Panujący na
szkolnej hali gwar nie pomagał jej w skupieniu się nad myślami
kłębiącymi się w głowie, które pragnęła w tamtej chwili
przenieść na papier. Ze znudzeniem rozejrzała się dookoła i jej
wzrok przypadkiem padł na grupkę koszykarzy, którzy rozgrzewali
się za boczną linią boiska przed ostatnią kwartą. Dziewczyna z
długimi ciemnymi włosami, ubrana w kusy strój cheerleaderki
rzuciła się na obracającego w dłoniach piłkę Luke'a, całując
go w wyjątkowo odrzucający sposób w usta. Ariel aż skrzywiła
się, wywracając oczami. Sama próbowała wyrzucić z pamięci to
niefortunne zdarzenie, które przytrafiło się im w domku na plaży,
po tym jak oboje zgodnie uznali, że nigdy nie powinno mieć miejsca
i było jednym, wielkim nieporozumieniem. W tej samej chwili blondyn
zdołał oderwać się od swojej tymczasowej partnerki, zerkając na
nią przelotnie. Wychwyciła jego ukradkowe spojrzenie i ten krótki,
prawie niezauważalny uśmieszek. Odwróciła głowę i wróciła do
zapełniania swojej listy kolejnymi punktami.
Nie wiedziała,
dlaczego zgodziła przyjść się na ten nudny mecz, ale jęczący
pół dnia do telefonu Calum przyprawiał ją o migrenę, więc
ostatecznie przyjęła jego zaproszenie. Uporczywie przygryzała
wewnętrzną część policzka, zawzięcie zapisując białą kartkę
kolejnymi pozycjami. W pewnej chwili tak zdecydowanie przycisnęła
ołówek, że rysik połamał się. Zacisnęła zęby i chowając
zniszczony pisak do plecaka, zaczęła przekopywać jego przednie
kieszenie w poszukiwaniu czegoś zastępczego.
- Czego w tobie nienawidzę... – usłyszała nad głową zaciekawiony
głos Caluma, który niespodziewanie przysiadł się na ławce obok
niej. W ogromnym pośpiechu wcisnęła kartkę do teczki i z
przerażeniem wymalowanym w oczach popatrzyła na wyszczerzonego w
szerokim uśmiechu przyjaciela. Strużki potu spływały po jego
zmęczonej twarzy, gdy przeczesywał palcami mokre włosy. Plecak,
który dotąd zajmował wolne miejsce po jej prawej stronie zsunął
się z łoskotem na ziemię, a jego zawartość rozsypała się pod
stopami dziewczyny. Zaklęła cicho, zbierając porozrzucane rzeczy.
- O, przypomniałeś
sobie o moim istnieniu – syknęła z ironią, wykrzywiając usta.
Poprawiła opadającą na oczy grzywkę i dzielnie stawiała opór
jego brązowemu, uważnemu spojrzeniu.
- Co to za
interesująca lista? Kogo tak nienawidzisz? - rzucił z zawadiackim
uśmiechem, próbując sięgnąć po ciemną teczkę na kolanach
Ariel. W międzyczasie zdążył naciągnąć górę koszulki i
przetarł nią wilgotne czoło.
- Ciebie – fuknęła
złośliwie i wyrwała swoją własność, pakując ją do plecaka. -
Gdzie byłeś w piątek wieczorem? - zagadnęła jakby od niechcenia,
z uwagą wyczekując jego reakcji.
- Ummm – Calum
podrapał się po głowie, robiąc minę niewiniątka. - Ashton
organizował małą imprezę po zwycięstwie w domku na plaży, więc
...
- Oczywiście –
weszła mu w słowo, ironicznie potakując głową. Chłopak
niespokojnie zaczął bawić się sznureczkami od bluzy, nie mając w
sobie tyle odwagi, by na nią spojrzeć.
- Trochę się
zabawiliśmy ...
- Tak że nie mogłeś
odebrać ode mnie telefonu? - ponownie mu przerwała, a jej ton
stawał się coraz bardziej ostry, mimo iż starała się nad nim
zapanować.
- Dopiero rano
zobaczyłem, że dzwoniłaś, ale nie byłem w stanie odpowiedzieć,
a później chyba zapomniałem – przyznał ze wstydem, a ona
machnęła tylko ręką, odwracając się do niego bokiem. Nie miała
już ochoty na niego patrzeć.
- Hemmings był na
tej imprezie?
- Był, a co? -
poderwał się, nie rozumiejąc do czego zmierzała. W odpowiedzi
wzruszyła tylko z udawaną obojętnością ramionami, choć od
środka rozrywała ją wściekłość. Nie mogła uwierzyć, że
ktoś, kogo nienawidziła ze wszystkich sił był w stanie rzucić
wszystko i przybyć jej z pomocą, a osoba, która nosiła miano
najlepszego przyjaciela tak po prostu postanowiła ją zignorować,
na rzecz kolejnej pijackiej nocy.
- Nieważne –
burknęła, nie poświęcając mu nawet jednego spojrzenia. - Wracaj
na boisko do swoich nowych przyjaciół i baw się dobrze. Przekaż
również moje najszczersze pozdrowienia dla Ronnie i jej cudownego
chłopaka. Proszę bardzo, zostawcie mnie, nowi znajomi są na pewno
zdecydowanie lepsi. Przynajmniej nikt nie jest pieprzoną kaleką, z
której wyśmiewa się cała szkoła. Najlepiej po prostu wszyscy
idźcie do diabła i nie pokazujcie mi się na oczy! - warknęła,
podnosząc się z ławki. Potrąciła go kulą, kiedy próbowała
ominąć jego nogi. Zarzuciła plecak na ramię i z trudem zeszła
jeden rząd niżej, nie mając najmniejszej ochoty przebywać dłużej
w jego towarzystwie.
- Skoro wszyscy cię
rzekomo zostawiają, to może powinno dać ci to do myślenia. Może
to w tobie jest problem. Nie w nas – powiedział jej na odchodne,
ale kiedy zdecydowała się na niego spojrzeć, zbiegał już w
kierunku szatni, odwrócony do niej plecami.
Dłuższą chwilę
zajęło jej zrozumienie tych słów. Pustym spojrzeniem wpatrywała
się w biegającego po boisku Hooda, który co jakiś czas posyłał
jej krótkie, obojętne spojrzenia. Z dumnie uniesioną głową
celowo udawała całkowitą oziębłość, nie chcąc odkrywać przed
nim swoich emocji.
Nagle halę
wypełniło pełne trwogi westchnienie publiczności, kiedy na
parkiet niespodziewanie osunął się jeden z graczy. Konspiracyjne
szepty i okrzyki przerażenia mieszały się z ogólnym gwarem, gdy
oczy wszystkich zgromadzonych spoczęły na nieruchomo leżącym
ciele, nad którym zaczęli gromadzić się inni zawodnicy. Ariel
zmrużyła lekko oczy, dostrzegając jasną czuprynę. Odruchowo
wstrzymała oddech, wytężając mocniej wzrok. To był Luke.
- Niech ktoś wezwie
karetkę! Szybko! - potężny, przepełniony rozpaczą i żałosnym
błaganiem krzyk pani Hemmings rozdarł chwilową ciszę. Kobieta
chwyciła w dłonie nieprzytomną twarz syna, całując go gorączkowo
po czole. Chłopak jednak nie reagował, a jego bezwładne ręce co
chwilę wysuwały się z jej drżącego uścisku.
#
Od kilku godzin
nieustannie zmieniała pozycję, wiercąc się na swoim łóżku,
które tej nocy wydawało się jej wyjątkowo niewygodne. Nie mogła
zasnąć, a im bardziej się starała, tym gorzej się czuła. Gdy
tylko przymykała powieki, przed oczami powracał obraz
nieprzytomnego Luke'a, który ani na moment nie chciał jej opuścić.
Podświadomie wciąż o nim myślała, mimo iż usilnie chciała
zablokować to wspomnienie. Sięgnęła po telefon, podświetlając
ekran. Niedługo wpatrywała się w rządek cyferek, który nagle się
zmienił, wskazując trzecią nad ranem. Westchnęła bez
przekonania, a w tej samej chwili rozległ się przerażająco głośny
sygnał nadchodzącego połączenia. Ariel z wrażenia upuściła
telefon na twarz, jęcząc z bólu.
- Kur … -
powstrzymała się w ostatniej chwili, przesuwając palcem po
monitorku. Podparła się na łokciach, odgarniając z czoła
grzywkę.
- Śpisz? - Luke
burknął bez przekonania do słuchawki, a ona wywróciła oczami,
opadając bezwładnie na poduszkę. Brzmiał nienaturalnie, posępnie
i bezsilnie.
- Śpię Hemmings, a
to jest po prostu przekaz myśli. To wszystko dzieje się tylko i
wyłącznie w twojej głowie.
- Co?
- Nieważne.
- Mogę wpaść? -
zapytał, ignorując jej wcześniejszą uwagę. W jego głosie było
coś dziwnego i niepokojącego. Sprawiał wrażenie wyczerpanego i
smutnego. Nie było w nim słychać dotychczasowej pewności i
wyższości, którą zawsze próbował zaimponować. Odetchnęła
głęboko i przymknęła na moment oczy, zaciskając mocniej usta.
- Yhmmm –
mruknęła, wciskając policzek w poduszkę. Usłyszała jego
zaskoczone odchrząkniecie, bo najprawdopodobniej nie spodziewał się
takiej odpowiedzi i miał przygotowane argumenty, aby jednak go
wpuściła. Ona sama była zdumiona tym, że bez żadnego oporu się
na to zgodziła. Nie była jednak w stanie myśleć nad słusznością
i powodami tego, co właśnie zrobiła.
- To dobrze –
odparł cicho. W tej samej chwili gdzieś na dole trzasnęły drzwi i
schody złowrogo zaskrzypiały, a ona aż podskoczyła ze strachu. -
Bo właśnie wchodzę do twojego pokoju.
- Idiota –
szepnęła, rozłączając połączenie. Rzuciła telefon na kołdrę
i z niemałym trudem zaczęła wygrzebywać się ze zbudowanego z
wszystkich możliwych koców, które udało jej się znaleźć domku.
Naciągnęła na siebie starą bluzę i lekko utykając, sunęła
leniwie stopami po podłodze, kierując się w stronę wejścia. W
progu stał już skulony Luke, a jego nikły, wymuszony uśmiech
błąkał się po zagryzionych ustach. W policzku dostrzegła
niewielki dodający niesamowitego uroku dołeczek, który tak bardzo
nie pasował do zapadniętych powiek i pozbawionych blasku
niebieskich tęczówek. Blada twarz i zasinienia pod oczami
potęgowały jedynie jego marny stan. Nie byli w stanie ocenić jak
długo wpatrywali się w siebie w kompletnej ciszy, wymieniając
wyłącznie zaniepokojone spojrzenia, które chłopak mimo wszystko
starał się ukrywać za półuśmiechem, ale ten nie wychodził mu
zbyt przekonująco.
- Mówiłam ci, że
z tym gównem nie ma żartów i prędzej czy później ląduje się
na samym dnie – powiedziała obojętnie na przywitanie. - Im
szybciej zaczniesz zdawać sobie z tego sprawę, tym lepiej dla
ciebie. I nie zamierzam się nad tobą litować, więc nie rób
takich szczenięcych oczu, bo to na mnie nie działa.
Luke przyglądał
się jej ze zmarszczonym czołem, ledwo utrzymując się na nogach.
Opuścił w końcu głowę, podpierając się bokiem o ścianę.
- To miało być
tylko kilka razy, tylko na chwilę, tylko żeby być lepszym –
zaczął się tłumaczyć, a głos co chwilę mu się łamał. Ariel
poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku, kiedy tego wszystkiego
słuchała.
- Ktoś wie, że tu
jesteś? - zapytała cicho, robiąc niewielki krok w jego stronę. W
ostatniej chwili jednak się wycofała.
- Po tym jak
wróciłem ze szpitala do domu rodzice bez przerwy się ze sobą
kłócą. Nie mogłem już znieść tego ciągłego gadania ojca,
który za wszelką cenę nie dopuszczał do siebie myśli, że coś
takiego mogło się stać. On chce wierzyć, że wszystko to
zawdzięczam talentowi, że jestem prawie tak idealny jak on –
wyjąkał, łapiąc się za głowę. Zaczął nerwowo uciskać
skronie, pochylając się do przodu. W każdym jego najmniejszym
ruchu widać było ogromne cierpienie. - A ja nie jestem idealny –
dodał już zdecydowanie ciszej, choć głos nadal mu drżał.
Dziewczyna wstrzymała na moment oddech, obserwując go w milczeniu.
Zbyt dobrze wiedziała, jak w tamtej chwili się czuł. Założyła
ręce na piersi, naciągając rękawy bluzy.
- Możesz tu sobie
zostać na noc, moje łóżko jest wolne – zaproponowała, nie
będąc do końca przekonaną o tym, czy dobrze postępowała.
Rzuciła mu krótkie spojrzenie, wzruszyła ramionami i bez słowa
dokuśtyka z powrotem do swojego niewielkiego fortu, niedołężnie
wczołgując się do środka. Zakopała się pod puchowym okryciem,
naciągając kołdrę pod sam nos. Usłyszała skrzypienie sprężyn
w łóżku i niespokojne szeleszczenie pościeli. Cały czas się
wiercił, a jego ciężki oddech rozpraszał nocną ciszę. Nie
pomogła nawet narzucona na głowę poduszka, bo wciąż go słyszała.
- Tańczyłaś
kiedyś balet? - zapytał znienacka, a Ariel aż drgnęła, nie będąc
kompletnie przygotowaną na takie pytanie. Z przerażeniem wstrzymała
oddech, otulając obiema rękami pachnącą różanym płynem
poduszkę. Zamknęła oczy, nie odzywając się dłuższą chwilę.
Miała wrażenie, że łomoczące serce za moment wyskoczy jej z
klatki piersiowej.
- Tak –
wychrypiała, pokasłując nerwowo. Luke musiał zauważyć stojącą
w rogu pokoju gablotkę z pozostałościami z jej dawnego życia. Za
szklaną szybką zawieszone były różowe pointy, kilka medali i
pucharów oraz podziurawione body z pomiętą tiulową spódnicą.
Ścianki oklejone były przeróżnymi fotografiami z występów. Gdy
pulsujący ból w skroniach zaczął dawać się we znaki, usłyszała
kolejny raz skrzypienie podłogi.
- Wiesz – zaczął
z nutką nostalgii w głosie, powodując że jej serce ponownie
mocniej zabiło. - Nigdy nie widziałem jak się uśmiechasz, a tutaj
na tych zdjęciach wydajesz się być taka szczęśliwa –
kontynuował, a dziewczyna poczuła napływające do oczy łzy.
Ucisnęła je pospiesznie palcami, nie mogąc pozwolić, aby ta
krótka chwila słabości przejęła kontrolę nad jej ciałem.
- Ariel ze zdjęć
umarła.
- To ma jakiś
związek z tym wypadkiem?
- Tak – szepnęła,
przewracając się na drugi bok. Wbiła pusty wzrok przed siebie,
wsłuchując się w miarowe, bębniące o szybę krople szalejącej
za oknem ulewy.
- I z narkotykami? -
zapytał zdecydowanie bardziej niepewnie, z nutką przerażenia w
drżącym głosie. Dziewczyna usłyszała jak spróchniałe deski
podłogi złowieszczo zazgrzytały, gdy Luke ruszył się z miejsca.
Poczuła jak dłonie zaczęły jej nieprzyjemnie drżeć, a serce
znowu mocniej zabiło.
- To bardziej
skomplikowane.
Chwilę później,
kiedy zapadła błoga cisza przerywana jedynie uderzanymi o parapet
kroplami deszczu, u wejścia do jej osobliwej, przywołujące
wspomnienia z dzieciństwa bazy pojawiła się zatroskana twarz
Luke'a. Dokładnie zlustrował całą osłoniętą przestrzeń,
przyglądając się z podziwem zawieszonym wokoło świątecznym
lampkom, z których połowa była przepalona. Miała wrażenie, że
krótki uśmiech przebiegł przez jego twarz, gdy pod jednym z
krzeseł dostrzegł stertę czekoladowych batoników. W końcu
przeniósł wzrok na nią, unosząc zadziornie brew.
- Nawet o tym nie
myśl! - pisnęła, pojmując co zamierzał zrobić. Jednak on nie
zamierzał przejmować się jej zakazami. Mimo braku miejsca, wcisnął
się obok niej. Rozkopał przykrycie i wciąż dzielnie walcząc z
wymierzającymi kolejne ciosy pięściami dziewczyny, wsunął się
pod kołdrę. Zacisnął wokół niej swoje ramiona i przytulił ją
do siebie.
- Idiotko, nie gryź
mnie! - krzyknął, gdy tylko poczuł zaciskające się na
przedramieniu zęby dziewczyny. Triumfujący uśmieszek pojawił się
na jej twarzy, gdy chłopak rozluźnił uścisk, a jej udało się
wydostać spod ciężaru jego ramion.
- Boże, Hemmings!
Nienawidzę twoich zimnych stóp! - Ariel odepchnęła go
ponownie, dopiero moment później orientując się, jak wielki błąd
popełniła. Luke nie czekając zbyt długo rzucił się na nią,
owijając swoje długie, przemarznięte nogi wokół jej łydek,
celowo dotykając zimnymi stopami jej rozgrzaną skórę. Mimo jej
przeraźliwych pisków i jęków nie zamierzał odpuszczać, z pełną
premedytacją robiąc jej na złość.
Zdyszani tą
dziecinną przepychanką opadli jednocześnie na rozkopane poduszki,
z trudem panując nad rozszalałymi oddechami. Nagle Luke parsknął
śmiechem, oddychając ciężko.
- Dlaczego chowasz
się w domku z koców? - zapytał, nie potrafiąc złapać tchu.
- Bo tu jest
najbezpieczniej, duchy nie przenikają przez koce, nie wiedziałeś?
- wysapała z trudem.
Blondyn powstrzymał
się przed wybuchem śmiechu, rzucając jej pobłażliwe spojrzenie.
- Ta cała sytuacja
jest chora, nie uważasz? - zapytał, ale była zbyt skupiona nad
łapaniem powietrza, aby mu odpowiedzieć. Kątem oka spojrzał na
nią, przez niedługą chwilę przyglądając się rozchylonym ustom,
które zachłannie chwytały każdy oddech. - Wszystko jest takie
dziwne, niezrozumiałe, wszystko sobie przeczy. Nie możemy siebie
znieść, nienawidzimy się z całych siły, a mimo wszystko zawsze
kończmy razem. My jesteśmy naprawdę popieprzeni.
- Nie ma żadnego
'my' – zaoponowała stanowczo, opuszczając bezwiednie ręce wzdłuż
ciała.
- Ale całowaliśmy
się.
Znudzone
westchnienie wydobyło się z jej ust, gdy postanowiła obdarować go
jednym ze swoich osądzających spojrzeń. Parsknęła prześmiewczo,
wykrzywiając usta w taki sposób, iż nie był w stanie odczytać
jej nastroju.
- I co? Od tego
czasu całowałeś pewnie z tuzin innych, więc to żaden argument.
Nie odezwał się
już. Gdy odwróciła się do niego plecami, wyczuła że zrobił to
samo, bo fragment kołdry, którą była przykryta, zsunął się z
jej uda. Nie zastanawiając się zbyt długo, odebrała pospiesznie
swoją własność, narzucając ponownie na siebie ciepłe okrycie.
Luke z typowym dla siebie poczuciem humoru pociągnął ją z
powrotem w swoją stronę. Ariel poderwała się i wbijając w niego
wściekłe spojrzenie, zabrała całość dla siebie, zakopując się
w ciepłej pościeli. Gdy tylko spróbował się roześmiać, kopnęła
go w łydkę. Z udawaną rozpaczą jęknął żałośnie.
- Mówiłem, że
jesteś popieprzona! – syknął, rozmasowując bolące miejsce.
- Idź spać –
poleciła, zwijając się w kłębek.
- Dobranoc w takim
razie – szepnął, układając się na niewygodnym fragmencie
twardej podłogi. Ariel znowu westchnęła, nie mogą dłużej znieść
uporczywej ciszy.
- Trochę się
ciebie boję – przyznała z pełną szczerością i obracając się
na plecy, ułożyła obie dłonie na brzuchu.
- Mnie? Dlaczego? -
zapytał zaskoczony jej niespodziewanym wyznaniem. Przekręciła
głowę na bok i krótką chwilę wpatrywała się w niego bez słowa.
Uważnie obserwowała jego zdziwiony wyraz twarzy i lekko rozbiegany
wzrok.
- Bo mówię ci
rzeczy, do których przed samą sobą czasami nie jestem w stanie się
przyznać – wyjaśniła niepewnie, a on uśmiechnął się. - I
właśnie dlatego cię nienawidzę! - dodała chwilę później,
już zdecydowanie bardziej stanowczym głosem. Luke roześmiał się
i opadł na drugą poduszkę. Kiedy nie przestawał się śmiać,
uderzyła go pięścią w ramię. Wysunął z obrażoną miną usta,
udając wielkie cierpienie.
- Podobno łatwiej
rozmawia się o trudnych sprawach z kimś, komu na tobie nie zależy,
z kimś, kto jest ci obojętny – powiedział moment później,
przyjmując podobną pozycję. Założył na piersiach ręce i pustym
wzrokiem zaczął wpatrywać się w stworzony z krwisto czerwonego
koca sufit nad ich głowami.
- Pewnie masz rację
– przytaknęła ze znużeniem, zaczynając ziewać. - I jeszcze
jedno! Kiedy rano się obudzimy, to wszystko co teraz się dzieje
odejdzie w niepamięć. Tak jakby nigdy nie miało miejsca. Najlepiej
jakbym po otwarciu oczu już na ciebie nie trafiła.
- Właśnie miałem
to zaproponować – odparł ozięble, przekręcając w jej stronę
głowę, ale ona leżała już na drugim boku, wciskając policzek w
miękką poduszkę.
- Świetnie –
wymamrotała, zamykając oczy.
- Świetnie.
ann-> uwielbiam Ich :D:D chemia między nimi jest cudowna :D te ciągłe przepychanki, ukradkowe spojrzenia a i tak ciągnie ich do siebie ach :> magia :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie :D
OdpowiedzUsuńKocham ciebie, kocham to fanfiction
OdpowiedzUsuńKocham Luke i Ariel
genialny rozdział
zresztą jak każdy
Kocham wszystko co napiszesz, jestes cudowna <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam te ich przepychanki <3 i meeega poprawiłaś mi humor rozdziałem ^^
OdpowiedzUsuńOooooooooł ale jej Cal pojeeechaaaał...
A poza tym to jest jedna sprawa. Kiedy piszesz rozdziały, to między nimi jest jakiś odstęp czasu. Raz dzieje sie to, drugi raz tamto... chodzi mi o to że pomiędzy wydarzeniami są takie przerwy. I nie wiemy co sie wtedy dzieje. I czasem mnie to zastanawia. Czy ty jako autorka wiesz co sie u nich dzieje w czasie który nie jest opisany? Zakładam że nawet o tym nie myślisz, ale popatrz- wiemy co sie dzieje w rozdziale. Ale nie wiemy co sie dzieje poza nim. A więc powiedz mi, czy wiesz co sie wtedy dzieje? Myśle że to jest taka prywatność, którą mają postacie. Nie wiemy co sie dzieje w nieopisanych chwilach. Myślałaś kiedyś nad tym?
każdy rozdział to forma wycinku z ich życia, ważnego obrazu który ma wpływ na ich relację, to co dzieje się pomiędzy jest trochę mniej ważne, żeby nie powiedzieć nieistotne dla tej historii
Usuńwiem że pewnie momentami jest to chaotyczne, ale lubię tak pisać
po prostu
I ŚWIETNIE ci to wychodzi :) nie jest to ani trochę chaotyczne. Myślę że takie pisanie wyrywków z ich życia jest lepsze niż ciągnięcie jednej historii w kółko i w kółko "zjadłam obiad. Umyłam sie. Poszłam spać. Obudziłam sie rankiem." Takie ciągnięcie tego nie ma sensu. Ja też piszę więc rozumiem cię. Aczkolwiek byłam ciekawa czy po prostu wiesz co sie stało np. po tym jak sie pocałowali. Nie mogli tak od razu stwierdzić że to nic nie znaczyło itd.
Usuńja wiem, co się wydarzyło między poszczególnymi rozdziałami, ale jednocześnie pozwalam każdemu czytelnikowi na własny sposób układać ich historię, pozwalam wam po swojemu wyobrażać sobie co też mogło się tam wydarzyć
Usuńnie lubię podawać wszystkiego na tacy
Wihay ogólnie jest mistrzostwem, ale ten rozdział to już serio pobił wszystko. Jeśli jest jakieś fanfiction, które pokochałam całym sercem, to są to twoje fanfictions, Alice. Kochałam wtngd i kocham wihay. Forever and always yours. M. (@irwinflex)
OdpowiedzUsuńBoże oni są tacy śmieszni, a zarazem tacy słodcy. A tak w ogóle to...NIE NAWIDZE CIĘ! Myślałam, że ten pocałunek będzie coś znaczył, a tu dupa.. Boje się myśleć co będzie dalej, co jeszcze wymyślisz, bo wiem, że coś na pewno xddd
OdpowiedzUsuńNawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo kocham twoje historie i twój styl pisania. Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńCalum, nieładnie tak mówić, ale po części to racja. Ta wzajemna nienawiść bohaterów jest momentami urocza, jak w tym rozdziale.
OdpowiedzUsuńI znowu zakończone na:
OdpowiedzUsuń"- Świetnie
- Świetnie"
Niech się znowu pocałują *.*
I ta sytuacja w pokoju Ariel kiedy się przepychali vzaukbxwygdh
No i Ariel miała rację, ale głupiutki Luke nie słuchał i ciągle truł się tym cholerstwem. Ciekawe czy opamięta się po wizycie w szpitalu. Smutne, że aby dorównać zdolnościom ojca, posunął się do czegoś takiego.
OdpowiedzUsuńSytuacja, która zaistaniała w pokoju Ariel była abdolutnie i niezaprzeczalnie urocza. Bardzo przyjemnie czyta się takie momenty. Cieszę się, że dziewczyna otwiera się przed blondynem. Dobrze, że zaczynają się klarować kolejne fakty z życia Ariel.
K.
Genialny ! Dziewczyno , piszesz niesamowite historie <3
OdpowiedzUsuńMiałam wielkie szczęście kiedy znalazłam wtngd - ty byłaś już przy ostatnim rozdziale.
OdpowiedzUsuńTeraz to doceniam kiedy żyje od piątku do piątku z utęsknieniem czekając za kolejnym wpisem. :)
Najlepszy rozdział! hsbnskgnrhj
OdpowiedzUsuńcudowny ❤
OdpowiedzUsuńRozdział cudny. Nie podoba mi się zachowanie Calum'a, ale mówią, że nie zawsze wina leży tylko po jednej stronie. Nie mogę rozgryść Luke'a i Ariel, niby się nienawidzą, a jednak ciągnie ich do siebie, szukają spokoju i bezpieczeństwa w sobie. Już nie mogę doczekać się chwili kiedy dowiemy się coś z przeszłości Ariel. Z niecierpliwością czekam na następną część.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia! ♥
S.
Super
OdpowiedzUsuńniesamowity x
OdpowiedzUsuńto ich: -świetnie., przypomina mi : -okay. z "gwiazd naszych wina. I to mi się tak bardzo podoba. twoje fanfiction jest po prostu niezwykłe..na swój sposób magiczne. W Zadnym inny prócz wihay i wtngd nie czułam tej chemii między postaciami i obraz fabuły nie był ash tak wyraźny. idk co mogę ci jeszcze powiedzie ŚWIETNIE jest
OdpowiedzUsuńnie zniosę już dłużej ich obopólnego chłodu po tym, co wydarzyło się w tym rozdziale. ta kocowa forteca ariel była taką idealną oazą, bazą przed złymi duchami i wspomnieniami i tak mocno poddałam się magi tej sytuacji, że trudno mi jakkolwiek wyobrazić sobie to, że kolejnego dnia będą dla siebie tak nieprzyjemni (choć to też ma swoje plusy). A ich świetnie przejdzie chyba do historii xd
OdpowiedzUsuńObiektywnie na nich patrząc to dwójka zranionych przez życie dzieciaków, którzy niewiele posiadają w swoim życiu osób, którym można zaufać. I, o ironio, sama osobiście bałabym się się im zwierzyć, ale z drugiej strony, po tym jak Luke pomógł Ariel i po tym jak ona nie wysypała go z narkotykami, wiem, że pomimo wszystko mogą na siebie liczyć i póki co tylko na siebie. Zresztą po tym co powiedział Calum jestem nim naprawdę rozczarowana. Tamtego wieczora Ariel potrzebowała przyjaciela, a on to olał, jak więc ma niby zachować spokój i szukać winy w sobie? Wkurzył mnie tym strasznie.
Co do Ariel i Luka - błagam o więcej tej magii :)
Pozdrawiam!
Witam :)
OdpowiedzUsuńJestem oficjalną czytelniczką od wczoraj, ponieważ dopiero wtedy było mi dane znaleźć to opowiadanie. Mój timeline na twitterze szalał na punkcie niejakiego wihay, a ja czułam się już niezręcznie z tym, że nie jestem w temacie. Weszłam w tag i tym sposobem odkryłam to cudo i okazało się nawet, że followujemy się na twitterze ;) (@zayniesmine)
Zapowiadam, że to będzie bardzo długi i zapewne nudny komentarz, ponieważ zazwyczaj to drugie jest nieuniknione przy tym pierwszym. Mam tendencję do rozpisywania się, także naprawdę nie obrażę się, jeżeli nie przeczytasz mojego monologu w całości XD
Okej, od czego zacząć...
Może od samego początku.
Muszę się przyznać do swojej bezgranicznej głupoty - najpierw przeczytałam dwa pierwsze rozdziały, a potem zorientowałam się o istnieniu prologu. Geniusz to moje drugie imię, jakby co.
Wracając, początek był naprawdę zachęcający i choć może troszkę banalny, to ciągle przyjemny. Dużo było fanfiction, gdzie dziewczyna była zmuszona do dawania korków chłopakowi, który był tak impertynencki, że czytelnicy go za to kochali. Ale ta impertynencja Luke'a nie jest tak sztuczna i co lepsze - wywołująca sympatię. Ja do Hemmingsa nie potrafiłam się przekonać jeszcze długo. Myślałam, że to typ bez serca, najzwyklejszy dupek i dopiero przy rozdziale, w którym uratował Ariel przed matką, która wpadła w szał, uznałam go za całkiem znośnego chłopaka.
Ale nie myśl, że nie lubiłam Luke'a. Znaczy, nie lubiłam go, jako osoby, ale jako bohater opowiadania sprawuje się idealnie. Nie każdy ma być świetny, dobry i odznaczający się altruizmem prawda?
Paradoksalnie, Ariel polubiłam już na samym początku za jej cyniczność i ironię w każdym wypowiedzianym zdaniu. Boże, kocham te dziewczynę. Mimo że jej zachowanie może budzić skrajne emocje, to serio, jest po prostu tak świetnie wykreowana, że nie mogę jej nie lubić.
Może czasami mnie denerwowała, na przykład gdy nawrzeszczała na Luke'a, gdy ją pocałował (o tej scenie potem), ale potrafię ją też zrozumieć. Ale... gdyby mnie Luke Hemmings pocałował, to na pewno nie zachowałabym się jak ona!
Ciągle zżera mnie ciekawość, jeśli chodzi o sytuację rodzinną Ariel. Poznaliśmy jej brata i matkę, wiemy, że nie ma łatwego życia, ale ciągle czuję niedosyt w tej kwestii. TELL ME MORE.
Co do niedosytu - odczuwałam go po każdym kolejnym rozdziale, dlatego udało mi się przeczytać całe dwadzieścia rozdziałów w jeden wieczór. Cały czas powtarzałam "okej, ostatni na dziś", ale oczywiście sama sobie nie wierzyłam. Do drugiej siedziałam z telefonem pod kołdrą i czytałam. Piszę komentarz teraz, ponieważ wtedy było już zbyt późno na to, bym dała radę cokolwiek składnego i mądrego napisać (teraz, jak widzisz, chyba też mi to średnio wychodzi haha).
ICH POCAŁUNEK = MÓJ ATAK SERCA. SERIO. NIE DAM RADY WYRAZIĆ WIĘCEJ.
Relacja Ariel i Luke'a jest tak dziwna, że po prostu się nią zachwycam. Nienawidzą się, ale jednak potrzebują siebie nawzajem i chociaż żadne z nich tego otwarcie nie przyzna, to tak jest. Jeszcze nie do końca jawnie przedstawiłaś nam ich uczucia względem siebie (każdy chyba widzi, że to nie tylko sama nienawiść), ale to świadczy o tym, że nie chcesz podawać wszystkiego na tacy, co znów świadczy o tym, że masz bardzo dobre podejście do pisania.
Jeszcze dodam coś na szybko o Calumie i Ronnie (? wybacz, nie wiem, czy pamiętam jak nazywa się przyjaciółka Ariel, ale chyba niczego nie pomyliłam, mam nadzieję). No więc mimo, że nie zgadzam się z wybuchem Ariel w kwestii romansu Ashtona i Ronnie, to na Calumie sama się naprawdę zawiodłam. Nie widzi, że Ariel potrzebuje bliskości, której nie otrzymuje w domu. Oczywiście wszystko byłoby prostsze, gdyby dziewczyna mu o wszystkim powiedziała. Ale Ariel gra twardą i nieugiętą, mimo że każdy, nawet najsilniejszy człowiek, potrzebuje wsparcia.
OdpowiedzUsuńTo fanfiction naprawdę umiliło mi wieczór i kawałek nocy, cieszę się, że na nie trafiłam. Masz bardzo przyjemny i wyćwiczony styl. Zgrabnie przeskakiwałaś z perspektywy Ariel na Luke'a i odwrotnie. Nic nie zgrzytało, czyta się naprawdę płynnie i szybko. Z tego co się orientuję, to nie Twoje pierwsze dzieło i postaram się w wolnej chwili zajrzeć na Twojego poprzedniego bloga.
Jeśli chodzi o to, co niezbyt mi się podobało - dużo razy Ariel i Luke przypadkowo na siebie trafiali. Chociaż i tak to mi nie przeszkadzało w zachwycaniu się treścią i fabułą.
Rozpisałam się, wiedziałam że tak będzie. Właściwie nie poruszyłam wszystkich kwestii, które chciałam poruszyć, ale lepiej będzie, jak skończę tutaj, bo inaczej zejdzie mi znów do drugiej w nocy.
Pozdrawiam, @zayniesmine
(NIE ZMIEŚCIŁAM SIĘ W JEDNYM KOMENTARZU HAHAHAHAHA)
i tu cię mam! przeczytałam całość! i wcale nie było nudno! dziękuję za tak rozbudowaną wypowiedź, doceniam bardzo bardzo baaaaardzo :-)
Usuńdobra, mój błąd, jednak ariel nie jest tak oziębła jak myślałam. ten jej mechanizm ochronny nie jest taki głupi, chociaż nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie go porzuci. nie mam pojęcia co jej się stało, ale najwyraźniej ma powody, aby się tak zachowywać. powoli łamie swoje wewnętrzne bariery, jednak idzie jej to mozolnie. czy kiedykolwiek całkowicie się otworzy? cóż, luke działa cuda. to chyba najlepszy rozdział w historii tego bloga. smak dzieciństwa w postaci fortu, ta dziecięca bezradność i potrzeba bliskości, stonowane czułości i zwierzenia ♡ tak, zdecydowanie mój ulubiony. nasza syrenka zmienia się w piranię :d do następnego xx
OdpowiedzUsuńTo byl zdecydowanie jeden z moich ulubionych rozdziałów. Ta sytuacja w pokoju Ariel była po prostu przeslodka. Naprawdę nie moge pojąć ich zachowania, ale mimo wszystko strasznie mi sie to podoba
OdpowiedzUsuńGenialny <3 uwielbiam to jak piszesz i tą ich nienawiść i to ich ''świetnie'' po prostu kocham <3
OdpowiedzUsuńHejo ;)
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać tego Bloga, bo kiedyś udostępniłaś na tt link. Postanowiłam zobaczyć. No i jak zaczęłam czytać to że tak powiem nie mogłam skończyć. Czytałam prawie na każdej lekcji, przerwie i wgl nie mogłam się oderwać ;) no i jestem na bierzaco... Szczerze wolałabym, żeby tak nie było, bo mogłabym ciągle czytać ;) No ale z drugiej strony mogę wreszcie napisać, że UWIELBIAM cię i twoje opowiadanie! ;) Świetnie piszesz i widać, że cię to kręci.
A historia Ariel i Lucasa, świetna. Pełną sprzeczności, nienawiści i takiego czegoś co sprawia że jest wyjątkowa i każdy chce czytać :*
Jak czytałam o tym pocałunku to aż mi się cieplej zrobiło i tak awwwwwwwwwww :3
A ten rozdział taki słodki. Lucas na prawdę jest uroczy. A Ariel tak się przed nim otwiera i to jest fajne. Z tym, że łatwiej się wygadac osobie której się nie zna jest wpełni prawdziwe. Myślę, że dlatego między innymi coraz więcej jest blogów-pamiętników. Łatwiej coś z siebie wyrzucić anonimowo niż komuś innemu ;)
Dobra odbiegam od tematu.
Wgl nie słucham jakoś 5sos, ale powiem ci, że chyba zobaczę przez ciebie co grają ;)
Pozdrawiam i życzę dużo weny ;)
Wiki
I przepraszam za ten chaos ;)
Usuńlubię chaos :-)
UsuńTo w sumie dobrze ,bo musisz sie sppdziewac ze bedzie go duzo pod nastepnymi rozdzialami ;P
Usuńzapraszam zatem twój chaos do mojego chaosu!
Usuńczekamy, czekamy, bo Ariel znów się zgubi w morzu nam jeszcze...
OdpowiedzUsuńUmieram z nimi
OdpowiedzUsuńKto chce mikołajkowy prezent od Alice?! Ja!
OdpowiedzUsuńa jaki mikołajkowy prezent dostanie alice?
UsuńTysiąc uśmiechów przez miłe komentarze :D albo czekolade xD
Usuń