Ogromny salon w
domku rodziców Ashtona wypełniony był rozentuzjazmowaną kolejnym
zwycięstwem drużyną koszykarzy. Luke był jednak przekonany, że
poza kolegami z boiska zebrała się tam co najmniej połowa szkoły.
Zdecydowanej większości ludzi nie kojarzył, uśmiechając się
jedynie krzywo, kiedy ktoś gratulował mu dobrej gry. Zajął
miejsce gdzieś na uboczu, nie mając specjalnego nastroju do
świętowania, a przy okazji chciał uniknąć konfrontacji z Rachel,
która ostatnio nie odstępowała go na krok. Miał jej serdecznie
dość, ale nie potrafił znaleźć odpowiedniego sposobu na to, aby
się jej ostatecznie pozbyć, bo ciągle do niego powracała. Wcisnął
się mocniej w kanapę, gdy tylko dostrzegł przemierzającą przez
pokój brunetkę w towarzystwie swojej najlepszej przyjaciółki. Był
znudzony jej nieustannym, piskliwym gadaniem o rzeczach, którego go
zupełnie nie obchodziły. Jednocześnie wiedział, że sam sobie na
to zasłużył, niepotrzebnie pokazując się z nią w szkole.
Podniósł się z sofy i chwytając w przelocie treningową bluzę,
niezauważenie wyśliznął się przez balkonowe drzwi na taras, by
zaczerpnąć świeżego powietrza. Było już chłodno, dlatego
narzucił na głowę kaptur, opierając się o drewnianą balustradę.
Nagle uspokajający szum morza zagłuszył natrętny sygnał
przychodzącego połączenia. Kiedy Luke sięgnął do kieszeni
spodni po telefon i spojrzał na mrugający wyświetlacz, zmarszczył
lekko czoło ze zdziwienia. Podniósł głowę i zaskoczony zerknął
przez ogromne szklane drzwi do środka pomieszczenia. Przyjrzał się
Calumowi, który zawzięcie dyskutował o czymś z Michaelem, kończąc
kolejne piwo. W oddali na kanapie dostrzegł tulącą się do Ashtona
Ronnie, a jej perlisty śmiech słyszał nawet z tak sporej
odległości. Ponownie obniżył wzrok, wpatrując się w
podświetlone nazwisko Ariel, które natarczywie migało nad rzędem
cyferek.
- Keller? - odebrał,
zadając mało błyskotliwe pytanie. W odpowiedzi doszedł go
podejrzany, niepokojący hałas i ciężki oddech w słuchawce. Mimo
tego iż powtórzył się kilkakrotnie, po drugiej stronie nikt się
nie odezwał. Wciąż jednak był w stanie wychwycić pojedyncze
krzyki i odgłosy szarpaniny. Ktoś wrzasnął, coś się rozbiło,
padł stłumiony strzał. Luke aż drgnął, wstrzymując na moment
oddech.
- Przyjedź tu,
błagam – wychrypiała niespodziewanie i nim zdążył
odpowiedzieć, rozległ się jedynie głuchy sygnał, który
oznaczał, iż połączenie zostało przerwane. Mimo nieudolnych
prób, nie udało mu się na nowo z nią skontaktować. Bez zbędnego
zastanowienia, nie mówiąc o niczym żadnemu z przyjaciół, zbiegł
z werandy i w pośpiechu wsiadł do samochodu.
#
Zaraz po tym jak
wyjechał zza zakrętu, dostrzegł pulsujące czerwono-niebieskie
światło, które rozpraszało wieczorny mrok na ulicy, przy której
znajdował się dom Ariel. Tuż za ambulansem zaparkowany był
policyjny radiowóz, który zajmował połowę chodnika. Luke
zatrzymał samochód po drugiej stronie i z nieskrywanym
zaniepokojenie ruszył w stronę podjazdu.
- Nie może pan tam
wejść – przeszkodził mu jeden z funkcjonariuszy, blokując
drogę.
- Jestem z rodziny –
odparł, rzucając pierwszą myśl, która przyszła mu do głowy i
siląc się na wyjątkowo naturalny oraz niezaskoczony ton
podenerwowanego głosu. Mężczyzna przyjrzał mu się podejrzliwie,
ale po chwili zrobił krok w bok i ustąpił. Blondyn bez wahania
udał się przed siebie. Drzwi wejściowe były otwarte na całą
szerokość, a na korytarzowej podłodze dostrzegł rozbity wazon i
rozlaną wodę, która tworzyła nieestetyczne plamy na pozwijanym
dywaniku. Zgrabnym przeskokiem ominął bałagan i bez zastanowienia
ruszył w kierunku pokoju, z którego dochodziła słabo tląca się
smuga światła.
- Keller? - zapytał
niepewnie nieco drżącym głosem, wchodząc w głąb zaciemnionego
pomieszczenia. Zauważył skuloną w kącie postać i dopiero po
chwili doszedł go cichy odgłos żałosnego kwilenia. Z szeroko
otwartymi z przerażenia oczami przyglądał się bujającej się w
przód i w tył dziewczynie. Jasne włosy zasłaniały całą jej
twarz. - Co tu się stało?
Nie spodziewała się
jego obecności, bo momentalnie drgnęła i uniosła głowę. Luke
odruchowo cofnął się o krok, dostrzegając zaplamioną krwią
koszulkę dziewczyny i pokryte czerwoną mazią dłonie. Jeden
policzek był również zabrudzony. Działając całkowicie
instynktownie podbiegł do niej i przykucnął, chwytając ją za
ramiona. Niebieskie dotąd tęczówki zdawały się być kompletnie
szare i puste.
- Moja mama –
wydukała, z trudem panując nad drżeniem posiniałych ust. Nie był
w stanie wyjaśnić źródła swojego zachowania, ale jego dłoń
momentalnie powędrowała do góry. Opuszkami palców dotknął
delikatnie jej twarz, a ona pod wpływem ciepłego dotyku przymknęła
na krótki moment oczy. To był kolejny raz, kiedy ta pewna siebie,
nieustraszona dziewczyna przeistoczyła się w kompletnie bezbronną
istotę, zdaną na czyjąś pomoc. Bezwiednie pozwoliła mu się
zbliżyć.
- Co z nią? Co tu
się wydarzyło? - powtórzył znowu, delikatnie potrząsając jej
wątłym ciałem, kiedy zaczynała odpływać. Niechętnie uniosła
powieki, wpatrując się w niego nieprzytomnie.
- Nie wiem –
sapnęła, pociągając nosem. Jedna, prawie niezauważalna łza
potoczyła się po zaczerwienionym, gorący z nadmiaru emocji
policzku. Raptowny dreszcz wstrząsnął nią kolejny raz, powodując
że na nowo zwinęła się w kłębek. Chłopak rozejrzał się po
pomieszczeniu i gdy tylko namierzył na krześle przewieszony przez
oparcie koc, sięgnął po niego i narzucił jej na ramiona. - To się
działo tak szybko – ciągnęła, otwierając szerzej usta, gdy
zaczęło brakować jej tchu. - Nie mogłam jej pomóc, ich było
dwóch, ta broń, nie umiałam – zaczęła się gubić,
wypowiadając pozbawione większego sensu słowa, których on nie
potrafił zrozumieć.
- Ej, spokojnie –
szepnął i z ogromną dozą niepewności dotknął ponownie
policzek, zgarniając z niego nieporadnie kosmyk przyklejonych
włosów. Kiedy na niego spojrzała, przestraszony wycofał dłoń,
zagryzając lekko dolną wargę. To wszystko co działo się w tamtej
chwili było dla niego zupełnie nowe, obce i nie potrafił odnaleźć
się w tej całej sytuacji, działając całkowicie podświadomie.
- Chcieli jakieś
pieniądze, ale nie miałam żadnych i wtedy jeden z nich wyciągnął
ten pistolet … i wycelował w nią … i próbowałam go zatrzymać
... i później padł strzał … i ona osunęła się na ziemię …
i chciałam jej pomóc … i to wszystko moja wina – mamrotała,
dławiąc się łzami, co chwilę ocierając nos rękawem bluzy.
Gdy straciła
kontrolę nad spływającymi rzewnie łzami i zapłakanymi oczami
wpatrywała się w przestrzeń przed sobą, poczuł dziwne ukłucie w
klatce piersiowej. Zmarszczył lekko czoło, zbliżając się do
niej. Nie wiedział w którym momencie wcześniejsze zahamowania
zupełnie przestały mieć jakiekolwiek znaczenie, a Ariel znalazła
się w uścisku jego ramion. Przygarnął ją do siebie, szczelnie
zamykając w silnym objęciu. Początkowo zdawała się być
kompletnie oniemiała tym, co się wydarzyło i trwała w otępiałym
zawieszeniu, z wtulonym w jego koszulkę wilgotnym policzkiem.
Bojaźliwie uniósł rękę, po czym drżącą dłonią przesunął
po splątanych włosach, obniżając nieco nieśmiały dotyk. Sunął
palcami wzdłuż jej pleców, wtulając nos w pachnące czekoladą
jasne kosmyki. Oddech stał się nierówny, ciężki i prawie
duszący. Mimo braku reakcji z jej strony, ani na moment nie
rozluźnił objęcia, tuląc zażarcie chwiejące się ciało
dziewczyny. Nie rozumiał co działo, ale gdzieś w podświadomości,
przed którą tak gorączkowo starał się bronić, coś w nim
nieodwracalnie uległo zmianie.
- To nie twoja wina.
- Wszędzie była
krew – zachłysnęła się powietrzem, gdy delikatnie przesunął
dłonią po dolnej części pleców. Chwilę później jej drżące
nieustannie dłonie zacisnęły się na materiale jego bluzy. Ufnie
przylgnęła do niego, pozwalając przez niedługą chwilę
całkowicie oddać się pod jego władanie.
- Nie myśl już o
tym – dodał uspokajająco, kołysząc ją delikatnie w ramionach.
Skinęła głową, zadzierając ją moment później. Zaszklone,
pełne smutku oczy wpatrywały się w niego beznamiętnie i
nieobecnie. Wiedziony niezrozumiałym instynktem, znowu nie potrafił
powstrzymać się przed tym, aby otrzeć z umorusanej twarz kilka
kropel łez.
- Muszę jechać do
szpitala – ocknęła się nagle, wyrywając z jego uścisku.
Nerwowo zaczęła rozglądać się po pokoju, niespokojnie wsuwając
palce we włosy. Zachowywała się co najmniej dziwnie. Luke
pospiesznie chwycił ją ponownie w ramiona.
- Zawiozę cię,
tylko musisz się uspokoić – powiedział zdecydowanym głosem.
Ulegle pokiwała głową, choć nadal w jej przestraszonym spojrzeniu
widział niepokój i nienaturalne napięcie. Mocno pochwycił jej
zimną dłonią, otulając ją troskliwie. Pomógł jej wstać, a ona
kurczowo przytrzymując się, stanęła przy nim, nerwowo przełykając
ślinę. Popatrzyła niepewnie na niego, mrugając powiekami. Zdawała
się być kompletnie wytrącona z równowagi, choć za wszelką cenę
starała, by nie pokazywać przed nim swoich słabości. Gdy ich
palce ciasno splotły się, ruszyli razem w stronę wyjścia.
#
Z trzymanymi w
dłoniach papierowymi kubkami wypełnionymi parującą herbatą szedł
wzdłuż szpitalnego korytarza, skupiając całą uwagę na tym, aby
nie rozlać wrzątku. W pewnej chwili zatrzymał się i z ogromnym
smutkiem spojrzał na siedzącą pod ścianą dziewczynę. Pustym,
pozbawionym wszelkich emocji wzrokiem wpatrywała się uporczywie w
przeciwległe drzwi, wciąż zaciskając palce na poplamionym
materiale jasnej koszulki. Ciemno bordowe plamy kontrastowały z
jasnym tshirtem i jej bladą skórą. Od dobrej godziny trwała w
niezmiennej pozycji, czuwając pod salą, w której leżała jej
matka. Zrobiło mu się żal dziewczyny, bo chyba nie do końca
wiedział, jakby mógł jej w tamtej chwili pomóc. Nie wiedział
także, dlaczego czuł się zobowiązany, aby właśnie wtedy
dotrzymać jej towarzystwa mimo że ona najprawdopodobniej miała
zupełnie inne zdanie na ten temat. Wziął głębszy oddech i gdy
tylko dostrzegł, że lekko zadrżała, ruszył ponownie w jej
kierunku. Zajął miejsce obok i bez słowa wręczył ciepły napój.
Początkowo w ogóle nie reagowała, ale kiedy podsunął herbatę
praktycznie pod nos, potrząsnęła delikatnie głową i przeniosła
na niego zlęknione spojrzenie.
- Powinnaś
odpocząć, umyć się, trochę przespać. Twoje siedzenie tutaj już
i tak jej nie pomoże. Teraz wszystko w rękach lekarzy. Może
odwiozę cię do brata? - zaproponował i chyba w tej samej chwili od
razu tego pożałował. Poczuł jak gwałtownie zadrżała, kręcąc
niespokojnie głową.
- Chcę do domu –
wyznała przerażona, otulając dłońmi gorący kubek.
- Nie bądź głupia,
nie możesz tam teraz wrócić, to niebezpieczne – zaoponował dość
gwałtownie, nie mogąc uwierzyć, że brała taką możliwość pod
uwagę. Krótki moment wymieniali między sobą nieme spojrzenia.
- Nie mogę iść do
Franka, nie mogę – powtórzyła obojętnym do granic możliwości
głosem, robiąc niewielki łyk napoju.
- Nie możesz wrócić
do domu, przecież ci ludzie mogą się tam w każdej chwili ponownie
pojawić – Luke podniósł głos, zaskoczony jej lekkomyślnością.
- Musisz przez jakiś czas zatrzymać się u niego.
- Wracam do domu –
oznajmiła wyjątkowo stanowczym głosem. Miał wrażenie, że nie
była do końca sobą, błądząc gdzieś wzrokiem. - On ma własną
rodzinę, nie będzie dodatkowo mnie niańczył. Nic mi nie jest.
- Ty naprawdę
jesteś idiotką – przyznał z politowaniem, opierając się
wygodniej na krześle. Ariel wzruszyła tylko ramionami, nie
zamierzając przejmować się jego słowami. Mimo pozornej
obojętności wydawała się być nadal zagubiona, choć bardzo
próbowała to ukryć. Rozbiegane spojrzenie zdradzało jej stan.
Luke w końcu westchnął i wyjął z kieszeni bluzy pęk kluczy. Nie
spoglądając na dziewczynę, wysunął w jej stronę otwartą dłoń.
- Co to?
- A co ci to
przypomina? Masz trzy szanse na odgadnięcie – zażartował, ale to
spotkało się wyłącznie z teatralnym wywróceniem oczami i
skrzyżowanymi z obrażoną miną rękami. Zaśmiał się, gdy
odwróciła się do niego plecami.
- Nienawidzę cię
– szepnęła, opierając głowę o ścianę.
- Idealny zbieg
okoliczności, bo ja ciebie też – przyznał ozięble.
- Świetnie –
mruknęła, chyba nie spodziewając się tego, że ją usłyszał.
- Świetnie –
powtórzył z pełną stanowczością i chwycił jej dłoń,
zaciskając w niej breloczek z kluczami. Cały ten czas wpatrywała
się w niego zaskoczona, nie do końca wiedząc, jak się zachować.
- Domek na plaży stoi pusty, możesz tam się teraz zatrzymać –
oznajmił i podniósł się z siedzenia, wciągając na głowę
kaptur. Ariel podążyła za nim spojrzeniem, mrugając zaciekle
powiekami.
- Dlaczego? -
spytała odruchowo, nie zastanawiając się nad tym, co robiła.
- Co dlaczego?
- Dlaczego tak ci
zależy, aby mi pomóc? - sprecyzowała, odrzucając do tyłu
uciążliwie opadające na oczy włosy. Chłopak prychnął z
ironicznym uśmieszkiem na ustach.
- Nie pomagam ci –
zaprzeczył wyraźnie rozbawiony jej słowami. Nie ukrywała
zaskoczenia jego prześmiewczą reakcją, mrużąc lekko powieki.
Wcisnął dłonie do kieszeni i nie żegnając się, odwrócił się
na pięcie, ruszając powolnym krokiem w kierunku windy. Nim ta
przyjechała na odpowiednie piętro, zdążył spojrzeć przez ramię,
napotykając na oniemiały wzrok dziewczyny, która nadal mu się
przyglądała. Ta niema wojna na spojrzenia wydawała się trwać
całą wieczność, choć w rzeczywistości minęło zaledwie kilka
sekund. Dopiero gdy rozległo się szuranie otwieranych drzwi,
delikatnie potrząsnął głową i z głębokim westchnieniem
odwrócił wzrok, znikając z pola jej widzenia.
Jeju. W końcu. Cały dzień odświeżałam! Kocham to jak piszesz. <3
OdpowiedzUsuńCzemu oni są tacy uparci?! :x
przecież widać, że i tak coś do siebie mają i nie jest to nienawiść :] ach ta miłość ^^ ann
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Biedna mama Ariel ;-; czemu dzisiaj wszyscy płaczą? Kocham kocham kocham i dziękuje że robiłaś wszystko aby ten rozdział pojawił sie dzisiaj ;* chce wiedzieć tylko jedno. Czy jej mama wróci do zdrowia? ;-;
OdpowiedzUsuńwróci
UsuńDziwna sprawa z tym napadem. W ogóle życie Ariel jest strasznie skomplikowane.. mam nadzieję i w sumie ucieszyłabym się, kiedy Luke zaopiekowałby się teraz dziewczyną. Mimo tej wojny, jaką między sobą prowadzą, on jest jej teraz potrzebny. Tak myślę.
OdpowiedzUsuńKocham to w jaki sposob oni ze soba rozmawiaja
OdpowiedzUsuń"swietnie
Swietnie"
To ff stanie sie.moja religia
moją też tylko chyba musiałybyśmy się nazywać hejterki :)
Usuńawwwwww podoba mi się to! haha
UsuńO Boziu, tego się nie spodziewałam :O
OdpowiedzUsuńTak się wystraszyłam, że rozlałam herbatkę omg
Właściwie to Lukas wysyła sprzeczne sygnały. Niby mówi, jak bardzo nienawidzi Ariel, a daje jej klucze do swojego domu. Chyba, że...
tak ją nienawidzi, że aż ją kocha! :D
Tak, pomarzyć to ja sobie mogę hahah xD
Pozdrawiam ;)
podobno od nienawiści do miłości niewielki krok
Usuńjezujezujzujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujeuzjezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujeuzjezujezu :)
OdpowiedzUsuńkocham to najbardziej na świecie /@wiezajfla
tyle akcji w jednym rozdziale hdjdjd czekam na niego od poniedziałku i sprawdzam bloga 3 razy dziennie XD a tu takie cos hdjdhd jej mama ma
OdpowiedzUsuńprzeżyć, pamiętaj XD niby się nienawidzą, ale trzymają za ręce i
pomagają nawzajem. ciekawe, kiedy zrozumieją, że jednak nie nienawidzą
się aż tak bardzo hah
matka przeżyje, złego diabli nie biorą
UsuńWYGRAŁAŚ INTERNETY Rycze �������� Tem rozdział jest cudowny, po prostu idealny. Masz ogromny talent. Czytałam również twoje poprzadnie fanfiction. Stwierdzam ze pomimo różnej fabuły, charakterów postaci itd. widać że to ty jesteś ich autorką. Może mi się wydaje , ale masz własny bardzo specyficzny styl, który tak na marginesie lubie. Potrafisz zrobić coś niezwykłego z na pozór zwyczajnych rzeczy,mówie o tym że pomimo prostoty twoje dzieła są niesamowite,a poprzez prostote mam na myśli to że piszesz o zwyczajnych rzeczach, które mogą sie przytrafic,a nie jakieś historie przypominające komedie romantyczne( mam nadzieje ze rozumiesz o co mi chodzi). W każdym razie nie moge doczekac sie nastepnego. Luke pokazuje swoją drugą strone. Widzimy ze ma uczucia taki instynkt opiekuńczy jest taki uroczy i kochany. Bedzie sie dobrze opiekowac ariel, ktora jest bezbronna i slaba w pewnym sensie bo z drugiej strony jest silna gdyż jednak potrafi a przynajmniej probuje ukryc swoja slabosc. Jest to tez pewnie spowodowane jej duma....pierwszy raz tak dogłębnie analizuje fanfiction...chce ci jeszcze powidziec ze to co sie wydarzylo bylo kompletnie nie oczekiwane przeze mnie. I dziekuje bardzo za to ze piszesz. Czuje ze twoje dziela idk jak to nazwac przekazuja mi cos zyciowego, daja mi cos waznego ale jeszcze nie wiem co to jest...
OdpowiedzUsuńoh dziękuję!
Usuńw dalszym ciągu nie wiem co napisać, jak to skomentować i co myśleć, confused sky is confused. wiesz, że uwielbiam twój sposób pisania i to opowiadanie, każdy rozdział wciąga i zaskakuje mnie coraz bardziej. so, chyba na tym zakończę moją nic nie wnoszącą wypowiedź
OdpowiedzUsuńżycie Ariel jest takie skomplikowane...
OdpowiedzUsuńkocham to jak bardzo upierają się przy tym że siebie nienawidzą, chociaż widać że jednak tak nie jest. To jeszcze nie jest może miłość, ale na 100% nie jest to nienawiść
kocham kiedy Luke z idioty zamienia się w kochanego, pomocnego chłopaka
i oczywiście kocham to opowiadanie
Zdecydowanie za szybko to się wydarzyło... takie kultowe słowa, używane w każdej dramatycznej sytuacji i to one nadają temu charakteru. Bo jak inaczej człowiek reaguje? ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą zależność Ariel od Luka. : ) Niby tego nie chce, ale gdzieś w środku jest mały promyczek, który go do siebie przywołuje. Luke jest niczym owad! :D Zmienia się pod wpływem światła, które emanuje Ariel. Jakie to piękne!
:D
jestem teraz jak kdncksoxnsoxjs ariel i luke nxkxnzjxks oni nsnxksnxks to opowiadanie nxnxoxnxnnd
OdpowiedzUsuńWow, ale się porobiło! Jejku, jak mi szkoda Ariel! Biedna dziewczyna, ma takie trudne życie. Luke ma u mnie wielkiego plusa, że jej pomógł. Chcąc nie chcąc, dziewczyna stała się od niego zależna. Niby się nienawidzą, jednak gdy potrzebują pomocy, pierwsze co robią to dzwonią do siebie. Ich relacja jest naprawdę ciekawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ps. Po raz 345678 powiem - kocham to opowiadanie. Dziękuję, że to piszesz.
Teraz pytanie czy to był przypadkowy napad?
OdpowiedzUsuńLuke i Ariel nieświadomie zbliżają się do siebie i osobiście uważam, że to całe "nienawidzę cię" traci w ich przypadku na znaczeniu. Miło ze strony Luke'a, że pomaga blondynce (chociaż zarzeka się, że to pomoc nie jest, jasne, jasne, Hemmings). Może ich stosunki się ocieplą.
K.
Tak sobie czytam i czytam, i naszło mnie jedno pytanie.
OdpowiedzUsuńCzy nie myślałaś kiedyś o pisaniu własnych opowiadań? Nie chodzi mi o tę słynną "książkę" o którą od czasu do czasu pytają rozentuzjazmowani czytelnicy, a Ty zawsze dystansujesz, tylko o opowiadanie w podobnym stylu, klimacie i formie do tego. Tylko z własnymi bohaterami...
Hmm... Bo tak myślę, że to u Ciebie chyba tak jest.
No ja się nie znam, więc nie wiem - ale czy ten Twój Luke ma cokolwiek wspólnego z oryginałem oprócz imienia? I czy ten świat ma coś wspólnego ze światem prawdziwego Luke'a? Czy to wszystko jest zbudowane od zera, całkiem po Twojemu? Czy ten Luke mógłby mieć na imię John, Carl, a może Tomek i czy to by coś zmieniło (oprócz, co zrozumiałe, mniejszej liczby wyświetleń :D)?
Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiała - to nie jest żaden zarzut, ani nic, raczej ciekawość. Bo ja tak mam, że czytam to opowiadanie nie jak fanfick, tylko jak opowiadanie autorskie, bo dla mnie Luke Hemmings jest osobą niemalże anonimową. I tak mnie wzięło na rozmyślania czy on jest w jakiś sposób inspirowany oryginałem (a ja nie wiem i nie wiedzę), czy jest całkiem "własny" i ma tylko "pożyczone" imię? A jeśli tak, to czemu pożyczyłaś akurat od tego gościa?
Pozdrawiam, bo dawno mnie tu nie było ;)
Aria F.
Bardzo ale to bardzo filozoficzne pytanie.
UsuńDużo pytań, nie wiem od czego zacząć.
Nie jestem pewna czy taka forma nadaje się do jakiejkolwiek publikacji (poza tą blogową rzecza jasna). Przygodę z Hemmingsem rozpoczynałam, kiedy w Polsce słyszało o nim może kilkanaście osób, więc to raczej niewiele miało wspólnego z ilością wyświetleń. Nadal nie ma.
Jak sama forma wskazuje - jest to fanFICTION więc wszystko jest czystą fikcją. Nie znam prawdziwego Luke'a, więc nawet jakbym chciała tworzyć coś na jego podstawie, to nie bardzo mam jak. Zmierzając do kolejnego pytania - no tak, oczywiście mógłby być Johnem, Carlem, czy kimkolwiek innym. I niewiele by to zmieniało.
Ale dlaczego właśnie on? Nie wiem. Tak po prostu. Wygodnie jest pisać o kimś, kto już gdzieś tam w jakiś sposób istnieje, a ja jestem leniem, więc korzystam z takiego chodzącego wzoru.
Matko kochana! Ala nie masz pojęcia co ze mną właśnie zrobiłaś... W trakcie czytania po prostu czułam się jak w jakimś transie, chciało mi się płakać damn. Jesteś mistrzem. Amen. / @IRWINFLEX
OdpowiedzUsuńCzytam ten rozdział w poniedziałek rano i dzięki niemu ten dzień nie bedzie taki koszmarny. Dziewczyno masz cholerny talent którego ci zazdroszczę :)) Strasznie żal mi Ariel i tego co przeżyła już pewnie nie będzie taka silna, Luke postąpił bardzo fajnie że jej pomógł xS Co jeszcze mogę dodać ? Cóż czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńTrzymaj się x.x
@Luzerka_ups
Boże dziewczyno co ty ze mną robisz? Jak ja to kocham. Pomysł jest trochę inny niż u innych. Opisujesz wszystko tak dokładnie *____* Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńALICE! Jesteś genialna, cudowna, fantastyczna, najlepsza, wspaniała, utalentowana, nieprzewidywalna, świetna, niesamowita i przede wszystkim mega ambitna. Piszesz takie proste, zwyczajne fanifiction o normalnym życiu, ale jak je się czyta to wydaję się takie magiczne. Historia, która może się przydarzyć każdemu, a jednak jest specyficzna, wyjątkowa. Jestem pod ogromnym wrażeniem jak wykreowałaś bohaterów. Moim zdaniem są idealnie dopasowani. Niezmiernie się cieszę, że ciągle utrzymują te same cechy, a nie po jednym wypadku już całkowicie zmieniają swoje nastawienie. Niby to tylko opowieść i tak dalej, ale prawda jest taka, że czytając to przeżywam więcej uczuć niż w realnym życiu. Ariel za wszelką cenę próbuje ukryć swoje emocje pod dużą dawką sarkazmu i ironii, mimo że w środku jest rozdarta na miliony kawałeczków. Luke robi chyba podobnie. Zabawia się dziewczynami, pije. Nie wydaję mi, by robił takie rzeczy bez powodu. Jest także sprawa jego ojca, która bardzo mnie intryguję. Ariel i Luke to po prostu chyba zwykli nastolatkowie, których brutalna rzeczywistość dobija, ale nie mogą się przed nikim przyznać, że są słabi. To jest tak cudowne, realne, że aż od pisania komentarza cały swój ekran w telefonie mam mokry. Popłakałam się. Przecież oni są tacy niewinni. To tylko dzieci, a już muszą się zachowywać jak prawdziwi dorośli. Przeprasza, że ten komentarz jest taki chaotyczny, ale emocje robią swoje, Chciałabym kiedyś cię uściskać i podziękować za wszystko.
OdpowiedzUsuńwpadnij do wrocławia to się uściskamy!
UsuńŻycie Ariel coraz bardziej mnie zaskakuje. Teraz jakiś napad. I mama Ariel w szpitalu :(
OdpowiedzUsuńAle Ariel zadzwoniła do Luka! To coś znaczy
Myślałam ze wiem już dużo o Ariel, a tu proszę, kolejna rzecz mnie zaskakuje.
OdpowiedzUsuńLuke sam sie okłamuje mówiąc ze nie pomaga Ariel, przecież to widać ze mu na niej zależy. Czemu nie moze wreszcie tego przyznać? :D
o matko ile razy będą sobie nawzajem mówić, że się nienawidzą, kiedy prawda jest taka, że to coś zupełnie innego. nie mówię o miłości, bo nawet mnie samej trudno w to uwierzyć, ale łączy ich bardzo dziwna więź, ktorej mimo wszystko daleko do nienawiści.
OdpowiedzUsuńa ariel w momencie, kiedy swiat jej sie walil zadzwoniła właśnie do Luka, a on przyjechał. wystarczający dowód dla mnie.
co do samej sytuacji - podziwiam ariel za siłę. i wydaje mi się, że przeszła bardzo wiele w swoim życiu i teraz potrzebuje kogoś to ją przygarnie, pokocha i będzie się nią opiekował. Luke, dorośnij! :D
Pozdrawiam :)
Alice, czytam każde twoje odpowiedzi do komentarzy pod rozdziałami, ze względu na to, ze moge dowiedzieć sie tam wielu ciekawych rzeczy. Jedna myśl przykuła moja uwagę. Powyżej napisałaś dość nieprecyzyjnie o twojej przygodzie z Lukiem. Czytałam #WTNGD i niemalże idealnie z wtrąceniem pewnej osoby w zycie Luke w pierwszym sezonie opisałaś początki zespołu 5sos. Zastanawia mnie to, czy mówiąc tak, ze zamennikiem Luke mógłby byc kazdy, mowisz serio, bo w końcu tylko u niego mozemy dostrzec ten charakterystyczny kolczyk w wardze i dość typowy dla niego ubiór. Całkowicie jest prototypem w wyglądzie. Ja wyobrażam sobie czytając opowiadanie, jak kazdy zaglądający tutaj, Ariel w roli Jenny i Luke w roli dobrze nam znanego Luke i według mnie opowiadanie nabrało by lekko innego przyswojenia gdyby ktos inny był w tej roli. Moze nie przeczytasz tego komentarza zapewne, ale odpowiedz mi. Czy jestes z 5sosfam?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ps. podpisze sie tt ac, moze mnie stamtąd kojarzysz;)
/LauraMisiek123
mówię serio, to tylko wygląd, który sobie pożyczyłam od prawdziwego hemmingsa, służący temu aby czytelnicy mogli sobie łatwiej wyobrazić główną postać, a mi trochę łatwiej się o nim pisało, ale tak naprawdę to może być każdy
Usuńkażdy może sobie go wyobrazić na swój własny unikalny sposób
nie jestem zagorzałą fanką, po prostu lubię posłuchać ich muzyki, zwłaszcza tej z samiutkiego początku 'kariery'
Hej ! Zapraszam na moje nowe opowiadanie pt. "Catch me" . O Luke'u Hemmingsie i Demi Lovato. https://www.wattpad.com/story/61166292-catch-me-l-h-i-d-l
OdpowiedzUsuń