listopada 28, 2014

#dwadzieścia. nienawidzę trzeciej nad ranem.

Panujący na szkolnej hali gwar nie pomagał jej w skupieniu się nad myślami kłębiącymi się w głowie, które pragnęła w tamtej chwili przenieść na papier. Ze znudzeniem rozejrzała się dookoła i jej wzrok przypadkiem padł na grupkę koszykarzy, którzy rozgrzewali się za boczną linią boiska przed ostatnią kwartą. Dziewczyna z długimi ciemnymi włosami, ubrana w kusy strój cheerleaderki rzuciła się na obracającego w dłoniach piłkę Luke'a, całując go w wyjątkowo odrzucający sposób w usta. Ariel aż skrzywiła się, wywracając oczami. Sama próbowała wyrzucić z pamięci to niefortunne zdarzenie, które przytrafiło się im w domku na plaży, po tym jak oboje zgodnie uznali, że nigdy nie powinno mieć miejsca i było jednym, wielkim nieporozumieniem. W tej samej chwili blondyn zdołał oderwać się od swojej tymczasowej partnerki, zerkając na nią przelotnie. Wychwyciła jego ukradkowe spojrzenie i ten krótki, prawie niezauważalny uśmieszek. Odwróciła głowę i wróciła do zapełniania swojej listy kolejnymi punktami.
Nie wiedziała, dlaczego zgodziła przyjść się na ten nudny mecz, ale jęczący pół dnia do telefonu Calum przyprawiał ją o migrenę, więc ostatecznie przyjęła jego zaproszenie. Uporczywie przygryzała wewnętrzną część policzka, zawzięcie zapisując białą kartkę kolejnymi pozycjami. W pewnej chwili tak zdecydowanie przycisnęła ołówek, że rysik połamał się. Zacisnęła zęby i chowając zniszczony pisak do plecaka, zaczęła przekopywać jego przednie kieszenie w poszukiwaniu czegoś zastępczego.
- Czego w tobie nienawidzę... – usłyszała nad głową zaciekawiony głos Caluma, który niespodziewanie przysiadł się na ławce obok niej. W ogromnym pośpiechu wcisnęła kartkę do teczki i z przerażeniem wymalowanym w oczach popatrzyła na wyszczerzonego w szerokim uśmiechu przyjaciela. Strużki potu spływały po jego zmęczonej twarzy, gdy przeczesywał palcami mokre włosy. Plecak, który dotąd zajmował wolne miejsce po jej prawej stronie zsunął się z łoskotem na ziemię, a jego zawartość rozsypała się pod stopami dziewczyny. Zaklęła cicho, zbierając porozrzucane rzeczy.
- O, przypomniałeś sobie o moim istnieniu – syknęła z ironią, wykrzywiając usta. Poprawiła opadającą na oczy grzywkę i dzielnie stawiała opór jego brązowemu, uważnemu spojrzeniu.
- Co to za interesująca lista? Kogo tak nienawidzisz? - rzucił z zawadiackim uśmiechem, próbując sięgnąć po ciemną teczkę na kolanach Ariel. W międzyczasie zdążył naciągnąć górę koszulki i przetarł nią wilgotne czoło.
- Ciebie – fuknęła złośliwie i wyrwała swoją własność, pakując ją do plecaka. - Gdzie byłeś w piątek wieczorem? - zagadnęła jakby od niechcenia, z uwagą wyczekując jego reakcji.
- Ummm – Calum podrapał się po głowie, robiąc minę niewiniątka. - Ashton organizował małą imprezę po zwycięstwie w domku na plaży, więc ...
- Oczywiście – weszła mu w słowo, ironicznie potakując głową. Chłopak niespokojnie zaczął bawić się sznureczkami od bluzy, nie mając w sobie tyle odwagi, by na nią spojrzeć.
- Trochę się zabawiliśmy ...
- Tak że nie mogłeś odebrać ode mnie telefonu? - ponownie mu przerwała, a jej ton stawał się coraz bardziej ostry, mimo iż starała się nad nim zapanować.
- Dopiero rano zobaczyłem, że dzwoniłaś, ale nie byłem w stanie odpowiedzieć, a później chyba zapomniałem – przyznał ze wstydem, a ona machnęła tylko ręką, odwracając się do niego bokiem. Nie miała już ochoty na niego patrzeć.
- Hemmings był na tej imprezie?
- Był, a co? - poderwał się, nie rozumiejąc do czego zmierzała. W odpowiedzi wzruszyła tylko z udawaną obojętnością ramionami, choć od środka rozrywała ją wściekłość. Nie mogła uwierzyć, że ktoś, kogo nienawidziła ze wszystkich sił był w stanie rzucić wszystko i przybyć jej z pomocą, a osoba, która nosiła miano najlepszego przyjaciela tak po prostu postanowiła ją zignorować, na rzecz kolejnej pijackiej nocy.
- Nieważne – burknęła, nie poświęcając mu nawet jednego spojrzenia. - Wracaj na boisko do swoich nowych przyjaciół i baw się dobrze. Przekaż również moje najszczersze pozdrowienia dla Ronnie i jej cudownego chłopaka. Proszę bardzo, zostawcie mnie, nowi znajomi są na pewno zdecydowanie lepsi. Przynajmniej nikt nie jest pieprzoną kaleką, z której wyśmiewa się cała szkoła. Najlepiej po prostu wszyscy idźcie do diabła i nie pokazujcie mi się na oczy! - warknęła, podnosząc się z ławki. Potrąciła go kulą, kiedy próbowała ominąć jego nogi. Zarzuciła plecak na ramię i z trudem zeszła jeden rząd niżej, nie mając najmniejszej ochoty przebywać dłużej w jego towarzystwie.
- Skoro wszyscy cię rzekomo zostawiają, to może powinno dać ci to do myślenia. Może to w tobie jest problem. Nie w nas – powiedział jej na odchodne, ale kiedy zdecydowała się na niego spojrzeć, zbiegał już w kierunku szatni, odwrócony do niej plecami.
Dłuższą chwilę zajęło jej zrozumienie tych słów. Pustym spojrzeniem wpatrywała się w biegającego po boisku Hooda, który co jakiś czas posyłał jej krótkie, obojętne spojrzenia. Z dumnie uniesioną głową celowo udawała całkowitą oziębłość, nie chcąc odkrywać przed nim swoich emocji.
Nagle halę wypełniło pełne trwogi westchnienie publiczności, kiedy na parkiet niespodziewanie osunął się jeden z graczy. Konspiracyjne szepty i okrzyki przerażenia mieszały się z ogólnym gwarem, gdy oczy wszystkich zgromadzonych spoczęły na nieruchomo leżącym ciele, nad którym zaczęli gromadzić się inni zawodnicy. Ariel zmrużyła lekko oczy, dostrzegając jasną czuprynę. Odruchowo wstrzymała oddech, wytężając mocniej wzrok. To był Luke.
- Niech ktoś wezwie karetkę! Szybko! - potężny, przepełniony rozpaczą i żałosnym błaganiem krzyk pani Hemmings rozdarł chwilową ciszę. Kobieta chwyciła w dłonie nieprzytomną twarz syna, całując go gorączkowo po czole. Chłopak jednak nie reagował, a jego bezwładne ręce co chwilę wysuwały się z jej drżącego uścisku.

#

Od kilku godzin nieustannie zmieniała pozycję, wiercąc się na swoim łóżku, które tej nocy wydawało się jej wyjątkowo niewygodne. Nie mogła zasnąć, a im bardziej się starała, tym gorzej się czuła. Gdy tylko przymykała powieki, przed oczami powracał obraz nieprzytomnego Luke'a, który ani na moment nie chciał jej opuścić. Podświadomie wciąż o nim myślała, mimo iż usilnie chciała zablokować to wspomnienie. Sięgnęła po telefon, podświetlając ekran. Niedługo wpatrywała się w rządek cyferek, który nagle się zmienił, wskazując trzecią nad ranem. Westchnęła bez przekonania, a w tej samej chwili rozległ się przerażająco głośny sygnał nadchodzącego połączenia. Ariel z wrażenia upuściła telefon na twarz, jęcząc z bólu.
- Kur … - powstrzymała się w ostatniej chwili, przesuwając palcem po monitorku. Podparła się na łokciach, odgarniając z czoła grzywkę.
- Śpisz? - Luke burknął bez przekonania do słuchawki, a ona wywróciła oczami, opadając bezwładnie na poduszkę. Brzmiał nienaturalnie, posępnie i bezsilnie.
- Śpię Hemmings, a to jest po prostu przekaz myśli. To wszystko dzieje się tylko i wyłącznie w twojej głowie.
- Co?
- Nieważne.
- Mogę wpaść? - zapytał, ignorując jej wcześniejszą uwagę. W jego głosie było coś dziwnego i niepokojącego. Sprawiał wrażenie wyczerpanego i smutnego. Nie było w nim słychać dotychczasowej pewności i wyższości, którą zawsze próbował zaimponować. Odetchnęła głęboko i przymknęła na moment oczy, zaciskając mocniej usta.
- Yhmmm – mruknęła, wciskając policzek w poduszkę. Usłyszała jego zaskoczone odchrząkniecie, bo najprawdopodobniej nie spodziewał się takiej odpowiedzi i miał przygotowane argumenty, aby jednak go wpuściła. Ona sama była zdumiona tym, że bez żadnego oporu się na to zgodziła. Nie była jednak w stanie myśleć nad słusznością i powodami tego, co właśnie zrobiła.
- To dobrze – odparł cicho. W tej samej chwili gdzieś na dole trzasnęły drzwi i schody złowrogo zaskrzypiały, a ona aż podskoczyła ze strachu. - Bo właśnie wchodzę do twojego pokoju.
- Idiota – szepnęła, rozłączając połączenie. Rzuciła telefon na kołdrę i z niemałym trudem zaczęła wygrzebywać się ze zbudowanego z wszystkich możliwych koców, które udało jej się znaleźć domku. Naciągnęła na siebie starą bluzę i lekko utykając, sunęła leniwie stopami po podłodze, kierując się w stronę wejścia. W progu stał już skulony Luke, a jego nikły, wymuszony uśmiech błąkał się po zagryzionych ustach. W policzku dostrzegła niewielki dodający niesamowitego uroku dołeczek, który tak bardzo nie pasował do zapadniętych powiek i pozbawionych blasku niebieskich tęczówek. Blada twarz i zasinienia pod oczami potęgowały jedynie jego marny stan. Nie byli w stanie ocenić jak długo wpatrywali się w siebie w kompletnej ciszy, wymieniając wyłącznie zaniepokojone spojrzenia, które chłopak mimo wszystko starał się ukrywać za półuśmiechem, ale ten nie wychodził mu zbyt przekonująco.
- Mówiłam ci, że z tym gównem nie ma żartów i prędzej czy później ląduje się na samym dnie – powiedziała obojętnie na przywitanie. - Im szybciej zaczniesz zdawać sobie z tego sprawę, tym lepiej dla ciebie. I nie zamierzam się nad tobą litować, więc nie rób takich szczenięcych oczu, bo to na mnie nie działa.
Luke przyglądał się jej ze zmarszczonym czołem, ledwo utrzymując się na nogach. Opuścił w końcu głowę, podpierając się bokiem o ścianę.
- To miało być tylko kilka razy, tylko na chwilę, tylko żeby być lepszym – zaczął się tłumaczyć, a głos co chwilę mu się łamał. Ariel poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku, kiedy tego wszystkiego słuchała.
- Ktoś wie, że tu jesteś? - zapytała cicho, robiąc niewielki krok w jego stronę. W ostatniej chwili jednak się wycofała.
- Po tym jak wróciłem ze szpitala do domu rodzice bez przerwy się ze sobą kłócą. Nie mogłem już znieść tego ciągłego gadania ojca, który za wszelką cenę nie dopuszczał do siebie myśli, że coś takiego mogło się stać. On chce wierzyć, że wszystko to zawdzięczam talentowi, że jestem prawie tak idealny jak on – wyjąkał, łapiąc się za głowę. Zaczął nerwowo uciskać skronie, pochylając się do przodu. W każdym jego najmniejszym ruchu widać było ogromne cierpienie. - A ja nie jestem idealny – dodał już zdecydowanie ciszej, choć głos nadal mu drżał. Dziewczyna wstrzymała na moment oddech, obserwując go w milczeniu. Zbyt dobrze wiedziała, jak w tamtej chwili się czuł. Założyła ręce na piersi, naciągając rękawy bluzy.
- Możesz tu sobie zostać na noc, moje łóżko jest wolne – zaproponowała, nie będąc do końca przekonaną o tym, czy dobrze postępowała. Rzuciła mu krótkie spojrzenie, wzruszyła ramionami i bez słowa dokuśtyka z powrotem do swojego niewielkiego fortu, niedołężnie wczołgując się do środka. Zakopała się pod puchowym okryciem, naciągając kołdrę pod sam nos. Usłyszała skrzypienie sprężyn w łóżku i niespokojne szeleszczenie pościeli. Cały czas się wiercił, a jego ciężki oddech rozpraszał nocną ciszę. Nie pomogła nawet narzucona na głowę poduszka, bo wciąż go słyszała.
- Tańczyłaś kiedyś balet? - zapytał znienacka, a Ariel aż drgnęła, nie będąc kompletnie przygotowaną na takie pytanie. Z przerażeniem wstrzymała oddech, otulając obiema rękami pachnącą różanym płynem poduszkę. Zamknęła oczy, nie odzywając się dłuższą chwilę. Miała wrażenie, że łomoczące serce za moment wyskoczy jej z klatki piersiowej.
- Tak – wychrypiała, pokasłując nerwowo. Luke musiał zauważyć stojącą w rogu pokoju gablotkę z pozostałościami z jej dawnego życia. Za szklaną szybką zawieszone były różowe pointy, kilka medali i pucharów oraz podziurawione body z pomiętą tiulową spódnicą. Ścianki oklejone były przeróżnymi fotografiami z występów. Gdy pulsujący ból w skroniach zaczął dawać się we znaki, usłyszała kolejny raz skrzypienie podłogi.
- Wiesz – zaczął z nutką nostalgii w głosie, powodując że jej serce ponownie mocniej zabiło. - Nigdy nie widziałem jak się uśmiechasz, a tutaj na tych zdjęciach wydajesz się być taka szczęśliwa – kontynuował, a dziewczyna poczuła napływające do oczy łzy. Ucisnęła je pospiesznie palcami, nie mogąc pozwolić, aby ta krótka chwila słabości przejęła kontrolę nad jej ciałem.
- Ariel ze zdjęć umarła.
- To ma jakiś związek z tym wypadkiem?
- Tak – szepnęła, przewracając się na drugi bok. Wbiła pusty wzrok przed siebie, wsłuchując się w miarowe, bębniące o szybę krople szalejącej za oknem ulewy.
- I z narkotykami? - zapytał zdecydowanie bardziej niepewnie, z nutką przerażenia w drżącym głosie. Dziewczyna usłyszała jak spróchniałe deski podłogi złowieszczo zazgrzytały, gdy Luke ruszył się z miejsca. Poczuła jak dłonie zaczęły jej nieprzyjemnie drżeć, a serce znowu mocniej zabiło.
- To bardziej skomplikowane.
Chwilę później, kiedy zapadła błoga cisza przerywana jedynie uderzanymi o parapet kroplami deszczu, u wejścia do jej osobliwej, przywołujące wspomnienia z dzieciństwa bazy pojawiła się zatroskana twarz Luke'a. Dokładnie zlustrował całą osłoniętą przestrzeń, przyglądając się z podziwem zawieszonym wokoło świątecznym lampkom, z których połowa była przepalona. Miała wrażenie, że krótki uśmiech przebiegł przez jego twarz, gdy pod jednym z krzeseł dostrzegł stertę czekoladowych batoników. W końcu przeniósł wzrok na nią, unosząc zadziornie brew.
- Nawet o tym nie myśl! - pisnęła, pojmując co zamierzał zrobić. Jednak on nie zamierzał przejmować się jej zakazami. Mimo braku miejsca, wcisnął się obok niej. Rozkopał przykrycie i wciąż dzielnie walcząc z wymierzającymi kolejne ciosy pięściami dziewczyny, wsunął się pod kołdrę. Zacisnął wokół niej swoje ramiona i przytulił ją do siebie.
- Idiotko, nie gryź mnie! - krzyknął, gdy tylko poczuł zaciskające się na przedramieniu zęby dziewczyny. Triumfujący uśmieszek pojawił się na jej twarzy, gdy chłopak rozluźnił uścisk, a jej udało się wydostać spod ciężaru jego ramion.
- Boże, Hemmings! Nienawidzę twoich zimnych stóp! - Ariel odepchnęła go ponownie, dopiero moment później orientując się, jak wielki błąd popełniła. Luke nie czekając zbyt długo rzucił się na nią, owijając swoje długie, przemarznięte nogi wokół jej łydek, celowo dotykając zimnymi stopami jej rozgrzaną skórę. Mimo jej przeraźliwych pisków i jęków nie zamierzał odpuszczać, z pełną premedytacją robiąc jej na złość.
Zdyszani tą dziecinną przepychanką opadli jednocześnie na rozkopane poduszki, z trudem panując nad rozszalałymi oddechami. Nagle Luke parsknął śmiechem, oddychając ciężko.
- Dlaczego chowasz się w domku z koców? - zapytał, nie potrafiąc złapać tchu.
- Bo tu jest najbezpieczniej, duchy nie przenikają przez koce, nie wiedziałeś? - wysapała z trudem.
Blondyn powstrzymał się przed wybuchem śmiechu, rzucając jej pobłażliwe spojrzenie.
- Ta cała sytuacja jest chora, nie uważasz? - zapytał, ale była zbyt skupiona nad łapaniem powietrza, aby mu odpowiedzieć. Kątem oka spojrzał na nią, przez niedługą chwilę przyglądając się rozchylonym ustom, które zachłannie chwytały każdy oddech. - Wszystko jest takie dziwne, niezrozumiałe, wszystko sobie przeczy. Nie możemy siebie znieść, nienawidzimy się z całych siły, a mimo wszystko zawsze kończmy razem. My jesteśmy naprawdę popieprzeni.
- Nie ma żadnego 'my' – zaoponowała stanowczo, opuszczając bezwiednie ręce wzdłuż ciała.
- Ale całowaliśmy się.
Znudzone westchnienie wydobyło się z jej ust, gdy postanowiła obdarować go jednym ze swoich osądzających spojrzeń. Parsknęła prześmiewczo, wykrzywiając usta w taki sposób, iż nie był w stanie odczytać jej nastroju.
- I co? Od tego czasu całowałeś pewnie z tuzin innych, więc to żaden argument.
Nie odezwał się już. Gdy odwróciła się do niego plecami, wyczuła że zrobił to samo, bo fragment kołdry, którą była przykryta, zsunął się z jej uda. Nie zastanawiając się zbyt długo, odebrała pospiesznie swoją własność, narzucając ponownie na siebie ciepłe okrycie. Luke z typowym dla siebie poczuciem humoru pociągnął ją z powrotem w swoją stronę. Ariel poderwała się i wbijając w niego wściekłe spojrzenie, zabrała całość dla siebie, zakopując się w ciepłej pościeli. Gdy tylko spróbował się roześmiać, kopnęła go w łydkę. Z udawaną rozpaczą jęknął żałośnie.
- Mówiłem, że jesteś popieprzona! – syknął, rozmasowując bolące miejsce.
- Idź spać – poleciła, zwijając się w kłębek.
- Dobranoc w takim razie – szepnął, układając się na niewygodnym fragmencie twardej podłogi. Ariel znowu westchnęła, nie mogą dłużej znieść uporczywej ciszy.
- Trochę się ciebie boję – przyznała z pełną szczerością i obracając się na plecy, ułożyła obie dłonie na brzuchu.
- Mnie? Dlaczego? - zapytał zaskoczony jej niespodziewanym wyznaniem. Przekręciła głowę na bok i krótką chwilę wpatrywała się w niego bez słowa. Uważnie obserwowała jego zdziwiony wyraz twarzy i lekko rozbiegany wzrok.
- Bo mówię ci rzeczy, do których przed samą sobą czasami nie jestem w stanie się przyznać – wyjaśniła niepewnie, a on uśmiechnął się. - I właśnie dlatego cię nienawidzę! - dodała chwilę później, już zdecydowanie bardziej stanowczym głosem. Luke roześmiał się i opadł na drugą poduszkę. Kiedy nie przestawał się śmiać, uderzyła go pięścią w ramię. Wysunął z obrażoną miną usta, udając wielkie cierpienie.
- Podobno łatwiej rozmawia się o trudnych sprawach z kimś, komu na tobie nie zależy, z kimś, kto jest ci obojętny – powiedział moment później, przyjmując podobną pozycję. Założył na piersiach ręce i pustym wzrokiem zaczął wpatrywać się w stworzony z krwisto czerwonego koca sufit nad ich głowami.
- Pewnie masz rację – przytaknęła ze znużeniem, zaczynając ziewać. - I jeszcze jedno! Kiedy rano się obudzimy, to wszystko co teraz się dzieje odejdzie w niepamięć. Tak jakby nigdy nie miało miejsca. Najlepiej jakbym po otwarciu oczu już na ciebie nie trafiła.
- Właśnie miałem to zaproponować – odparł ozięble, przekręcając w jej stronę głowę, ale ona leżała już na drugim boku, wciskając policzek w miękką poduszkę.
- Świetnie – wymamrotała, zamykając oczy.
- Świetnie.




39 komentarzy:

  1. ann-> uwielbiam Ich :D:D chemia między nimi jest cudowna :D te ciągłe przepychanki, ukradkowe spojrzenia a i tak ciągnie ich do siebie ach :> magia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham ciebie, kocham to fanfiction
    Kocham Luke i Ariel
    genialny rozdział
    zresztą jak każdy

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham wszystko co napiszesz, jestes cudowna <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam te ich przepychanki <3 i meeega poprawiłaś mi humor rozdziałem ^^
    Oooooooooł ale jej Cal pojeeechaaaał...
    A poza tym to jest jedna sprawa. Kiedy piszesz rozdziały, to między nimi jest jakiś odstęp czasu. Raz dzieje sie to, drugi raz tamto... chodzi mi o to że pomiędzy wydarzeniami są takie przerwy. I nie wiemy co sie wtedy dzieje. I czasem mnie to zastanawia. Czy ty jako autorka wiesz co sie u nich dzieje w czasie który nie jest opisany? Zakładam że nawet o tym nie myślisz, ale popatrz- wiemy co sie dzieje w rozdziale. Ale nie wiemy co sie dzieje poza nim. A więc powiedz mi, czy wiesz co sie wtedy dzieje? Myśle że to jest taka prywatność, którą mają postacie. Nie wiemy co sie dzieje w nieopisanych chwilach. Myślałaś kiedyś nad tym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. każdy rozdział to forma wycinku z ich życia, ważnego obrazu który ma wpływ na ich relację, to co dzieje się pomiędzy jest trochę mniej ważne, żeby nie powiedzieć nieistotne dla tej historii
      wiem że pewnie momentami jest to chaotyczne, ale lubię tak pisać
      po prostu

      Usuń
    2. I ŚWIETNIE ci to wychodzi :) nie jest to ani trochę chaotyczne. Myślę że takie pisanie wyrywków z ich życia jest lepsze niż ciągnięcie jednej historii w kółko i w kółko "zjadłam obiad. Umyłam sie. Poszłam spać. Obudziłam sie rankiem." Takie ciągnięcie tego nie ma sensu. Ja też piszę więc rozumiem cię. Aczkolwiek byłam ciekawa czy po prostu wiesz co sie stało np. po tym jak sie pocałowali. Nie mogli tak od razu stwierdzić że to nic nie znaczyło itd.

      Usuń
    3. ja wiem, co się wydarzyło między poszczególnymi rozdziałami, ale jednocześnie pozwalam każdemu czytelnikowi na własny sposób układać ich historię, pozwalam wam po swojemu wyobrażać sobie co też mogło się tam wydarzyć
      nie lubię podawać wszystkiego na tacy

      Usuń
  5. Wihay ogólnie jest mistrzostwem, ale ten rozdział to już serio pobił wszystko. Jeśli jest jakieś fanfiction, które pokochałam całym sercem, to są to twoje fanfictions, Alice. Kochałam wtngd i kocham wihay. Forever and always yours. M. (@irwinflex)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże oni są tacy śmieszni, a zarazem tacy słodcy. A tak w ogóle to...NIE NAWIDZE CIĘ! Myślałam, że ten pocałunek będzie coś znaczył, a tu dupa.. Boje się myśleć co będzie dalej, co jeszcze wymyślisz, bo wiem, że coś na pewno xddd

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo kocham twoje historie i twój styl pisania. Cudowny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  8. Calum, nieładnie tak mówić, ale po części to racja. Ta wzajemna nienawiść bohaterów jest momentami urocza, jak w tym rozdziale.

    OdpowiedzUsuń
  9. I znowu zakończone na:
    "- Świetnie
    - Świetnie"
    Niech się znowu pocałują *.*
    I ta sytuacja w pokoju Ariel kiedy się przepychali vzaukbxwygdh

    OdpowiedzUsuń
  10. No i Ariel miała rację, ale głupiutki Luke nie słuchał i ciągle truł się tym cholerstwem. Ciekawe czy opamięta się po wizycie w szpitalu. Smutne, że aby dorównać zdolnościom ojca, posunął się do czegoś takiego.
    Sytuacja, która zaistaniała w pokoju Ariel była abdolutnie i niezaprzeczalnie urocza. Bardzo przyjemnie czyta się takie momenty. Cieszę się, że dziewczyna otwiera się przed blondynem. Dobrze, że zaczynają się klarować kolejne fakty z życia Ariel.
    K.

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny ! Dziewczyno , piszesz niesamowite historie <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałam wielkie szczęście kiedy znalazłam wtngd - ty byłaś już przy ostatnim rozdziale.
    Teraz to doceniam kiedy żyje od piątku do piątku z utęsknieniem czekając za kolejnym wpisem. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Najlepszy rozdział! hsbnskgnrhj

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział cudny. Nie podoba mi się zachowanie Calum'a, ale mówią, że nie zawsze wina leży tylko po jednej stronie. Nie mogę rozgryść Luke'a i Ariel, niby się nienawidzą, a jednak ciągnie ich do siebie, szukają spokoju i bezpieczeństwa w sobie. Już nie mogę doczekać się chwili kiedy dowiemy się coś z przeszłości Ariel. Z niecierpliwością czekam na następną część.
    Miłego dnia! ♥
    S.

    OdpowiedzUsuń
  15. to ich: -świetnie., przypomina mi : -okay. z "gwiazd naszych wina. I to mi się tak bardzo podoba. twoje fanfiction jest po prostu niezwykłe..na swój sposób magiczne. W Zadnym inny prócz wihay i wtngd nie czułam tej chemii między postaciami i obraz fabuły nie był ash tak wyraźny. idk co mogę ci jeszcze powiedzie ŚWIETNIE jest

    OdpowiedzUsuń
  16. nie zniosę już dłużej ich obopólnego chłodu po tym, co wydarzyło się w tym rozdziale. ta kocowa forteca ariel była taką idealną oazą, bazą przed złymi duchami i wspomnieniami i tak mocno poddałam się magi tej sytuacji, że trudno mi jakkolwiek wyobrazić sobie to, że kolejnego dnia będą dla siebie tak nieprzyjemni (choć to też ma swoje plusy). A ich świetnie przejdzie chyba do historii xd
    Obiektywnie na nich patrząc to dwójka zranionych przez życie dzieciaków, którzy niewiele posiadają w swoim życiu osób, którym można zaufać. I, o ironio, sama osobiście bałabym się się im zwierzyć, ale z drugiej strony, po tym jak Luke pomógł Ariel i po tym jak ona nie wysypała go z narkotykami, wiem, że pomimo wszystko mogą na siebie liczyć i póki co tylko na siebie. Zresztą po tym co powiedział Calum jestem nim naprawdę rozczarowana. Tamtego wieczora Ariel potrzebowała przyjaciela, a on to olał, jak więc ma niby zachować spokój i szukać winy w sobie? Wkurzył mnie tym strasznie.
    Co do Ariel i Luka - błagam o więcej tej magii :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam :)
    Jestem oficjalną czytelniczką od wczoraj, ponieważ dopiero wtedy było mi dane znaleźć to opowiadanie. Mój timeline na twitterze szalał na punkcie niejakiego wihay, a ja czułam się już niezręcznie z tym, że nie jestem w temacie. Weszłam w tag i tym sposobem odkryłam to cudo i okazało się nawet, że followujemy się na twitterze ;) (@zayniesmine)
    Zapowiadam, że to będzie bardzo długi i zapewne nudny komentarz, ponieważ zazwyczaj to drugie jest nieuniknione przy tym pierwszym. Mam tendencję do rozpisywania się, także naprawdę nie obrażę się, jeżeli nie przeczytasz mojego monologu w całości XD
    Okej, od czego zacząć...
    Może od samego początku.
    Muszę się przyznać do swojej bezgranicznej głupoty - najpierw przeczytałam dwa pierwsze rozdziały, a potem zorientowałam się o istnieniu prologu. Geniusz to moje drugie imię, jakby co.
    Wracając, początek był naprawdę zachęcający i choć może troszkę banalny, to ciągle przyjemny. Dużo było fanfiction, gdzie dziewczyna była zmuszona do dawania korków chłopakowi, który był tak impertynencki, że czytelnicy go za to kochali. Ale ta impertynencja Luke'a nie jest tak sztuczna i co lepsze - wywołująca sympatię. Ja do Hemmingsa nie potrafiłam się przekonać jeszcze długo. Myślałam, że to typ bez serca, najzwyklejszy dupek i dopiero przy rozdziale, w którym uratował Ariel przed matką, która wpadła w szał, uznałam go za całkiem znośnego chłopaka.
    Ale nie myśl, że nie lubiłam Luke'a. Znaczy, nie lubiłam go, jako osoby, ale jako bohater opowiadania sprawuje się idealnie. Nie każdy ma być świetny, dobry i odznaczający się altruizmem prawda?
    Paradoksalnie, Ariel polubiłam już na samym początku za jej cyniczność i ironię w każdym wypowiedzianym zdaniu. Boże, kocham te dziewczynę. Mimo że jej zachowanie może budzić skrajne emocje, to serio, jest po prostu tak świetnie wykreowana, że nie mogę jej nie lubić.
    Może czasami mnie denerwowała, na przykład gdy nawrzeszczała na Luke'a, gdy ją pocałował (o tej scenie potem), ale potrafię ją też zrozumieć. Ale... gdyby mnie Luke Hemmings pocałował, to na pewno nie zachowałabym się jak ona!
    Ciągle zżera mnie ciekawość, jeśli chodzi o sytuację rodzinną Ariel. Poznaliśmy jej brata i matkę, wiemy, że nie ma łatwego życia, ale ciągle czuję niedosyt w tej kwestii. TELL ME MORE.
    Co do niedosytu - odczuwałam go po każdym kolejnym rozdziale, dlatego udało mi się przeczytać całe dwadzieścia rozdziałów w jeden wieczór. Cały czas powtarzałam "okej, ostatni na dziś", ale oczywiście sama sobie nie wierzyłam. Do drugiej siedziałam z telefonem pod kołdrą i czytałam. Piszę komentarz teraz, ponieważ wtedy było już zbyt późno na to, bym dała radę cokolwiek składnego i mądrego napisać (teraz, jak widzisz, chyba też mi to średnio wychodzi haha).
    ICH POCAŁUNEK = MÓJ ATAK SERCA. SERIO. NIE DAM RADY WYRAZIĆ WIĘCEJ.
    Relacja Ariel i Luke'a jest tak dziwna, że po prostu się nią zachwycam. Nienawidzą się, ale jednak potrzebują siebie nawzajem i chociaż żadne z nich tego otwarcie nie przyzna, to tak jest. Jeszcze nie do końca jawnie przedstawiłaś nam ich uczucia względem siebie (każdy chyba widzi, że to nie tylko sama nienawiść), ale to świadczy o tym, że nie chcesz podawać wszystkiego na tacy, co znów świadczy o tym, że masz bardzo dobre podejście do pisania.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeszcze dodam coś na szybko o Calumie i Ronnie (? wybacz, nie wiem, czy pamiętam jak nazywa się przyjaciółka Ariel, ale chyba niczego nie pomyliłam, mam nadzieję). No więc mimo, że nie zgadzam się z wybuchem Ariel w kwestii romansu Ashtona i Ronnie, to na Calumie sama się naprawdę zawiodłam. Nie widzi, że Ariel potrzebuje bliskości, której nie otrzymuje w domu. Oczywiście wszystko byłoby prostsze, gdyby dziewczyna mu o wszystkim powiedziała. Ale Ariel gra twardą i nieugiętą, mimo że każdy, nawet najsilniejszy człowiek, potrzebuje wsparcia.
    To fanfiction naprawdę umiliło mi wieczór i kawałek nocy, cieszę się, że na nie trafiłam. Masz bardzo przyjemny i wyćwiczony styl. Zgrabnie przeskakiwałaś z perspektywy Ariel na Luke'a i odwrotnie. Nic nie zgrzytało, czyta się naprawdę płynnie i szybko. Z tego co się orientuję, to nie Twoje pierwsze dzieło i postaram się w wolnej chwili zajrzeć na Twojego poprzedniego bloga.
    Jeśli chodzi o to, co niezbyt mi się podobało - dużo razy Ariel i Luke przypadkowo na siebie trafiali. Chociaż i tak to mi nie przeszkadzało w zachwycaniu się treścią i fabułą.
    Rozpisałam się, wiedziałam że tak będzie. Właściwie nie poruszyłam wszystkich kwestii, które chciałam poruszyć, ale lepiej będzie, jak skończę tutaj, bo inaczej zejdzie mi znów do drugiej w nocy.
    Pozdrawiam, @zayniesmine

    (NIE ZMIEŚCIŁAM SIĘ W JEDNYM KOMENTARZU HAHAHAHAHA)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i tu cię mam! przeczytałam całość! i wcale nie było nudno! dziękuję za tak rozbudowaną wypowiedź, doceniam bardzo bardzo baaaaardzo :-)

      Usuń
  19. dobra, mój błąd, jednak ariel nie jest tak oziębła jak myślałam. ten jej mechanizm ochronny nie jest taki głupi, chociaż nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie go porzuci. nie mam pojęcia co jej się stało, ale najwyraźniej ma powody, aby się tak zachowywać. powoli łamie swoje wewnętrzne bariery, jednak idzie jej to mozolnie. czy kiedykolwiek całkowicie się otworzy? cóż, luke działa cuda. to chyba najlepszy rozdział w historii tego bloga. smak dzieciństwa w postaci fortu, ta dziecięca bezradność i potrzeba bliskości, stonowane czułości i zwierzenia ♡ tak, zdecydowanie mój ulubiony. nasza syrenka zmienia się w piranię :d do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  20. To byl zdecydowanie jeden z moich ulubionych rozdziałów. Ta sytuacja w pokoju Ariel była po prostu przeslodka. Naprawdę nie moge pojąć ich zachowania, ale mimo wszystko strasznie mi sie to podoba

    OdpowiedzUsuń
  21. Genialny <3 uwielbiam to jak piszesz i tą ich nienawiść i to ich ''świetnie'' po prostu kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Hejo ;)
    Zaczęłam czytać tego Bloga, bo kiedyś udostępniłaś na tt link. Postanowiłam zobaczyć. No i jak zaczęłam czytać to że tak powiem nie mogłam skończyć. Czytałam prawie na każdej lekcji, przerwie i wgl nie mogłam się oderwać ;) no i jestem na bierzaco... Szczerze wolałabym, żeby tak nie było, bo mogłabym ciągle czytać ;) No ale z drugiej strony mogę wreszcie napisać, że UWIELBIAM cię i twoje opowiadanie! ;) Świetnie piszesz i widać, że cię to kręci.
    A historia Ariel i Lucasa, świetna. Pełną sprzeczności, nienawiści i takiego czegoś co sprawia że jest wyjątkowa i każdy chce czytać :*
    Jak czytałam o tym pocałunku to aż mi się cieplej zrobiło i tak awwwwwwwwwww :3
    A ten rozdział taki słodki. Lucas na prawdę jest uroczy. A Ariel tak się przed nim otwiera i to jest fajne. Z tym, że łatwiej się wygadac osobie której się nie zna jest wpełni prawdziwe. Myślę, że dlatego między innymi coraz więcej jest blogów-pamiętników. Łatwiej coś z siebie wyrzucić anonimowo niż komuś innemu ;)
    Dobra odbiegam od tematu.
    Wgl nie słucham jakoś 5sos, ale powiem ci, że chyba zobaczę przez ciebie co grają ;)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;)
    Wiki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I przepraszam za ten chaos ;)

      Usuń
    2. To w sumie dobrze ,bo musisz sie sppdziewac ze bedzie go duzo pod nastepnymi rozdzialami ;P

      Usuń
    3. zapraszam zatem twój chaos do mojego chaosu!

      Usuń
  23. czekamy, czekamy, bo Ariel znów się zgubi w morzu nam jeszcze...

    OdpowiedzUsuń
  24. Umieram z nimi

    OdpowiedzUsuń
  25. Kto chce mikołajkowy prezent od Alice?! Ja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a jaki mikołajkowy prezent dostanie alice?

      Usuń
    2. Tysiąc uśmiechów przez miłe komentarze :D albo czekolade xD

      Usuń