niedziela

#osiemnaście. nienawidzę wpadać w twoje ramiona.


Ogromny salon w domku rodziców Ashtona wypełniony był rozentuzjazmowaną kolejnym zwycięstwem drużyną koszykarzy. Luke był jednak przekonany, że poza kolegami z boiska zebrała się tam co najmniej połowa szkoły. Zdecydowanej większości ludzi nie kojarzył, uśmiechając się jedynie krzywo, kiedy ktoś gratulował mu dobrej gry. Zajął miejsce gdzieś na uboczu, nie mając specjalnego nastroju do świętowania, a przy okazji chciał uniknąć konfrontacji z Rachel, która ostatnio nie odstępowała go na krok. Miał jej serdecznie dość, ale nie potrafił znaleźć odpowiedniego sposobu na to, aby się jej ostatecznie pozbyć, bo ciągle do niego powracała. Wcisnął się mocniej w kanapę, gdy tylko dostrzegł przemierzającą przez pokój brunetkę w towarzystwie swojej najlepszej przyjaciółki. Był znudzony jej nieustannym, piskliwym gadaniem o rzeczach, którego go zupełnie nie obchodziły. Jednocześnie wiedział, że sam sobie na to zasłużył, niepotrzebnie pokazując się z nią w szkole. Podniósł się z sofy i chwytając w przelocie treningową bluzę, niezauważenie wyśliznął się przez balkonowe drzwi na taras, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Było już chłodno, dlatego narzucił na głowę kaptur, opierając się o drewnianą balustradę. Nagle uspokajający szum morza zagłuszył natrętny sygnał przychodzącego połączenia. Kiedy Luke sięgnął do kieszeni spodni po telefon i spojrzał na mrugający wyświetlacz, zmarszczył lekko czoło ze zdziwienia. Podniósł głowę i zaskoczony zerknął przez ogromne szklane drzwi do środka pomieszczenia. Przyjrzał się Calumowi, który zawzięcie dyskutował o czymś z Michaelem, kończąc kolejne piwo. W oddali na kanapie dostrzegł tulącą się do Ashtona Ronnie, a jej perlisty śmiech słyszał nawet z tak sporej odległości. Ponownie obniżył wzrok, wpatrując się w podświetlone nazwisko Ariel, które natarczywie migało nad rzędem cyferek.
- Keller? - odebrał, zadając mało błyskotliwe pytanie. W odpowiedzi doszedł go podejrzany, niepokojący hałas i ciężki oddech w słuchawce. Mimo tego iż powtórzył się kilkakrotnie, po drugiej stronie nikt się nie odezwał. Wciąż jednak był w stanie wychwycić pojedyncze krzyki i odgłosy szarpaniny. Ktoś wrzasnął, coś się rozbiło, padł stłumiony strzał. Luke aż drgnął, wstrzymując na moment oddech.
- Przyjedź tu, błagam – wychrypiała niespodziewanie i nim zdążył odpowiedzieć, rozległ się jedynie głuchy sygnał, który oznaczał, iż połączenie zostało przerwane. Mimo nieudolnych prób, nie udało mu się na nowo z nią skontaktować. Bez zbędnego zastanowienia, nie mówiąc o niczym żadnemu z przyjaciół, zbiegł z werandy i w pośpiechu wsiadł do samochodu.

#

Zaraz po tym jak wyjechał zza zakrętu, dostrzegł pulsujące czerwono-niebieskie światło, które rozpraszało wieczorny mrok na ulicy, przy której znajdował się dom Ariel. Tuż za ambulansem zaparkowany był policyjny radiowóz, który zajmował połowę chodnika. Luke zatrzymał samochód po drugiej stronie i z nieskrywanym zaniepokojenie ruszył w stronę podjazdu.
- Nie może pan tam wejść – przeszkodził mu jeden z funkcjonariuszy, blokując drogę.
- Jestem z rodziny – odparł, rzucając pierwszą myśl, która przyszła mu do głowy i siląc się na wyjątkowo naturalny oraz niezaskoczony ton podenerwowanego głosu. Mężczyzna przyjrzał mu się podejrzliwie, ale po chwili zrobił krok w bok i ustąpił. Blondyn bez wahania udał się przed siebie. Drzwi wejściowe były otwarte na całą szerokość, a na korytarzowej podłodze dostrzegł rozbity wazon i rozlaną wodę, która tworzyła nieestetyczne plamy na pozwijanym dywaniku. Zgrabnym przeskokiem ominął bałagan i bez zastanowienia ruszył w kierunku pokoju, z którego dochodziła słabo tląca się smuga światła.
- Keller? - zapytał niepewnie nieco drżącym głosem, wchodząc w głąb zaciemnionego pomieszczenia. Zauważył skuloną w kącie postać i dopiero po chwili doszedł go cichy odgłos żałosnego kwilenia. Z szeroko otwartymi z przerażenia oczami przyglądał się bujającej się w przód i w tył dziewczynie. Jasne włosy zasłaniały całą jej twarz. - Co tu się stało?
Nie spodziewała się jego obecności, bo momentalnie drgnęła i uniosła głowę. Luke odruchowo cofnął się o krok, dostrzegając zaplamioną krwią koszulkę dziewczyny i pokryte czerwoną mazią dłonie. Jeden policzek był również zabrudzony. Działając całkowicie instynktownie podbiegł do niej i przykucnął, chwytając ją za ramiona. Niebieskie dotąd tęczówki zdawały się być kompletnie szare i puste.
- Moja mama – wydukała, z trudem panując nad drżeniem posiniałych ust. Nie był w stanie wyjaśnić źródła swojego zachowania, ale jego dłoń momentalnie powędrowała do góry. Opuszkami palców dotknął delikatnie jej twarz, a ona pod wpływem ciepłego dotyku przymknęła na krótki moment oczy. To był kolejny raz, kiedy ta pewna siebie, nieustraszona dziewczyna przeistoczyła się w kompletnie bezbronną istotę, zdaną na czyjąś pomoc. Bezwiednie pozwoliła mu się zbliżyć.
- Co z nią? Co tu się wydarzyło? - powtórzył znowu, delikatnie potrząsając jej wątłym ciałem, kiedy zaczynała odpływać. Niechętnie uniosła powieki, wpatrując się w niego nieprzytomnie.
- Nie wiem – sapnęła, pociągając nosem. Jedna, prawie niezauważalna łza potoczyła się po zaczerwienionym, gorący z nadmiaru emocji policzku. Raptowny dreszcz wstrząsnął nią kolejny raz, powodując że na nowo zwinęła się w kłębek. Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu i gdy tylko namierzył na krześle przewieszony przez oparcie koc, sięgnął po niego i narzucił jej na ramiona. - To się działo tak szybko – ciągnęła, otwierając szerzej usta, gdy zaczęło brakować jej tchu. - Nie mogłam jej pomóc, ich było dwóch, ta broń, nie umiałam – zaczęła się gubić, wypowiadając pozbawione większego sensu słowa, których on nie potrafił zrozumieć.
- Ej, spokojnie – szepnął i z ogromną dozą niepewności dotknął ponownie policzek, zgarniając z niego nieporadnie kosmyk przyklejonych włosów. Kiedy na niego spojrzała, przestraszony wycofał dłoń, zagryzając lekko dolną wargę. To wszystko co działo się w tamtej chwili było dla niego zupełnie nowe, obce i nie potrafił odnaleźć się w tej całej sytuacji, działając całkowicie podświadomie.
- Chcieli jakieś pieniądze, ale nie miałam żadnych i wtedy jeden z nich wyciągnął ten pistolet … i wycelował w nią … i próbowałam go zatrzymać ... i później padł strzał … i ona osunęła się na ziemię … i chciałam jej pomóc … i to wszystko moja wina – mamrotała, dławiąc się łzami, co chwilę ocierając nos rękawem bluzy.
Gdy straciła kontrolę nad spływającymi rzewnie łzami i zapłakanymi oczami wpatrywała się w przestrzeń przed sobą, poczuł dziwne ukłucie w klatce piersiowej. Zmarszczył lekko czoło, zbliżając się do niej. Nie wiedział w którym momencie wcześniejsze zahamowania zupełnie przestały mieć jakiekolwiek znaczenie, a Ariel znalazła się w uścisku jego ramion. Przygarnął ją do siebie, szczelnie zamykając w silnym objęciu. Początkowo zdawała się być kompletnie oniemiała tym, co się wydarzyło i trwała w otępiałym zawieszeniu, z wtulonym w jego koszulkę wilgotnym policzkiem. Bojaźliwie uniósł rękę, po czym drżącą dłonią przesunął po splątanych włosach, obniżając nieco nieśmiały dotyk. Sunął palcami wzdłuż jej pleców, wtulając nos w pachnące czekoladą jasne kosmyki. Oddech stał się nierówny, ciężki i prawie duszący. Mimo braku reakcji z jej strony, ani na moment nie rozluźnił objęcia, tuląc zażarcie chwiejące się ciało dziewczyny. Nie rozumiał co działo, ale gdzieś w podświadomości, przed którą tak gorączkowo starał się bronić, coś w nim nieodwracalnie uległo zmianie.
- To nie twoja wina.
- Wszędzie była krew – zachłysnęła się powietrzem, gdy delikatnie przesunął dłonią po dolnej części pleców. Chwilę później jej drżące nieustannie dłonie zacisnęły się na materiale jego bluzy. Ufnie przylgnęła do niego, pozwalając przez niedługą chwilę całkowicie oddać się pod jego władanie.
- Nie myśl już o tym – dodał uspokajająco, kołysząc ją delikatnie w ramionach. Skinęła głową, zadzierając ją moment później. Zaszklone, pełne smutku oczy wpatrywały się w niego beznamiętnie i nieobecnie. Wiedziony niezrozumiałym instynktem, znowu nie potrafił powstrzymać się przed tym, aby otrzeć z umorusanej twarz kilka kropel łez.
- Muszę jechać do szpitala – ocknęła się nagle, wyrywając z jego uścisku. Nerwowo zaczęła rozglądać się po pokoju, niespokojnie wsuwając palce we włosy. Zachowywała się co najmniej dziwnie. Luke pospiesznie chwycił ją ponownie w ramiona.
- Zawiozę cię, tylko musisz się uspokoić – powiedział zdecydowanym głosem. Ulegle pokiwała głową, choć nadal w jej przestraszonym spojrzeniu widział niepokój i nienaturalne napięcie. Mocno pochwycił jej zimną dłonią, otulając ją troskliwie. Pomógł jej wstać, a ona kurczowo przytrzymując się, stanęła przy nim, nerwowo przełykając ślinę. Popatrzyła niepewnie na niego, mrugając powiekami. Zdawała się być kompletnie wytrącona z równowagi, choć za wszelką cenę starała, by nie pokazywać przed nim swoich słabości. Gdy ich palce ciasno splotły się, ruszyli razem w stronę wyjścia.

#

Z trzymanymi w dłoniach papierowymi kubkami wypełnionymi parującą herbatą szedł wzdłuż szpitalnego korytarza, skupiając całą uwagę na tym, aby nie rozlać wrzątku. W pewnej chwili zatrzymał się i z ogromnym smutkiem spojrzał na siedzącą pod ścianą dziewczynę. Pustym, pozbawionym wszelkich emocji wzrokiem wpatrywała się uporczywie w przeciwległe drzwi, wciąż zaciskając palce na poplamionym materiale jasnej koszulki. Ciemno bordowe plamy kontrastowały z jasnym tshirtem i jej bladą skórą. Od dobrej godziny trwała w niezmiennej pozycji, czuwając pod salą, w której leżała jej matka. Zrobiło mu się żal dziewczyny, bo chyba nie do końca wiedział, jakby mógł jej w tamtej chwili pomóc. Nie wiedział także, dlaczego czuł się zobowiązany, aby właśnie wtedy dotrzymać jej towarzystwa mimo że ona najprawdopodobniej miała zupełnie inne zdanie na ten temat. Wziął głębszy oddech i gdy tylko dostrzegł, że lekko zadrżała, ruszył ponownie w jej kierunku. Zajął miejsce obok i bez słowa wręczył ciepły napój. Początkowo w ogóle nie reagowała, ale kiedy podsunął herbatę praktycznie pod nos, potrząsnęła delikatnie głową i przeniosła na niego zlęknione spojrzenie.
- Powinnaś odpocząć, umyć się, trochę przespać. Twoje siedzenie tutaj już i tak jej nie pomoże. Teraz wszystko w rękach lekarzy. Może odwiozę cię do brata? - zaproponował i chyba w tej samej chwili od razu tego pożałował. Poczuł jak gwałtownie zadrżała, kręcąc niespokojnie głową.
- Chcę do domu – wyznała przerażona, otulając dłońmi gorący kubek.
- Nie bądź głupia, nie możesz tam teraz wrócić, to niebezpieczne – zaoponował dość gwałtownie, nie mogąc uwierzyć, że brała taką możliwość pod uwagę. Krótki moment wymieniali między sobą nieme spojrzenia.
- Nie mogę iść do Franka, nie mogę – powtórzyła obojętnym do granic możliwości głosem, robiąc niewielki łyk napoju.
- Nie możesz wrócić do domu, przecież ci ludzie mogą się tam w każdej chwili ponownie pojawić – Luke podniósł głos, zaskoczony jej lekkomyślnością. - Musisz przez jakiś czas zatrzymać się u niego.
- Wracam do domu – oznajmiła wyjątkowo stanowczym głosem. Miał wrażenie, że nie była do końca sobą, błądząc gdzieś wzrokiem. - On ma własną rodzinę, nie będzie dodatkowo mnie niańczył. Nic mi nie jest.
- Ty naprawdę jesteś idiotką – przyznał z politowaniem, opierając się wygodniej na krześle. Ariel wzruszyła tylko ramionami, nie zamierzając przejmować się jego słowami. Mimo pozornej obojętności wydawała się być nadal zagubiona, choć bardzo próbowała to ukryć. Rozbiegane spojrzenie zdradzało jej stan. Luke w końcu westchnął i wyjął z kieszeni bluzy pęk kluczy. Nie spoglądając na dziewczynę, wysunął w jej stronę otwartą dłoń.
- Co to?
- A co ci to przypomina? Masz trzy szanse na odgadnięcie – zażartował, ale to spotkało się wyłącznie z teatralnym wywróceniem oczami i skrzyżowanymi z obrażoną miną rękami. Zaśmiał się, gdy odwróciła się do niego plecami.
- Nienawidzę cię – szepnęła, opierając głowę o ścianę.
- Idealny zbieg okoliczności, bo ja ciebie też – przyznał ozięble.
- Świetnie – mruknęła, chyba nie spodziewając się tego, że ją usłyszał.
- Świetnie – powtórzył z pełną stanowczością i chwycił jej dłoń, zaciskając w niej breloczek z kluczami. Cały ten czas wpatrywała się w niego zaskoczona, nie do końca wiedząc, jak się zachować. - Domek na plaży stoi pusty, możesz tam się teraz zatrzymać – oznajmił i podniósł się z siedzenia, wciągając na głowę kaptur. Ariel podążyła za nim spojrzeniem, mrugając zaciekle powiekami.
- Dlaczego? - spytała odruchowo, nie zastanawiając się nad tym, co robiła.
- Co dlaczego?
- Dlaczego tak ci zależy, aby mi pomóc? - sprecyzowała, odrzucając do tyłu uciążliwie opadające na oczy włosy. Chłopak prychnął z ironicznym uśmieszkiem na ustach.
- Nie pomagam ci – zaprzeczył wyraźnie rozbawiony jej słowami. Nie ukrywała zaskoczenia jego prześmiewczą reakcją, mrużąc lekko powieki. Wcisnął dłonie do kieszeni i nie żegnając się, odwrócił się na pięcie, ruszając powolnym krokiem w kierunku windy. Nim ta przyjechała na odpowiednie piętro, zdążył spojrzeć przez ramię, napotykając na oniemiały wzrok dziewczyny, która nadal mu się przyglądała. Ta niema wojna na spojrzenia wydawała się trwać całą wieczność, choć w rzeczywistości minęło zaledwie kilka sekund. Dopiero gdy rozległo się szuranie otwieranych drzwi, delikatnie potrząsnął głową i z głębokim westchnieniem odwrócił wzrok, znikając z pola jej widzenia.


35 komentarzy:

  1. Jeju. W końcu. Cały dzień odświeżałam! Kocham to jak piszesz. <3
    Czemu oni są tacy uparci?! :x

    OdpowiedzUsuń
  2. przecież widać, że i tak coś do siebie mają i nie jest to nienawiść :] ach ta miłość ^^ ann

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie! Biedna mama Ariel ;-; czemu dzisiaj wszyscy płaczą? Kocham kocham kocham i dziękuje że robiłaś wszystko aby ten rozdział pojawił sie dzisiaj ;* chce wiedzieć tylko jedno. Czy jej mama wróci do zdrowia? ;-;

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziwna sprawa z tym napadem. W ogóle życie Ariel jest strasznie skomplikowane.. mam nadzieję i w sumie ucieszyłabym się, kiedy Luke zaopiekowałby się teraz dziewczyną. Mimo tej wojny, jaką między sobą prowadzą, on jest jej teraz potrzebny. Tak myślę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham to w jaki sposob oni ze soba rozmawiaja
    "swietnie
    Swietnie"
    To ff stanie sie.moja religia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moją też tylko chyba musiałybyśmy się nazywać hejterki :)

      Usuń
    2. awwwwww podoba mi się to! haha

      Usuń
  6. O Boziu, tego się nie spodziewałam :O
    Tak się wystraszyłam, że rozlałam herbatkę omg

    Właściwie to Lukas wysyła sprzeczne sygnały. Niby mówi, jak bardzo nienawidzi Ariel, a daje jej klucze do swojego domu. Chyba, że...
    tak ją nienawidzi, że aż ją kocha! :D
    Tak, pomarzyć to ja sobie mogę hahah xD

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podobno od nienawiści do miłości niewielki krok

      Usuń
  7. jezujezujzujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujeuzjezujezujezujezujezujezujezujezujezujezujeuzjezujezu :)
    kocham to najbardziej na świecie /@wiezajfla

    OdpowiedzUsuń
  8. tyle akcji w jednym rozdziale hdjdjd czekam na niego od poniedziałku i sprawdzam bloga 3 razy dziennie XD a tu takie cos hdjdhd jej mama ma
    przeżyć, pamiętaj XD niby się nienawidzą, ale trzymają za ręce i
    pomagają nawzajem. ciekawe, kiedy zrozumieją, że jednak nie nienawidzą
    się aż tak bardzo hah

    OdpowiedzUsuń
  9. WYGRAŁAŚ INTERNETY Rycze �������� Tem rozdział jest cudowny, po prostu idealny. Masz ogromny talent. Czytałam również twoje poprzadnie fanfiction. Stwierdzam ze pomimo różnej fabuły, charakterów postaci itd. widać że to ty jesteś ich autorką. Może mi się wydaje , ale masz własny bardzo specyficzny styl, który tak na marginesie lubie. Potrafisz zrobić coś niezwykłego z na pozór zwyczajnych rzeczy,mówie o tym że pomimo prostoty twoje dzieła są niesamowite,a poprzez prostote mam na myśli to że piszesz o zwyczajnych rzeczach, które mogą sie przytrafic,a nie jakieś historie przypominające komedie romantyczne( mam nadzieje ze rozumiesz o co mi chodzi). W każdym razie nie moge doczekac sie nastepnego. Luke pokazuje swoją drugą strone. Widzimy ze ma uczucia taki instynkt opiekuńczy jest taki uroczy i kochany. Bedzie sie dobrze opiekowac ariel, ktora jest bezbronna i slaba w pewnym sensie bo z drugiej strony jest silna gdyż jednak potrafi a przynajmniej probuje ukryc swoja slabosc. Jest to tez pewnie spowodowane jej duma....pierwszy raz tak dogłębnie analizuje fanfiction...chce ci jeszcze powidziec ze to co sie wydarzylo bylo kompletnie nie oczekiwane przeze mnie. I dziekuje bardzo za to ze piszesz. Czuje ze twoje dziela idk jak to nazwac przekazuja mi cos zyciowego, daja mi cos waznego ale jeszcze nie wiem co to jest...

    OdpowiedzUsuń
  10. w dalszym ciągu nie wiem co napisać, jak to skomentować i co myśleć, confused sky is confused. wiesz, że uwielbiam twój sposób pisania i to opowiadanie, każdy rozdział wciąga i zaskakuje mnie coraz bardziej. so, chyba na tym zakończę moją nic nie wnoszącą wypowiedź

    OdpowiedzUsuń
  11. życie Ariel jest takie skomplikowane...
    kocham to jak bardzo upierają się przy tym że siebie nienawidzą, chociaż widać że jednak tak nie jest. To jeszcze nie jest może miłość, ale na 100% nie jest to nienawiść
    kocham kiedy Luke z idioty zamienia się w kochanego, pomocnego chłopaka
    i oczywiście kocham to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  12. Zdecydowanie za szybko to się wydarzyło... takie kultowe słowa, używane w każdej dramatycznej sytuacji i to one nadają temu charakteru. Bo jak inaczej człowiek reaguje? ;)
    Uwielbiam tą zależność Ariel od Luka. : ) Niby tego nie chce, ale gdzieś w środku jest mały promyczek, który go do siebie przywołuje. Luke jest niczym owad! :D Zmienia się pod wpływem światła, które emanuje Ariel. Jakie to piękne!
    :D

    OdpowiedzUsuń
  13. jestem teraz jak kdncksoxnsoxjs ariel i luke nxkxnzjxks oni nsnxksnxks to opowiadanie nxnxoxnxnnd

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow, ale się porobiło! Jejku, jak mi szkoda Ariel! Biedna dziewczyna, ma takie trudne życie. Luke ma u mnie wielkiego plusa, że jej pomógł. Chcąc nie chcąc, dziewczyna stała się od niego zależna. Niby się nienawidzą, jednak gdy potrzebują pomocy, pierwsze co robią to dzwonią do siebie. Ich relacja jest naprawdę ciekawa.
    Pozdrawiam!
    Ps. Po raz 345678 powiem - kocham to opowiadanie. Dziękuję, że to piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  15. Teraz pytanie czy to był przypadkowy napad?
    Luke i Ariel nieświadomie zbliżają się do siebie i osobiście uważam, że to całe "nienawidzę cię" traci w ich przypadku na znaczeniu. Miło ze strony Luke'a, że pomaga blondynce (chociaż zarzeka się, że to pomoc nie jest, jasne, jasne, Hemmings). Może ich stosunki się ocieplą.
    K.

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak sobie czytam i czytam, i naszło mnie jedno pytanie.
    Czy nie myślałaś kiedyś o pisaniu własnych opowiadań? Nie chodzi mi o tę słynną "książkę" o którą od czasu do czasu pytają rozentuzjazmowani czytelnicy, a Ty zawsze dystansujesz, tylko o opowiadanie w podobnym stylu, klimacie i formie do tego. Tylko z własnymi bohaterami...

    Hmm... Bo tak myślę, że to u Ciebie chyba tak jest.
    No ja się nie znam, więc nie wiem - ale czy ten Twój Luke ma cokolwiek wspólnego z oryginałem oprócz imienia? I czy ten świat ma coś wspólnego ze światem prawdziwego Luke'a? Czy to wszystko jest zbudowane od zera, całkiem po Twojemu? Czy ten Luke mógłby mieć na imię John, Carl, a może Tomek i czy to by coś zmieniło (oprócz, co zrozumiałe, mniejszej liczby wyświetleń :D)?

    Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiała - to nie jest żaden zarzut, ani nic, raczej ciekawość. Bo ja tak mam, że czytam to opowiadanie nie jak fanfick, tylko jak opowiadanie autorskie, bo dla mnie Luke Hemmings jest osobą niemalże anonimową. I tak mnie wzięło na rozmyślania czy on jest w jakiś sposób inspirowany oryginałem (a ja nie wiem i nie wiedzę), czy jest całkiem "własny" i ma tylko "pożyczone" imię? A jeśli tak, to czemu pożyczyłaś akurat od tego gościa?

    Pozdrawiam, bo dawno mnie tu nie było ;)

    Aria F.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ale to bardzo filozoficzne pytanie.
      Dużo pytań, nie wiem od czego zacząć.
      Nie jestem pewna czy taka forma nadaje się do jakiejkolwiek publikacji (poza tą blogową rzecza jasna). Przygodę z Hemmingsem rozpoczynałam, kiedy w Polsce słyszało o nim może kilkanaście osób, więc to raczej niewiele miało wspólnego z ilością wyświetleń. Nadal nie ma.
      Jak sama forma wskazuje - jest to fanFICTION więc wszystko jest czystą fikcją. Nie znam prawdziwego Luke'a, więc nawet jakbym chciała tworzyć coś na jego podstawie, to nie bardzo mam jak. Zmierzając do kolejnego pytania - no tak, oczywiście mógłby być Johnem, Carlem, czy kimkolwiek innym. I niewiele by to zmieniało.
      Ale dlaczego właśnie on? Nie wiem. Tak po prostu. Wygodnie jest pisać o kimś, kto już gdzieś tam w jakiś sposób istnieje, a ja jestem leniem, więc korzystam z takiego chodzącego wzoru.

      Usuń
  17. Matko kochana! Ala nie masz pojęcia co ze mną właśnie zrobiłaś... W trakcie czytania po prostu czułam się jak w jakimś transie, chciało mi się płakać damn. Jesteś mistrzem. Amen. / @IRWINFLEX

    OdpowiedzUsuń
  18. Czytam ten rozdział w poniedziałek rano i dzięki niemu ten dzień nie bedzie taki koszmarny. Dziewczyno masz cholerny talent którego ci zazdroszczę :)) Strasznie żal mi Ariel i tego co przeżyła już pewnie nie będzie taka silna, Luke postąpił bardzo fajnie że jej pomógł xS Co jeszcze mogę dodać ? Cóż czekam na następny <3
    Trzymaj się x.x
    @Luzerka_ups

    OdpowiedzUsuń
  19. Boże dziewczyno co ty ze mną robisz? Jak ja to kocham. Pomysł jest trochę inny niż u innych. Opisujesz wszystko tak dokładnie *____* Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  21. ALICE! Jesteś genialna, cudowna, fantastyczna, najlepsza, wspaniała, utalentowana, nieprzewidywalna, świetna, niesamowita i przede wszystkim mega ambitna. Piszesz takie proste, zwyczajne fanifiction o normalnym życiu, ale jak je się czyta to wydaję się takie magiczne. Historia, która może się przydarzyć każdemu, a jednak jest specyficzna, wyjątkowa. Jestem pod ogromnym wrażeniem jak wykreowałaś bohaterów. Moim zdaniem są idealnie dopasowani. Niezmiernie się cieszę, że ciągle utrzymują te same cechy, a nie po jednym wypadku już całkowicie zmieniają swoje nastawienie. Niby to tylko opowieść i tak dalej, ale prawda jest taka, że czytając to przeżywam więcej uczuć niż w realnym życiu. Ariel za wszelką cenę próbuje ukryć swoje emocje pod dużą dawką sarkazmu i ironii, mimo że w środku jest rozdarta na miliony kawałeczków. Luke robi chyba podobnie. Zabawia się dziewczynami, pije. Nie wydaję mi, by robił takie rzeczy bez powodu. Jest także sprawa jego ojca, która bardzo mnie intryguję. Ariel i Luke to po prostu chyba zwykli nastolatkowie, których brutalna rzeczywistość dobija, ale nie mogą się przed nikim przyznać, że są słabi. To jest tak cudowne, realne, że aż od pisania komentarza cały swój ekran w telefonie mam mokry. Popłakałam się. Przecież oni są tacy niewinni. To tylko dzieci, a już muszą się zachowywać jak prawdziwi dorośli. Przeprasza, że ten komentarz jest taki chaotyczny, ale emocje robią swoje, Chciałabym kiedyś cię uściskać i podziękować za wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  22. Życie Ariel coraz bardziej mnie zaskakuje. Teraz jakiś napad. I mama Ariel w szpitalu :(
    Ale Ariel zadzwoniła do Luka! To coś znaczy

    OdpowiedzUsuń
  23. Myślałam ze wiem już dużo o Ariel, a tu proszę, kolejna rzecz mnie zaskakuje.
    Luke sam sie okłamuje mówiąc ze nie pomaga Ariel, przecież to widać ze mu na niej zależy. Czemu nie moze wreszcie tego przyznać? :D

    OdpowiedzUsuń
  24. o matko ile razy będą sobie nawzajem mówić, że się nienawidzą, kiedy prawda jest taka, że to coś zupełnie innego. nie mówię o miłości, bo nawet mnie samej trudno w to uwierzyć, ale łączy ich bardzo dziwna więź, ktorej mimo wszystko daleko do nienawiści.
    a ariel w momencie, kiedy swiat jej sie walil zadzwoniła właśnie do Luka, a on przyjechał. wystarczający dowód dla mnie.
    co do samej sytuacji - podziwiam ariel za siłę. i wydaje mi się, że przeszła bardzo wiele w swoim życiu i teraz potrzebuje kogoś to ją przygarnie, pokocha i będzie się nią opiekował. Luke, dorośnij! :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Alice, czytam każde twoje odpowiedzi do komentarzy pod rozdziałami, ze względu na to, ze moge dowiedzieć sie tam wielu ciekawych rzeczy. Jedna myśl przykuła moja uwagę. Powyżej napisałaś dość nieprecyzyjnie o twojej przygodzie z Lukiem. Czytałam #WTNGD i niemalże idealnie z wtrąceniem pewnej osoby w zycie Luke w pierwszym sezonie opisałaś początki zespołu 5sos. Zastanawia mnie to, czy mówiąc tak, ze zamennikiem Luke mógłby byc kazdy, mowisz serio, bo w końcu tylko u niego mozemy dostrzec ten charakterystyczny kolczyk w wardze i dość typowy dla niego ubiór. Całkowicie jest prototypem w wyglądzie. Ja wyobrażam sobie czytając opowiadanie, jak kazdy zaglądający tutaj, Ariel w roli Jenny i Luke w roli dobrze nam znanego Luke i według mnie opowiadanie nabrało by lekko innego przyswojenia gdyby ktos inny był w tej roli. Moze nie przeczytasz tego komentarza zapewne, ale odpowiedz mi. Czy jestes z 5sosfam?



    Pozdrawiam:)
    Ps. podpisze sie tt ac, moze mnie stamtąd kojarzysz;)
    /LauraMisiek123

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mówię serio, to tylko wygląd, który sobie pożyczyłam od prawdziwego hemmingsa, służący temu aby czytelnicy mogli sobie łatwiej wyobrazić główną postać, a mi trochę łatwiej się o nim pisało, ale tak naprawdę to może być każdy
      każdy może sobie go wyobrazić na swój własny unikalny sposób
      nie jestem zagorzałą fanką, po prostu lubię posłuchać ich muzyki, zwłaszcza tej z samiutkiego początku 'kariery'

      Usuń
  26. Hej ! Zapraszam na moje nowe opowiadanie pt. "Catch me" . O Luke'u Hemmingsie i Demi Lovato. https://www.wattpad.com/story/61166292-catch-me-l-h-i-d-l

    OdpowiedzUsuń