cudowna i to opowiadanie zapowiada się super ciekawie, mam nadzieje, że będzie tak dobre jak WTNGD!! <3

    OdpowiedzUsuń
  35. Świetny rozdział. Nareszcie Hemmings wykazał trochę własnej inicjatywy. No niezupełnie, ale najważniejsze, że wywalczył to czego chciał. Jestem ciekawa ich pierwszej lekcji. Będzie starał się poderwać Ariel, bardziej podocinać, czy kompletnie ją zleje? Na początku ocenił ją trochę powierzchownie, ale kto wie jak to dalej będzie. A może i on sam się zmieni? Do tej pory ukazywał nam swoją prawdziwą twarz? xx

    OdpowiedzUsuń
  36. Umcy umcy... Superaśne!!
    Bardzo mi się podoba. Choć za bardzo jeszcze nie wiadomo, o co chodzi (ale to jest super), to i tak to opowiadanie /i pomysł/ jest /są/ genialne <33
    A teraz lecę czytać piąteczkę i szósteczkę, bo ostatnio się trochę opuściłam...

    OdpowiedzUsuń