- Nie sądzisz, że
trochę przesadziłaś? - zapytał wreszcie Calum, kiedy opuszczali
klasę matemtyczną, w jednej chwili jednocześnie dostrzegając po
drugiej stronie szkolnego korytarza wtuloną w Irwina Ronnie. Od
samego rana zachowywał się nieswojo, nie mogąc znieść tego, że
dziewczyny wciąż nie potrafiły się dogadać, tym bardziej, że z
trudem przychodziło mu opowiadanie się po jednej ze stron
konfliktu. Ariel zerknęła bez słowa na przyjaciela, a on odsunął
się od niej na krok, dostrzegając wściekłe spojrzenie dziewczyny.
- Ashton nie jest taki zły. Może trochę głupi, ale generalnie
spoko gość – dodał, ale w tej samej chwili kolejny grad
rozwścieczonych spojrzeń padł na niego, dlatego uniósł
pospiesznie ręce w geście poddania.
- Nie mam czasu
teraz o tym rozmawiać – odparła, zarzucając na plecy
przeładowaną torbę. Z trudem przeciskała się przez zatłoczony
korytarz, wspierając się na kuli.
- Ronnie naprawdę
nie chciała, żeby to wszystko tak wyszło, strasznie przykro jej z
tego powodu – wyznał niepewnie, targając za sobą jej plecak.
- No właśnie
widzę, jak cierpi z tego powodu – bąknęła złośliwie,
wskazując na rozchichotaną przyjaciółkę, która właśnie
całowała swojego nowego chłopaka. Calum ciężko westchnął.
- Porozmawiaj z nią,
to twoja najlepsza przyjaciółka.
- Za tydzień
ruszamy z radiowęzłem, a tam jest praktycznie nic nie zrobione.
Pewnie do późnego wieczoru będę tam siedzieć, więc wybacz, ale
nie mam czasu na rozmowy ze zdrajcami – fuknęła urażona,
kierując się w stronę zejścia do piwnic, gdzie znajdowało się
pomieszczenie przeznaczone na siedzibę jej nowej szkolnej
inicjatywy.
- Potrzebujesz tam
jakiejś pomocy? - zapytał obojętnie, choć doskonale znał
odpowiedź.
- Dam sobie radę –
odpowiedziała, odbierając od niego swoją własność. Wcisnęła
plecak na ramię. - Pędź do swoich nowych koleżków z drużyny.
- Ariel, jesteś
niesprawiedliwa.
- Calum, jesteś
upierdliwy – odburknęła, naśladując jego posępny ton. W tej
samej chwili do Ronnie i Ashtona dołączył Luke z ubraną w
wyjątkowo krótką spódnicę dziewczyną. Brunetka trzymała się
kurczowo jego ramienia, z trudem krocząc przez korytarz w
niebotycznie wysokich szpilkach. Spojrzał na nią przelotnie i była
prawie pewna, że gdy tylko dostrzegł, iż mu się przyglądała,
mocniej pochwycił swoją nową zdobycz, przyciągając ją do
siebie. Blondynka miała wrażenie, że szczebiotliwy śmiech
towarzyszki Hemmingsa zagłuszał nawet uczniowski gwar. Wzdrygnęła
się, kręcąc lekko głową.
- Mam po zajęciach
trening, więc zobaczymy się pewnie dopiero jutro – oznajmił
Hood, sprawiając że na nowo powróciła do rzeczywistości.
- Siódma
trzydzieści pod moim domem – rozkazała z lekkim uśmiechem,
poklepując go przyjaźnie po ramieniu. Uśmiechnął się szeroko i
przedzierając się przez falę wędrujących we wszystkich
kierunkach dzieciaków, dołączył do swojej nowej grupki
przyjaciół, zostawiając ją samą.
#
W ramach kary za
kolejne spóźnienie się na zajęcia muzyczne Luke musiał po
lekcjach udać się na sam dół budynku, gdzie znajdowało się
szykowane na radiowęzeł pomieszczenie, aby zanieść kilka pudeł z
płytami. Wiedział, że z panem Smithem nie warto było dyskutować,
dlatego kiedy tylko pożegnał się z Ashtonem i Michaelem ruszył w
kierunku piwnic, aby jak najprędzej wykonać zadanie i wrócić
wreszcie do domu po męczącym dniu. Rzadko pojawiał się w tej
części szkoły, dlatego zajęło mu trochę czasu dotarcie na
miejsce. Przeszklone drzwi niewielkiej klitki były uchylone, a z
wnętrza dochodziła cicho mruczana melodia piosenki, która wydawała
mu się dziwnie znajoma. Gdy podszedł bliżej dostrzegł ogromny,
ręcznie pisany plakat informujący o tym, aby pod żadnym pozorem
nie zamykać drzwi. Przekroczył niepewnie próg, namierzając
siedzącą przy starej konsoli osobę z jasnymi, długimi włosami
przewiązanymi czerwoną bandaną. W powietrzu unosił się zapach
czekolady.
- Przesyłka z góry,
pan Smith przekazuje trochę swojej płytowej kolekcji na rzecz
poprawy gustu uczniów w zakresie prawdziwej muzyki – zacytował z
nutką rozbawienia słowa nauczyciela, stawiając dwa kartony na
brzegu stolika. W tej samej chwili krzesło zakręciło się, a on
ujrzał dwa kroki przed sobą Ariel. - To ty.
- To ty –
powtórzyła za nim, przedrzeźniając trochę jego zaskoczony ton.
Oparła się wygodnie w dużym fotelu i ponownie wróciła do
czynności, którą wykonywała zanim jej niechybnie przerwał.
Sięgnęła po kubek z parującą, gorącą czekoladą, jawnie go
ignorując. Przegryzła czekoladowy batonik, odrzucając szeleszczące
opakowanie na podłogę po drugiej stronie stołu.
- Czy … - chciał
o coś zapytać, ale ledwie otworzył usta, zwiększyła głośność
przesłuchiwanej właśnie piosenki, zagłuszając celowo jego słowa.
Końcówką trzymanego w dłoni ołówka wystukiwała rytm, nadal
lekceważąc jego obecność. Gdy lekko poirytowany jej nonszalancką
postawą sięgnął w stronę odpowiedniego przycisku, wyciszając
muzykę, Ariel niespiesznie odstawiła papierowy kubeczek napoju i
zadarła głowę, zerkając na niego.
- Posłuchaj mnie
uważnie, bo nie mam zamiaru znowu powtarzać – zaczęła,
podpierając rękę na blacie. - Mieliśmy umowę, że znikasz z
mojego życia raz na zawsze. Czego nie zrozumiałeś tamtej nocy?
Jestem świadoma, że z racji tego, iż uczęszczamy do tej samej
szkoły będę musiała się czasami na ciebie natknąć. Niestety i
nie wiem czym sobie na taki marny los zasłużyłam – wypowiedziała
ostatnie zdanie wyłącznie do siebie, obniżając głos. - Ale to
nie znaczy, że jakiekolwiek interakcje mają między nami zachodzić.
Żyj sobie własnym życiem z dala ode mnie. OK? - zakończyła swój
monolog, nie zauważając jak w międzyczasie drewniana podkładka
wysunęła się spod drzwi, które z cichym zgrzytem zatrzasnęły
się.
- OK – przytaknął,
po czym z dumnie uniesioną głową skierował się w stronę
wyjścia. Kilka nieprzyjemnych określeń pod adresem blondynki
wydobyło się z jego ust, gdy sięgał dłonią w kierunku klamki.
Nacisnął ją, będąc pewny, że z łatwością ulegnie, ale drzwi
nawet nie drgnęły. Szarpnął znowu, ale efekt był równie
mizerny. Uderzył dość mocno barkiem w spróchniałe miejscami
drewno, ale poza przeszywającym bólem niewiele wskórał. Z nieco
przerażonym wzrokiem obejrzał się za siebie, spoglądając na
pogrążoną we własnym świecie dziewczynę. Miała założone
słuchawki, a głośną muzykę słyszał nawet z odległości
kilkunastu metrów. Zacisnął mocno zęby i chowając głęboko
swoją dumę, zawrócił. Wskazującym palcem dźgnął ją w ramię,
sprawiając że aż podskoczyła na siedzeniu.
- Czego? - sapnęła,
odgarniając z czoła grzywkę.
- Mamy problem –
warknął niewyraźnie, ruchem głowy wskazując drzwi.
- Przepraszam, chyba
się przesłyszałam – oświadczyła przesłodzonym głosem,
chichocząc w wyjątkowo błazeński sposób. W ciągu sekundy jej
twarz spochmurniała. - Ja nie mam problemu – dodała już
zdecydowanie bardziej ozięble, wykrzywiając usta, po czym ponownie
założyła słuchawki na głowę. Luke cicho zaklął, przekręcając
jej krzesło w swoją stronę. Zrobił to na tyle niespodziewanie i
gwałtownie, że Ariel lekko zakołysała się na fotelu, tracąc na
moment równowagę. - Popieprzyło cię?!
- Drzwi się nie
chcą otworzyć, więc chyba jednak problem mamy – stanowczo
zaakcentował ostatnie słowo, a ona zamarła. Jej oczy bardzo powoli
zaczęły się szerzej otwierać, spoglądając raz na niego, raz na
wyjście z pomieszczenia. Odsunęła go bez słowa ze swojej drogi,
chwyciła wspartą o kant stołu kulę i kuśtykając, podbiegła do
zatrzaśniętych drzwi. Chwilę szarpała się z klamką, ale
niewiele to zmieniło. Pełnym wściekłości wzrokiem spojrzała na
niego.
- Boże,
Hemmings, jak ja cię nienawidzę! Z każdym dniem coraz
bardziej.
- Zadzwonię po
Irwina, albo Clifforda, może od zewnątrz da się to otworzyć –
zaoferował, przeszukując kieszenie. Ariel westchnęła posępnie.
Opuszczając nieporadnie głowę.
- Jesteśmy kilka
metrów pod ziemią w piwnicy, jeśli sądzisz, że nawiążesz
jakiekolwiek połączenie, to powodzenia – mruknęła uszczypliwie,
odsuwając się od niego.
- W takim razie
napiszę smsa – podrzucił kolejną myśl, z triumfalnym uśmiechem
unosząc palec. Dziewczyna uderzyła się dłonią w czoło.
- Widzę, że kolor
włosów współgra z poziomem inteligencji – jęknęła, lustrując
go osądzającym wzrokiem.
- Nie bardzo
rozumiem o co ci chodzi.
- Jakoś mnie to nie
dziwi – odpowiedziała ciszej. Wydawało mu się, że najgorsze
miał już za sobą, bo Keller zdawała się bardzo powoli wyciszać
i uspokajać. Zrobiła niewielkie okrążenie wokół całego pokoju,
zachowując przez chwilę pozorny spokój. W końcu się zatrzymała
i popatrzyła na niego. - Jak można być takim idiotą?! -
wrzasnęła, unosząc obie ręce wysoko nad głowę. Z zaciśniętymi
w szale ustami spojrzała na stojącego obok chłopaka i z całej
siły kolejny raz spróbowałam pociągnąć klamkę drzwi.
- Przecież to nie
ja zamknąłem te cholerne drzwi! - odkrzyknął równie poirytowany,
odpychając ją na bok. Szarpnął ponownie, ale zamek ani drgnął.
Zdenerwowany kopnął w framugę, po chwili żałując tego
pochopnego kroku, kiedy stopa zaczęła pulsować z bólu. - Kurwa! -
jęknął ze złością, opierając się plecami o ścianę. Poprawił
czapkę, pocierając dłońmi lekko zaczerwienioną twarz.
- Twoja nowa zdobycz
nic tu nie pomoże – burknęła pod nosem, spoglądając na
wyświetlacz telefonu. Internet również nie działał.
- Co? - zapytał ze
zdezorientowaną miną, ale Ariel potrząsnęła tylko głową.
- Co? - powtórzyła
za nim z miną niewiniątka, udając zaskoczenie, jakby nie miała
pojęcia, o co chodziło. Chłopak machnął ręką i stając na
palcach, uniósł do góry komórkę. Kreski zasięgu ani przez
moment nie podświetliły się.
- Może zaczniesz
krzyczeć? To ci dość dobrze wychodzi – zaproponował kolejny
raz, co spotkało się wyłącznie z jej krzywym spojrzeniem. Nie
przeszkadzało mu jednak w tym, aby uśmiechnąć się w zwycięskim
geście.
- Mówił ci już
kiedyś ktoś, że jesteś totalnym idiotą? - spytała nagle,
przyglądając mu się z uwagą.
- Nie odwracaj psa
ogonem, OK?
- To nawet nie jest
warte jednego mojego oddechu – wyznała ze smutkiem, jakby mówiła
do powietrza, które z każdą chwilą stawało się coraz bardziej
duszne i parne. Nie spojrzała już na niego, pozostawiając bez
komentarza jego wcześniejszą wypowiedź.
- Jesteśmy w
czarnej dupie – przyznał w końcu zrezygnowany i z głębokim
westchnieniem zsunął się po ścianie, zajmując miejsce na
chłodnej, brudnej podłodze. Ariel przeszła na drugi koniec
pomieszczenia, siadając naprzeciw niego w podobnej pozycji.
Skrzyżowała nogi i wbiła zasmucony wzrok w zakurzoną ziemię. Jej
oczy zaszkliły się od teatralnie wymuszonych łez.
- Czymże zasłużyłam
sobie na taką śmierć?! - zawołała żałośnie, opuszczając
bezradnie ramiona. Luke przyglądał się jej w ciszy, ale nie miał
najmniejszej ochoty odezwać się, bo doskonale wiedział, że każde
jego słowo mogło wywołać kolejną bezsensową kłótnię, w
której nie miał zamiaru uczestniczyć. Dostrzegł jak ciężko
oddychała, z zamkniętymi oczami wyszeptując bliżej nieokreślone
słowa. Było w niej coś dziwnego, czego nie potrafił rozgryźć.
#
Z odchyloną głową
wpatrywała się obojętnym wzrokiem w sufit, obejmując ramionami
podkulone pod brodę kolana. Miała wrażenie, że z każdą
upływającą niemiłosiernie wolno sekundą stan jej psychiki
pogarszał się nieodwracalnie. Liczenie krateczek przy kanale
wentylacyjnym wydawało jej się zdecydowanie ciekawszym zajęciem,
niż prowadzenie jakiejkolwiek konwersacji z Hemmingsem, tym
bardziej, że za wszelką cenę próbowała unikać jego towarzystwa.
Los jednak okazał się być niezwykle złośliwy. Rozchylała i
zamykała co chwilę usta, wydając przy tym dość irytujący
odgłos, ale mimo sugestywnych pochrząkiwań chłopaka ani na moment
nie przestała. Szybko znudziła jej się ta zabawa, więc w
poszukiwaniu nowego zabójcy czasu sięgnęła dłonią do kieszeni
spodni, wyjmując z niej gumę do żucia. Gdy tylko zaczęła
ostentacyjnie nią mlaskać, z drugiego rogu pomieszczenia dało się
słyszeć przeciągłe westchnienie Luke'a. Niechętnie opuściła
głowę i z uniesioną brwią spojrzała na niego. Przez dłuższą
chwilę analizowała jego twarz w totalnym skupieniu i ciszy,
zastanawiając się nad tym, że coś w nim od poprzedniego razu
musiało się zmienić. Dopiero kiedy kolejny raz z rzędu przygryzł
wargę, poruszając na boki srebrnym kolczykiem, bliżej
niezidentyfikowany dźwięk wydobył się z jej ust. Zmrużyła lekko
powieki.
- Po co ci ten
kawałek metalu w twarzy? - zapytała, mącąc swoim zachrypniętym
głosem uciążliwą ciszę.
- Żeby głupi miał
zagadkę – bąknął złośliwie, odwracając głowę na bok. Ariel
wzruszyła obojętnie ramionami.
- Jeśli sądziłeś,
że odwróci to uwagę od twojej pryszczatej gęby, to się pomyliłeś
– wyznała oschle, wciąż z uwagą śledząc jego reakcję.
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak drażliwym tematem były
jego problemy z cerą. Dostrzegła jak wywrócił oczami, delikatnie
rumieniąc się. Nie zamierzał jednak w żaden sposób jej
odpowiadać. Podniósł się z ziemi i unikając jej spojrzenia
ruszył w kierunku zastawionych stertą pudeł regałów. Sięgnął
po starą, sfatygowaną gitarę i po kilku misternych próbach
nastrojenia jej, wreszcie osiągnął pożądany efekt. Ponownie
rozsiadł się na podłodze, pochylając delikatnie nad instrumentem.
Pierwsze dźwięki wydawały się być jakby trochę nieśmiałe,
niepewne, ale im dłużej próbował, tym lepiej mu wychodziło.
Ariel kątem oka przyglądała mu się, wsłuchując w strzępki
piosenki, którą chyba skądś kojarzyła. Nie była jednak pewna
skąd. Całą swoją uwagę skupiał na wygrywanych akordach,
delikatnie rozchylając usta. Gdy podniósł głowę, momentalnie
odwróciła wzrok, udając wielkie zainteresowanie własnymi
paznokciami. Nagle jego lekko rozbawiony głos rozbrzmiał w
akompaniamencie gitary. Śpiewał tak inaczej, tak lekko, ale
jednocześnie niezwykle głęboko, wczuwając się bezgranicznie w
piosenkę. Instynktownie przymknęła oczy, opierając głowę o
ścianę. Delikatna melodia pochłonęła ją bez końca. Nawet nie
zorientowała się, kiedy przestał grać i z uśmiechem obserwował
jej zadumanie. Gdy chrząknął sugestywnie, drgnęła i otworzyła
gwałtownie powieki. Poprawiła nerwowo włosy, starając się
zatuszować to, co przed chwilą się wydarzyło. Luke nadal się
triumfalnie się uśmiechał.
- Dlaczego kulejesz?
- Wiesz – zaczęła
tonem, który sprawił, że momentalnie wykrzywił usta. - Kiedy
morze wyrzuciło mnie na brzeg i znalazła mnie taka pewna stara,
pomarszczona czarownica – kontynuowała swoją opowieść, dość
intensywnie wczuwając się w odpowiednią gestykulację, aby nadać
charakter historii. - W zamian za moją duszę i serce obiecała
przygotować mi napój, który sprawi, że mój ogon przeistoczy się
w ludzkie nogi. Jednak jak widzisz musiała pomylić któryś ze
składników, bo nie do końca jej się to udało.
- Z tobą nie da się
normalnie rozmawiać. Powiedziałbym, żebyś się zaczęła leczyć
na nogi, bo na głowę za późno, ale w twoim przypadku to już na
wszystko za późno – przyznał obojętnie, odkładając gitarę na
bok. Ariel chwilę patrzyła na niego w kompletnej ciszy, nawet nie
mrugając. Nerwowo przełknęła ślinę, gdy zauważyła, jak
podnosił się z podłogi, podchodząc do szafki wypełnionej
płytami.
- Nawet nie wiesz,
jak bardzo masz rację, cholerną rację – mruknęła, ale on nie
zareagował, oglądając z zainteresowaniem okładkę zakurzonego
albumu jakiegoś dawno zapomnianego zespołu. Wyprostowała nogi,
delikatnie krzywiąc się, gdy poczuła lekkie ukłucie w biodrze. -
Miałam wypadek samochodowy – wyznała chwilę później, na nowo
zwracając jego uwagę. Odetchnęła z ulgą, jakby wypowiedzenie
tych słów zdjęło z niej noszony przez tak długi czas ciężar.
Luke odłożył płytę i spojrzał na nią. W jego jasnych oczach
dostrzegła szczere współczucie i zaskoczenie. Zagryzła wargę,
opuszczając głowę, bo nie potrafiła dłużej znieść tego
spojrzenia. Zaczęła się niespokojnie bawić sznurówkami trampek.
- Wersja z napojem
lepiej by się sprzedała, wypadki są takie przereklamowane –
powiedział po tym niezręcznym momencie ciszy, próbując swoim
żartem rozładować to dziwne napięcie, które między nimi się
niespodziewanie wytworzyło. Oboje poczuli się wyjątkowo
niezręcznie. Ariel spojrzała na niego zaskoczona, a kiedy roześmiał
się na głos, potrząsnęła bez przekonania głową.
- Kre …
W tej samej chwili
drzwi zaskrzypiały, a twarz zaskoczonego woźnego ukazała im się w
pełnej krasie. Wymienili się oniemiałymi spojrzeniami, wyczuwając
że coś bezpowrotnie zostało przerwane, choć prawdopodobnie nie
przyznaliby się do tego przed sobą.
- Chyba jednak nie
umrzemy.
- Świetnie.
- Świetnie –
potwierdził, niepewnie zerkając w jej stronę.
Już było tak pięknie !! Może zaczeliby ze sobą rozmawiać i Luke dowiedziałby się coś o syrence, a tu nagle pomoc nadchodzi znienacka. Czy Lukey uważa, że wywrze na Ariel jakąkolwiek zazdrość jeżeli będzie mieć fajną laskę? Rozdział świetny, ale jakaś część mnie boi się każdego kolejnego rozdziału wihay. I to chyba dlatego, że boję się czegoś co nie chcę, żeby się stało...
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńjeju to jest idealne nooo
OdpowiedzUsuńmogłabym to czytać i czytać, i czytać
świetnie piszesz naprawdę
czekam na następny kochana, życzę weny
@biebsftketchup
Rozdział świetny aw
OdpowiedzUsuńmówi że kolczyk to kawałek metalu w twarzy a czy przypadkiem sama go nie ma? *na zdjęciu ma kolczyk w nosie hahah*
pozdrawiam i czekam na kolejny xx
sama go nie ma, zdjęcie jest wyłącznie poglądowe
UsuńBoże w takim momencie. Kocham to *___*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Najwyraźniej los chce, aby ta dwójka była na siebie skazana. Choćby mieli się pozabijać, haha. To mi się podoba. Cieszę się, że w końcu wyjaśniło się, dlaczego Ariel kuleje. Czyli jednak moja wersja z wypadkiem była prawdziwa! I tak wciąż jestem ciekawa, co tak naprawdę jej dolega. Bo wypadek to tylko ogólne określenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
greaseblow
Your perfect imperfections
Patrzę a tu minutę temu pojawił się rozdział! Miałam jeszcze zamiar skomentować poprzedni, ale mnie wyprzedziłaś. ;)
OdpowiedzUsuńNie rozumiem tego, że potrafię się śmiać z każdego wypowiedzianego słowa tej dwójki. Są tacy zabawni razem w tych swoich skórach, opętanych problemami. Chciałabym wiedzieć już wszystko o Ariel i jej przeszłości, o Luku i jego zamiarach, ale lubię smakować także powoli każdego napisanego słowa. Chciałabym, żeby było więcej takich wspaniałych ludzi. Płaczę, śmieję się i wciągam w historię. Nie da się opisać tego wszystkiego tylko za pomocą słowa - uwielbiam - bo to za mało. Chyba wystawię ołtarzyk, świeczki i będę codziennie zmieniać kwiatki, by czas oczekiwania na kolejny rozdział wihay szybciej minął. ;) A propos mogą być suszone? xD
Skaczę, płaczę... i ściskam za to, że stworzyłaś taką Ariel, takiego Luke.
Ps. "Żyj sobie własnym życiem" - to mój text! xD
oh god, mogą być suszone
UsuńTe ich wzajemne docinki naprawdę mnie bawią. Jest się przy czym pośmiać. Ten fragment odnośnie "nowej zdobyczy", która im nie pomoże mnie rozwalił. Lubię cięty język Ariel.
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że chodziło o wypadek samochodowy.
K.
Drogi Panie Woźny! Wie pan ile przeznaczenie musiało się na męczyć żeby ich zamknąć? A pan ich tak po prostu wypuścił!
OdpowiedzUsuńRany.., cudo.
nie wierzę, jakim cudem każdy z twoich rozdziałów jest lepszy od drugiego? ciekawe czy ariel wreszcie się przełamie, powie mu coś więcej. już wystarczająco się przed nim otworzyła, nie spodziewałam się tego po niej. może ona również dostrzega te chemię między nimi, zaczyna ufać, szukać kontaktu? było tak blisko, są na dobrej drodze. ale co? ale oczywiście ktoś musiał im przeszkodzić. aż mnie korci, aby cofnąć się w czasie i ukatrupić tego woźnego zanim tam wejdzie. biedny człowiek, niczemu winny, a teraz zapewne każda z nas życzy mu złego xd cóż, może keller zaczęła zauważać dobre strony hemmingsa? skoro ronnie przekonała się do irwina, to czemu nie? xx
OdpowiedzUsuńwszyscy nienawidzą woźnego eh
Usuńawesome xx
OdpowiedzUsuńNajlepsza kłótnia ever, jeśli chodzi o ten rozdział w wihay.
OdpowiedzUsuńWidze , ze teraz to świetnie z jego strony jest niepewne ;) no proszę. Zmienia sie biedaczek, albo mi się tak wydaje. :D czy on chce wzbudzić zazdrość w Ariel swoimi kolejnymi 'kolezankami'? A wszystko się zepsulo przez głupiego wozniego xd no jak zwykle cos im stoi na przeszkodzie ;)
OdpowiedzUsuńNiesamowity. Głupi woźny musiał wejść w takim momencie. Czekam na rozdział do następnego tygodnia i już się nie mogę doczekać co będzie dalej. :)
OdpowiedzUsuńHa ha ha <3 Nawet woźni w mojej szkole są lepsi =D Lol że Luka zaciekawiła jej historia.. Może nie jest takim palantem na jakim się wydawał ;)
OdpowiedzUsuńNo i woźny sobie u mnie nagrabił...
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę że jest nowy rozdział
Nie umiem wyrazić w słowach swojej radości.
Aleee... za to mam trzy pytania!
1. Czy Luke próbuje wywołać zazdrość u Ariel?
2. Czy oni w końcu zauważą zmiany w swoim zachowaniu w stosunku do siebie?
3. A co powiesz na mały spoiler odnośnie #osiemnaście ?
1. ariel kazała mu zniknąć, więc znalazł sobie nową zabawkę, to nie jest chęć wzbudzenia zazdrości
Usuń2. oni chyba już to widzą, ale nie chcą się do tego przyznać, bo cała ta ich dziwna relacja i więź nie jest nikomu na rękę
3. nie bardzo wiem, czym mogłabym zaspoilerować, bo rozdział jest jeszcze nie do końca zaplanowany
Czyli nie możemy spodziewać się rozdziału jeszcze w czasie długiego weekendu ? :(
Usuńraczej nie, bo nie będzie mnie w domu
UsuńEj! Przeczytałam rozdział jeszcze raz... i zwróciłam uwagę na to:
Usuń"- Twoja nowa zdobycz nic tu nie pomoże
- Co?
- Co?"
Zachowanie Ariel jest bardzo dziwne. Może Luke nie chciał wzbudzać w niej zazdrości, ale całkiem przypadkiem wzbudził... prawda?
to chyba nie była jednak zazdrość
UsuńJak małe jest prawdopodobieństwo że dostaniemy dzisiaj rozdział?
Usuńrobię co mogę, aby było dziś
Usuńpiszesz tak cudownie, zawsze jak czytam to mi się wydaje jakbym na prawdę tam była..
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa czy to Ariel spowodowała ten wypadek, wydaje mi się że tak i że była pod wpływem..
szkoda że nie zdążyła powiedzieć więcej, ale trzeba być cierpliwym.
Czemu woźny musiał akurat wtedy przyjść, nie mógł poczekać jeszcze tak.. z godzinę? Przynajmniej zdążyli by trochę porozmawiać :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńczekam na next :)
Boze wspanialy ! :D Kocham to ! Pisz dziewczyno bo jestes jak profesjpnalistka
OdpowiedzUsuńcudowny ❤❤❤
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuńCzy ten woźny akurat w tym momencie musiał przyjść?? Jestem ciekawa jak doszło do tego wypadku Ariel? Mam nadzieję, że połączy ich jeszcze coś.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia ;)
S.
Wielka szkoda, że woźny przybył w takim momencie. Nagła więź między nimi była przyjemną odmianą ciętych komentarzy. Aczkolwiek uwielbiam poczucie humoru Ariel. W tym rozdziale było po prostu fantastyczne. I znowu poznaliśmy nieco lepszą stronę Luka. Czasami jest naprawdę miło zobaczyć go w słodkim wydaniu.
OdpowiedzUsuńCzekam już na kolejny,
pozdrawiam! :)
Głupi woźny. W takim momencie? Jak zaczęli w pewnym stopniu normalnie rozmawiać? Do następnego ;*
OdpowiedzUsuńczy będzie dzisiaj rozdział ?
OdpowiedzUsuńnie wiem, nie miałam dwa dni laptopa i dopiero weszłam do domu
UsuńProsimy ;)
Usuńkociaku, popraw mi humor, wstaw cosik! byłaby to miła odskocznia od ostatnich dni
OdpowiedzUsuństrasznie bym chciała, ale mój laptop kompletnie odmawia posłuszeństwa i nie bardzo mam jak pisać
Usuńahhhhhhh, laptopy bywają złośliwe, te elektroniczne bestyje :(
OdpowiedzUsuńtak, zwłaszcza mój staruszek
Usuń